fakty_i_mity_2002_130_35.pdf

(3163 KB) Pobierz
str_01_35.qxd
Po raz pierwszy w historii Polski
POWSTAŁA ANTYKLERYKALNA PARTIA!
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 35 (130) 30 sierpnia – 5 września 2002 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
roku. Zapamiętajcie tę datę,
bo przejdzie ona do historii – jak
wszystko, co wydarza się pierwszy raz.
Wówczas to warszawski sąd (po kilku
miesiącach namysłu) zarejestrował
pierwszą w Polsce partię antyklerykalną.
Naszą RACJĘ !
W czasie, gdy trzymasz w ręce ten numer
„FiM”, decyzja sądowa uprawomocniła
się. Klamka zapadła.
Dziś czas na radość, ale już jutro – na
odpowiedzialność. Kochani! Do dzieła!
Str. 20
Kościół a nazizm
Jakim prawem?
Trudno sobie wyobrazić antysemi-
tyzm nazistowski bez antyżydowskiej
propagandy uprawianej przez Kościół
papieski przez 1500 lat. To papiestwo
przygotowało drogę zbrodniom Hitlera.
Nie dziwi zatem, że papież Pius XII miał
więcej sympatii i współczucia dla hi-
tlerowskich Niemiec niż dla napadnię-
tej Polski. Dziś – Polak Jan Paweł II
chce zdradzieckiego Piusa wynieść na
ołtarze...
Str. 14
W przejmującym songu pod tytułem
„Jakim prawem” znany pieśniarz Wal-
demar Kocoń wyśpiewał przesłanie chy-
ba wszystkich Czytelników „Faktów i Mi-
tów” (tekst str. 20). Opowiedział nam też
o swojej wstrząsającej tajemnicy, po raz
pierwszy przyznając publicznie, że w mło-
dości został wykorzystany seksualnie
przez księdza. Fakt ten zaważył na ca-
łym jego późniejszym życiu.
Str. 3
S amo południe, 8 sierpnia 2002
96287078.024.png 96287078.025.png 96287078.026.png 96287078.027.png 96287078.001.png 96287078.002.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 35 (130) 30 VIII – 5 IX 2002 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Oleum
POLSKA W lipcu liczba bezrobotnych wzrosła o 14,5 tys., tj.
0,5 proc. W naszym kraju mieszka 100 tys. złotówkowych mi-
lionerów. 38,5 mln Polaków miliona nie ma...
...Bo się modlą za mało... albo za dużo.
Premier ogłosił termin wyborów samorządowych na 27.10 i 10.11
(druga tura). W sondażach przedwyborczych prowadzi SLD/UP,
przed koalicją PO/PiS i Samoobroną.
Późniejsze terminy odpadły, bo notowania SLD idą w dół...
Na wyraźne życzenie papieża ożywiła się dyskusja nad przeka-
zaniem polskich nadwyżek zbożowych do Afryki. Po Papie o pa-
pu dla Murzynów apelował prezydent: „potrzeba większej hoj-
ności i dobrej organizacji, aby zboże trafiło tam, gdzie trzeba”.
W Afryce już czekają... kościelne spichlerze.
Do dymisji podał się lubiany rzecznik prasowy policji, były
ksiądz Paweł Biedziak. Wyjaśnił, że chce odejść do innych za-
dań w Komendzie Głównej i poświęcić więcej czasu rodzinie.
A może ujawniona przez nas informacja o księżowskiej prze-
szłości rzecznika zaszkodziła mu w karierze?...
CZĘSTOCHOWA Prymas Glemp, przemawiając 26.08. do
100 tys. wiernych na Jasnej Górze, porównał sanktuarium w Ła-
giewnikach do biblijnej Arki Noego. Ma ono uratować świat
przed potopem grzechu.
Reklama dźwignią handlu! A swoją drogą, podobno to Jezus
uratował świat, a nie kupa cegieł w Łagiewnikach...
KATOWICE Andrzej Sośnierz, były prezes Śląskiej Kasy Cho-
rych, stwierdził, że jego zwolnienie jest nielegalne, ponieważ za-
warta przez niego umowa o pracę... nie przewiduje takiej moż-
liwości (!). Sośnierz i jeszcze kilku zdymisjonowanych człon-
ków zarządu chcą podać do sądu swoich pracodawców, czyli Ra-
dę Kasy Chorych.
Prezesi kas, których nie sposób się pozbyć, to chyba zemsta
Buzka zza politycznego grobu.
LEGNICA Zdesperowane pielęgniarki ze Szpitala Chirurgicz-
nego w Legnicy omal nie wywiozły na taczkach swojego dyrek-
tora. Kobiety domagają się wypłaty zaległych pensji i obietni-
cy, że ich placówka nadal będzie istnieć.
Zobaczymy, jak działają papieskie kazania o miłosierdziu.
WATYKAN Papież odwołał pielgrzymkę na Filipiny, zapowia-
daną na 23–26.01.03. Powodów decyzji nie podano, choć nie-
wątpliwie chodzi o stan zdrowia papieża – długa podróż samo-
lotem i zmiana klimatu mogłyby je zupełnie zdestabilizować.
I kto teraz oświeci Filipińczyków, że Bóg jest miłosierny?
SŁOWACJA Jedną z ofiar wizyty „Zastępcy Jezusa” na kra-
kowskich Błoniach jest prezydent Rudolf Schuster. Nieszczę-
śnik, adorując JPII, doznał udaru słonecznego, a później nie-
bezpiecznego zatrucia pokarmowego. Rodzina podejrzewała na-
wet otrucie i złożyła doniesienie do prokuratury.
Tak to bywa, kiedy przebywa się w sąsiedztwie sacrum. Ci, co
nieopatrznie dotknęli kiedyś Arki Przymierza, padli trupem...
NIEMCY Kiedyś eksportowano z Polski rewolucję „Solidarno-
ści”, a dziś idzie w świat bunt Samoobrony. Andrzej Lepper asy-
stował przy narodzinach niemieckiej mutacji swojej partii. Bę-
dzie ona walczyć o „stworzenie zwykłym ludziom godnych wa-
runków życia”. Nowa partia ma ponad 30 członków.
To trochę mało, gdy przyjdzie blokować tysiące kilometrów nie-
mieckich autostrad.
ROSJA Aleksij II oskarżył ponownie Watykan o pogorszenie
stosunków między Cerkwią a Krk. Ujawnił przy okazji, że Ko-
ściół rzymski zobowiązał się przed laty do informowania pra-
wosławnych o projektach zmian administracyjnych na terenie
Rosji i nie dotrzymał słowa. Przyznał, że jest zbulwersowany
prozelityzmem wobec prawosławnych sierot w prowadzonych
przez Krk sierocińcach.
Nie poniał? Przecież Watykan robi tylko to, co zawsze: nawra-
ca na siłę, lekceważy, nie dotrzymuje słowa i kłamie.
ROSJA/BIAŁORUŚ Trwający od kilku lat flirt Łukaszenki
z Rosją przybrał nieoczekiwany obrót. Prezydent Białorusi ob-
raził się z powodu propozycji Putina, aby kraj ten zwyczajnie
wcielić do Federacji Rosyjskiej.
Prorokujemy, że teraz już papież niechybnie przyjedzie na Bia-
łoruś, aby zamieszać w politycznym kotle.
AUSTRALIA Konserwatywny arcybiskup Sydney, George Pell,
zawiesił pełnienie obowiązków pod wpływem oskarżeń o mole-
stowanie seksualne nieletniego. Pell zasłynął ostatnio stwierdze-
niem, iż aborcja jest zdecydowanie poważniejszym złem niż sek-
sualne wykorzystywanie nieletnich. Twierdził także, że w Ko-
ściele nie ma miejsca dla gejów i lesbijek oraz odmawiał im pra-
wa przystępowania do komunii.
Radykalizm moralny? Tak, ale po katolicku.
RPA Na Szczycie Ziemi w Johannesburgu delegaci wszyst-
kich krajów świata zastanawiają się, jak zaradzić ubóstwu,
nie niszcząc przy tym planety. Arcybiskup Renato Martino,
przedstawiciel Watykanu, populistycznie wzywa do „zmiany
stylu życia i pomocy ubogim”. Wielkim nieobecnym jest pre-
zydent USA George Bush. Jego kraj odpowiada za 25 procent
światowej emisji gazów powodujących katastrofalne zaburze-
nia klimatyczne.
Efekt cieplarniany chwalą sobie za to rodacy powracający z uda-
nych urlopów.
ARABIA SAUDYJSKA Analitycy ujawnili, że znaczący ostat-
nio spadek wartości dolara o 10 proc. jest spowodowany wy-
prowadzeniem z Ameryki ok. 200 miliardów USD przez sau-
dyjskich inwestorów. Stało się tak po atakach amerykańskiej
prasy i mediów na monarchię saudyjską oraz z powodu oskar-
żania jej o wspieranie islamistów. Pieniądze zostały przeniesio-
ne do Europy, powodując znaczący wzrost wartości euro.
Dolary zapraszamy do Polski; dla fanatyków religijnych też jest
tu lepszy grunt.
– w kościelnym ro-
zumieniu – na duchowieństwo i laikat. Tylko w takiej ko-
lejności. Termin „laikat” pochodzi nie tylko od laicyzmu
(świeckość), ale przede wszystkim od słowa laik – „czło-
wiek nie znający się na danej rzeczy, niekompetentny
w jakiejś dziedzinie; dyletant” (Słow. jęz. pol. W-wa 1998).
W dalszej hierarchii bytów i – co za tym idzie – łańcucha
pokarmowego następują po sobie: innowiercy, ateiści,
Żydzi, masoni. Później – długo, długo nic... no i wreszcie,
na końcu, a raczej na dnie, pod półtorametrową warstwą
mułu – antyklerykałowie – wyklęci przez Kościół, potępia-
ni przez sąsiadów dewotów, inwigilowani przez państwo-
we organy ścigania.
Jako się rzekło, na drugim biegunie kościelnego świa-
ta stoją, a może raczej klęczą, klerykałowie. Już samo to,
że tak się nazywają, predestynuje ich do decydowania
o losach Klerykałowa, czyli III RP. Pospołu z klerem zajmu-
ją oni w naszym kraju „zaszczytne miejsca na ucztach”
i w świątyniach. Ale przede wszystkim przy żłobach wła-
dzy. No bo czy ktoś słyszał kiedyś, od nastu lat, aby jakiś
polski decydent wyrażał swoje inne niż klerykalne poglą-
dy, choćby w wywiadzie dla „Życia na gorąco”? Że co?
Że o swoim światopoglądzie głośno się nie mówi? To dla-
czego słyszymy z prawa i z lewa (zwłaszcza z lewa) o mi-
łości do „Ojca Świętego” i zasługach Kościoła dla Pań-
stwa Polskiego (!), a po to, że-
by poznać czyjeś poglądy an-
tyklerykalne, musimy bulić co
tydzień 2,20 na egzemplarz
„FiM”? Słusznie zatem należy
skonstatować, że w naszym
kraju niepodzielnie od lat pa-
nuje klerykalizm i klerykałowie.
I to zarówno na dołach, jak
i na szczytach władzy.
Zadumajmy się teraz przez
chwilę nad losem biednej Oj-
czyzny i postawmy zasadnicze
pytanie: Co nam dało trzyna-
stoletnie panowanie klerykali-
zmu i niepodzielne rządy kle-
rykałów, że o 9 rajdach papa-
mobile nie wspomnę? Do cze-
go to doprowadziło? Chcecie
sobie powyliczać z telewizora
i z własnego podwórka? Ja za-
cznę pierwszy.
Największe afery: PRL
(1964–1988) – „skórzana” (najwyższe wyroki – 25 lat, 15
lat, konfiskaty mienia), „mięsna” (jeden wykonany wyrok
śmierci), „żelazo”, sprawa Szczepańskiego – szefa Radio-
komitetu.
III RP – alkoholowa, FOZZ, Art-B; prywatyzacyjne: We-
del, Bank Śląski, Domy Towarowe CENTRUM, paliwowa,
stocznie; afery bankowe i inne.
Mieszkania : 1989 r. – 150 tys. oddanych do użytku,
1996 r. – 59 tys., 2001 r. – 105 tys.
Przestępczość nieletnich (przeciwko życiu i zdrowiu):
1989 r. – 400 skazanych, 2000 r. – 3700 skazanych.
Bezrobocie : 1989 r. – 0; 2002 r. – 3 400 000.
Ochrona zdrowia : 1989 r. – wydatki budżetu – 18
proc., 2001 r. – 2,85 proc.
Korzystający z pomocy społecznej : 1989 r. – 779 tys.,
2002 r. – ok. 3,5 mln.
Produkt krajowy brutto : rósł za tzw. komuny po kil-
kanaście procent rocznie. Do chwili obecnej nie osiągnę-
liśmy wskaźnika z roku 1980!
Nie reklamuję czasów nieboszczki PZPR i sojuszu War-
szawa–Moskwa. Jasno jednak wychodzi z powyższych da-
nych, że sojusz Warszawa–Watykan kosztuje nas o wiele
więcej pieniędzy, zdrowia, a nawet życia. Niestety, wbrew
elementarnym prawom logiki, w ludzkich mózgownicach cią-
gle jeszcze głośne nawijanie o swojej wierze w katolickie-
go boga i przynależność do „słusznej”, bo katolickiej – jeśli
nie w nazwie to w działaniu – partii, stowarzyszenia, kółka
różańcowego, jest w Klerykałowie przepustką do władzy,
społecznej przychylności, a także pieniędzy i popularności
(por. K. Krawczyk, Arka Noego, Golce etc.). Dziwicie się
prokościelnym wypowiedziom szefów SLD? Nie dziwcie
się więcej, oni wiedzą, kto tu naprawdę rządzi. Klerykało-
wie, w odróżnieniu od antyklerykałów, choćby całe życie
zachowywali się jak antyobywatele, czyli jak złodzieje, afe-
rzyści, pedofile, głupole itd. – są z dołu i z góry rozgrze-
szeni, a nawet godni szacunku. Daje się im kolejne szan-
se rządzenia, choć poniewierają tym biednym krajem od
13 lat! Czyżby rozgrzeszenie, jakiego dostępują w Koście-
le, przy konfesjonale, skutkowało już w polskim prawie
i miało wpływ na decyzje wyborców? Tymczasem logika
i fakty mówią, że postawa klęcząca klerykałów na ogół
nie sprzyja ani rzetelnej pracy, ani myśleniu, ani uczciwo-
ści. Należy tu jednakowoż rozdzielić kościelnych fanów na
tych, którzy są takimi „z łona matki” i nie wyobrażają so-
bie nawet, że inna postawa może być tą właściwą; oraz
na tych, którzy swój klerykalizm traktują koniunkturalnie
i instrumentalnie. Jedni i drudzy są szkodliwi, z akcentem
na tych drugich. Kim są klerykałowie i czego się po nich
spodziewać – wiemy dobrze, za dobrze. A co powiedzieć
o antyklerykałach?
Moim marzeniem od dwóch i pół roku, tj. od chwili
powstania gazety, było poznanie jej Czytelników. Bo prze-
cież listy i telefony to jednak trochę za mało. Zastanawia-
łem się, kim tak naprawdę są ludzie, którzy rzadko lub wca-
le nie chodzą do kościoła, nie przyjmują księdza po kolę-
Tak bawią się antyklerykałowie; patrz również str. 10
dzie, krytykują papieża, nie zamawiają wypominków i mszy
za bliskich zmarłych, planują pogrzeb bez księdza itd.
W świadomości Polaków-katolików – to przecież margi-
nes i wyrzutki społeczeństwa! A tak naprawdę? Prawdę
poznałem podczas ostatniego weekendu, który wreszcie
ja i mój zastępca spędziliśmy z 35 Czytelnikami „FiM”, lo-
sowo wybranymi laureatami naszego konkursu. Pozwólcie,
że teraz powiem coś do nich, czyli de facto do Was wszyst-
kich czytających te słowa.
Kochani moi Czytelnicy-„Bezbożnicy”, kiedy już Was
spotkałem i poznałem, urzekliście mnie swoimi zwykłymi,
ludzkimi postawami: głębią wnętrz, światłymi umysłami,
pogodą ducha. To Wy – Zwyczajni-Niezwyczajni – mą-
drzy, myślący Ludzie, potraficie bardzo trafnie oceniać na-
szą polską rzeczywistość i wyciągać z niej logiczne wnio-
ski. Bo u Was „oleum” – jak to nazwał Onufry Zagłoba
– jest na swoim miejscu. Cieszę się, iż mogliśmy się
spotkać. Moje obawy, że macie w sobie dużo smutku
i rozgoryczenia, rozwiały się prawie natychmiast. Chociaż
co tydzień karmimy Was dawką informacji bulwersujących
i przygnębiających, nie tracicie radości życia, potraficie
zachować wiarę w lepszą przyszłość. Dużo się od Was
przez te trzy dni nauczyłem. I powiem Wam jeszcze jed-
no – nigdy jeszcze nie spotkałem tak wielkich PATRIOTÓW,
zatroskanych o los naszej Ojczyzny. Dziękuję Wam za to.
To nie jest tak, że nie wypada mi napisać teraz nic inne-
go. Jestem po prostu dumny jak jasna cholera, że „Fakty
i Mity” mają takich Czytelników i że TACY WŁAŚNIE SĄ
ANTYKLERYKAŁOWIE.
JONASZ
L udzkość dzieli się
96287078.003.png 96287078.004.png 96287078.005.png 96287078.006.png
Nr 35 (130) 30 VIII – 5 IX 2002 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
3
– Jakiej potrzeba odwagi – tu
w Polsce i za oceanem, w USA
– aby otwarcie głosić swój anty-
klerykalizm?
– Odwagi? Raczej żelaznych ner-
wów. Polska i Ameryka są podobne
do siebie w niewielu kwestiach, ale
w jednej na pewno: w swoim zde-
się z czynami. Apeluje na przykład
do bogatych, aby wspierali biednych,
sam zaś zasiada na złotych tronach
odziany we wspaniałe ornaty. Mam
wrażenie, że bardziej zależy mu na
Kościele jako instytucji niż na lu-
dziach. Cóż, Kościół jest (a przynaj-
mniej ma być) wieczny, a ludzie są
w zapewnieniach, że oskarżenia są
wyssane z palca, bo „molestowani
klerycy nie ujawnili wcześniej pedo-
filskich praktyk biskupa”, wiedzia-
łem, że albo świadomie kłamią, al-
bo ci wychowawcy młodzieży już za
daleko odeszli od rozumienia psychi-
ki młodego człowieka. Nie wiedzą al-
masz stosunek do Ameryki, o któ-
rej Oskar Wilde powiedział...
– ...wiem, wiem. Że jest bur-
delem świata. A ty masz jakiś spe-
cjalnie negatywny stosunek do bur-
deli? A tak na poważnie, to ko-
cham Amerykę i Amerykanów. Za-
wsze rozczulała mnie ich dziecin-
Między maską a twarzą
Rozmowa z Waldemarem Koconiem,
bardem dwóch ojczyzn.
na naiwność, łatwowierność, otwar-
tość w kontaktach i wiara, że ich
model demokracji jest najlepszy,
bo daje szansę każdemu. Rzeczy-
wiście daje każdemu, nawet terro-
rystom 11 września ubiegłego ro-
ku. To był szok. Ameryka po tym
dniu już nigdy nie będzie taka sa-
ma, to nie slogan.
– Czy w USA zrobiłeś karierę?
– Karierę? Nie, ale mogę po-
wiedzieć, że odniosłem sukces. Już
sam fakt, że w USA ktoś utrzymuje
się ze śpiewania, jest sukcesem,
a mnie to się udaje i to nieźle.
– Właśnie powstała i została
zarejestrowana Antyklerykalna
Partia Postępu RACJA. Czy stwo-
rzenie w tak sklerykalizowanym
kraju partii antyklerykalnej po-
doba ci się?
– Bardzo. Nigdy programowo nie
byłem członkiem żadnej partii, ale
RACJĘ popierać będę z całego ser-
ca. Jestem przecież stałym czytelni-
kiem, ba, nawet entuzjastą „Faktów
i Mitów”.
– Chyba od niedawna, bo prze-
cież jeszcze dwa lata temu byłeś
w USA?
– Tak, i tam właśnie spotkałem
się z „FiM”! Ktoś zostawił przeczy-
tany egzemplarz w chicagowskim me-
trze. Wziąłem w ręce i już was
z nich nie wypuszczę! Jestem dokład-
nie tego samego co wy zdania: „Bóg
efemeryczni, słabi, przemijający. Sa-
ma postać Wojtyły jest jednak fascy-
nująca. Ten rygorysta moralny spra-
wia, że młodzież go słucha. To zdu-
miewające!
– Mam wrażenie, że twój sto-
sunek do księży katolickich wy-
nika z jakichś głębszych doświad-
czeń, może przemyśleń...
– Nie mylisz się ( opuszcza gło-
wę... ). Jako dziecko zostałem przez
jednego z nich wykorzystany!
– Co takiego?!
– To, co słyszysz. Musiało minąć
bardzo wiele czasu, abym zdecydo-
wał się o tym opowiedzieć. Gdy mia-
łem czternaście lat, zaprosił mnie
do siebie znajomy ksiądz. W pewnej
chwili ukląkł przede mną, otworzył
usta, powiedział „A” i... byłem cał-
kowicie sparaliżowany i bezwolny.
Nie mogłem się z przerażenia poru-
szyć, a on mówił, że to „dotyk boży”
i „nektar życia dany przez Boga”...
Zrobił ze mną, co chciał. Później
oświadczył, że jak puszczę parę z ust,
to spotka mnie potworna kara bo-
ska. Nikomu więc nic nie powiedzia-
łem, nawet matce.
– Ze strachu?
– Ze strachu, ze wstydu. Gdy
wiele lat później opisaliście aferę
Paetza, a księża prześcigali się
bo nie chcą wiedzieć, że wstyd jest
daleko bardziej paraliżującym uczu-
ciem niż poczucie krzywdy. Ja przy-
najmniej swój ból mogłem później
wykrzyczeć w śpiewie. Choć całą
prawdę przekazuję dopiero wam.
– Na przykład w swoim prze-
boju „Wyznania najcichsze”, gdzie
śpiewasz, że „...głośno i najgło-
śniej krzyczy, kłamie ludzki
strach”?
– Owszem. Cieszę się, że pamię-
tasz ten song, bo to znaczy, że jakoś
w twoim wnętrzu zapadł. Dlatego
właśnie śpiewam. Bo wierzę, że mo-
im śpiewem mogę komuś pomóc coś
zrozumieć, kogoś wyciszyć, pobudzić
do refleksji... Nie uwierzysz, ale śpie-
wam też niekiedy w kościołach dla
wiernych, i to na zaproszenie księży.
– Coś mi się wydaje, że po tym
wywiadzie już więcej takich zapro-
szeń nie będzie...
– No i co z tego? Może to tylko
przyspieszyć zrozumienie faktu, że
– jak to mawiał ksiądz Tischner
– nie Marks, ale księża swoim po-
stępowaniem odsuwają ludzi od Ko-
ścioła. To będzie eskalowało, dopó-
ki duchownymi katolickimi rządzi pie-
niądz i rozporek.
– Jesteś obywatelem świata,
a dokładniej dwóch ojczyzn. Jaki
tak, Kościół nie” – przynajmniej nie
w tej formie.
– Paradoksalne jest, że gdy
twoja popularność za oceanem ro-
śnie, gdy znowu złapałeś wiatr
w żagle, w Polsce o tobie jest ci-
cho. W telewizji nie widziałem cie-
bie już od lat. Czyżby embargo?
– Może i embargo, ale przede
wszystkim tendencja programowa,
która zabiesiadziła polską telewizję,
wyrzucając z niej jakąkolwiek zadu-
mę i refleksję.
– A jak ktoś się uprze, że chce
posłuchać Koconia?
– Namawiam do posłuchania mo-
jej najnowszej płyty, którą można ku-
pić w EMPiK-ach i sklepach muzycz-
nych „Tobie Polsko, Tobie Ameryko”.
Tam słychać, że formę mam nadal nie
najgorszą. Poza tym zapraszam na
koncerty, bo żywy kontakt z publicz-
nością cenię sobie najbardziej. Szcze-
gólnie polecam koncert „Między ma-
ską a twarzą”. Rozmawiał
MAREK SZENBORN
Fot. Autor
Pułkownik Michał Wołodyjowski
wolał zginąć, niż popaść
w hańbę i splamić żołnierski
honor. Prawie cztery wieki
później inny pułkownik Wojska
Polskiego uznał, że honoru nie
da się przeliczyć na złotówki.
Jest przeto bezwartościowy...
Larum
zrobili już wcześniej kontrolerzy ze stolicy.
A przecież sygnały o nadużyciach finanso-
wych docierały znacznie wcześniej.
Nawet laik przy pobieżnej kontroli zorien-
towałby się, że w papierach coś nie gra, bo
dla nich m.in. aparaty fotograficzne, rakiety
do tenisa i drogi sprzęt sportowy, wydając bli-
sko 45 tys. złotych. Jak się potem okazało,
fanty zostały natychmiast wybrakowane i prze-
kazane pazernemu dowódcy. Na jego konto
należy również zapisać mo-
dernizację kilku kompu-
terów za, bagatela, 17 tys.
złotych, a także zakup ba-
jecznie drogiego aparatu
fotograficznego.
Pan pułkownik miał
gest! Na przykład dla jego
potrzeb nabywano najdroż-
sze markowe pióra, które
miały trafiać do różnych ofi-
cjeli, oczywiście bez jakich-
kolwiek pokwitowań.
Jak już wspomnieliśmy,
dowódca przymykał oko na
liczne nadużycia. Na przy-
kład Wojskowa Admini-
stracja Koszar przystępowała do remontów
bez niezbędnej dokumentacji, łamiąc m.in.
prawo budowlane, co sprzyjało fuszerce i kra-
dzieży. Ot, w papierach figurowały okna otwie-
rane, a faktycznie zainstalowano nieotwiera-
ne, czyli znacznie tańsze.
naprawy prywatnych pojazdów. Gdy córuchna
rozbiła szybę swojego samochodziku, wojsko
bez mrugnięcia oka pokryło szkodę, podając
w kwitach, że zakupiono szybę do UAZ-a.
O lepkich rączkach pułkownika wiedzia-
ło wielu jego podwładnych. By siedzieli ci-
cho, „ukochany” dowódca przymykał oko na
to i owo, pozwalając im podjeść nieco smacz-
nego „tortu”.
Tymczasem szykowało się rozformowywa-
nie brygady w ramach restrukturyzacji armii.
Nadarzała się wprost wymarzona okazja do
nabicia prywatnych kabz bez zbytniego ryzy-
ka. Pech chciał, że w najmniej odpowiednim
momencie pojawili się kontrolerzy Minister-
stwa Obrony Narodowej...
Kilkadziesiąt stron raportu Departamen-
tu Kontroli MON okazało się lekturą szoku-
jącą.
– Wybuchła bomba, zaczęli się tłumaczyć
nie tylko wojskowi, ale i cywile, m.in. z na-
szego ratusza – mówi jeden z oficerów, pra-
gnący zachować anonimowość. – Najciekaw-
sze w tym wszystkim jest, że dopiero po kon-
troli MON dowódca Pomorskiego Okręgu
Wojskowego, któremu podlegała 6. Brygada,
wysłał swoich ludzi, by potwierdzili to, co
Pułkownik Fryderyk Woźniak , dowód-
ca nieistniejącej już 6. Brygady Artylerii sta-
cjonującej w Toruniu nie był płotką w naszej
armii. Miał za sobą lata żołnierskiej służby
i kierowanie ważnymi jednostkami wojskowy-
mi – lata napełniania swojej kabzy też. Lubił
np. grę w tenisa, więc miasto za 25 tys. zł za-
fundowało mu tartanowy kort, a armia zaku-
piła rakiety i inny sprzęt. Pasjonował się też
żużlem, więc wielu żołnierzy za friko praco-
wało na stadionie „Apatora”, by pan pułkow-
nik miał darmowe przepustki na imprezy.
Dowódca 6. Brygady w swoisty sposób trak-
tował mienie, jakie mu powierzono. Cała je-
go rodzinka jeździła w góry na narty służbo-
wym pojazdem, co potem rozliczano jako wy-
jazdy służbowe. Kosztowny sprzęt sportowy
i komputery – zamiast w jednostce – lądowa-
ły w domowych pieleszach dowódcy. Pan puł-
kownik dbał i o to, aby rodzinka, broń Boże,
nie musiała wydać grosza na nic, np. na
Koszary byłej 6. Brygady Artylerii stacjonującej w Toruniu
bezustannie zawyżano rachunki. Na przy-
kład kupowano pieczywo z prywatnej pie-
karni, płacąc znacznie więcej, niż wynikało
z umowy, a że brygada zjadała codziennie spo-
ro bułek, tylko w badanym okresie (obejmu-
jącym niespełna dwa lata) narażono wojsko
na stratę prawie 24 tys. złotych. Żołnierze
pana pułkownika nie zdawali sobie nawet spra-
wy z tego, że zjadają coraz droższe pieczyw-
ko, nie wiedzieli także i o tym, że zakupiono
Dokończenie na stronie 7
RYSZARD PORADOWSKI
Fot. Przemek Zimowski
woceniu. Oczywiście, jest wielu wspa-
niałych ludzi, którzy wierzą w Boga
i niewiele ich obchodzą ci, którzy
się mienią jego ziemskimi zastępca-
mi. Jednak – w przeważającej licz-
bie przypadków – ksiądz, niezależnie
jak wielką byłby kanalią, jest wyrocz-
nią. Miłośnicy kleru wcale nie chcą
pamiętać, że Chrystus nic a nic nie
mówił o mercedesach klasy S, o zbyt-
ku, drogich szatach, pełnych brzu-
chach i złotych pierścieniach. Prze-
ciwnie, namawiał swoich apostołów
do ubóstwa, do pokory.
– Czy ostatnie skandale pe-
dofilskie nie odmieniły choć tro-
chę spojrzenia Amerykanów na
swoich pasterzy?
– Bardzo! Owe wstrętne spraw-
ki, które właśnie ujrzały światło dzien-
ne, rozsadzają amerykański Krk od
środka i, moim zdaniem, rozsadzą!
Tej lawiny nieufności, ba, otwartej
niechęci, a nawet wrogości do księ-
ży, nie da się już powstrzymać. Jed-
nak należy pamiętać, że do owych
obrzydliwych praktyk nie doszłoby,
a przynajmniej nie udawałoby się ich
ukrywać przez tyle lat, gdyby Ame-
rykanów cechowała większa nieuf-
ność i krytycyzm wobec księży.
– Jaki jest twój stosunek do
papieża?
– Ambiwalentny. Z jednej strony
myślę, że należy słuchać tego, co mó-
wi, z drugiej – sens jego słów kłóci
96287078.007.png 96287078.008.png 96287078.009.png 96287078.010.png 96287078.011.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 35 (130) 30 VIII – 5 IX 2002 r.
GŁASKANIE JEŻA
SLD-uchownej
No, pielgrzymkę
bardzo drogiego
gościa z Watykanu
mamy za sobą. Fajno
było! Drogo i wesoło.
Ale czegoż to się nie
robi dla rzymskiego
papieża rodem z Polski?
No, i zaczęło się. Epatowano się
słowami więcej, niż owym miłosier-
dziem bożym.
Ten arcykatolicki naród Pol-
ski, ureligijniony, a dokładnie upa-
pieżony do granic fanatyzmu, mu-
si czekać na słowa papieża, który
mówi o współczuciu, pomocy bied-
nym i bezdomnym. To znaczy, że
Polacy udają tylko, że są dobrymi
katolikami. Nawet pan prezydent
Kwaśniewski ocknął się z moral-
nego marazmu, i komentując sło-
wa papieża, wspominał o potrze-
bie pomocy innym. No, zawsze ła-
two mówić, a trudniej czynić.
Przeraża mnie żenująca głupota
komentatorów
papieskiej wizy-
ty, pośród któ-
rych rej wiedli
księża i papieży-
ca Szymala .
Prześcigając się
w komplementowaniu każdego sło-
wa (lub ciszy) i ruchu papieża, filo-
zofowali po swojemu. Katolikom do-
piero papież musi mówić o tym,
o czym inni: ateiści, innowiercy i wy-
znawcy liberalnej moralności, głoszą
i czynią sami od dawna, nie czekając
na żadne wytyczne od kogokolwiek.
Polski katolicyzm musi dostać impuls,
aby zaczął postępować po ludzku wo-
bec ludzi, co w terminologii katolic-
kiej określa się „współczuciem bliź-
niemu”. Zastanawiam się też, jak moż-
na być tak obłudnym i zakłamanym,
aby mówić o współczuciu bliźniemu
i pomocy, mając jednocześnie świa-
domość, ile kosztowała wizyta tego,
który głosił puste frazesy o tymże
współczuciu. Dlaczego katolicy nie fi-
nansują ze swoich kieszeni wizyt pa-
pieża, tylko postkomunistyczny rząd
z prezydentem obciążają jej koszta-
mi wszystkich podatników?
Rząd na społeczne potrzeby od-
powiada: kasa państwowa jest pusta!
No, panowie, zobaczmy teraz, w ja-
ki sposób zrealizujecie przesłanie
Ewangelii i papieża. Zobaczmy, czy
będą w ogóle jakieś owoce tej piel-
grzymki, bo jak na razie są, ale bar-
dzo cierpkie. BOGDAN MOTYL
www.alternatywa.com
Ja już naprawdę nie wiem,
czy nie lepszy przy korycie był
Krzaklewski i jego Buzek. No
dobrze, może nie lepszy, ale na
pewno bardziej prawdziwy.
Jeśli piękny Maniuś bił się na
mszy w piersi, powtarzając „moja
wina”, to po pierwsze: nie kłamał
(bo to rzeczywiście była jego wi-
na), po drugie: nie stroił się w cu-
dze piórka (w swoje obrósł bardzo
szybko i gęsto), a po trzecie wresz-
cie: mógł wywołać co najwyżej
śmiech i politowanie, nie zaś gro-
zę i odruch wymiotny.
Rzecz ma się natomiast całko-
wicie inaczej z przedstawicielami
obecnych, najwyższych władz w pań-
stwie. Te są zupełnie sparaliżowa-
ne strachem przed każdym, najmi-
zerniejszym nawet nosicielem em-
blematów Krk. O episkopacie już
nawet nie ma co wspominać, bo
najlżejsze nawet kichnięcie docho-
dzące ze strony ulicy Miodowej
– prezydent, premier i ministrowie
gotowi są traktować jako zapowiedź
apokaliptycznego końca świata.
Czy widzieliście głowę duże-
go europejskiego państwa i orszak
Widzieliśmy bogaty zestaw po-
jazdów mechanicznych Watykanu,
służący do transportu papieża w do-
wolnej pozycji i w dowolne miejsce.
Konstrukcje, owszem, i udane,
i praktyczne. Wierni spisali się jak
trzeba. Były wi-
waty, aplauz,
brawa dla pa-
pieża. Nie wiem,
czy akurat bra-
wa są właściwą
formą okazania
aprobaty dla słów papieża, być mo-
że chwila milczenia byłaby odpo-
wiedniejsza? W końcu nie opowia-
dał dowcipów.
Oglądałem w TVP występy osza-
lałych z radości wiernych, którzy
kiwając się, machali rękoma w takt
wrzaskliwej i bezładnej muzyki Gol-
ców; tańczyli oraz śpiewali przed pa-
pieżem niczym Izraelici przed Zło-
tym Cielcem tysiące lat temu.
To ta sama forma oddawania czci
bóstwu (nie mylić z Bogiem!). Po-
nieważ nie widzą boga, muszą mieć
jego surogat na ziemi.
Dziwny jest (nie tylko polski)
katolicyzm i trywialność jego wy-
znawców! Oto papież przyjeżdża
z przesłaniem miłosierdzia bożego!
Doprawdy, aż tak upadła i znik-
czemniała wiara rzymskich chrze-
ścijan, że papież musiał w ich pa-
mięci wskrzesić oczywistość, która
już dawno temu nabrała cech ba-
nału?! Oto przypomniał, że Bóg jest
miłosierny! Kosztowało to grubo
ponad 100 milionów złotych... I na-
gle katolicka Polska zdębiała! Rze-
czywiście, Bóg jest miłosierdziem...!
Jak mogliśmy o tym zapomnieć?!
Obfite brawa dla papieża były po-
dziękowaniem za przypomnienie.
najwyższych, SLD-owskich oficje-
li zasuwających kurcgalopkiem
obok papamobile? Wszyscy widzie-
li, a jedni – okołokruchtowi
– śmiali się w kułak z konstatacji,
do czego to może doprowadzić
strach i włazidupstwo. Drudzy
– ci, którzy głosowali za rozdzia-
łem państwa od Kościoła, za nor-
malnością, za świeckością – mil-
czeli i byli czerwoni... ze wstydu.
Zastraszająca klerykalizacja
Polski eskaluje i wdziera się prze-
mocą do życia publicznego na każ-
dym jego szczeblu. Popatrzmy na
faceta, który nazywa się Andrzej
Nowakowski , robi za wojewodę
wielkopolskiego i zasiada na poznań-
skim stolcu z namaszczenia SLD.
Przypomnijmy: to konstytucja lide-
ra tzw. lewicy, Kwaśniewskiego , za-
kłada wolność światopoglądu oby-
wateli III RP, a nawet kategorycz-
nie zakazuje przymuszać kogokol-
wiek do praktyk religijnych. Ale
lizus Nowakowski ma konstytu-
cję dokładnie gdzieś i nawet, ło-
buz, nie stara się tego ukryć.
Rozesłał onci wojewoda liczne
zaproszenia na dwie aż uroczystości,
którym jako przedstawiciel rządu
będzie przewodził: rocznicę wybu-
chu II wojny światowej i rocznicę
napaści ZSRR na Polskę. Obie roz-
poczynają się mszą świętą. Bezpo-
średnio po nabożeństwie „oprawio-
ny w skórę i wręczony wojewodzie
naród” będzie miał okazję wysłu-
chać okolicznościowego przemówie-
nia imć Nowakowskiego.
Tenże nie bierze w ogóle pod
uwagę, że na uroczystościach mo-
gą się znaleźć Polacy wyznający
inne niż katolicka religie, którzy
będą się podczas tej uroczystości
czuli głupio lub po prostu w ogó-
le na nią nie przyjdą (ja bym wo-
lał nie przyjść). Przymuszanie do
praktyk religijnych to gwałt na
konstytucji. Gwałtu tego doko-
nuje przedstawiciel rządu RP. I to
już nawet nie jest skandal, to jest
przestępstwo, za które wojewoda
powinien spotkać się z prokura-
torem, później z sędzią, a może
nawet z klawiszem. Nic takiego
jednak nie nastąpi, bo w tym kra-
ju każdy pomysł z księdzem w tle
jest do przyjęcia.
MAREK SZENBORN
TO TRZEBA
PRZECZYTAĆ!!!
CHRISTOPHER HITCHENS
MISJONARSKA
MIŁOŚĆ
Szokująca prawda
o Matce Teresie z Kalkuty
Zamówienia telefoniczne
0 (pfx) 54/280 59 15
cena: 17 zł + opłata pocztowa
miłosierdzia ludzkiego – zatrzymany został przez
drzewo, choć tyle jeszcze przed nim było do-
brego do zrobienia. Jeden „odszedł” wśród
aplauzu milionów, drugi – samotną śmiercią
człowieka czynu, który nie ogląda się ciągle za
siebie, iluż to za nim podąża... Pierwszy po-
święcić raczył symbol pychy i prymitywnego za-
pomny zapewne na słowa „cokolwiek uczynili-
ście jednemu z najmniejszych braci moich
– mnieście uczynili” . O pierwszym chodzi le-
genda, że „Wielkim Polakiem jest”, o drugim
pamiętać będą ludzie, że „Wielkim Człowie-
kiem był”. A przecież bycie Człowiekiem jest
o niebo trudniejsze niż bycie Polakiem, choć-
i ciernista, pozbawiona wygód i złoconych tro-
nów. Oni „mówią, ale nie czynią”, ON czynił
wiele, nie mówiąc... Nie robił wokół siebie szu-
mu, nie czynił się ubogim pielgrzymem, a je-
śli pielgrzymował, to po prośbie o pieniądze
na wyżywienie i ogrzanie swoich podopiecz-
nych. Nie mieszkał w pałacach. Ile klamek wiel-
kich tego zakłamanego
świata przyszło mu po-
całować, nigdy się nie
dowiemy, choć z dokład-
nością do jednego mo-
żemy policzyć pocałun-
ki płyt lotniskowych uca-
łowanych przez Wielkie-
go Polaka. Marek bowiem nie czynił swego
dzieła, „aby był widziany od ludzi”. Jednego
dnia Polska straciła uciążliwy, kosztowny, ale
jakże świątobliwy balast, tracąc jednocześnie
silnik główny, napędzający w naszym coraz bied-
niejszym i głupszym kraju „prawdziwe, szcze-
re, autentycznie praktykowane miłosierdzie”.
Miłosierdzie rozsiane po setkach domów opie-
ki, przytulisk, noclegowni, z których Marek zro-
bił prawdziwe sanktuaria miłosierdzia. Szkoda,
że odjechał.
„ODSZEDŁ WIELKI CZŁOWIEK – ODFRUNĄŁ WIELKI POLAK”
Pamięci Marka Kotańskiego
kraj, w którym teoretycy zawsze mie-
li i mają większy posłuch od ludzi
czynu. Do dziś ta przywara powoduje, że za
ludźmi czynu podążają jednostki, za zręczny-
mi kuglarzami – miliony. Odeszło jednego dnia
dwóch ludzi: jeden – teoretyk miłosierdzia bo-
żego – odleciał w niebo nowoczesnym odrzu-
towcem, drugi – wielki praktyk zwykłego
dęcia, wielki jak balon, ale wewnątrz próżny
jak jego twórcy, wart miliony Wielki Pusto-
stan na Łagiewnikach, drugi pozostawił po so-
bie setki zatłoczonych domów opieki, ludzi po-
zbawionych często ogrzewania, bieżącej wody,
światła i podstawowych wygód. Ten pierwszy,
zawsze skory do pouczania innych, nawoływał
do ostatniej chwili, byśmy wierzyli w boskie mi-
łosierdzie skoro zabrakło nad nami państwo-
wego i kościelnego, ten drugi do ostatniej chwi-
li świecił przykładem gorliwie spełnianego uczyn-
ku, bez którego „każda wiara martwa jest” ,
by największym. Wielkość człowieka wyznacza-
ją jego dokonania, często małe i duże ofiary
każdego dnia. Czyż to nie wdowa dała najwię-
cej, rzucając grosik na potrzeby świątyni? Dzi-
siaj bogacze sypiący złotem na symbole swojej
pychy zapominają, że nie przykryją wielkością
obłudy rzucanych na Błoniach słów. Pouczają
nas o planach bożego miłosierdzia w stosun-
ku do ludzi, ale ani im w głowie realizacja tych-
że boskich postulatów wśród milionów ubogich
braci swoich, wśród których mieli być sługami.
Zapomnieli, że droga do zbawienia wąska jest
LEON BIELSKI
Fot. Ryszard Poradowski
Wizyta
P olska to paradoksalny, bo katolicki
96287078.012.png 96287078.013.png 96287078.014.png 96287078.015.png 96287078.016.png 96287078.017.png 96287078.018.png 96287078.019.png
Nr 35 (130) 30 VIII – 5 IX 2002 r.
NA KLĘCZKACH
5
MÓZGOWCY
I ŚWIĘTY GAJ
olkuski, musiała dopłacić 250 zł do
opłaconej już wcześniej 20-letniej
dzierżawy grobu oraz uiścić 150 zł
za sam wjazd z pomnikiem na teren
nekropoli. Dopiero po tych drobia-
zgach raczono rozpocząć z nią roz-
mowy. Ponieważ pani B. śmiała nie
zamówić pomnika w administracji
cmentarza tylko u innego kamie-
niarza, musiała dostarczyć projekt
obelisku wraz z wymiarami oraz okre-
ślić, z jakiego materiału jest zrobio-
ny. Dodatkowo została zobowiąza-
na do uzyskania zgody inspektora
budowlanego.
Kiedy wreszcie posłusznie i co
do joty wypełniła polecenia, okaza-
ło się, że trzeba jeszcze poczekać,
aż zbierze się zarząd i rozpatrzy wnio-
sek. Tego już było za dużo, więc pa-
ni Elżbieta poszła do proboszcza ze
skargą na jego pracowników. Ten ko-
bietę zwymyślał, wrzeszcząc między
innymi: – Jesteście sknerami, budu-
jecie pomniki za grube miliony, a nie
chcecie dać marnych kilkuset zło-
tych! Kiedy poszła bezczelnie poża-
lić się do Urzędu Miasta, usłysza-
ła, że jest utopistką, jeśli chce coś
w tej materii zmienić.
Michał Jeleński z olkuskie-
go starostwa potwierdził nam, że
na pomniki w obrębie cmentarza
nie wymaga się pozwolenia nadzo-
ru budowlanego. Poza tym cennik
proboszczowski jest szokujący: za
„jedyne” 5 tys. można stać się wła-
ścicielem piwniczki opłaconej na
30 lat, można też zamówić pomni-
ki za skromne 15 tys. zł. Żyć nie
umierać.
prasowego konferencji episkopatu
RPA. Wpływowy i opozycyjny wo-
bec Watykanu „National Catholic
Reporter” określił akcję Wiernego ja-
ko „seksualny mackartyzm” i „na-
ruszenie prywatności”. Watykan był
w wielkim ambarasie – jak rozpra-
wić się z biskupem gejem, nie robiąc
przy tym większego zamieszania,
i jak udowodnić mu winę? Z pomo-
cą inkwizytorom przyszedł niespo-
dziewanie sam Cawcutt, który nicze-
go się nie wyparł! Pod presją centra-
li biskup z Kapsztadu podał się do
dymisji, a papież łaskawie przyjął
jego rezygnację. Cawcutt uzasad-
niał rezygnację tak: „Jak wierzę, przez
40 lat służyłem Bogu, będę to robił da-
lej na mniej eksponowanym stanowi-
sku” . I tak to od wieków funkcjonu-
je „święty Kościół katolicki”. Ludzie
trzeźwo patrzący na świat odchodzą
sami lub są przesuwani na „mniej
eksponowane stanowiska”.
Watykański dziennik „L’Osserva-
tore Romano” stwierdził, że papie-
ska wizyta w Polsce była „odwetem
pobożności ludowej wobec mózgow-
ców” , czyli liberalnych teologów
wieszczących rychły upadek tradycyj-
nych form katolicyzmu. Rzeczywi-
ście, wszelki zabobon ma się u nas
świetnie, a wewnętrzne sprzeczności
i absurdy doktryny Krk nie nasuwa-
ją zbyt wielu osobom wątpliwości mą-
cących spokój. I tak, nikogo nie zbul-
wersował fakt poświęcenia przez
Przenajświętszego Ojca dwóch dę-
bów, które mają powędrować do
Bydgoszczy i Torunia. Nie pojmuje-
my tylko, po co przed tysiącem lat
katoliccy misjonarze wycinali Pola-
kom święte gaje, skoro także Kościół
uważa, że niektóre drzewa są święt-
sze od innych!
– popierał w prasie kolegę przewod-
niczący Rady Miejskiej, Stanisław
Czardybon . Na „odstępcę”, który
sprzedał działkę zborowi, grzmiał
z ambony ksiądz. Polscy katolicy
wzięli sprawy w swoje ręce: ktoś rzu-
cił kamieniem w samochód jedne-
go z „braci w wierze”, tłukąc szybę.
Tymczasem Stowarzyszenie działa
w Polsce legalnie od 72 lat, opiera
się tylko na Biblii, odrzuca podział
na duchowieństwo i laikat, pomaga
więźniom oraz ubogim. Jak tak
– to won!
PaS
narkomanów i gdzie większy odse-
tek ludzi mieszka w miastach” . Za-
nim jednak Siemaszko sformułuje
naukową teorię o zbawiennym wpły-
wie przydrożnych figurek na wege-
tację zbóż, przypominamy o połu-
dniowych Włoszech, gdzie ludowa
wiara kwitnie i tak samo dobrze ma
się od wieków przestępczość mafij-
na. Przywodzimy także na pamięć
Skandynawię, gdzie katolicyzmu pra-
wie w ogóle nie ma, prawie nikt
nie chodzi do żadnych kościołów,
a przestępczość i korupcja należą
do najniższych w świecie. O Polsce
lepiej nie wspominajmy... A.C.
ZNOWU PECUNIA
A.C.
5 TYSIĘCY NA TACĘ
A.C.
PAPA MA SPUST!
Jak nam doniosły wiewiórki, sta-
rosta w Iławie musiał rzucić na ta-
cę 5 tysięcy złotych, by biskup el-
bląski zechciał łaskawie poświęcić
nową siedzibę policji wzniesioną
w stolicy powiatu. Zdaniem znaw-
ców taksy naszych ekscelencji, nie
była to kwota wygórowana, bo np.
nasz ulubieniec, biskup Łowicza, za
poświęcenie byle jakiej kaplicy
cmentarnej domaga się kwoty dwa
razy wyższej, a jego niektórzy pur-
purowi współbracia potrzeby ma-
ją jeszcze większe. Średnia opłata
za roboczogodzinę ekscelencji wy-
nosi ok. 8 tysięcy złotych.
1:0 DLA PLEBANA
Okazuje się, że papież staruszek
– mimo trapiących go chorób – cie-
szy się apetytem godnym pozazdrosz-
czenia. U bernardynów na ostatniej
papieskiej bibie podano: kotlet z ku-
ry, pieczeń z indyka, cielęcinę duszo-
ną, kotlet duszony, pieczeń schabo-
wą, ziemniaki i jarzyny. Do tego kil-
ka rodzajów win i inne napoje. Jak
twierdzą mnisi, „papież spróbował
wszystkiego po trochu”. „Żal odjeż-
dżać”– powiedział przed odlotem.
Nic dziwnego...
A.C.
Arcybiskup Kościoła anglikań-
skiego, dr Rowan Williams (na
zdjęciu), reklamuje Disneyland.
Zdaniem arcybiskupa, Disneyland
i Mickey Mouse propagują opty-
mizm oraz najwyższe etyczne war-
tości, które pomagają wychowywać
dzieci na porządnych obywateli. Już
starożytni mawiali, że pieniądze nie
śmierdzą, nawet jeśli zarabiane są
dzięki dzieciom. Drobny szczegół...
dr Rowan Williams ma udziały w
firmie Disneyland.
RP
Chełmica Duża pod Włocław-
kiem niespodziewanie trafiła na
czołówki gazet. A stało się to za
sprawą konfliktu, jaki niedawno po-
dzielił parafian. Przeciwko rządom
proboszcza Henryka J. wystąpił
organista z grupą wiernych. Ludzie
zarzucili plebanowi arogancję, nie-
gospodarność, wyłudzanie wysokich
opłat i zapowiedzieli pikietowanie
kościoła. Bezpośrednim powodem
protestu było zwolnienie z pracy
organisty Jerzego S . Proboszcz nie
dał się jednak zastraszyć i wezwał
policję. Mimo blokady świątyni
przez zwolenników organisty, księ-
dzu udało się odprawić mszę i uspo-
koić buntowników. W najgorszej
sytuacji znalazł się organista, któ-
ry nie ma szans na pracę w żadnej
parafii Katolandu. W sądzie też
– jak mówi – nie może liczyć na
sprawiedliwość, bo ksiądz ma pie-
niądze i czas...
– O pogodzeniu się z probosz-
czem nie ma mowy – twierdzi orga-
nista. – Gdyby do tego doszło, mu-
siałbym wykonywać wszystkie jego
polecenia i przymykać oko na aro-
ganckie traktowanie ludzi, nazywa-
nych przez księdza hołotą. Tymcza-
sem ja mam swoją godność i twarz
– dodaje.
Zwolennicy organisty i uzdrowie-
nia parafii nie kapitulują. Na razie
jest 1: 0 dla proboszcza.
J. R.
ATAK NA KLER?
ROZUM W PIĘTY
BISKUP
ODSTRZELONY
Meksykańscy katolicy obrusza-
ją się, że w kinach będzie wyświe-
tlany film Carlosa Carrery o zako-
chanym w nieletniej dziewczynie
księdzu. „Przestępstwa ojca Amaro”
to także opowieść o związkach mek-
sykańskiego kleru z biznesem nar-
kotykowym. Episkopat wyraził na-
dzieję, że rząd nie dopuści do pro-
jekcji obrazu, bo... „depcze on wia-
rę i obraża uczucia religijne” . Chyba
tylko w Krk wiarę identyfikuje się
z duchowieństwem, i do tego wirtu-
alnym, bo z filmu fabularnego. Trzeź-
we tamtejsze MSW dało odpór ka-
tolickiej cenzurze i orzekło, że cza-
sy „ograniczeń politycznych, socjal-
nych i twórczych minęły bezpowrot-
nie” . Za to Krk bezpłatnie zrobił fil-
mowi reklamę.
Władze Bielska-Białej oddały
grafficiarzom we władanie wiadukt
kolejowy. Mogli tam do woli malo-
wać. Szara okolica stała się koloro-
wa. Młodzi artyści namalowali por-
tret Osamy bin Ladena z gustowny-
mi napisami „Terror stop” i „Ta gło-
wa warta jest 25 milionów dolarów”.
Grafficiarze nie przewidzieli, że swo-
im dziełem naruszą dobra osobiste
radnego Stanisława Pięty... Rajca
grzmiał, że napisy i sam pomysł mu
się nie podobają. Władze Bielska
potraktowały go jako niegroźnego
pieniacza. Zdenerwowany, sam roz-
prawił się z portretem Osamy, ob-
lewając go smolistą mazią. Jednak
– z powodu braku doświadczenia
lub siły – większość lepkiej substan-
cji wylądowała na chodniku. Jakże
to poprawiło wygląd miasta! A mło-
dzi – jak to młodzi. Po nocnej ak-
cji radnego miasto zostało zasypa-
ne ulotkami i nalepkami z portre-
tem pana Pięty wraz z dopiskami:
„Rozum poszedł w pięty” i „Tali-
ban psycho”.
R.P.
Reginald Cawcutt biskup po-
mocniczy Kapsztadu – na stronie in-
ternetowej Anioły Świętego Sylwe-
stra, będącej forum dyskusyjnym ho-
moseksualnych księży – nie wahał
się otwarcie krytykować polityki Wa-
tykanu, sugerując, że Kościół oszu-
kuje swoich wiernych („FiM”
29/2002). Biskup padł ofiarą nagon-
ki skrajnie prawicowej organizacji
Wierny Rzymskokatolicki (USA).
Agenci Wiernego wykryli przed
dwoma laty istnienie angielskojęzycz-
nej strony księży homoseksualistów.
Udało im się nawet zidentyfikować
niektórych jej stałych bywalców:
dwóch księży z diecezji Portland (Ma-
ine) i bpa Cawcutta – rzecznika
POLSKA WIARA
PaS
Jak donosi „Niezawisimaja Ga-
zieta”, konflikt między Watykanem
i Rosją jest po części spowodowany
przez fakt, że kler katolicki na Wscho-
dzie jest mocno spolonizowany. Du-
chownych znad Wisły cechuje „nie-
znajomość języka rosyjskiego, a oprócz
tego niechęć do Rosji i prawosła-
wia” . Polski kler Rosjanom kojarzy
się z polskimi najazdami w XVII wie-
ku i narzucaniem katolicyzmu. Tym-
czasem wiemy, że butni i chciwi mi-
sjonarze z Polski skutecznie zniechę-
cają do katolicyzmu także Czechów,
nawet tych, którzy trwali przy Ko-
ściele w czasach komunistycznego
ucisku. Wspierajmy misyjne inicjaty-
wy polskiego Krk!
PaS
Z MIKOŁOWA WON
Kolejne miasto wsławia się bra-
kiem tolerancji dla wszystkiego, co
niekatolickie. Po sopockich bapty-
stach problem z budową kaplicy ma
Stowarzyszenie Zborów Chrześcijan
w Mikołowie. Mimo że zbór otrzy-
mał pozwolenie na budowę, w in-
westycji próbuje przeszkodzić grupa
superkatolików popieranych przez
superradnych. Są oburzeni na wła-
dze miasta, że „nie uwzględniły opi-
nii mieszkańców” . Radny Krystian
Rupik orzekł, że sekta (!) będzie
werbować katolików, zaś dom mo-
dlitwy posłuży jej za pomnik mile-
nijny. A tak w ogóle wyznawcy mo-
gą przecież spotykać się w domach
M.P.
A.C.
ŻYĆ NIE UMIERAĆ
TEORIA I PRAKTYKA
W Olkuszu jest tylko jeden czyn-
ny cmentarz. Właścicielem jest pa-
rafia św. Andrzeja, czyli proboszcz
ks. kan. Stefan Rogula . Otrzyma-
liśmy wiele listów od zdegustowa-
nych i wyssanych z pieniędzy peten-
tów księżowskiej firmy. Wśród nich
była Elżbieta B. , która zamówiła na
grób swojego ojca pomnik w Chrza-
nowie. Kiedy udała się na cmentarz
Zdaniem profesora Andrzeja
Siemaszki , dyrektora Instytutu
Wymiaru Sprawiedliwości, „prze-
stępczość jest zdecydowanie wyższa
tam, gdzie jest więcej niewierzących,
mało ludzi chodzi do kościoła, jest
dużo rozwodów, większy odsetek
96287078.020.png 96287078.021.png 96287078.022.png 96287078.023.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin