Konspekt I - Misyjna działalność.doc

(56 KB) Pobierz

KONSPEKT I 

I Ty jesteś misjonarzem

 

1. MODLITWA NA ROZPOCZĘCIE

 

2. CEL SPOTKANIA:

Kształtowanie i wzmacnianie poczucia odpowiedzialności za misje. Uwrażliwienie na potrzeby krajów misyjnych, poszukiwanie sposobów wspierania misji

 

3. PRZEBIEG SPOTKANIA:

§        Na początku spotkania czytamy lub opowiadamy historię „Chrzest Dininga”; zadajemy pytanie „Kto i w jaki sposób pomagał Diningowi przygotować się do chrztu?”

§        Wręczamy każdemu kartkę oraz długopis i poproś, aby przez 5 minut każdy grupa ułożył i zapisał na arkuszu jak najwięcej pytań, na które odpowiedzią będzie słowo „misjonarz” użyte w mianowniku ( metoda va bank ).

§        Prosimy o prezentację prac poprzez odczytanie ułożonych pytań i zapisaniu ich na dużym arkuszu, w formie słoneczka, chmurki lub tym podobnej.

§        Układamy wspólnie z dziećmi wyjaśnienie  słowa „misjonarz”. Zapisz je na kartce.

§        Czytamy wiersz ks. Jana Twardowskiego „ O misjonarzach” i zachęcamy uczestników do rozmowy w jaki sposób już teraz mogą być misjonarzami.

§        Poprosimy, aby uczniowie przypomnieli sobie historię z początku spotkania i to, z jakiego powodu Dining został dopuszczony do chrztu. Dowiedz się co uczestnicy myślą o zachowaniu Dininga i decyzji misjonarza.

§        Przy pomocy „burzy mózgów” zbieramy propozycje form pomocy misjom i wybieramy wspólnie z dziećmi zadania do wykonania podczas obozu i także po powrocie do domu.

 

4. MODLITWA NA ZAKOŃCZENIE

             

 

 

POMOC DLA ANIMATORA

 

Chrzest Dininga  - „Największa jest Miłość”, Księża Marianie, 1984

 

    Ojcowie kombonianie, którzy od lat prowadzili misję w Nacaroa (Mozambik), zazwyczaj udzielali chrztu świętego w wielkie święta religijne. Na Boże Narodzenie 1964 r. przygotowywali również sporą grupkę katechumenów. Wśród nich znajdował się jeden repetent — Dining. Tenże Dining — sym­patyczny, ale niezdolny chłopak — wyczekiwał już od długiego czasu  na swoją kolejkę. Katechizm absolutnie nie wchodził mu do głowy i w związku z tym nawet młodsi od niego koledzy z misji wy­przedzili go. Katecheta musiał mu powiedzieć jasno i otwarcie:

— Dining, porozmawiajmy jak mężczyzna z mężczyzną. Nikt bardziej ode mnie nie pragnie, byś został chrześcijaninem, ale nie ma mowy o chrzcie świętym na Boże Narodzenie! Dopóki nie nauczysz się odpowiedzi katechizmowych, nic nie mogę zrobić dla ciebie, choć bardzo mi przy­kro z tego powodu.

  Murzynek   szeroko   otwartymi   oczyma   wpatrywał się w ojca misjonarza. Wielce zmartwiona buzia wydawała się prosić o wysłuchanie wielkiego pragnienia dziecięcej duszy. Na miesiąc przed Bożym Narodzeniem błagał ojca misjonarza:

       Proszę cię, udziel mi chrztu świętego w tym roku!

       Doskonale, Dining, ale powiedz mi, nauczy­łeś się katechizmu?

       Ojcze, ty wiesz, że nie mogę wbić go sobie do głowy, ale wiesz również, że umiem modlić się i że żyję po chrześcijańsku.

       Dining, poproś więc Dzieciątko Jezus, by pozwoliło ci nauczyć się katechizmu!

       Och, wobec tego prędko zostanę chrześci­janinem, gdyż Jezus jest dobry i wysłucha mnie. On wie, że Go kocham. Musi wysłuchać Dininga!

    Najwspanialsza dobra wola przepełniała Mu­rzynka. Ciągle czytał i czytał, ale nie bardzo ro­zumiał, o co chodzi. Biegał od jednego kolegi do drugiego w czasie przerwy i prosił o wytłumacze­nie niezrozumiałych spraw. Niełatwo było wtło­czyć coś do głowy Dininga i chłopcy zniechęcali się prędko. W czasie przerwy woleli bawić się. Nie myśleli o zmartwieniu kolegi, a ten nie dawał za wygraną. Ciągle powtarzał odpowiedzi na py­tania, ale na próżno. Nie mógł niczego zapamię­tać, nic nie rozumiał. Katecheta przestał go nawet odpytywać, by nie sprawiać mu przykrości i aby oszczędzić sobie kłopotu.

   Pewnego wieczoru, gdy wszyscy spali, udał się do kościółka, by dokończyć odmawiania brewia­rza i ku swemu nieopisanemu zdziwieniu znalazł tam... małą „kupkę nieszczęścia": Dminga. Płakał.

       Ojcze, przepraszam cię, ale pozwól mi tu pozostać. Nie chcę iść do łóżka. Nie mogę spać, dopóki Jezus nie obdarzy mnie łaską pamięci . Za wszelką cenę na Boże Narodzenie chcę zostać chrześcijaninem.

       Idź już spać, Dining!- powiedział misjonarz wzruszony.
    — Ja tu pozostanę i będę się modlił o tę łaskę dla ciebie.

       Dziękuję, ojcze, ale pozwól mi zostać ze sobą.

Misjonarz i Murzynek czuwali razem przez po­nad godzinę. Nazajutrz Dining znów nie umiał odpowiedzieć na pytania katechizmowe i płakał rzewnymi łzami, I oto znów jego koledzy zostaną ochrzczeni, a on jak osiołek nie będzie dopuszczo­ny do świętego sakramentu. Zrezygnowany po­stanowił jednak mimo wszystko czekać nadal, by przy okazji następnych świąt...

Mijały dni i Boże Narodzenie było już tuż, tuż. Misjonarz bił się z myślami: „Może powinienem zrobić wyjątek dla Dininga. Naturalnie, dopuszczę go do chrztu, choć nie potrafi odpowiedzieć na pytania! Umie modlić się, jest dobry, żyje jak dobry chrześcijanin. _Po co skazywać go na dalsze czekanie? W każdym razie zobaczymy na egzaminie.

   W wigilię Bożego Narodzenia Dining nie zdał egzaminu. Ręka katechety drżała, gdy w dzienniku pisał „nie" obok nazwiska Dininga. Nie wiedział, co robić,

Dining cierpiał, a misjonarz był smutny. Na­wet w czasie pasterki, gdy udzielano chrztu kate­chumenom był przygnębiony i smutny. Był smutny również nazajutrz podczas śniadania zorganizo­wanego przez misję dla nowo ochrzczonych, w czasie którego rozdano im podarki. Myślał o Diningu. Tkwił on niczym cierń w jego sercu.

A chłopca nie było widać. Misjonarz posłał kogoś po niego. Znaleziono go w kąciku sypialni. Ukrył się tam i płakał zrozpaczony.

              Dining,  chodź już, nie bądź beksą!  Nie chcesz zjeść śniadania?

Murzynek zaprzeczył głową, a misjonarz po­myślał z goryczą: jednak powinienem go był dopuścić!

              Popatrz Dining, jaką ładną paczkę przygotowałem  dla ciebie! 
Włożyłem do niej również maniok i orzeszki ziemne. Znajdziesz ich sporo w paczce, gdyż wiem, jak ci smakują. Prawda, Dining? Jak to, nie chcesz otworzyć paczki? Jest największa ze wszystkich, wiesz? Włożyłem do niej również ładne spodenki i inne rzeczy, które na pewno ci się spodobają. No już unieś głowę i spójrz na mnie, Dining! Nie gniewaj się już na mnie,  proszę cię!
     Paczka Dininga była rzeczywiście większa od paczek przeznaczonych dla innych Murzynków, gdyż misjonarz próbował w ten sposób zagłu­szyć choć trochę wyrzuty sumienia i smutek, któ­ry go trapił. Gdy wieczorem spotkał ponownie chłopca, zobaczył na nim stare, podarte ubranie. Zdziwił się:

     Nie  założyłeś  nowych  spodenek,  Dining! Dlaczego?   Dzisiaj   mamy  wielkie  święto,  Boże Narodzenie!

     Nowych spodenek już nie mam.

     Co? A co się z nimi stało?

     Podarowałem je Jenky'emu, chłopcu trędo­watemu.

     Jenky'emu? Byłeś u niego?

     Tak. Zaniosłem mu paczkę, którą mi dałeś. On jej bardziej potrzebuje.

     Och, Dining, dlaczego tak zrobiłeś?

              Przecież ty, ojcze, mówiłeś wielokrotnie, że Jezus ukrywa się w biedakach i chorych. Pragnąłem tak bardzo łaski chrztu i nie otrzymałem jej. Było mi bardzo, bardzo przykro, że Jezus mnie nie wysłuchał. Ale chciałem pokazać Bogu, że bardzo Go kocham, chociaż... chociaż... I chcia­łem Mu pokazać, że wierzę w to, czego ty, ojcze, nauczasz... i dlatego poszedłem do Jenky'ego.

        Dining! — zawołał misjonarz wzruszony— ale ty wobec tego znasz katechizm!
Murzy­nek poważnie zaprzeczył głową.

        Nie, ojcze. Wiem już, że nie zdołam nigdy nauczyć się tego, co jest w książce. Jednak mimo to wiem, że w każdym moim bliźnim kryje się dobry Bóg.

Misjonarz opuścił głowę, odwrócił twarz w inną stronę i szybko odszedł, by nie pokazać, że płacze. Gdy tylko wzruszenie pozwoliło mu wydobyć głos, zawołał zakrystiana:

       Przygotuj kościół — będzie jeszcze jeden chrzest.

       Co   proszę?    Czy   dobrze   zrozumiałem, ojcze?

       Tak, tak, zrozumiałeś bardzo dobrze. Przy­gotuj kościół na chrzest, który musi być bardzo uroczysty. Będzie to ceremonia, jakiej jeszcze nie było w Nacaroa. Idź już, przygotuj wszystko, a po­tem uderz w dzwon.

       Nie rozumiem, ojcze, ale już idę posłusznie wszystko przygotować.  Mogę przynajmniej do­wiedzieć się, kto jest tym wyjątkowym katechu­menem? Jakaś gruba ryba, naczelnik plemienia? Misjonarz  uśmiechnął  się rozbawiony i kiwnął głową.

Dzwon rozdzwonił się w afrykańskie popołud­nie gwiazdkowe. Gdy wszyscy chrześcijanie z mi­sji mocno zaintrygowani ponownie zgromadzili się w kościółku, byli świadkami uroczystego wej­ścia... Dininga. Szedł samiutki, zażenowany, ale rozpromieniony.

To on był tym „wielkim" katechumenem! Mu­rzynek, który posiadał już tak bardzo chrześci­jańską duszę jeszcze przed polaniem czarnej, kędzierzawej główki wodą oczyszczenia. Chrześcija­nin, który naprawdę zrozumiał wszystko: ojcowską miłość Boga, braterstwo ludzi, miłość powszechną, nicość rzeczy doczesnych i wielkość nieba.

Podwójne  Boże  Narodzenie.   Niezapomniane Boże Narodzenie w małej misji w Nacaroa!

 

 

O misjonarzach - ks. Jan Twardowski

 

   Dzieci afrykańskie w czasie lekcji religii rysują  czarnego Jezusa, czarną Matkę Bożą, czarnego Anioła Stró­ża i bardzo białego diabła. Misjonarze chodzą po Japonii, tak jak Polak Ojciec Kolbe, który patrzył poprzez dru­ciane okulary na kwitnące wiśnie. Dzieci japońskie rysują w czasie religii po japońsku  Matkę Bożą, z japońską parasolką i japońskim wachlarzem. Misjonarze chodzą po krajach,; gdzie są papugi, które żyją dłużej niż lu­dzie. Podobno  pewna papuga skrzeczała:

 

                                       Umarlaki,  na mnie się nie gapcie

                                przeżyłam i babcię i prababcię,

                             nie rzucajcie we mnie kapciem;

                            Lwica zdechła jedna i druga,

                            a papuga żyje i .. mruga.

 

 

     Jednakże pewien   chłopiec się  skarżył:  Chciałem być misjonarzem, ale nie mogę, bo nie mam brody.
                         O Boże mój, jaka szkoda,

                            że w drugiej klasie nie rośnie mi broda...             

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin