Legendy 02 - Antologia.pdf

(2319 KB) Pobierz
17057226 UNPDF
Legendy II
(Legends II)
Opracował Robert Silverberg
Przełożyli:
Robert Bartold
Paulina Braiter
Radosław Kot
Jarosław Kotarski
Paweł Kruk
Krzysztof Sokołowski
Dla George’a R. R. Martina, który zastawił pułapkę, i Terry’ego Brookesa za śmiałe przyjście
z nieoczekiwaną pomocą.
Wprowadzenie
Pierwsza, opublikowana w 1998 roku antologia Legendy zawierała jedenaście nie przedstawianych
wcześniej nowel autorstwa najpopularniejszych pisarzy fantasy, a akcja każdej z tych opowieści rozgrywała się
w realiach szczególnego, wyobrażonego uniwersum, które dany twórca rozsławił na całym świecie.
W zamierzeniu książka miała być najlepszą i niezrównaną antologią współczesnej fantasy i – sądząc po
reakcjach czytelników z wielu krajów – cel ten osiągnęła.
Teraz pojawiają się Legendy II. Skoro jednak pierwszy tom był najlepszy i niezrównany, po co wydawać
kolejny?
Odpowiedź jest prosta: fantasy to literatura o nieograniczonych możliwościach. Zawsze znajdziemy nowe
historie do opowiedzenia i nowych autorów gotowych to uczynić. I żadnego tematu, nawet starego jak świat, nie
da się nigdy wyczerpać.
Jak wspomniałem we wprowadzeniu do pierwszego tomu, fantasy to najstarszy gatunek twórczości
beletrystycznej, którego początek zbiega się z narodzinami ludzkiej wyobraźni. Nietrudno uwierzyć, że ten sam
zapał artystyczny, który piętnaście, dwadzieścia czy nawet trzydzieści tysięcy lat temu zrodził niezwykłe
malowidła naskalne w Lascaux, Altamirze i Chauvet, pozwolił zaistnieć też fascynującym opowieściom
o bogach i demonach, talizmanach i zaklęciach, smokach i wilkołakach, cudownych krainach leżących daleko za
horyzontem – opowieściom, które odziani w skóry szamani wygłaszali zaintrygowanej publice przy ogniskach
płonących w skutej lodem Europie. Podobnie działo się w spalonej słońcem Afryce, w pradawnych Chinach,
w starożytnych Indiach, w obu Amerykach: praktycznie wszędzie, i to od tysięcy czy nawet setek tysięcy lat. Ja
sam uważam, że potrzeba snucia opowieści jest cechą uniwersalną ludzkiej kultury, że gdy tylko pojawiły się na
tym świecie istoty określane mianem „ludzi”, zaraz znaleźli się wśród nich gawędziarze i bajarze, którzy
poświęcili wszystkie swe wysiłki i talenty tworzeniu niezwykłych, cudownych rzeczy, co trwało przez całą
naszą długą ewolucję. Sumeryjski epos o Gilgameszu jest opowieścią fantastyczną, to samo można powiedzieć
o Odysei Homera i wielu innych utworach, aż do dzieł takich fantastów, jak E. R. Eddison, A. Merritt, H. P.
Lovecraft czy J. R. R. Tolkien, i wszystkich wielkich pisarzy science fiction, od Verne’a i Wellsa po nasze
czasy. (Wspominam o science fiction, ponieważ moim zdaniem fantastyka naukowa należy do gatunku fantasy:
jest jego szczególną gałęzią, skupiającą się na technice odmianą wizjonerskiej literatury, w której możemy
puszczać wodze wyobraźni, urzeczywistniając to, co jest z punktu widzenia nauki niemożliwe, a przynajmniej
nieprawdopodobne.)
Wielu współautorów pierwszych Legend miało ochotę powrócić do swoich fantastycznych światów.
Niektórzy z nich tak często wspominali o nowej antologii, że w końcu ja także zacząłem uważać, iż drugi tom
może być całkiem dobrym pomysłem. No i oto macie go przed sobą. Sześcioro pisarzy – Orson Scott Card,
George R. R. Martin, Raymond E. Feist, Anne McCaffrey, Tad Williams i niżej podpisany – pojawia się
ponownie. Dołączyło do nich czworo innych – Robin Hobb, Elizabeth Haydon, Diana Gabaldon i Neil Gaiman –
1
którzy zdobyli ogromną sławę od czasu publikacji pierwszej antologii, oraz wielki weteran fantasy, Terry
Brooks, który w ostatniej chwili musiał się wycofać z udziału w pierwszym projekcie, ale zasilił nasze szeregi
teraz.
I tym razem pragnę podziękować mojej żonie Karen i agentowi Ralphowi Vicinanzy, którzy niestrudzenie
wspierali mnie W trakcie pracy nad tą książką, oraz oczywiście wszystkim autorom, którzy dostarczyli przedniej
jakości teksty. Szczególne wyrazy wdzięczności składam Betsy Mitchell z wydawnictwa Del Rey Books, której
mądre rady i dobry humor miały wielkie znaczenie dla realizacji tego przedsięwzięcia. Bez jej pomocy książka
po prostu by nie powstała.
Robert Silverberg luty 2003
Przełożył Radosław Kot
Kraina Najstarszych
Robin Hobb
Trylogia „Skrytobójca”
Assassin’s Apprentice (1995) Uczeń skrytobójcy (1997)
Royal Assassin (1996) Królewski skrytobójca (1997)
Assassin’s Quest (1997) Wyprawa skrytobójcy (1998)
Trylogia „Kupcy I Ich Żywostatki”
Ship of Magie (1998) Czarodziejski statek. Środek lata (1999), Czarodziejski statek. Jesień, zima (1999)
Mad Ship (1999) Szalony statek t. I-III (2001)
Ship of Destiny (2000)
Trylogia „Złotoskóry”
Fool’s Errand (2002) Misja błazna (2003)
Golden Fool (2003) Złocisty błazen (2003)
Fool’s End (2004)
Akcja pierwszej trylogii Robin Hobb, „Skrytobójcy”, toczyła się w Królestwie Sześciu Księstw. Jest to
opowieść o skrytobójcy Bastardzie Rycerskim. Już samo ujawnienie istnienia tego bękarta wystarczyło, by
książę Rycerski zrezygnował z prawa do tronu. Ustępuje on, cedując tytuł następcy tronu na swojego młodszego
brata, Szczerego, a dziecko oddaje pod opiekę masztalerza Brusa. Najmłodszy książę, Władczy, ma własne
ambicje i chce się pozbyć bękarta. Ale stary król Roztropny dostrzega korzyści z przyjęcia chłopaka
i wyszkolenia go na skrytobójcę, bękarta bowiem można narazić na niebezpieczeństwa, na które syna z prawego
łoża narazić nie wolno, oraz obarczyć go zadaniami, które splamiłyby ręce następcy tronu.
I tak Bastard Rycerski uczy się tajemnej sztuki skrytobójstwa. Wykazuje skłonności do Rozumienia,
budzącej odrazę w Królestwie Sześciu Księstw magii zwierzęcej. Na tę ukrywaną skazę młodego skrytobójcy
przymyka się oko, ponieważ więź ze zwierzęciem może się okazać przydatną cechą. Gdy okazuje się, że może
on władać dziedziczną magią Skrytobójców, Mocą, staje się zarówno bronią króla, jak i przeszkodą na drodze
księcia Władczego do tronu. W okresie nasilenia rywalizacji o tron i gdy najeźdźcy w szkarłatnych okrętach
Zawyspiarzy wciągają Sześć Księstw w wojnę, Bastard Rycerski odkrywa, że los królestwa może zależeć od
działań młodego bękarta i królewskiego Błazna. Uzbrojony w niewiele ponad lojalność i swój często zawodny
talent do dawnej magii, Bastard podąża zacierającymi się śladami króla Szczerego, który przewędrowawszy
przez Królestwo Górskie, dotarł do krainy legendarnych Najstarszych, zabiegając – być może na próżno –
o odnowienie dawnego przymierza.
Akcja trylogii „Kupcy i ich żywostatki” toczy się w Jamaillii, Mieście Wolnego Handlu i na Wyspach
Piratów, daleko na południe od Królestwa Sześciu Księstw. Wojna na północy przerwała wymianę towarów,
która stanowiła siłę napędową Miasta Wolnego Handlu, więc kupcy – mimo posiadania czarodziejskich,
rozumnych statków – przeżywali trudny okres. Niegdyś posiadanie żywostatku, zbudowanego z magicznego
czarodrzewu, zapewniało rodzinie kupca pomyślność. Tylko żywostatek potrafił stawić czoło
niebezpieczeństwom Rzeki Deszczowej i umożliwiał handel z legendarnymi kupcami z Deszczowych Ostępów,
2
którzy mieli tajemnicze, magiczne towary wykradzione z zagadkowych ruin Najstarszych. Altea Vestrit
spodziewa się, że rodzina dochowa tradycji i przekaże jej rodzinny żywostatek Vivacię, gdy przebudzi się on do
życia po śmierci jej ojca. Otrzymuje go jednak jej siostra Keffria i knujący intrygi chalcedoński mąż tejże –
Kyle. Dumny żywostatek staje się środkiem transportu w pogardzanym, lecz przynoszącym wielkie zyski handlu
niewolnikami.
Zdana na własne siły Altea postanawia radzić sobie sama i jakoś odzyskać żywostatek. Jej stary przyjaciel,
żeglarz Brashen Treli, tajemnicza rzeźbiarka Amber i Paragon, słynny szalony żywostatek, są w tej walce jej
jedynymi sojusznikami. Piraci, bunt niewolników, wędrujące węże morskie i dopiero co wykluty smok to tylko
nieliczne z wielu przeszkód, które musi pokonać, by dowiedzieć się, że żywostatki nie są tym, czym się wydają,
i że mogą mieć własne marzenia, które pragną urzeczywistnić.
Trylogia „Złotoskóry”, w chwili, gdy piszę te słowa, jeszcze nie ukończona, podejmuje opowieść
o Bastardzie i Błaźnie piętnaście lat po wojnach szkarłatnych okrętów. Królowa Ketriken zdecydowana jest
zapewnić tron swemu synowi, księciu Sumiennemu, aranżując małżeństwo z Elianą, córką dawnych
nieprzyjaciół z Wysp Zewnętrznych. Jednak w samym Królestwie Sześciu Księstw jest niespokojnie.
Rozumiejący mają dość prześladowań i mogą obalić tron Skrytobójców, ujawniając, że krew Sumiennego ma
dawną skazę. Narczeska Eliana wyznacza wysoką cenę za swoją rękę: książę musi dostarczyć jej łeb Lodognia,
legendarnego smoka z wyspy Alevjal.
Tymczasem na południu kupcy z Miasta Wolnego Handlu nadal toczą wojnę z Chalcedończykami i pragną
nakłonić Królestwo Sześciu Księstw, by przyłączyło się do nich i pomogło zniszczyć Chalcedonie. Smok
Tintaglia, chimeryczny sprzymierzeniec Miasta Wolnego Handlu, pomaga im w tym z własnych powodów;
mogą one doprowadzić nie tylko do odrodzenia rasy smoków, lecz również do powrotu magii Najstarszych na
Przeklęty Brzeg.
Powrót Do Domu
Robin Hobb
Dzień 7 miesiąca ryby 14 rok panowania najszlachetniejszego i prześwietnego Satrapy Esklepiusa
Tego dnia skonfiskowano mi, bez dania racji niesprawiedliwie, pięć skrzyń i trzy kufry. Stało się to w czasie
załadunku statku Venture, który wyruszał szlachetnym staraniem Satrapy Esklepiusa, by skolonizować Przeklęty
Brzeg. Skrzynie zawierały co następuje: jeden blok doskonałego białego marmuru wielkości stosownej dla
popiersia. Dwa bloki artyjskiego nefrytu wielkości stosownej dla popiersia. Jeden wielki, piękny steatyt
wysokości człowieka i takiejże szerokości. Siedem wielkich sztab miedzi doskonałej jakości. Trzy sztaby
srebrne jakości zadowalającej. I trzy baryłki wosku. Kufry zawierały co następuje: dwie suknie jedwabne, jedną
niebieską, drugą różową, uszyte przez szwaczkę Wistę i noszące jej znak. Materiał na suknię, zielony. Dwie
chusty, jedną z białej wełny, drugą z niebieskiego płótna. Kilka par pończoch grubości odpowiedniej na zimę
i lato. Trzy pary pantofli, jedną jedwabną i haftowaną w pąki róży. Siedem halek, trzy jedwabne, jedną z płótna
i trzy wełniane. Jeden gorset z lekkich fiszbinów i jedwabiu. Trzy tomy poezji spisane własnoręcznie. Miniaturę
Soijiego przedstawiającą mnie, lady Carillion Carrock z domu Waljin, zamówioną przez moją matkę, lady
Arston Waljin, z okazji moich czternastych urodzin. Zawierały również ubranka i pościel dla dziewczynki
w wieku czterech lat i dwóch chłopców w wieku lat sześciu i dziesięciu, włącznie z zimowym oraz letnim
strojem na uroczystości oficjalne.
Rejestruję tę konfiskatę, żeby po moim powrocie do Jamaillii można było złodziei oddać w ręce
sprawiedliwości. Kradzieży dokonano w następujący sposób. Gdy nasz statek był załadowywany przed
wyruszeniem w drogę, ładunek należący do znajdującej się na pokładzie arystokracji zatrzymano na nabrzeżu.
Kapitan Triops poinformował nas, że nasze rzeczy będą bezterminowo powierzone opiece Satrapy. Nie mam
zaufania do tego człowieka, ponieważ nie okazuje ani mojemu małżonkowi, ani mnie należytego szacunku.
Sporządzam więc tę notatkę, a najbliższej wiosny, po moim powrocie do Jamaillii, mój ojciec, lord Crion
Waljin, wniesie tę skargę do sądu Satrapy, jako że mój małżonek wydaje się mniej chętny to uczynić. Co
uroczyście przyrzekam.
Lady Carillion Waljin Carrock
3
Dzień 10 miesiąca ryby 14 rok panowania najszlachetniejszego i prześwietnego Satrapy Esklepiusa
Warunki na pokładzie są nie do zniesienia. Robię kolejny wpis w swoim dzienniku, chcąc odnotować
trudności i niesprawiedliwość, tak by pozostało świadectwo pozwalające ukarać tych, którzy ponoszą za to
odpowiedzialność. Mimo że jestem szlachetnie urodzona, z domu Waljin, i mimo że mój małżonek jest nie tylko
arystokratą, ale również dziedzicem tytułu lorda Carrock, kwatery nam przyznane nie są wcale lepsze od tych,
które przydzielono prostym emigrantom i spekulantom, to znaczy jest to cuchnące miejsce w ładowni. Jedynie
pospolici przestępcy, skuci łańcuchami w najgłębszych ładowniach, cierpią bardziej od nas.
Podłogę stanowi pełen drzazg pokład, ściany zaś to surowe deski kadłuba. Wiele wskazuje na to, że
ostatnimi mieszkańcami tego miejsca były szczury. Jesteśmy traktowani nie lepiej niż bydło. Nie ma oddzielnej
kwatery dla mojej służącej, więc jestem zmuszona znosić to, że śpi niemal obok nas! Pragnąc uchronić moje
dzieci od kontaktu z bachorami emigrantów, poświęciłam trzy adamaszkowe zasłony, żeby się odgrodzić od
reszty. Ci ludzie nie okazują mi żadnego szacunku. Jestem przekonana, że ukradkiem plądrują nasze zapasy
żywności. Gdy ze mnie kpią, mąż każe mi nie zwracać na to uwagi. Ma to okropny wpływ na zachowanie mojej
służącej. Dziś rano służąca, która w naszym okrojonym teraz gospodarstwie domowym pełni również funkcję
niani, niemal szorstko zwróciła się do małego Petrusa, każąc mu być cicho i przestać ciągle zadawać pytania.
Gdy ją za to zganiłam, ośmieliła się zmarszczyć czoło.
Moja wizyta na otwartym pokładzie była stratą czasu. Pełno na nim lin, płótna oraz nieokrzesanych
mężczyzn i nie ma warunków, żeby damy i dzieci mogły zażyć świeżego powietrza. Morze było nudne, a jedyny
widok stanowiły odległe, zamglone wyspy. Nie znajdowałam nic, co poprawiłoby mi nastrój, podczas gdy ten
obrzydliwy statek unosił mnie coraz dalej od strzelistych białych iglic poświęconego Sa błogosławionego miasta
Jamaillia.
W tej ciężkiej dla mnie sytuacji nie mam na pokładzie żadnych przyjaciół, którzy by mnie rozbawili czy
pocieszyli. Lady Duparge zaprosiła mnie raz, a ja zachowywałam się uprzejmie, ale różnica pozycji utrudniała
rozmowę. Lord Duparge jest dziedzicem niemal wyłącznie swojego tytułu, dwóch statków i jednej posiadłości,
która graniczy z moczarami Gerfen. Lady Crifton i lady Anxory wydają się zadowolone z własnego towarzystwa
i w ogóle nie wystosowały do mnie zaproszenia. Obie są zbyt młode, aby mieć osiągnięcia, którymi mogłyby się
podzielić, mimo to ich matki powinny były pouczyć je o obowiązkach towarzyskich, jakie mają wobec ludzi
wyższego stanu. Obie mogłyby skorzystać na mojej przyjaźni po powrocie do Jamaillii. To, że postanowiły nie
zabiegać o moje względy, niezbyt dobrze świadczy o ich intelekcie. Bez wątpienia byłabym nimi znudzona.
W tym okropnym otoczeniu czuję się nieszczęśliwa. Dlaczego mój małżonek postanowił zainwestować
swój czas i środki w to przedsięwzięcie, przekracza możliwości mojego pojmowania. Z pewnością ludzie
bardziej przedsiębiorczej natury lepiej przysłużyliby się tej sprawie naszego Znamienitego Satrapy. Nie potrafię
też zrozumieć, dlaczego nasze dzieci i ja sama musimy mu towarzyszyć, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę mój
stan. Nie wydaje mi się, żeby mój małżonek choć przez chwilę zastanowił się nad problemami, jakie podróż ta
może stwarzać ciężarnej kobiecie. Jak zwykle nie uznał za stosowne przedyskutować ze mną swoich decyzji, tak
samo zresztą jak ja nie radziłabym się go w sprawie moich artystycznych pasji. Mimo to moja ambicja musi
ucierpieć, by on mógł oddać się swoim pasjom! Ma nieobecność poważnie opóźni ukończenie Kurantów
w kamieniu i metalu.
Brat Satrapy będzie bardzo rozczarowany, ponieważ instalacja ta miała uświetnić jego trzydzieste urodziny.
Dzień 15 miesiąca ryby 14 rok panowania najszlachetniejszego i prześwietnego Satrapy Esklepiusa
Byłam głupia. Nie. Zostałam oszukana. Nie jest głupotą zaufać, gdy ma się wszelkie podstawy oczekiwać
solidności. Gdy ojciec powierzył moją rękę i los lordowi Jathanowi Carrockowi, był przekonany, że jest to
człowiek zamożny, solidny i poważany. Ojciec błogosławił Sa za to, że moje artystyczne osiągnięcia
przyciągnęły zalotnika o tak wysokiej pozycji. Gdy płakałam nad losem, który zmusił mnie do poślubienia
mężczyzny o tyle ode mnie starszego, matka doradziła mi, żebym się z tym pogodziła oraz zajęła się swoją
sztuką i zdobyła sławę dzięki jego wpływom. Zastosowałam się do jej mądrej rady. Przez ostatnie dziesięć lat,
gdy moja młodość i uroda zblakły u jego boku, urodziłam mu troje dzieci, a pod moim sercem rośnie kolejne.
Byłam jego ozdobą i błogosławieństwem, a mimo to oszukał mnie. Gdy myślę o tych godzinach, które
poświęciłam na zarządzanie jego domem, godzinach, które mogłam poświęcić mojej sztuce, krew ścina mi się
w żyłach z goryczy.
Dzisiaj po raz pierwszy poprosiłam, a później, z poczucia obowiązku wobec moich dzieci, zażądałam, żeby
4
zmusił kapitana do przydzielenia nam lepszej kwatery. Wysławszy trójkę naszych dzieci z nianią na górny
pokład, wyznał, że w planie kolonizacyjnym Satrapy nie jesteśmy inwestorami z własnej woli, lecz wygnańcami,
którym dano szansę uniknięcia hańby. Wszystko, co zostawiliśmy: posiadłości, domy, wartościowe przedmioty,
konie, bydło... wszystko to zostało skonfiskowane przez Satrapę, podobnie jak rzeczy, które nam zajęto, gdy
wchodziliśmy na pokład. Mój szacowny, poważany małżonek zdradził naszego szlachetnego i ukochanego
Satrapę i spiskował przeciwko tronowi błogosławionemu przez Sa.
Wyciągałam z niego to wyznanie po kawałku. Stale mówił mi, żebym nie zawracała sobie głowy polityką,
że to jest wyłącznie jego zmartwienie. Mówił, że żona powinna ufać mężowi, iż ten właściwie pokieruje ich
życiem. Mówił, że do następnej wiosny, gdy statki przypłyną z uzupełnieniem zapasów dla naszej osady,
odzyska nasz majątek i powrócimy na łono społeczeństwa Jamaillii. Ja jednak w dalszym ciągu zadawałam mu
te niemądre kobiece pytania. „Cały nasz majątek zajęty?” – spytałam go. – „Cały?” A on powiedział, że
zrobiono to, żeby ocalić dobre imię Carrocków, tak aby jego rodzice i młodszy brat mogli żyć z godnością, nie
uwikłani w skandal. Pozostała mała posiadłość, którą odziedziczy jego brat. Dwór Satrapy będzie przekonany,
że Jathan Carrock postanowił zainwestować cały swój majątek w przedsięwzięcie władcy. Jedynie ludzie
z najbliższego otoczenia Satrapy wiedzą, że to była konfiskata. Aby uzyskać to ustępstwo, Jathan przez wiele
godzin błagał na kolanach, poniżając się i prosząc o wybaczenie.
Bardzo długo się nad tym rozwodził, tak jakby miało to zrobić na mnie wrażenie. Ale co mnie obchodziły
jego kolana. „A co z Thistlebend?” – zapytałam. – „Co z tamtejszym domkiem przy brodzie i pieniędzmi, które
przynosił?” Wniosłam mu go w posagu i chociaż jest skromny, myślałam, że zostanie przekazany Narissie, gdy
będzie wychodzić za mąż. „Przepadł – powiedział – przepadł na amen”. „Ale dlaczego?” – naciskałam. – „Ja nie
spiskowałam przeciwko Satrapie. Dlaczego mnie się karze?”
Rozzłoszczony powiedział, że jestem jego żoną i oczywiście będę dzielić jego los. Nie rozumiałam
dlaczego, a nie wyjaśnił mi, w końcu zaś powiedział, że taka głupia kobieta nigdy tego nie zrozumie, i kazał mi
zamknąć buzię na kłódkę, zamiast mleć ozorem i dawać dowody ignorancji. Gdy zaprotestowałam, że nie jestem
głupia, że jestem słynną artystką, oświadczył mi, że teraz jestem żoną kolonizatora i że mam wybić sobie
z głowy swoje artystyczne pretensje.
Ugryzłam się w język, żeby na niego nie wrzasnąć. W środku jednak aż się gotowałam z wściekłości na tę
niesprawiedliwość. Thistlebend, w którym z moimi siostrzyczkami brodziłyśmy w wodzie i zrywałyśmy lilie,
udając boginie z tymi naszymi białozłotymi berłami... przepadło z powodu głupoty i zdrady Jathana Carrocka.
Słyszałam plotki o wykryciu spisku przeciwko Satrapie. Nie zwracałam na nie uwagi. Myślałam, że to mnie
nie dotyczy. Powiedziałabym, że kara jest sprawiedliwa, gdybyśmy ja i moje niewinne dzieci nie wpadły w te
same sidła, w których znaleźli się spiskowcy. Tę ekspedycję sfinansowano ze skonfiskowanych bogactw.
Arystokraci, którzy popadli w niełaskę, zostali zmuszeni do przyłączenia się do Towarzystwa złożonego ze
spekulantów i eksploratorów. Co gorsza, trzymani w ładowniach wygnani przestępcy – złodzieje, prostytutki
i zbiry – zostaną uwolnieni i dołączą do naszego Towarzystwa, gdy dobijemy do brzegu. W takim to otoczeniu
będą przebywać moje kochane dzieci.
Nasz Błogosławiony Satrapa wspaniałomyślnie dał nam szansę zrehabilitowania się. Nasz
Najszlachetniejszy i Prześwietny Satrapa przyznał każdemu mężczyźnie z Towarzystwa dwieście leferów ziemi,
które można sobie wybrać wzdłuż biegu Rzeki Deszczowej, stanowiącej granicę z barbarzyńską Chalcedonią,
lub na Przeklętym Brzegu. Nakazuje nam założyć pierwszą osadę nad Rzeką Deszczową. Wybrał dla nas to
miejsce z powodu starożytnych legend o Królach Najstarszych i ich Królowych Ladacznicach. Powiada się, że
dawno temu wzdłuż rzeki znajdowały się ich wspaniałe miasta. Posypywali skórę złotem i nosili klejnoty nad
oczami. Tak mówią podania. Jathan powiedział, że starożytny zwój, na którym przedstawione są ich osady,
został niedawno przetłumaczony. Wątpię w to.
W zamian za szansę zdobycia nowych fortun i odzyskania dobrego imienia Nasz Wspaniały Satrapa
Esklepius domaga się jedynie połowy tego, co uda nam się tu znaleźć lub wyprodukować. Za to wszystko
Satrapa otoczy nas opieką, za naszą pomyślność będą się odbywać modły, a dwa razy do roku do naszej osady
przypłyną jego statki, by mógł się upewnić, że dobrze nam się powodzi. Gwarantuje to podpisana osobiście
przez niego Karta naszego Towarzystwa.
Lordowie Anxory, Crifton i Duparge popadli w taką samą niełaskę jak my, jednak ich upadek był mniej
bolesny, byli bowiem lordami o mniejszym znaczeniu. Na pokładach pozostałych dwóch statków naszej floty są
inni arystokraci, ale żadnego z nich nie znam dobrze. Cieszy mnie, że moi drodzy przyjaciele nie podzielili mego
losu, chociaż boleję, że udaję się na wygnanie sama. Nie będę oczekiwać pocieszenia od małżonka, który
sprowadził na nasze głowy to nieszczęście. Na dworze rzadko kiedy tajemnica długo pozostaje tajemnicą. Czy to
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin