Tinsley Nina - Letnia przygoda.pdf

(312 KB) Pobierz
444821258 UNPDF
Nina Tinsley
Letnia przygoda
I
Przyjazd doktora Wentwortha oznaczał zawsze początek lata w Ashlings. Kiedy krzewy
róż w alei pokrywały się pąkami, Jason mówił:
– Chyba już niedługo przyjedzie młody Alek.
Wkrótce potem nadchodził list wyznaczający datę jego przybycia. Kopertę zdobiły
znaczki z Egiptu, Włoch czy innego odległego kraju. Serena brała zaraz mapę świata, by
odnaleźć miejsce nadania przesyłki, a potem wspólnie z Jasonem zastanawiali się, jakie tam
mogły znajdować się wykopaliska.
Czasami Serena myślała, że stary dom podziela ich niepokój i podniecenie. Na pewno z
równym uczuciem oczekiwała gościa pani Lamont. Zabierała się gorączkowo do
przygotowań, sprzątała i tak zawsze czysty pokój Alka i planowała naprzód menu posiłków.
W tym roku było inaczej. Jason Armitage skończył osiemdziesiąt lat i w kilka dni później
zmarł. Serena napisała list do Alka na adres jego banku w Londynie i czekała cierpliwie na
odpowiedź. Tęskniła za nim. Czuła, że jeśli go wkrótce nie zobaczy, nie będzie w stanie
pogodzić się ze śmiercią Jasona. Siedem lat, które przepracowała jako jego sekretarka, a
później asystentka, wydawały się snem.
Potrzebowała Alka. Bała się, że po śmierci Jasona zaprzestanie swych wizyt. Odpowiedź
nadeszła miesiąc po pogrzebie.
W wyznaczony dzień pojechała na stację w Belchester i stojąc przy barierce peronu
patrzyła na wjeżdżający pociąg. Alek wysiadł jako pierwszy. Miał ze sobą tylko jedną torbę –
umiał podróżować bez bagażu. Stanął i szukał biletu w kieszeniach. Serce Sereny zadrżało.
– Sprawdź w portfelu – zawołała.
Skinął głową, wyjął bilet i w chwilę później był przy niej.
– Czułem, że twój list przynosi złe wiadomości. Inaczej nie pisałabyś wiedząc, że i tak
przyjeżdżam. Biedna dziewczyno. – Objął ją i pocałował delikatnie w usta. – Ale dałaś sobie
radę. Jason zawsze powtarzał, że jesteś niezastąpiona.
Łzy stanęły jej w oczach. Zdziwiło ją, jak dobrze Alek zrozumiał jej uczucia. Nigdy jej
przedtem nie pocałował. Coś się zmieniało między nimi. Poprowadziła go do samochodu.
Włożył torbę do bagażnika.
– Pozwól mi poprowadzić – powiedział. – Tak dobrze być w domu. – Uśmiechnął się
jakoś dziwnie. – Ashlings to chyba moja jedyna przystań.
– I moja – odparła.
Wsiedli do samochodu. Był to Rover używany przez Alka w czasie jego wizyt. Serena
zadawalała się małym autem, które Jason ofiarował jej w zeszłym roku, na dwudzieste piąte
urodziny.
„Zasługujesz na wszystko, co najlepsze – powiedział. – I dopilnuję, żebyś to dostała.”
Ścisnęło ją w gardle na wspomnienie tych słów.
Alek wyjechał z parkingu dworcowego na zatłoczoną główną ulicę. Sobota była dniem
targowym. Na straganach sprzedawano żywność przywiezioną przez mieszkańców
okolicznych wiosek. Przechodnie tamowali ruch.
Poza miastem droga prowadziła prosto aż do wzgórz, gdzie skręcała i wznosząc się
ukazywała widok na niezmienny od wieków układ pól.
– Lubię patrzeć stąd na Ashlings. Kiedy jestem daleko, często wspominam ten widok:
droga, poła i dom schowany wśród wzgórz. Dziadek Jasona wybrał dobre miejsce.
Ashlings było kiedyś największą farmą w okolicy. Jason jednak wydzierżawił ziemię
właścicielom Winton, pobliskiego majątku, zatrzymując sobie tylko kilka przylegających do
domu akrów, które obfitowały w ślady rzymskiego osadnictwa sprzed wieków.
Jason często powtarzał, że stał się archeologiem dlatego, że miał pod ręką materiał do
pracy. Pierwszych badań dokonał pięćdziesiąt lat temu. Wiele czasu poświęcił na
opracowanie wyników i określenie wielu znalezisk. Potem przeprowadził kilka następnych
wykopalisk i stał się autorytetem w sprawach rzymskiego osadnictwa w Angli. Jego książki
służyły jako podręczniki na uniwersytetach.
– Ashlings to prawdziwy klejnot – powiedział Alek stając przed wejściem do domu.
Serena przytaknęła. Zatrzymała wzrok na długim niskim budynku z szarego kamienia,
pokrytym siwo-zielonkawymi dachówkami. Okna dzielone kamiennymi słupkami odbijały
blask popołudniowego słońca. Dzikie wino oplatało ganek. Na tyłach domu rozciągał się
ogród, a za nim płynęła rzeka.
– Czuję się tu bardzo dobrze. Ciekawe... – zamilkł i otworzył drzwi samochodu.
Serena usłyszała nutę zawiści w jego głosie, bardzo ją to zdziwiło. Zawsze myślała, że
zbyt wiele miał w sobie z włóczęgi, by chcieć osiąść gdzieś na stałe.
Wysiadł i przeskoczył dwa stopnie prowadzące na ganek, by uściskać panią Lamont.
– No, panie Alku – powiedziała Mag z pozorną surowością. – Cieszę się, że pana widzę.
W ciężkich czasach szczególnie potrzebujemy przyjaciół. – Starła łzę z policzka. –
Straciliśmy ukochanego człowieka – powiedziała wprowadzając go do hallu. –
Przygotowałam wam podwieczorek w gabinecie.
– Dziękuję, Mag, ale sądziłem...
– W gabinecie – powtórzyła z naciskiem. – Musimy się przyzwyczaić, że jego już tam nie
ma.
Alek wszedł za Sereną do pokoju, który przez tyle lat był. sanktuarium Jasona. Usiadł w
podniszczonym skórzanym fotelu i wyciągnął przed siebie nogi. Serana zauważyła na jego
twarzy oznaki napięcia i zmęczenia. Zeszczuplał, w czarnej czuprynie pojawiły się siwe
włosy.
– Źle wyglądasz – powiedziała, nalewając herbaty ze starego srebrnego dzbanka i podając
mu filiżankę. Postawiła na stoliku talerz gorących bułeczek.
– Miałem ciężki rok. Ty za to wyglądasz bardzo dobrze. Jasne włosy, zielone oczy,
opalona twarz – śliczna dziewczyna.
Zdziwił ją ten komplement. Nigdy przedtem nie mówił jej takich rzeczy.
– Czy możesz opowiedzieć mi, jak zmarł Jason? – poprosił.
– Niepokoił się o nowe wykopaliska. Czekał na ciebie z ich zaplanowaniem, ale
przyjechał Turner z paroma studentami z Oksfordu. Jason poszedł z nimi obejrzeć teren. To ta
łąka koło Srebrnego Lasu. Wrócił wyczerpany, nastąpił atak serca. Po kilku minutach nie żył.
– Pewnie był to straszny cios dla ciebie i dla Mag.
Przytaknęła. Nie chciała wspominać tych chwil.
– Czy Turner skończył pomiary?
– Nie. Na razie wszystko zawiesiliśmy.
– Przecież – odezwał się z niedowierzaniem – trzeba to kontynuować. Jason napisał mi,
że to mogą być bardzo ciekawe badania. Praca nad książką też dobrze szła. Ile już
napisaliście?
– Połowę.
– Możesz ją ukończyć? Masz chyba dostęp do notatek Jasona?
– Tak.
– To na co czekasz?
– Myślałam, że może ty będziesz chciał to robić...
Potrząsnął głową.
– Raczej nie. Zdajesz sobie chyba sprawę, że jego prace są bardzo ważne. Czy wydawcy
kontaktowali się z tobą?
– Tak. Dałam im wymijającą odpowiedź. – Spojrzała na niego błagalnie. – Chciałam to z
tobą omówić.
– O czym tu dyskutować? – odrzekł z irytacją. – Mając dyplom z archeologii i języka
angielskiego jesteś chyba wystarczająco kompetentna.
Dotknięta jego tonem powiedziała:
– Dobrze. Skończę tę książkę. Niepotrzebnie czekałam na ciebie. Wiem, że nie znosisz
podejmowania decyzji za innych.
– Świetnie. To wyjaśnia sprawę. Wiesz, adwokat Jasona, Clive Benson, powiadomił
mnie, że coś odziedziczyłem.
– Pamiętał o wszystkich przyjaciołach i pracownikach.
– O kim na przykład?
Zawahała się nie wiedząc, czy Clive chciałby o tym informować Alka.
– Sereno, daj spokój. Benson z pewnością ci wszystko powiedział.
Nie było sensu ukrywać czegokolwiek. Zaczęła wymieniać.
– Wnuk – siostry Jasona. Mieszka w Kalifornii. Przyjeżdża tu w przyszłym tygodniu.
Nazywa się Darren Page. Także kobieta o nazwisku Fiona Fairchild. Clive nie zdołał jeszcze
jej odszukać.
– Czy ten Page odziedziczył Ashlings?
– Nie.
– No to kto jest nowym właścicielem?
– Niecierpliwił się.
Zdenerwowana, milczała przez chwilę.
– Ja – odpowiedziała.
Siedział oszołomiony, a potem z niedowierzaniem rzekł:
– Ty? To chyba pomyłka.
– Co ty mówisz? Nie ma żadnej pomyłki. W każdej chwili możesz sprawdzić testament.
Wiem, co myślisz – powiedziała sztywno. – Że nie będę w stanie zorganizować nowych
wykopalisk i nie poradzę sobie z prowadzeniem posiadłości. Udowodnię ci, że nie masz racji.
Jason wierzył we mnie.
– Oczywiście – westchnął. – Zrozum, był jedynym punktem odniesienia w moim życiu.
Nie aprobował moich ciągłych podróży. Chciał, żebym osiadł gdzieś na stałe. – Roześmiał się
ostro i rzekł: – Pewnego dnia to zrobię.
Wyczuła groźbę w jego głosie. Jason często powtarzał, że Alek jest bezwzględny.
Zaczynała w to wierzyć.
Wstał.
– Pójdę obejrzeć teren pod nowe wykopaliska. Nie masz ochoty przejść się?
Chciała odmówić, ale nie znalazła żadnego pretekstu. Nie była tam od śmierci Jasona.
Udawała przed sobą, że to już jej nie interesuje. W głębi duszy wiedziała jednak, że idąc tam,
zaakceptuje odpowiedzialność, jaką obarczył ją Jason.
– Dobrze. – Wstała.
– Gdzie to dokładnie jest? – Alek otworzył drzwi do ogrodu. Poszli na łąkę za Srebrnym
Lasem.
– Jason zamówił zdjęcia lotnicze. Wiosenne deszcze zmyły wierzchnią warstwę ziemi i
można było domyśleć się kształtu willi. To była dla niego niespodzianka. Zawsze myślał, że
znajduje się ona pod fundamentami domu. ‘
Na skraju lasii przystanęli. Patrzyli na nagą czarną ziemię przygotowanego terenu, ostro
kontrastującą z otaczającymi ją polami porośniętymi niemal dojrzałym już zbożem.
– Oczywiście – rzekł Alek. – Idealne miejsce. W tamtych czasach było otoczone z trzech
stron lasem, a z czwartej chroniła je rzeka.
Obszedł dokładnie teren. Kiedy wrócił, oczy błyszczały mu z podniecenia. Czuła bijącą
od niego energię.
– Potrzebujemy ludzi do pracy. Pewme już wszystko przygotowałaś...
– Nic jeszcze nie zrobiłam. Jest za wcześnie. Chwycił jej rękę i mocno ścisnął.
– Zaczynamy natychmiast. Nie mamy chwili do stracenia.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin