Stiefvater Maggie - Niepokój.pdf

(1569 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Maggie Stiefvater - The Wolves of Mercy Falls 02
867043531.001.png
Niepokój
PROLOG GRACE To jest opowied o chłopaku który kiedy był wilkiem, i o dziewczynie,
która niespodziewanie dla chłopakaiiebieacłapremieniadiwwilka Zaledwie kilka
mieicy temu to Sam był mitycznym stworzeniem, na którego odmiennod nie moglimy
naled lekarstwa. To jego ciało tanowiło tajemnic – zbyt diwną a zarazem cudowną i
prerażającą żeby można ją było roumied Pożegnanie z nim okaało i dla mnie
najtrudniejszym preżyciemjakiegodowiadcyłam Nadchodzi wiosna. Wkrótce ciepło
sprawi, że pootałe wilki acną rucad futra i powrócą do ludkiejormyambdie
amemaColebdieCole’emTylkojajednaniecujipewniewewłanej kóre
JeceełegorokupragnłambydwilkiemMiałammnótwopowodówżebytknida
byciem cciąoryżyjącejwleieamoimdomemleteratoniejaoberwujte
wiertacekającażjedno z nich przyjdzie do mnie. Teraz to one oberwująmnie
Cekająażjadołącdonich Ich oczy – ludzkie oczy w wilczych czaszkach – prypominają
wodOdbijaiwnichwioenneniebo brąowe strugi potoku płynącego wraz z deszczem;
ieleo letniego jeziora zabarwionego kwitnącymi glonami; sarod dławionej niegiem rzeki.
Kiedy tylko żółtołote oczy Sama lediły mnie pomidy preiąknitychdecembró
TeracujnaobieciżarpojreocałejoryCiżartegocowiemjai cowiedąwilkiale
cegoniktnieważyiwypowiedied Gdywkoocuponałamekretorywilkołakiwlaach
tałymiiobcePikneurekające– ale jednakobceakażdąparąocukryjeinienana
ludkaprełodamjetjedynymktóregoudałomi inaprawdponadateramamgo
u swego boku. Itegowłaniepragnmojejdłoniwdłoniamajego policzka przytulonego
do mojej szyi. TylkożemojeciałomniedradaNagletojatanowiniewiadomą To jest
opowied o miłoci Nie wiediałam że istnieje tyle różnych jej rodajów ani że może ona
prawidiżludiebdąrobidtaknieocekiwanerecy Niedawałamobieprawyżejet
tyleodmiennychpoobównatożebypowiedied„żegnaj”
ROZDZIŁPIERWSZY SAM Teragdywiediałemżebdcłowiekiemdokoocażycia
miasteczko Mercy Falls w Minnesocie wyglądałoupełnieinacejWceniejitniałodlamnie
tylko latem. Kojaryłomiiupałembetonem chodników lidmi skierowanymi ku łoocu
oraz ze wszechobecnym zapachem rozgrzanego asfaltu i samochodowych spalin. Kiedy
wiosenne gałie pokryły i koronkami delikatnego różu które wceniej rzadko miałem
okajewidywadroumiałemżenależdotegomiejca Odkąd definitywnie traciłem
swoja wilcą kór ucyłem i na nowo, jak byd cłowiekiem Odykałemtarąpracw
„Krywej Półce” ponownie acąłem chłonąd łowa i elet prewracanych stron.
Wymieniłem odiediconego po Becku UV-a – preiąknitego jego apachem i
prywołującego wpomnieniamojegożyciawilkami– navolkwagenagolawytarcająco
dużegodlamnieGrace i mojej gitarytarałemiwdrygadakażdymraemgdycułem
imnowdierająceidorodkaprenagle otworonedrwiPróbowałempamitadżejuż
niejetemamotnyWiecoramiGraceijaakradalimyi do jej pokoju, a ja wijałem i w
kłbek przy jej ciele, dopaowywałem rytm swojego serca do jej i wdychałemapach
wojegonowegożycia Caemcodławiłomniewgardlegdyłyałemennewycie
wilkównieioneprewiatrWtakich chwilachtoprotewycajneżycieprynoiłomi
ukojenieMogłemcieydinanadchodącewakacjei kolejnewitaBożegoNarodenia
tądiewcynawmoichramionachNaprywilejetareniaiwtej nieznanej mi nagle
kóreWiediałemżemamwytko Prezent czasu we mnie tkwi, Pryłodujawniając
mi. acąłemabieradgitardokigarniInterekrciłiłaboniekiedycałymigodinami
iediałem amWówcagrałemnagitareamoichpioenekłuchałytylkokiążkiMały
notatnik od Grace powoli apełniałiłowamiKażdanowadata apiananagóretrony
onacaławycitwonadutpującą imą Dzisiejszy poranek niewiele i różnił od innych:
na pachnących wilgocią ulicach nie widad było żadnychprechodniówNicdiwnegoże
akocyłmnieodgłouchylanychdrwiktóryroległitużpo otwarciuklepuOparłem
gitarocianipodniołemwrok TobyłaIabel - Cedam– powiediała Pocułem i
dziwnie – bo rzadko potykałem ją sam na sam, bez Grace. A jeszcze bardziej dumiewająca
byłajejobecnodwtejkigarniwłagodnejrecywitocimojejjakiniwyłożonejtomami
wmikkichokładkach mierd brata Isabel mieniła ją – jej gło tał i twardszy, a spojrzenie
ostrzejsze. Dziewczyna acyciłamniewrokiemtakpewnymiebieiobojtnymże
pocułemijakszczeniak. - Cołychad?– apytałaiadającnatołkuobokmnieDługie
nogiwyciągnłaprediebiei kryżowała PomylałemżeGracewetknłabytopypod
tołek Iabelwiłamójkubekherbatąpociągnłałykpocymwetchnłagłboko
Spojrałemnabececonynapój - Niewiele. Nowa fryzura? Jej perfekcyjne blond loki
niknłyatąpionebrutalnieprekrótkącuprynmimotodiewcyna wciążwyglądała
piknieJednakryyjejidealnejdotądtwaryiwyotryłyjakbyborykałaicymco
żerałojąodrodka Iabeluniołabrew - Nigdynieuważałamciagociaktóryniemanic
ciekawego do powiedzenia, Sam – ruciła - Iłunie– odparłempopychającwjejtron
wójpapierowykubekNiechciałempidpo niej. Picie z jednegonacyniaonacawi– Taki
godpowiediałby„Hejcyniepowinna bydwkole?” - Touché– odrekłaIabelbiorąc
mojąherbatjakbyodpocątkunależaładoniej wdikiempochyliłaiiedącna
woimtołkuJakuliłeminawoimjakjakipegarna cianieodlicałekundya
oknemciżkieimowechmurywiiałynikoOberwowałemjakamarające krople deszczu
padająnaiemiiodbijająiodchodnikaMojemylibłądiływokółgitaryitomikupoeji
Mandeltamaktórycekałnamnienakontuare Danomiciało– cóżjanimucyni
Takim jedynym – i moim jedynie? Wkoocuwłącyłemminiwieżukrytąpodladą
głonikówawieonychpoduitempopłynła łagodnamuykaiwypełniłapretreo -
auważyłamwilkiwpobliżuwojegodomu– prerwałamilcenieIabelamieałapłynem
w kubeczku. – To smakuje jak skoszona trawa. - Dobrze ci zrobi – uciąłemNaprawd
pożałowałemżemijąabrałagorącaherbatawtaka pogod była dla mnie jak siatka
asekuracyjna dla akrobaty. Wiediałem że już jej nie potrebujamimotonadalcułemi
decydowaniebepiecniejtrymającciepłynapójw dłoni– Jak blisko domu? Wruyła
ramionami. - WidiałamjepoddaaNajwyraniejniemająintynktuamoachowawcego
albo potraią umiejtnie unikad mojego ojca, który jak wiadomo, za bardzo ich nie kocha. –
Przy tych łowachIabelerknłanapoarpanąBlinenamojejyi - Pamitam–
mruknąłemPrecieżonateżniemiałapowodużebydarydwilkicególną ympatią –
Jeli który z nich abłądi w twoje strony już jako cłowiek dasz mi nad prawda? To
nacyanimpowoliżebytwójojciecwypchałwojąkolejnądobyciutawił w foyer? –
Żebyłagodidciżarwypowiediwymówiłemrancukaoi-yay. Iabelpojrałanamnie
wrokiemktórymógłbyamienidwykłegomiertelnikawkamieo - Mówiącooi-yay –
mieniłatemat– cymiekawtamtymwielkimdomucałkiemam? Nie miekałem Z
jednej strony dawałem sobie praw że powinienem atąpid Becka, witad cłonkówory
wracającychpoimiedowojejludkiejormyukadcterechnowychwilkówktóre
muiaływłanieprygotowywadidopremianydrugiejjednaktronyniemogłemnied
myli żemiałbymkrciditampobawionynadieiżejecekiedyobacBecka A
retątoniebyłmójdomToGracebyładomem - Tak – odparłem - Kłamcuch–
kwitowałakrywymumiechem– leGracekłamienacnielepiejniżty Powiedz mi,
gdienajdkiążkimedycneIniebądtakiakoconypryłamtuniebe powodu. - Nie
wątpiłemwtoaniprechwil– mruknąłemiwkaałemjejkątkigarni– Włanie
cekamżebyponadprycynwiyty Iabelunłaietołkairuyłamidyregały
godniemojąintrukcją - Jestem tutaj, bo czasami Wikipedia nie wystarcza. - Można by
napiad całą kiążk o rzeczach, których nie da i naled w Internecie – auważyłem Kiedy
wrecie i oddaliła nowu mogłem pokojnie oddychad acąłem robid żurawia
duplikatu akturyleżącegona ladzie. - Co o tym wiesz – ruciła Isabel. – W koocu to ty do
niedawna byłe stworzeniem wymylonym krywiłem i i dalej kładałem papier. Kod
kreskowy faktury pociął jedno ze krydeł ptaka czarnymi paskami, przez co to drugie
wydawałoiwike ignąłempolamaterżebydoryowadtakie same wzorki, ale w
otatniejchwilimieniłemdanie - takwogóletocegouka?– niemamyadużo
literaturymedycnejGłównieporadnikii conatematmedycynynaturalnej - Nie wiem.
Bdwiediałakiedytoobac!– awołałaIabelkucająckołopółki– jaki nazywa
takakiążkaNotakacegławktórejnajdieopiwytkiegocomożebydnie tak z
cłowiekiem? - „Kandyd”– ruciłemlewklepieniebyłonikogoktoałapałbymójdowcip
wic po chwili milcenia augerowałem – „The Merck manual” łynny podrcnik
diagnostyki i terapii? - Owłanie - Niemamytegonakładiealemogamówid–
aproponowałemNiemuiałemprawdad wmagaynieżebywiediedżemamracj–
Nowyegemplarniebdietanialemog naleddlaciebieużywanyocywicieaktualny–
wkoocuwiedaochorobachciągleidie napród– Prewlokłemnurekpregrbiet
papierowegożurawiaiwpiąłeminalad żebyawieidgopoduitem– Ale ty chyba nie
planujeotadlekarem? - Mylałamotym– burknłaIabel Dopiero gdy drzwi otworyły
i z cichym „dyo” obwiecającym przybycie kolejnego klienta, dotarłodomnieżełowa
Iabelbyływłaciwiewiereniem - Pro i rozejred! – awołałem tojąc na palcach,
żeby prerucid sznurek przez pałąk lampy. – achwilkooc! W ułamku sekundy dałem
sobie praw z tego, że Isabel ucichła w poób który i mnie kaał amilknądPowoli
opuciłemrce - Nie ma sprawy – odewałiklientproejonalnymtonem– Poczekam.
Cowjegogłoieprawiłożetraciłemochotnawygłupypojrałemwdółiobacyłem
policjanta, który tał pry kontuare i uważnie mnie oberwował tej perpektywy
dokładniewidiałemjegopa kaburą Miałdoniegoprycepionakrótkoalówkpojemnik
gaempieprowymkajdankiikomórk Kiedy ma i tajemnice, nawet jeli nie wiążą i
one z niczym nielegalnym, to widok policjanta awe robina cłowieku piorunujące
wrażenie Powoliedłemladyibeprekonaniawkaałemwojediełoorigami - To
chybaniebyłdobrypomyłCyukapankonkretnejkiążki?– awahałemiadając to
pytanieboprecieżwiediałemżeniepryedłtutajżebygawdidoliteratureCułem
pulowaniettnanayimocneiybkieIabelniknłaapółkamiikigarniawyglądała
na całkiemoputoałą - Właciwiejeliniejeteajtychciałbymchwiletobą
poromawiad– powiediałgrecnie policjant. – NaywaiamuelRothgadai?
Pokiwałemgłową - Funkcjonariusz Koenig – predtawiłi– PracujnadprawąOlivii
Marx. OliviatrachcinąłmiżołądekOliviajednanajbliżychpryjaciółekGrace
otałaugryionaw ełymrokuwbrewwojejwoliiodkilkumieicyżyłajako wilk w lesie
BoundaryJejrodinamylałaże diewcynauciekładomu Gracepowinnabydtutaj
Gdybykłamanietanowiłodycyplinolimpijkątowłanieonaotałaby mitryniąwiata
Jaknakogoktonienawidiłajdkreatywnegopianiabyładumiewającodobraw
mylaniuhitoryjek - Och – powiediałem– Olivia. Byłemdenerwowanytymżepolicjant
pryedłdokigarniiadajemipytaniaalejecebardiej wytrącał mnie z równowagi
fakt, że Isabel, która nała prawd pryłuchiwała i naszej rozmowie. Wyobrażałemobie
jakkucaajednymregałówipogardliwieunoibrewpodcagdyjanieudolnie próbuje
kłamad - nałe ja, zgadza i? – Funkcjonariusz miał przyjazny wyraz twarzy, ale na ile
twoim pryjacielemmożebydktoktokoocypytaniewrotem„gadai?”? - Troch–
prynałem– potkałemjąkilkarayleniechodniądokoły - doktórejkoły
chodzisz? – GłoKoeniganadalabolutniemiłyiwobodny Prekonywałemamiebieże
jego pytanie wydająmiipodejranetylkodlategożemamcodo ukrycia. - Edukacja w
domu. - To tak jak moja siostra – wetchnąłKoenig– Doprowadałanaąmatkdoału
leale naGraceBribanegadai? Inowuto„gadai?”Premoment
zastanawiałemicypolicjantacąłodpytaonaktórei takjużnałodpowiediByłem
dojmującowiadomyobecnociIabelktóranadalpryłuchiwałainam ukrycia. - Tak –
potwierdiłem– To moja dziewczyna. Tobyłainormacjaktórejpolicjaprawdopodobnie nie
poiadałainiemuiałapoiadadalejakiego powoduchciałemżebyIabeltoułyała Z
akoceniemauważyłemżeKoenigiumiecha - Aha – odparłJegoumiechwydawał
iceryaleetywniałembopryłominamyl żemoże apdamniewjaką
pułapk– GraceiOliviabyłypryjaciółkami– kontynuował gliniarz. – Czy może mi
powiedied kiedy ostatni raz widiałe Olivi? Nie potrebuj konkretnejdatyalegdyby
prypomniałobiecokolwieknaprawdbardobynampomógł Otworyłmałyniebieki
noteiamarłdługopiemnadkartką - Hm - atanawiałemiWidiałemOlivi
trąającąniegewojegoutraaledwiekilka tygodniwceniejalenieądiłemżebyto
byłainormacjadlaKoeniga– Widiałemjąw centrumTutajpredkigarniąGraceija
właniewychodilimyeklepuaOliviapryła tu ze swoim bratem. Ale to muiało byd
dobrych kilka mieicy temu. W listopadzie? Padierniku?Jakopredjejnikniciem - Czy
myliżeGracepotkałajapóniej? - JetempewienżeonateżwidiaławtedyOlivipo
raz ostatni. – tarałemiwytrymadjego spojrzenie. - Ktoktouciekłdomumożeobie
nieporadidam- acąłunkcjonariuajapocułem jakbywiediałomniewytko
jakby jegołowabyływypełnionepodtektamikierowanymi tylko do mnie, pozbawionego
opieki Becka. – cególniediewcyniemożebydnaprawd ciżko Jest wiele powodów dla
których dzieciaki uciekają z domu, a ądąc po tym, co ułyałem od nauczycieli Olivii i jej
rodziny, tutaj prycyną mogła byd depresja. Cto natolatkirobiątotylkodlategożecują
ioaconeprerodinipoprotuchcąi wydotadlenieumiejąobieradidame
WicuciekajądodomuobokCaami Prerwałemmuanimdążyłdodadcojece -
PropołuchadWiemcopróbujepanpowiediedaleOlivianieukrywaiuGraceGrace
niekamijejaniniepomagawżadeninnypoóbChciałbymewgldunaOliviżeby
ukryła iwdomuBribane’ówChciałbymmócpanu prekaadżeOliviawłanietamjet
Ale my, takamojakpanatanawiamyikiedyonawróci Pomylałem sobie, czy włanie
w ten poób Grace wypowiadała swoje najbardziej przydatne kłamtwa– mieniającjew
cowcoamamogławieryd - Rozumieżemuiałemapytad?– ruciłpolicjant - Tak. -
CóżdikujżepowiciłemitylecauIprodajminadjelicegoidowie–
Koenigjużkierowałidowyjciaaleatrymałiwotatniejchwili– comylio
lasach? amarłem Byłem jak wilk ukryty midy drewami atygły w pól kroku
wycekującyjedynietego żebynieotaddotreżonym - łucham?– apytałemcicho -
RodinaOliviiwpomniałażediewcynarobiłamnótwodjdwilkomiżeGraceteżi
nimi interesowałaCytyrównieżpodielaichacynacj? Byłemwtanietylkokinąd
głową - CyądiżejetjakaanażeOliviaukryłaiwleieamiatuciekaddo
Zgłoś jeśli naruszono regulamin