00:00:01:movie info: DX50 720x540 25.0fps 695.7 MB|/SubEdit b.3890 (http://alfa.icis.pcz.czest.pl/~subedit)/ 00:00:24:Niech pan otworzy d�wi�k jak usta. 00:00:36:Pan ma drewniane palce! 00:00:40:Pan nie s�ucha i przyspiesza! 00:00:44:Zaczniemy od pocz�tku. Akcent na raz. 00:00:54:Do��! Do��! Mistrz da� znak. 00:00:57:Mistrz chce przem�wi�. 00:01:01:Prosimy, mistrzu. 00:01:05:Ka�da nuta... musi sama wybrzmie�. 00:01:14:WSZYSTKIE PORANKI �WIATA 00:01:15:S�ysza� pan - musi sama wybrzmie�. 00:01:25:Wybrzmie�! |Wykonuje Pan zbyt silne pociagni�cia. 00:01:28:Ka�dy d�wi�k to ukochane osoby oddalaj�ce si� w cie�. 00:01:32:Gdy tracimy je z oczy, czujemy pod powiekami �zy. 00:01:39:Gra pan zbyt jednostajnie!! Muzyka to polowanie! |Trzeba przyspieszy� za �ciganym jeleniem. 00:01:45:Trzeba mocno artyku�owa�! 00:01:51:Trzeba si� powstrzymac na chwil� przed rozkosz� 00:01:56:Muzyka porywa dusz� 00:01:60:Odbiera zmys�y. Wzrusza. Napawa s�odycz�. 00:02:04:Nie... 00:02:06:Nie!! 00:02:15:Cie�... 00:02:20:Dajcie mi... dajcie mi... 00:02:26:Czego pan sobie �yczy, mistrzu? 00:02:29:Dajcie mi wiol�! 00:02:32:Mistrz b�dzie gra�! Wiola dla pana Marais! 00:02:34:Prosz� dac swoj�. 00:03:47:Wyjd�cie st�d. 00:03:51:Nie, Brunet. Niech wszyscy zostan�. 00:03:56:Niech zostan�. 00:03:60:Marin Marais udziela lekcji. 00:04:04:Prosz� siada�. 00:04:16:Zamkn�� okiennice! 00:04:41:Surowo��. 00:04:45:By� surowy - i gwa�towny. 00:04:49:Milcza� jak g�az. 00:04:59:Jestem oszustem. Nikim. 00:05:08:Zapragn��em nico�ci 00:05:10:I osiagn��em j�. 00:05:14:Troch� s�odyczy, luidor�w... 00:05:21:I ha�by. 00:05:26:To On by� muzyk�. 00:05:31:Patrzy� na �wiat w blasku �a�obnej �wiecy. 00:05:39:Nigdy nie by� ze mnie zadowolony. 00:05:46:Mia�em mistrza. 00:05:50:Zabra�y go cienie. 00:06:07:Nazywa� si� pan de Sainte Colombe 00:06:25:Wiosn� 1660 roku, pewnego popo�udnia... 00:06:31:...pan de Sainte Colombe siedzia� przy �o�u |swojego przyjaciela, pana Voclin (?) 00:06:34:Kt�ry chcia� umrze� przy winie z Pouise i muzyce. 00:06:46:Tego samego wiosennego popo�udnia |umar�a pani de Sainte Colombe. 00:06:58:- Prosz� pana... Pani... 00:07:32:Nie m�g� znale�� pocieszenia po �mierci |ukochanej �ony. Kocha� j�. 00:07:37:Skomponowa� wtedy 00:07:39:"Le Tombeau de regret" |["Nagrobek rozpaczy"]. 00:07:51:M�j mistrz uczy� gry na wioli, |tak popularnej wtedy w Pary�u i Londynie. 00:07:56:By� uznanym nauczycielem. 00:07:59:By� jansenist�. 00:08:02:Mia� dwie c�rki. 00:08:04:- Toinette, Madelaine! Pan de Bures czeka na was! 00:08:10:Pan de Bures ucz�szcza� do Port Royale w Pary�u. 00:08:15:Uczy� dzieci literatury, rachunk�w, �ywot�w �wi�tych i �aciny. 00:08:24:Pan Sainte Colombe sam nauczy� c�rki nut. 00:09:22:Wspomnienie �ony nie dawa�o mu spokoju. 00:09:25:Ca�y czas mia� j� przed oczami, s�ysza� jej szept. 00:09:39:Przesta� widywa� si� z lud�mi. 00:09:54:Sprzeda� swego konia. 00:09:57:Znalaz� ucieczk� w muzyce. 00:11:48:- Toinette, wracaj! 00:12:09:W swojej samotni �wiczy� dwana�cie godzin dziennie. 00:12:14:Wynalaz� nowy spos�b trzymania wioli mi�dzy kolanami. 00:12:19:Doda� si�dm� strun�, by zwi�kszy� skal� instrumentu |i uzyska� melancholijne brzmienie. 00:12:28:Udoskonali� technik� gry smyczkiem. 00:12:30:Zmniejszaj�c nacisk r�ki |na rzecz palca wskazuj�cego i �rodkowego. 00:12:36:Gra� ze zdumiewaj�c� wirtuozeri�. 00:12:44:Stary Le Blons (?) twierdzi, �e imitowa� |ka�dy odcie� g�osu ludzkiego: 00:12:49:Od westchnie� dziewczyny 00:12:51:Po �kanie starca. 00:12:54:Od wojennego okrzyku Henryka z Nawarry 00:12:57:Po spokojny oddech �pi�cego dziecka. 00:14:02:Pan de Sainte Colombe obawia� si�, |�e nie podo�a samotnemu wychowaniu c�rek. 00:14:10:By� surowy, ale nie bi� ich. 00:14:14:Zamyka� je w piwnicy, a p�niej o nich zapomina�. 00:14:35:Przy wybuchach gniewu ojca Madelaine wspomina�a ton�cy statek. 00:15:20:Trudno by�o zrozumie� jego rado�ci. 00:15:31:Bywa� zak�opotany. 00:15:58:- Gdzie jest mama? 00:16:02:- Musicie by� dobre i pracowite. 00:16:07:Brakuje mi waszej matki. 00:16:09:Dawa�a mi rado��. 00:16:11:Umia�a m�wi� i �mia� si�. 00:16:16:Ja tego nie potrafi�. Nie lubi� towarzystwa ludzi ani ksi��ek. 00:16:20:Ale obie was kocham. To mi wystarcza. 00:16:36:Ojciec widywa� je coraz rzadziej. 00:16:40:Ca�y czas przesiadywa� na taborecie w swej samotni. 00:17:19:Pod jego palcami rodzi�y si� j�ki i lamenty. 00:17:23:Gdy go dr�czy�y, zapisywa� je w swoim |czerwonym zeszycie nutowym. 00:17:29:I wi�cej o nich nie my�la�. 00:18:36:Gdy Madelaine doros�a | do nauki gry na wioli 00:18:41:Nauczy� j� w�a�ciwej pozycji, |akord�w, pasa�y i ozdobnik�w. 00:19:16:- Ja te� chc�! 00:19:37:00:19:39:G�od�wka ani piwnica nie koi�y smutku Toinette. 00:19:43:By�a za ma�a, by gra� na wioli. 00:19:53:Pewnego ranka pan de Sainte Colombe wsta� przed �witem. 00:19:57:Skierowa� si� ku rzece, 00:19:59:A nast�pnie szed� wzd�u� Sekwany a� do Pont de la Delfine. 00:20:05:Przez ca�y dzie� rozmawia� z panem Pardou. 00:20:41:Na Wielkanoc Toinette znalaz�a w ogrodzie dziwny pakunek. 00:21:12:Przez wiele lat �yli w spokoju, dla muzyki. 00:21:17:Madelaine przesta�a nosi� dziewcz�ce sukienki, 00:21:23:A Toinette zostawi�a sw� ma�� wiol�. 00:21:27:Ich koncerty na trzy wiole sta�y si� s�ynne. 00:21:43:Pan Caignet i pan Chabonnieres |bardzo chwalili sobie te wieczorki. 00:21:48:Tak� mieli fantazj�. 00:23:33:Ten muzyk jest zdumiewaj�cy (?) 00:23:38:- Gra lepiej ni� ja |- Owszem, lepiej. 00:23:47:Nawet lepiej niz skrzypek kr�la. 00:24:16:Mieszka pan w ruinach i ciszy. 00:24:21:Zazdroszcz� panu tego ustronia. 00:24:23:Tych zielonych drzew nad g�ow�. 00:24:33:Jest pan mistrzem gry na wioli. Dlatego zapraszam pana na dw�r. 00:24:45:Jego wysoko�� pragnie us�ysze� pa�sk� gr�. 00:24:52:Jesli pan go zadowoli, zostanie pan nadwornym muzykiem. 00:25:02:W tych okoliczno�ciach |Chcia�bym mie� zaszczyt panu towarzyszy�. 00:25:10:Panie, powierzy�em swe �ycie 00:25:15:Szarym �cianom zagubionym w sadzie, 00:25:19:Si�dmiu strunom swej wioli - i c�rkom. 00:25:24:Moi przyjaciele to wspomnienia. 00:25:27:M�j dw�r to wierzby, struny i bzy. 00:25:32:Prosz� powt�rzyc kr�lowi, |�e pa�ac nie jest dla dzikusa. 00:25:36:Nie zrozumia�e� mnie, panie. 00:25:39:Jestem dworzaninem kr�la. 00:25:41:�yczenie jego wysoko�ci - to rozkaz. 00:25:49:Jestem tak dziki, �e nale�� tylko do siebie. 00:25:55:Niech pan powie kr�lowi, �e by� zbyt �askawy, |kieruj�c na mnie swe spojrzenie. 00:26:01:Ja tu jeszcze wr�c�!! |Jego wysoko��, dw�r, kr�lewscy muzycy...!! 00:26:08:Wr�cimy tu!. 00:26:14:S�u�ba kr�la! 00:26:23:Kr�l, poirytowany niepos�usze�stwem, |z jeszcze wi�ksz� niecierpliwo�ci� 00:26:26:Zapragn�� ujrze� myzyka graj�cego przed jego obliczem. 00:26:31:Ponownie pos�a� po niego pana Caignet |w towarzystwie ksi�dza Mathieu. 00:26:37:Chowasz sie w�r�d indyk�w i kur, panie. 00:26:42:Dany przez Boga talent kryjesz w kurzej n�dzy. 00:26:50:Pa�ska s�awa dotar�a do kr�la i dworu. 00:26:54:Pora spali� te ubogie drelichy | i przyj�� dobrodziejstwa kr�la. 00:27:01:Czas w�o�y� strojn� peruk�. 00:27:04:Pa�ska kryza ju� dawno wysz�a z mody. 00:27:06:To JA wyszed�em z mody! 00:27:10:Podzi�kujcie jego wysoko�ci. 00:27:12:Wol� zach�d s�on�a od z�ota |i drelichy od peruk! 00:27:18:Wol� kury od skrzypk�w kr�la i �winie od was samych!! 00:27:20:- Ale� drogi panie... |- Zostawcie mnie! 00:27:26:- Ani s�owa wi�cej!|- Szaleniec!! 00:27:31:Zgnijesz w tym swoim b�ocie! 00:27:33:Zgnijesz w tym smrodzie prowincji. 00:27:36:Zgnijesz jak �liwka pod drzewem. 00:27:41:Pa�ac jest mniejszy od mojej chaty. 00:27:44:Ta wasza publiczno�� to tylko jeden czlowiek. 00:27:47:Kr�lowi spodoba�a si� taka odpowied�. 00:27:50:Rozkaza�, aby nikt ju� nie niepokoi� |chimerycznewgo kompozytora. 00:27:54:Zakaza� dworakom bywa� na koncertach |upartego muzyka, 00:27:59:Kt�ry na dodatek kontaktowa� si� |z heretykami z Port Roayle. 00:28:07:Mija�y lata. 00:28:10:Sainte Colombe dawali |tylko jeden koncert rocznie. 00:28:32:Coraz mniej kompozycji notowa� |w czerwonym zeszycie. 00:28:36:Nie chcia� ich da� do druku |i os�du opinii publicznej. 00:28:40:Uwa�a�, �e s� to tylko improwizacje |notowane z potrzeby chwili. 00:29:38:Cz�sto my�la� o �onie, |o rado�ci, jak� mu nios�a. 00:29:43:O jej roztropnych radach. 00:29:45:Jej biodrach i �onie, kt�re da�o mu |dwie c�rki, b�d�ce ju� kobietami. 00:30:38:Pewnego dnia �ni�o mu si�, |�e pogr��y� si� w mrocznej wodzie. 00:30:43:Wyrzek� si� wszystkiego, co kocha�. 00:30:47:Budz�c si�, przypomnia� sobie |o "Nagrobku rozpaczy" 00:30:51:Kt�ry skomponowa� po �mierci �ony. 00:30:57:Dr�czy�o go tak�e pragnienie. 00:31:24:Wtedy zagra� "Nagrobek rozpaczy". 00:31:27:Nie musia� patrze� do nut. 00:31:29:Palce same u�o�y�y si� do gry. 00:34:15:Takie odwiedziny powtarza�y si�. 00:34:18:Kr�tko ba� si� ob��du - |przecie� dawa�a mu szcz�cie. 00:34:24:To musia� by� cud. 00:34:26:Mi�o�� �ony by�a wi�ksza od jego mi�o�ci do niej. 00:34:29:On nie potrafi�by do niej p�j��. 00:34:35:Poprosi� swojego przyjaciela malarza, pana Baugin |aby namalowa� st� 00:34:40:Przy kt�rym ukaza�a mu si� �ona. 00:34:45:Obraz ukry� w swym pokoju. 00:34:48:Nikomu nie m�wi� o tej wizycie. 00:35:00:Czu�, �e opuszcza go z�o��. 00:35:03:Czu�, �e co� si� dokona�o. 00:35:41:Wtedy zapuka� do ich drzwi 17-letni m�odzieniec 00:35:44:O twarzy jak grzebie� koguta. 00:35:49:To by�em ja. 00:36:24:Nazywam si� Marin Marais. |M�j ojciec jest szewcem. 00:36:31:Gdy mia�em sze�� lat, |�piewa�em w ch�rze kr�lewskim ko�o Luwru. 00:36:37:Przez 9 lat nosi�em kom�� |i �piewa�em. 00:36:42:�piewa�em kr�lowi na jutrzniach, sumach... 00:36:47:... i nieszporach. 00:36:50:Ale wyros�y mi w�osy na policzkach i na nogach. 00:36:54:G�os mi si� za�ama�. 00:36:58:Zgodnie z kontraktem - odszed�em z ch�ru. 00:37:04:Ostatni raz pchn��em z�ocone wrota. 00:37:09:Pobieg�em ulic� schodz�c� stromo ku rzece. 00:37:13:P�aka�em. 00:37:16:Sekwana l�ni�a w s�o...
alisja