Briskin Jacqueline - Za dużo od razu.pdf

(1504 KB) Pobierz
488826360 UNPDF
Jacqueline Briskin
Za dużo od razu
Przełożyły
Ewa Mikina
Bożena Stokłosa
488826360.002.png
Część pierwsza
1949
Siostry Sylvander
488826360.003.png
Rozdział 1
W San Francisco wieją porywiste wiatry. Tego popołudnia, w
początkach marca tysiąc dziewięćset czterdziestego dziewiątego roku, wiatr
przyszedł z zachodu, z Pacific Heights, gdzie na przełomie wieków
kalifornijscy milionerzy kreowali architektoniczne fantazje. Z tamtego
miejsca otwierał się w idealnie czystym powietrzu wspaniały widok na całe
miasto. Ostre światło uwydatniało rzeźbę wzgórz. Olbrzymie przęsła Golden
Gate Bridge połyskiwały niczym płynny karmel, dzięki białym grzywom fal
ciemny błękit Zatoki San Francisco prawie wpadał w granat. Przy tak
doskonałej widoczności miało się wrażenie, że Berkeley, znajdujące się po
drugiej stronie olbrzymiej zatoki, leży tuż tuż, niemal na wyciągnięcie ręki.
Stromą Clay Street wspinały się dwie młode dziewczyny ubrane w
identyczne, tanie granatowe płaszcze o zagranicznym kroju i wypucowane
brązowe oxfordy, zbyt toporne, by mogły znaleźć uznanie w Kalifornii.
Tylko kapelusze, które przytrzymywały, żeby ich nie porwał wiatr, miały
niepowtarzalny amerykański wdzięk.
Honora i Crystal Sylvander były siostrami i pochodziły z Anglii.
Uroda Crystal była czysto saksońska. Blond włosy, jasne jak polerowany
mosiądz, okalały delikatną twarzyczkę. Z bielą czoła kontrastowały
zarumienione policzki sprawiające wrażenie uróżowanych, chociaż ich kolor
był naturalny. Niebieskie tęczówki miały ciemniejsze, kobaltowobłękitne
obwódki. Jedynym mankamentem Crystal, jeśli można nazwać to
mankamentem, był niewielki wzrost. Ale nawet tandetny płaszcz nie był w
stanie ukryć ponętnych kształtów jej drobnego ciała.
Starsza, ciemnooka i ciemnowłosa Honora, w szarym pilśniowym
kapeluszu z opuszczonym rondem, nie odznaczała się co prawda tak
prowokacyjną urodą, ale nie sposób było nie zauważyć jej wdzięku.
Wysoka, smukła charakterystyczna dla Sylvanderów sylwetka poruszała się
z nieświadomą gracją.
Kiedy wspięły się już na szczyt wzgórza, dojrzały dwa rzędy
samochodów zaparkowanych na podjeździe dużej wiktoriańskiej rezydencji
zbudowanej z czerwonego piaskowca i zwieńczonej neoromańskimi
wieżami.
488826360.004.png
Honora przystanęła. Wydęła z niezadowoleniem usta.
– Myślisz, że to dom wuja Gideona? – zapytała z angielskim akcentem.
– Dokładnie – odpowiedziała Crystal.
– Ma gości.
– Myślałaś, że będziemy tylko my? Wuj Gideon jest najbardziej wziętym
inżynierem w San Francisco!
– Tylu ludzi... – W głosie Honory dała się słyszeć niepewność. – Nie
możemy tak po prostu tam wejść.
Crystal zacisnęła szczęki. Chociaż skończyła zaledwie siedemnaście lat i
była młodsza od siostry niemal dokładnie o rok, to ona namówiła ją do
złożenia kondolencyjnej wizyty bogatemu i nie znanemu amerykańskiemu
wujowi, spowinowaconemu z nimi przez małżeństwo.
– Jesteś beznadziejna, Honoro, kompletnie beznadziejna –
skonstatowała. – Umarła nasza ciotka, a ty boisz się kilku samochodów
zaparkowanych przed domem.
– Nie jest to najwłaściwszy sposób zawierania znajomości z wujem
Gideonem. – Honora słyszała błagalny ton w swoim głosie.
Gwałtowne uderzenie wiatru szarpnęło jej kapeluszem. Wcisnęła go
mocniej na czoło. Wiedziała aż nazbyt dobrze, że mimo tego nabytku,
dokonanego u Macy'ego za półtora dolara, które Crystal wyciągnęła od ojca
i które stanowiły w ich rodzinie poważną kwotę, nie wyglądała na
Amerykankę. I cóż w tym złego? – pytała się w myślach. Anglicy byli
zawsze przesadnie, nawet arogancko dumni ze swojego pochodzenia, a
Honora, której patriotyzm umocnił się jeszcze w czasie wojny, nie należała
do osób łatwo zmieniających przekonania. W ciągu ostatnich dwóch
miesięcy Crystal nieustannie wystawiała na próbę jej wrodzoną nieśmiałość.
Siostra postawiła sobie bowiem za punkt honoru upodobnić się do nowego
otoczenia.
– Jesteśmy w San Francisco od Bożego Narodzenia i jeszcze nie
złożyłyśmy mu wizyty – tłumaczyła Crystal.
– Tak, ale...
– Nadarza się znakomita okazja, żeby go poznać.
– Nie wiem, czy amerykańskie dziewczęta samotnie składają wizyty.
– Na Boga, Honoro, przestań gadać głupstwa! Wiesz równie dobrze jak
ja, że tu nie przywiązują aż takiej wagi do konwenansów. Spełniamy
chrześcijański uczynek.
488826360.005.png
– Wuj Gideon nigdy się nami nie interesował. – Na tę uwagę ładne brwi
Crystal ściągnęły się gwałtownie. Ciotka Matylda była ich krewną. Na
urodziny i Boże Narodzenie przysyłała osieroconym przez matkę
siostrzenicom praktyczne prezenty. Tekst dołączanych do nich kartek
brzmiał zawsze jednakowo: Z najlepszymi życzeniami od wuja Gideona i
ciotki Matyldy, ale dziewczęta wiedziały, że imię wuja pojawiało się tylko
pro forma.
Pierwszy list od Gideona przyszedł w listopadzie. Była to odpowiedź na
z trudem sformułowaną prośbę Langleya Sylvandera o pożyczkę, która
miała pokryć dalszą naukę córek.
Odnośnie prośby z I września. Udzielanie i branie pożyczek uważam za
moralnie naganne. Mógłbym ci pomóc, gdybyś się przeniósł do San
Francisco.
Jakkolwiek nie masz przygotowania inżynierskiego, możesz dostać pracę
w mojej firmie. Przyuczysz się do sporządzania specyfikacji. W naszym kraju
twoje wydatki będą mniejsze. Dwie młodsze panienki mogą korzystać ze
znakomitego systemu bezpłatnej edukacji, jaki tu posiadamy. Matylda
powiedziała, że twoja najstarsza córka ma osiemnaście lat. Czuję się w
obowiązku dopomóc, by zdobyła fach. Nie powinno być kłopotów ze
znalezieniem dla niej posady. Matylda, która ciągle niedomaga, przesyła
pozdrowienia.
Twój Gideon Talbott Najwyższy czas, żeby się zainteresował –
odparowała Crystal. – Teraz, kiedy ciotka Matylda nie żyje, on jest naszą
jedyną rodziną.
– Ale co będzie, jeśli nasza wizyta zaszkodzi tatce? szepnęła Honora.
Kolejny powiew wiatru zmusił Crystal do ponownego osadzenia nowego
kapelusza mocno na głowie.
– Przewieje mnie na wylot. Skoro tak się martwisz o tatkę, to pamiętaj,
że to on kazał nam tu przyjechać.
– Wiesz, że kiedy ma jeden z tych swoich... ataków bólu głowy mówi co
innego, niż myśli.
– Ach, rób, co chcesz. Ale nie po to godzinami uganiałam się po tych
wzgórzach, żeby teraz wracać do domu.
Honora, niezdecydowana, zatrzymała się chwilę, po czym ruszyła
spiesznie za młodszą siostrą, która rezolutnie zmierzała w stronę wielkiej,
488826360.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin