Rynek W Smyrnie.pdf

(523 KB) Pobierz
838210939.052.png
838210939.063.png 838210939.073.png 838210939.081.png 838210939.001.png 838210939.010.png 838210939.011.png 838210939.012.png 838210939.013.png 838210939.014.png 838210939.015.png 838210939.016.png 838210939.017.png 838210939.018.png 838210939.019.png 838210939.020.png 838210939.021.png 838210939.022.png 838210939.023.png 838210939.024.png 838210939.025.png 838210939.026.png 838210939.027.png 838210939.028.png 838210939.029.png 838210939.030.png 838210939.031.png 838210939.032.png 838210939.033.png 838210939.034.png 838210939.035.png 838210939.036.png 838210939.037.png 838210939.038.png 838210939.039.png 838210939.040.png 838210939.041.png 838210939.042.png 838210939.043.png 838210939.044.png
 
838210939.045.png
 
838210939.046.png
 
838210939.047.png
 
838210939.048.png
 
838210939.049.png
 
838210939.050.png
 
838210939.051.png 838210939.053.png 838210939.054.png 838210939.055.png 838210939.056.png 838210939.057.png 838210939.058.png 838210939.059.png 838210939.060.png 838210939.061.png 838210939.062.png 838210939.064.png 838210939.065.png 838210939.066.png
 
838210939.067.png 838210939.068.png 838210939.069.png 838210939.070.png 838210939.071.png 838210939.072.png 838210939.074.png 838210939.075.png 838210939.076.png 838210939.077.png 838210939.078.png
 
838210939.079.png
 
838210939.080.png
 
838210939.082.png
 
838210939.083.png
 
838210939.084.png
 
838210939.085.png
 
838210939.086.png 838210939.087.png 838210939.002.png 838210939.003.png 838210939.004.png 838210939.005.png 838210939.006.png 838210939.007.png
 
Z morza miasto wyglądało jak termitiera, ciem-
na, tajemnicza konstrukcja, pod którą wyczuwa się
skomplikowaną sieć przejść, stroma i gładka, o sza-
rych ścianach umocnionych przesadnie wielkimi ar-
kadami, jakby wyjętymi z megamanii Piranesiego.
Kamień obrobiony i kamień klifu mieszały się ze sobą
i łączyły w nowotwory, w których nie sposób było roz-
różnić granicy tkanek. I tylko z rzadka w tej wielkiej
skalnej szarości migała – skromne ustępstwo na rzecz
kolorytu Śródziemnomorza – doniczka z pelargonią,
gliniany dzban, markiza w niebiesko-białe paski albo
rudy kot, wygrzewający się w słońcu na parapecie
okna. Okna zaś, sto czy dwieście okien, wychodziły
na morze jak milcząca procesja, która nigdy nie doj-
dzie świątyń swego przeznaczenia (jeśli, rzecz jasna,
sprawy ująć poetycko – a byliśmy akurat w nastroju
poetyckim); sam środek klifu przecinały, niby puste,
pionowe koryto dawno wyschniętego wodospadu,
kamienne schody, ozdobione niegdyś przez jednego
z minionych burmistrzów – który, jak wszyscy burmi-
strzowie tego miasteczka, wykazywał się fantazją na
miarę W.R. Hearsta, ograniczaną jedynie przez skrom-
7
838210939.008.png
ne fundusze – topornymi figurami nimf i delfinów,
zżeranymi stopniowo przez morską sól i sirocco.
Z miasta morze wyglądało jak Morze Śródziemne.
Inne słowa nie są w stanie oddać tego rozedrganego,
wielobarwnego zjawiska, cudownego w swej wiecz-
nej niestałości. Nieco na lewo – jeśli patrzeć z punktu
widokowego u szczytu schodów, małego balkoniku
z kamienną balustradą i spiżowym działem z jakiejś
dawno rozbitej armady czy może wyposażenia hisz-
pańskiej fortecy – otóż nieco na lewo, w oddali, przy
dobrej pogodzie dostrzec można nad twardą, migotli-
wą granicą wody błękitną plamę, jakby morze rozlało
się nieco ku górze, w zawilgoconą aurę. Wyżej – biały
obłoczek. To Stromboli. Liza stała oparta głową o moje
ramię, jedną rękę położywszy na balustradzie, a dru-
gą oplatając mnie w pasie, i mówiła, że jej znajoma
była na Stromboli i powiedziała, że to najpiękniejsze
miejsce na świecie. Stromboli. Był chyba film o takim
tytule. Plama nad szafirową kreską horyzontu.
Na prawo, u podnóża termitiery, widać było wy-
spę. Wyspę klasztorną, wyspę tylko z nazwy, która
niegdyś wyrastała przy samym brzegu, z kipieli, ale
teraz łączył ją z klifem wąski pas plaży.
Tak, tam też się wdrapaliśmy. Szło się znów scho-
dami, schodkami raczej, węższymi jeszcze i jeszcze
bardziej stromymi niż te naprzeciwko, schodkami
wykutymi w skale – jak sądzę – również na polece-
nie jakiegoś burmistrza, który nie mógł już wznieść
fontanny na jednym z miejskich placów ani pomnika
8
838210939.009.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin