Biuletyn Informacyjny ZASP 16-2010, str-87-104.pdf

(1247 KB) Pobierz
PORTRETY
RÓD
Cybulskich – Chmielarczyków
25 marca 2010 roku odbyła się w Teatrze Mu-
rzego Turowicza do sali teatralnej. Były przemówienia władz,
dyr. T. Janczaka, sponsorów, przedstawicieli publiczności. Irena
Jezierska – Przewodnicząca Sekcji Teatrów Muzycznych, Opery,
Operetki, Baletu i Musicalu ZASP wspominała dyr. Chmielarczy-
ka, odczytała listy gratulacyjne z okazji tej uroczystości i Dnia
Teatru i wręczyła je wraz z bukietami róż Krystynie Szydłow-
skiej, Elżbiecie Kaczmarczyk-Janczak, Pawłowi Wronie i Bogumi-
łowi Fruzińskiemu.
Następnie głos zabrał przedstawiciel ZASP-u lubelskiego,
Roman Kruczkowski.
zycznym w Lublinie uroczystość odsłonię-
cia tablicy upamiętniającej 34-letnią
kadencję dyrektorską Andrzeja Chmie-
larczyka i nadanie Jego imienia sali te-
atralnej. Był to piękny gest obecnych dyrektorów teatru, panów
Krzysztofa Kutarskiego (dyr. naczelny) i Tomasza Janczaka (dyr.
artystyczny), którzy „wydeptali” zgodę u władz. Jakże wspaniały
przykład kultury w Kulturze – a jak rzadko spotykany.
Uroczystość była połączona z promocją książek H. R. Żu-
chowskiego – „Gabinet i sce-
na Andrzeja Chmielarczyka”
i „Bolesław Hamaluk – śpie-
wak Lublina . Jako aktor i re-
żyser Teatru Muzycznego, au-
tor znał doskonale Andrzeja,
jako dyrektora i aktora. Jego
opinie całkowicie pokrywają
się z odczuciami, jakie wynio-
słem z kontaktów z Andrze-
jem. Równie ciepło pisze
o Bolesławie Hamaluku, zna-
komitym tenorze i głównym
amancie Teatru Muzycznego.
Bolek, Eleonora Krzesińska
i Żuchowski (Zarewicz) koja-
rzyć mi się będą zawsze
z„Krysią Leśniczanką”.W dru-
gim akcie akcja operetki roz-
grywa się na środku sceny.
Z boku, po dwóch przeciw-
nych stronach, siedzą obraże-
ni na siebie Krysia i Foldesy.
Udają, że się nie widzą, ale co
chwilę ich spojrzenia krzyżu-
ją się. Znakomicie wymyślona
sytuacja. W czasie przerwy
biegnę za kulisy, proszę
o kontakt z parą głównych
bohaterów i reżyserem. Gra-
tuluję… i z zachwytem mówię o tej scenie. Reżyser (Ryszard
Zarewicz) zwraca się do Eleonory i Bolka:„widzicie, a mówiliście,
że nikt tego nie zauważy…” i tak wyglądało pierwsze spotkanie
z moimi późniejszymi przyjaciółmi.
… ale wracajmy do naszej uroczystości, którą prowadził
z wielką kulturą Jerzy Turowicz.
Odbywała się we foyer teatru. Dyrektor Krzysztof Kutarski
powitał zebranych i nakreślił sylwetkę dyr. Chmielarczyka, po-
tem przemawiała przedstawicielka prezydenta Lublina, p. Wasi-
lewskiego. Następnie p. Irena Chmielarczykowa odsłoniła tabli-
cę, podziękowała Dyrekcji za uhonorowanie męża, a gościom za
przybycie.
Na drugą część uroczystości zostaliśmy zaproszeni przez Je-
„Czy na
Andrzeju
skończyła się
trwająca 160 lat
przygoda
zteatrem rodu
Cybulskich –
Chmielarczyków?
Nie wiem.
Zostały jeszcze
wnuczki.
Józef Cybulski (ojczym Maksymiliana), Maksymilian Cybulski-
Chmielarczyk, Stanisława Aleksandra Cybulska
Były odznaczenia i nagrody dla pracowników teatru, listy
z podziękowaniami, upominki od sponsorów i przedstawicieli
publiczności. Po zakończeniu części oficjalnej koledzy: Małgo-
rzata Rapa, Jarosław Cisowski, Grzegorz Szostak i Andrzej Wi-
tlewski wystąpili w krótkim programie złożonym z piosenek, arii
operetkowych i musicalowych. Był to bardzo miły akcent, po
którym publiczność przeszła do foyer na mały bankiet.
Uroczystość niemalże zbiegła się z piątą rocznicą śmierci An-
drzeja Chmielarczyka… to już 5 lat?! A wydawało się, że tak nie-
dawno żegnałem Go w imieniu ZASP-u. Powiedziałem wtedy, że
na nim kończy się 160-lecie aktorskiego rodu Cybulskich –
Chmielarczyków. Nie, nie powiedziałem, bo bałem się, że za
chwilę się„rozkleję” i zrobię niepotrzebne widowisko. Łamiącym
87
B iuletyn I nformacyjny 16 -2010
901052252.010.png 901052252.011.png
PORTRETY
RÓD
Cybulskich – Chmielarczyków
H istoria rodu Cybulskich – Chmielarczyków zaczyna
się w roku 1840. W Służewie pod Warszawą urodził
się Józef Cybulski, syn dzierżawcy majątku. Po ukoń-
czeniu pięciu klas gimnazjum w Warszawie rozpoczął pracę
aplikanta sądowego. Mając 18 lat rzucił aplikanturę i zaanga-
żował się do trupy teatralnej J. Barańskiego w Częstochowie.
Przez ponad 40 lat wędrował po Polsce z różnymi zespołami ja-
ko aktor, reżyser, organizator, dyrektor. Co jakiś czas zdarzało mu
się kierować teatrem ze stałą sceną (Kutno, czy Sandomierz…).
Jak większość zespołów prowincjonalnych latem występował
ze swoją trupą w warszawskich teatrach ogródkowych. Czasami
wyjazdy te kończyły się „klapą , trupy wcześniej kończyły swoje
występy, bo jak tu np. konkurować z fotoplastykonem?
Cała kariera Cybulskiego to wieczne podróże, zmiany miast,
dyrektorów, zespołów (często własnych).
To jego, pod postacią dyrektora Cabińskiego uwiecznił
w „Komediantce” Władysław Reymont, który w zespole Cybul-
skiego pod pseudonimem Urbański stawiał na scenie swoje
pierwsze kroki. Talent aktorski nie szedł u niego w parze z lite-
rackim i swoją karierę aktorską wielki pisarz zakończył w Kiel-
cach, jako sufler. Pisał wtedy „choćby w budzie suflera, ale przy
teatrze gnić .
Był też Cybulski autorem wydanych w Warszawie: „Zbioru
piosenek teatralnych , „Wiązanek deklamacji, gawęd i humore-
sek wierszowanych i prozą” oraz „Zbioru deklamacji .
W jednym ze swoich wierszy pisał o sobie i o wszystkich „Ca-
bińskich”:
„Majątku on nie zrobi, grosza nie utrzyma,
Na los swój nie narzeka, chociaż dachu nie ma
„Sprawa Pawła Eszteraga” Szandor Gergely, reż. Paweł Bem, Lublin, 1950 r.
Od lewej: Kazimierz Iwiński, Andrzej Chmielarczyk jako kelner (jedyne
sceniczne spotkanie z ojcem), Maksymilian Chmielarczyk
Maksymilian Cybulski-Chmielarczyk, po powrocie z Rosji, 1915 r.
się głosem przeprosiłem, że zamiast mnie list odczyta kolega
Paweł Wrona.
Współpracowałem z Andrzejem. Był wspaniałym człowie-
kiem, bardzo ciepłym i skromnym, a dla zespołu – ojcem. Drzwi
jego gabinetu były zawsze otwarte, jakby zapraszały, żeby wejść
do środka, porozmawiać z gospodarzem, powiedzieć o proble-
mach, poradzić się. Nie wolno było przychodzić z donosami i in-
trygami. Tego Dyrektor nie znosił.
Jako dyrektor mógł wybierać pozycje repertuarowe z głów-
nymi rolami dla siebie, ale zawsze myślał o rolach dla swoich so-
listów. Zadowalał się drugoplanowymi rólkami, w których osią-
gał absolutne mistrzostwo. To jego aktorzy mieli błyszczeć na
scenie. Sam chował się w cień, ale krytyka i publiczność zawsze
wypatrzyła te aktorskie perełki.
Współpraca z Andrzejem sprawiała prawdziwą przyjemność
dzięki cieplarnianej atmosferze, jaką starał się otoczyć realizato-
rów. Jestem bardzo szczęśliwy, że w moim zawodowym życiu
spotkałem się z tak cudownym człowiekiem i że pozyskałem Je-
go przyjaźń.
Jak wspomniałem w artykule o Eli Zakrzewskiej, do Lublina
przyjeżdżałem dość często, bo mieszkali tam siostra i szwagier.
Pamiętam Operetkę w Domu Żołnierza, Teatr im. J. Osterwy –
pełne gwiazd i gwiazdek, które szybko rozbłysły na firmamencie
teatralnym. W tej plejadzie gwiazd był aktor, reżyser, dyrektor,
który reprezentował stary, znakomity ród aktorski – Maksymi-
lian Chmielarczyk. Nie wiedziałem wtedy, że ocieram się o histo-
rię teatru.
88
B iuletyn I nformacyjny 16 -2010
901052252.012.png 901052252.013.png 901052252.001.png
PORTRETY
I choć czasem szparami wieje wicher chłodny,
On sceny nie porzuci, choć najbardziej głodny.”
Czyż nie były to prorocze słowa dla jego potomków i świet-
ne motto ich działalności?
WLublinie występował z zespołem Ratajewicza, od kwietnia
do czerwca 1861 i 1865 roku, z zespołem A. Trapszy w roku
1866.
W latach 1862–64 nie występował. Mieszkał w Warszawie.
Wroku 1898 urządził sobie sam jubileusz 40-lecia, w sali muze-
alnej w Warszawie dając „Wieczór humorystyczny .
W 1889 zaangażował się do zespołu Marii Posiadłowskiej-
Korini zabierając ze sobą siedmioletniego pasierba, Maksymi-
liana, którego matkę Stanisławę Aleksandrę (Chmielarczykową)
poślubił kilka lat wcześniej. Mały Maksymilian grał role dziecię-
ce.Przy tym okazało się, że jest znakomitym recytatorem.
Przez kilka miesięcy zespół objeżdżał miasta Rosji i Ukrainy.
Po powrocie „panów , matka sprzeciwiła się dalszej karierze
teatralnej Maksymiliana. Oboje borykali się z losem tak, jak
wszyscy ówcześni aktorzy.
Jak podaje Słownik Biograficzny, Józef Cybulski „był akto-
rem o charakterystycznych warunkach zewnętrznych – ni-
ski, gruby o wyrazistych rysach, głosie nosowym i chrapli-
wym .Grał role komiczne, które przerysowywał, więc prasa
pisała o nim bez zachwytów.
Pod koniec życia osiadł w Warszawie. Pisał wspomnienia
iwydawał zbiorki „Deklamacji” i „Piosenek Teatralnych . Udzielał
lekcji gry scenicznej. Zmarł 14.01.1912 roku.
L osy Maksymiliana Cybulskiego-Chmielarczyka (ur.
Andrzej Chmielarczyk jako Valeriu Stambuliu w „Krzysztofie, nie szalej”
Aurela Baranga, reż. Zofia Modrzewska, Teatr im. J. Osterwy,
Lublin, 1966 r.
11.02.1891 w Warszawie, zm. 23.03.1953 w Lublinie) poto-
czyły się podobnie.Stosując się do woli matki i ojczyma
ukończył Szkołę Handlową Rontalera i rozpoczął studia me-
dyczne. Nie trwały one długo. Rzucił studia i wstąpił do Klasy
Dramatycznej Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego.
W 1911 roku, mając 20 lat zadebiutował w Teatrze Małym
wWarszawie rolą krawca (Madame Sans-Gene). Ta rola zapo-
czątkowała cykl ról charakterystycznych. Potem występował
wTeatrze Polskim. Początkowo używał pseudonimu Cybulski.
W 1914 grał rolę Pindarusa (Juliusz Cezar). W tym samym roku
Rosjanie zesłali go (jako poddanego austriackiego) na Syberię,
nad rzekę Ural. Początkowo pracował jako drwal, potem,
wOrenburgu, jako kelner. Rozpoczął działalność artystyczną
i społeczną. Był do 1922 roku organizatorem życia teatralnego
w większych skupiskach polskich (Omsk, Krasnojarsk, Tomsk).
Wroku 1917 wystawia w Teatrze Miejskim w Omsku (we wła-
snej reżyserii) „Ich czworo” Zapolskiej i „Szopkę Polską” Or-Ota.
Wraca do Polski. W sezonie 1922/23 jest aktorem w zespole
T. Pilarskiego; 1923/24 – w Teatrze Bagatela w Krakowie i w Kra-
kowskiej Operetce, której dyrektorem był Ludwik Sempoliński;
1924/25 – w Teatrze Miejskim w Lublinie; w roku 1926 występu-
je w Warszawie, w teatrzyku „Eldorado”,w1927 – w teatrze
„Czerwony As .
W sezonie 1928/29 angażuje się do Lublina (dyr. Grodnicki).
Tu poznaje i zakochuje się w adeptce teatralnej, lubliniance,
Stefanii Cybulskiej (co za zbieg okoliczności!)
Kiedy ożenił się i rozwiódł z pierwszą żoną, Marią Czerniaw-
ską, nie wiem. Nie było wtedy plotkarskich pisemek.
Stefania Cybulska i Maksymilian Chmielarczyk pobierają się.
W 1929 roku rodzi im się syn Andrzej. Rodzice widzą w nim
przyszłego prawnika.
W latach trzydziestych pracują w Teatrze Ziemi Pomorskiej.
Andrzej Chmielarczyk
89
B iuletyn I nformacyjny 16 -2010
 
901052252.002.png
PORTRETY
RÓD
Cybulskich – Chmielarczyków
Stefania uczy się w szkole baletowej przy Teatrze Miejskim
iwroku 1934 zdaje eksternistyczny egzamin aktorski ZASP-u.
Maksymilian Chmielarczyk włącza się w pracę społeczną
i działa w ZASP-ie razem z Bolesławem Mierzejewskim. Chmie-
larczykowie mieszkają najpierw w Bydgoszczy, potem w Toru-
niu. Teatr Ziemi Pomorskiej objeżdża Pomorze. Kontakt z małym
Andrzejem ogranicza się do kartek. Mieszkają w wagonach. Ich
adres to nazwa miejscowości z dopiskiem „wagon teatralny .
W 1939 wyrzuceni przez Niemców z Torunia przyjeżdżają do
Lublina, do rodziny p. Stefanii. Sytuacja jest bardzo ciężka.
50-letni Chmielarczyk przyjmuje dorywczo prace fizyczne.
W 1940 roku poznaje w kawiarni„U Aktorów” prezesa powia-
towej Spółki Rolniczo-Handlowej w Biłgoraju. Dostaje pracę ka-
sjera. We wrześniu 1944 zwalnia się z posady i wraca do pracy
wteatrze. Reżyseruje „Grube ryby” Bałuckiego w teatrze prowa-
dzonym przez Irenę Ładosiównę i Józefa Klejera. Bierze udział
whistorycznym przedstawieniu „Wesela” wystawionego w Lu-
blinie przez Teatr Domu Wojska Polskiego. Ma propozycję wy-
jazdu. Pozostaje wierny Lublinowi. Angażuje się do Teatru Miej-
skiego i w latach 1947–52 jest jego dyrektorem (kierownikiem
artystycznym była Zofia Modrzewska, a literackim – M. Bechczyc-
-Rudnicka). To najświetniejszy okres tego teatru – teatru gwiazd.
Widziałem tam wiele znakomitych spektakli i wspaniałych akto-
rów.
Wroku 1949 Maksymilian Chmielarczyk obchodzi 35-lecie
pracy artystycznej. Od młodych aktorów wymaga rzetelnej pra-
cy, ale też daje im szansę pokazania się na scenie, zdobywania
szlifów aktorskich.
A ndrzej chciał być pilotem. To była jego pasja. Wolny
czas spędzał na studiowaniu „Skrzydlatej Polski , na wie-
ży spadochronowej, a podczas wakacji latał na szybow-
cach. Pierwszy kurs pilotażu ukończył w 1948, a drugi – w 1949.
Równocześnie działał w szkolnym zespole dramatycznym
w gimnazjum im. Zamoyskiego. Kiedy wystawiono „Damy i hu-
zary” (przygotowane przez p. Eugeniusza Gołębiowskiego, na-
uczyciela, który przez pewien czas pełnił funkcję kierownika li-
terackiego w Teatrze Muzycznym w Lublinie) na czoło
młodocianych wykonawców wysunął się Andrzej Chmielarczyk
grający rolę Majora.
Andrzej, tak jak chcieli rodzice, poszedł na prawo. Ożenił
się, więc dorabiał statystowaniem. Wiadomo, że „czym sko-
rupka za młodu…” Zaczęły się rozterki. Tata dyrektor wziął sy-
na na rozmowę i postawił warunek – albo prawo, albo teatr, ale
jeżeli teatr, to szkoła teatralna. Zrobił mu przeszkolenie na kolej-
nych szczeblach pracy teatralnej, począwszy od pracownika
technicznego. Chyba dlatego Andrzej jako dyrektor umiał doce-
nić wszystkich swoich pracowników. Znał teatr od podszewki.
Aktywnie działał w ZASP-ie. Czuł się świetnie w teatrze drama-
tycznym. Nie lubił operetki i jeżeli szedł na spektakl operetkowy,
to po to, żeby zrobić przyjemność żonie.
Oironio losu! Pewnego dnia wzywają go władze i proponu-
ją objęcie dyrekcji Teatru Muzycznego, w którym nie najlepiej
się działo. Z trudem udało mu się uzyskać czas na porozumienie
zrodziną i rozmowę z szefem – dyrektorem Teatru im. J. Oster-
wy,Torończykiem.
Cisza. Andrzej szczęśliwy, że sprawa „przyschła ,atu jak grom
z jasnego nieba – umowa do podpisu.
Stało się! Teatr Muzyczny zyskał znakomitego dyrektora,
a dyrektor pokochał operetki.
Czy na Andrzeju skończyła się trwająca 160 lat przygoda
zteatrem rodu Cybulskich – Chmielarczyków? Nie wiem. Zosta-
ły jeszcze wnuczki.
5 marca 2010 roku
odbyła się w Teatrze
Muzycznym w Lublinie
uroczystość odsłonięcia
tablicy upamiętniającej
34-letnią kadencję
dyrektorską
Andrzeja Chmielarczyka
inadanie Jego imienia
sali teatralnej.
Zbigniew Rymarz
Serdecznie dziękuję koleżance Annie Nowak, aktorce Teatru im. J. Osterwy
wLublinie za bezcenne informacje na temat rodu Cybulskich – Chmielar-
czyków.
90
B iuletyn I nformacyjny 16 -2010
901052252.003.png 901052252.004.png 901052252.005.png
JUBILEUSZE
JUBILEUSZE
KWIECIE¡ –
CZERWIEC
2010
OLilianie
Wolskiej-Hornung
L iliana Wolska urodziła się w Warsza-
Drogie Koleżanki i Koledzy!
W imieniu własnym, jak też Związku
Artystów Scen Polskich pragnę wyrazić
najserdeczniejsze gratulacje
z okazji obchodzonych Jubileuszów
pracy artystycznej, złożyć gorące
podziękowania za wieloletnią
działalność na scenach polskich, pracę
artystyczną i pedagogiczną, wspaniałe
kreacje. Życząc zdrowia, pomyślności,
radości z nadchodzących dni pragnę
podziękować za Państwa pracę na rzecz
Związku Artystów Scen Polskich.
Joanna Szczepkowska
– Prezes ZASP
wraz z Zarządem
wie. Była uczennicą prywatnej
Szkoły Baletowej Lidii Winogradz-
kiej oraz Kursu Dokształcającego Liceum
Choreograficznego, gdzie pedagogami
byli Leon Wójcikowski, Marian Winter,
Zygmunt Dąbrowski i wielu innych zna-
komitych artystów-pedagogów.
Wroku 1951 Liliana Wolska jest już na
scenie. W roku 1952 jako solistka, a w ro-
ku 1955 jako pierwsza solistka Baletu
Opery w Warszawie. Najważniejsze jej ro-
le to: Najpiękniejsza Kobieta Wschodu,
Królowa Olkusza, Krasawica w„Panu Twa-
rodowskim , Dama w „Dylu Sowizdrzale ,
Panna Młoda w „Harnasiach , Młoda
Dziewczyna w „Suicie hiszpańskiej , Julia
w „Romeo i Julii”,Odylia w „Jeziorze łabę-
dzim , zjawiskowa Wieszczka Lalek w du-
ecie z profesorem Marianem Winterem.
Niezapomniana również w suicie „Colas
Breugnon” i „Sonetach miłosnych” do
słów Szekspira w Operze Kameralnej.
Liliana Wolska
65-lecie
PRACY ARTYSTYCZNEJ
Liliana Wolska występowała na sce-
nach w kraju i za granicą, była też laureat-
ką III nagrody na Międzynarodowym
Konkursie Tańca Klasycznego w ramach
Światowego Festiwalu Studentów i Mło-
dzieży w Warszawie w roku 1955.
W 2008 roku została odznaczona
Brązowym Medalem Zasłużony Kultu-
rze „Gloria Artis .W 2010 roku Zarząd
Sekcji Tańca i Baletu ZASP uhonorował
artystkę „Statuetką Terpsychory”z oka-
zji Międzynarodowego Dnia Tańca.
– szkolna ubikacja, jakie kostiumy do ćwi-
czeń, jakie baletki? Bieda aż piszczała!
Za to z zapartym tchem słuchałyśmy
opowiadań o teatrze, aktorach, solistach
baletu, występach i podróżach zagra-
nicznych. A opowiadała nam o tym, już
okrąglutka pani Lidia o złotym sercu.
A potem lekcje w baraku Szkoły Tech-
nik Teatralnych przy Al. Niepodległości,
gdzie z okien widzieliśmy pasące się kro-
wy,aprzed wejściem na salę ćwiczeń nie-
rzadko trzeba było „wytupać” biegające
szczury. Następnie chciało się już cało-
wać podłogę sali baletowej w lewym
skrzydle Teatru Narodowego. Uczyli nas
nasi kochani, znani nam pedagodzy oraz
Leon Wójcikowski, Janusz Warnecki i wy-
kładowcy historii teatru, tańca, wiedzy
o sztuce, historii kultury i nauki o społe-
czeństwie – o zgrozo!
1 kwietnia – Maria Białobrzeska-
-Habdank, Zasłużony Członek ZASP;
Sekcja Teatrów Dramatycznych
1 kwietnia – Krystyna Królikiewicz;
Sekcja Teatrów Dramatycznych
17 kwietnia – Ryszard Zarewicz,
Zasłużony Członek ZASP;
Sekcja Teatrów Dramatycznych,
1 maja – Stanisław Kosmalewski;
Sekcja Teatrów Dramatycznych
8 maja – Witold Sadowy,
Zasłużony Członek ZASP;
Sekcja Teatrów Dramatycznych
13 maja – Maria Bakka-Gierszanin;
Sekcja Teatrów Dramatycznych
17 maja – Janina Marisówna;
Sekcja Teatrów Dramatycznych
9 czerwca – Zofia Bielewicz;
Sekcja Teatrów Dramatycznych
29 czerwca – Alina Janowska,
Zasłużony Członek ZASP;
Sekcja Estrady
Kochana Lilu, wspominam ze wzru-
szeniem nie tylko czas nauki w szkole
pani Lidii Winogradzkiej i pedagogów
M. Wintera, Z. Dąbrowskiego, J. Grafczyń-
ską ale nasze serdeczne spotkania w jej
domu na ulicy Noakowskiego, w cudem
nieograbionym mieszkaniu.
Pamiętasz? Tam przy herbacie siedzia-
łyśmy na podłodze, a pani Lidia „uczyła”
nas miłości i szacunku do zawodu i ser-
deczności dla siebie nawzajem. Kochały-
śmy się!
Jeszcze dzisiaj widzę panią Lidię, pięk-
ną, na przedwojennym portrecie.
Awjakich warunkach uczyłyśmy się
na ul. Rozbrat! Śliskie podłogi, umywalnia
Poruszyłam tylko temat szeroki jak
morze, ale uważam, że były to dobre lata
w naszym życiu. A ja zawsze widzę Ciebie
jako piękne zjawisko na scenie, wzór do
naśladowania i
kochanego,
dobrego
człowieka.
Ewa Przybytkówna-Czałkowska
91
B iuletyn I nformacyjny 16 -2010
901052252.006.png 901052252.007.png 901052252.008.png 901052252.009.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin