Danuta Wawiłow
Czego mi się chceOd samego dzisiaj ranaczegoś mi się chce...Nie cukierka, nie banana - może piasku, może sianaalbo nawet - nie wiem samamuchy tse-tse-tse ? Może zgadnie ktoś przypadkiem,na co ja mam chęć ?Uszyć krowie suknię w kwiatki ?Wsypać pieprzu do herbatki ?Albo złapać - ciach ! - do klatkikrokodyli pięć ? Co w kłopocie mi pomoże ?Jeśli ktoś to wie,niech mi zaraz liścik kropnie,bo nie mogę - tak okropnie,tak okropnie, tak okropnieczegoś mi się chce !
Człowiek ze złotym parasolemŻółtą drogą, zielonym polemszedł raz człowiek pod parasolem i uśmiechał się mimo słoty,bo parasol był cały złoty,coś mu śpiewał, bzykał jak mucha,śmieszne bajki plótł mu do ucha...I ten deszcz tak padał i padał,a parasol gadał i gadał,a ten człowiek mu odpowiadał.I oboje byli weseli,choć się wcale nie rozumieli,bo ten człowiek gadał po polsku,a parasol - po parasolsku...
DaktyleGdzie się podziały moje daktyle?Wyszedłem z domu tylko na chwilę!Wyszedłem z domu wracam po chwili,patrzę - o rety! Nie ma daktyli!Gdzie się podziały moje daktyle?Może je zjadły straszne goryle?Z okropnym rykiem do domu wpadły,moje daktyle bezczelnie zjadły!A te goryle, gdzie się podziały?Czy je przepędził króliczek mały?Przyleciał w żółtym aeroplanie,sprawił gorylom potężne lanie!A ten króliczek? Gdzie on się schował?Może go w lesie spotkała krowai ślub z nim wzięła, a w zeszły piąteksześć urodziła królokrowiątek?A gdzie ta krowa? Kto mi odpowie?Czy jest w Krakowie? Czy w Ozorkowie?Ponoć niedawno widziały wilki,jak kupowała do włosów szpilki.Wilki? Przepraszam to były słonie! Jeden nie duży, w złotej koronie,drugi kudłaty i piegowaty,wciąż tylko wisiał na telefonie!Do kogo dzwonił? Może do kawki?Ale jej w głowie tylko szczypawki!Nie dość, że głucha i że kłamczucha,jeszcze ma w szkole cztery poprawki!Z czego? A nie wiem! Spytam łasicy,tej co w dżinsowej chodzi spódnicyi gumę żuje, i której wujekzawsze daktyle dla mnie kupuje!Więc gdzie są w końcu moje daktyle?Czy je straszliwe zjadły goryle?Małe króliczki? Czarne perliczki?Wilki, motylki czy krokodyle?A wy? Przyznajcie się moi mili - czyście tamtędy nie przechodzili?Czy to nie wasze mądre kawały,że te daktyle wyparowały?Nie?Więc niech każdy z was mi odpowie,czemu mu rośnie palma na głowie?
KałużyściJuż od rana na podwórzuwśród patyków i wśród liściprzycupnęli nad kałużąpracowici kałużyści.Wygrzebują brud z kałuży,niech kałuża będzie czysta !Pełne ręce ma robotykażdy dobry kałużysta !Rękawiczką i chusteczkądwóch błocistów chodnik czyści.Obrzucają się szyszkamibardzo dzielni szyszkowiści.Dwie kocistki pod ławeczkącukierkami karmią kota... Świątek, piątek czy niedzielana podwórku wre robota !
Katecheza 29Lubię słuchać, jak mówi pole,Jak wśród kłosów szepczą kąkole,Ryczą krowy, chrząkają świnie,Letni wietrzyk szumi w leszczynieI ciekawa jestem ogromnie,O czym one tak mówią do mnie.Lecz nie mówi pole po polsku,Kąkol szepcze coś po kąkolsku,Świnka chrząka coś sobie po świńsku,Wiatr w leszczynie gra po leszczyńsku,A ja słucham i nie rozumiem,I pogadać z nimi nie umiem.
Kwiat 26Nie mam chęci dokazywać,skakać ani jeść...Tatuś, kupisz mi samochódKwiat dwadzieścia sześć ? Tylko jeden mały Kwiacik,Kwiat dwadzieścia sześć...Kierownicę w rękę chwycę,sygnał dam - i cześć ! I pojadę, i zatrąbięna calutki świat:patrzcie, patrzcie na mój nowy,na mój piękny kolorowy,mój bombowy Kwiat !
LatoDaj mi rękę, mamusiu,pójdziemy na rosę !Trawa będzie zielona,my będziemy bose. Drzewa będą zielone,góry będą zielone,chmury będą zielone,wielkie i puchate !Domy będą zielone,dymy będą zielone...Wiesz, dlaczego zielone ?Bo to będzie lato !
ListyW bardzo pięknej sukni w kwiatypisze mama list do taty:"Kochany tato !Bardzo cię kochamKochany tato !Nudno mi trochę ! Więc kup mi, proszę,trzy niespodzianki:żywego pieska,misia i sanki,i jeszcze rower,i jeszcze za tobardzo cię kocham,kochany tato !" W pięknej kurtce od piżamypisze tata list do mamy: "Kochana mamo !Jestem już grzecznyi nie grymaszęprzy zupach mlecznych !Więc kup mi, proszę,trzy niespodzianki:lalkę i pralkę,i wycinanki,i jeszcze farbykup mi tak samo !Bardzo cię kocham,kochana mamo" Na tym się kończy zabawa cała - mama córeczkę spać zawołała.
Makowiec- Kto zjadł makowiec ?- Ja go nie brałam... To znaczy, zjadłam,ale nie chciałam...W oknie usiadło taakie wróbliskoi gdyby nie ja,zjadło by wszystko !
Mama ma zmartwienieMama usiadła przy oknie.Mama ma oczy mokre. Mama milczy i patrzy w ziemię.Pewnie ma jakieś zmartwienie...Zrobiłam dla niej teatrzyk -a ona wcale nie patrzy.Przyniosłam w złotku orzecha -a ona się nie uśmiecha.Usiądę sobie przy mamie,obejmę mamę rękamii tak jej powiem na uszko:"Mamusiu, moje jabłuszko !Mamusiu, moje słoneczko !..."Mama uśmiechnie się do mniei powie: "Moja córeczko..."
Na wystawieIdę z mamą na wystawę!To dopiero jest ciekawe !Piękny pałac, wielka brama..."To muzeum" - mówi mama.Nie widziałem ani razu tylu ludzi i obrazów.Samych sal ze sto tysięcy,a obrazów jeszcze więcej!Co tu jest namalowane?Czy to człowiek? Czy to dzbanek?A tu jakaś dziwna plama..."Piękny obraz" - mówi mama.A tu gruby pan z gitarą,co ma wąsy jak makaron...Jakieś konie depczą ludzi...Trochę mi się tutaj nudzi.Mamo, chodź tu ! Mamo zobacz!To dopiero piękny obraz!Kwitną kwiaty, słońce świeci,na ławeczce siedzą dzieci...Tylko taka brzydka rama..."To jest okno" - mówi mama.
Niewidzialna plastelinaUlepiłam mamie domekz niewidzialnej plasteliny,dwa okienka, dwa kominyz niewidzialnej plasteliny.A w okienkach kwiatki bratki,a dla taty krawat w kratkiz niewidzialnej plasteliny.Ulepiłam sobie pieska,mięciutkiego, z czarnym pyszczkiem,lalki Kasię i Tereskę,i pistolet, i siostrzyczkę.Namęczyłam się ogromnie,stłukłam łokieć, zbiłam szklankę...Mama, tata, chodźcie do mnie !Mam tu dla was niespodziankę !Czemu na mnie tak patrzyciei zdziwione macie miny ?Czyście nigdy nie widzieliniewidzialnej plasteliny ?
Pan i piesRazem co wieczór pan i pies Pan, bo pies chcial, a pies bo musiał Pan się uwznioślał aż do łez A pies pod każdym drzewkiem siusiał Piesek oblewał każdy płot A pan opiewał mleczną drogę Im wyższy pan obierał lot Tym wyżej pies podnosił nogę Wracali do dom za pan bratSzczęśliwi, choć nie syci jeszczePies się na swej rogóżce kładłA pan do rana pisał wierszeTak nader ściśle, nie od dziśWiąże się życie i lirykaPan by bez psa nie musiał wyjśćPies się bez pana nie wysika
...
jolamm12