Stephanie Bond
Nic gorszego się nie zdarzy
(Naughty or Nice)
Fryzjerka wzięła w palce pasmo ciemnych włosów Cindy Warren i uniosła je do góry.
– Czy na pewno chce pani to zrobić? – zapytała, trzymając nożyczki tuż przy głowie swojej klientki.
Cindy przygryzła wargę. Długie włosy są prostsze w pielęgnacji. Łatwiej dają się układać. Nie mówiąc już o tym, podpowiadał głos rozsądku, że zawsze można się za nimi schować.
W tej samej chwili rozległo się znaczące chrząknięcie. To Jerry, ciemnoskóry stary fryzjer, a właściwie chodząca instytucja w hotelu Pod Kryształowym Pająkiem, wyraził swój pogląd na sprawę. Potem ostentacyjnie naciągnął czapkę Świętego Mikołaja na łysą głowę i zajął się siedzącym w fotelu klientem. Jerry bowiem kategorycznie odmawiał marnowania własnego talentu i nie zajmował się kobiecymi fryzurami.
Przecież to moje włosy! pomyślała Cindy i zerkając na identyfikator fryzjerki, spytała:
– Jak długo pracuje pani w naszym salonie, Beo?
– Trzy... Nie. Cztery dni, wliczając w to dzisiejszy. Dopiero dwa tygodnie temu skończyłam szkołę, proszę pani.
Cindy przełknęła informację w milczeniu. Wyprostowała się tylko i kątem oka patrzyła, jak Jerry – także bez słowa – odwraca fotel, żeby od przodu przyjrzeć się efektowi swojej pracy.
– Najwyższy czas na zmianę – mruknęła nie wiadomo do kogo. – W moim wieku nie wypada już nosić długich, prostych włosów. No, chyba, że jest się piosenkarką country.
– Zawsze można zanucić kilka taktów – zaproponował Jerry.
– Dlaczego nie podobają się pani długie, proste włosy? – odezwał się klient Jerry’ego.
Cindy spojrzała na jego odbicie w lustrze i na moment zaparło jej dech w piersiach. W fotelu obok siedział wysoki mężczyzna o jasnoniebieskich oczach i wydatnym nosie i patrzył na nią z lekko złośliwym uśmiechem. Spod popielatej peleryny, którą był owinięty, wystawały długie kończyny, osłonięte nieskazitelnie odprasowanymi nogawkami spodni. Ciemne, kręcone włosy dzięki kunsztowi Jerry’ego przylegały mu ciasno do głowy. Przystojniak, uznała Cindy.
– Słucham? – wyjąkała.
– Spytałem, czego pani chce od długich, prostych włosów? – odparł.
Cindy nastroszyła się. Sprawiło to zarówno jego bezceremonialne zachowanie, jak i chęć zduszenia dreszczu erotycznej emocji, o którą nigdy by siebie nie podejrzewała.
– Nie chcę wyglądać jak licealistka. – Wzruszyła ramionami.
– Większość kobiet skakałaby z zachwytu.
– Być może. Mnie to nie dotyczy – rzuciła ostro, coraz bardziej zirytowana reakcją swojego ciała.
Jerry nachylił się do klienta i obwieścił scenicznym szeptem:
– Stara się zrobić dobre wrażenie.
– Jerry! – rzuciła Cindy ostrzegawczym tonem.
– Jasne, rozumiem. – Przystojniak ze zrozumieniem pokiwał głową do lustra. – Mężczyzna?
– Tak. – Jerry zdjął z niego pelerynę i dokładnie strzepał z niej włosy.
– Jerry, dość tego!
– Sympatia?
– Nie. – Jerry pokręcił głową ze smutkiem. – Panna Cindy nie ma czasu na randki. Dzień i noc pracuje.
– Dzień i noc!? – Mężczyzna jęknął ze współczuciem. – W takim razie, na kim to stara się zrobić dobre wrażenie?
– Na pewnym facecie z centrali. – Jeny westchnął i małą szczoteczką zaczął omiatać mu kark i śnieżnobiałą, wizytową koszulę.
– Jerry! Nigdy w życiu nie zrobiłam na nikim dobrego wrażenia! – W tej samej chwili Cindy zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała. – Miałam na myśli to, że nigdy nie starałam się robić na kimś dobrego wrażenia!
Stary fryzjer zignorował jej słowa.
– W przyszłym tygodniu przyjeżdża tu tajny agent z centrali. Będzie nas sprawdzać. I naturalnie, pannę Cindy też.
– Z jakich powodów, poza oczywistymi – mężczyzna znacząco prześlizgnął się wzrokiem po sylwetce Cindy – miałby ktoś sprawdzać tę panią?
– Bo – Jerry kiwnął głową w kierunku przedmiotu ich rozmowy – to ona prowadzi cały ten cyrk.
– Naprawdę? – Ostatnia wiadomość najwyraźniej zrobiła na tamtym wrażenie.
– Naprawdę! – warknęła Cindy, omal nie zabijając wzrokiem Jerry’ego.
– Proszę pani – wtrąciła się Bea drżącym głosem, – Niech pani tego nie robi. – Mężczyzna, kładąc ręce na miękkich oparciach fotela, wychylił się w przód.
Cindy czuła rosnącą irytację. Ale dlaczego ma się przejmować opiniami zupełnie obcych facetów!
– Gdyby to zależało od mężczyzn – prychnęła – to wszystkie kobiety obowiązkowo musiałyby mieć włosy do kolan.
Klient Jerry’ego podniósł palec do góry.
– Ja wolałbym do kostek, a ty, Jer?
– Święte słowa.
– Proszę pani! – błagała Bea. – Mdleją mi ręce. Cindy wyprostowała się, uniosła głowę i obwieściła:
– Niech pani tnie. Zrobię sobie prezent świąteczny przed czasem.
– Kara za to, że było się niegrzecznym, tak? – Przystojniak zwrócił się znowu do Jerry’ego.
– Kara za to, że było się zbyt miłym – sprostował fryzjer. Cindy miała dosyć tej konwersacji. Parsknęła ze złością i skinęła na fryzjerkę.
– Proszę ciąć.
– Niech pani nie słucha! – Mężczyzna z determinacją próbował przeciwstawić się nieuniknionemu.
– Tniemy i już. Chcę być całkiem inna. Przystojniak zwrócił ku Jerry’emu pytające spojrzenie.
– Czy z tą panią jest coś nie w porządku?
– Jest trochę impulsywna, i tyle. Bea przełknęła głośno ślinę.
– Zostawię długość do ramion – oznajmiła i zamknęła oczy. Dopiero wtedy Cindy wpadła w popłoch.
– Nie! – krzyknęła.
Za późno. Dokładnie w tej samej chwili rozległ się szczęk nożyczek. Bea otworzyła oczy i z przerażeniem spoglądała na ponad trzydziestocentymetrowe pasmo ciemnych włosów, które trzymała w palcach. Jerry chrząknął z bólem, jego klient z niedowierzaniem zamrugał oczami, a Cindy, patrząc na opadające na ramiona resztki włosów, z trudem opanowywała panikę. Czuła, jak strużki potu spływają jej po karku. W końcu uśmiechnęła się z trudem i gestem zachęciła fryzjerkę.
Może, myślała, starannie omijając wzrokiem lustro, może ta kobieta zostanie u nas dłużej niż siedem dni. Siedem dni było bowiem normą, którą poprzednie fryzjerki wytrzymywały w pracy. Cindy na próżno zachęcała swój personel do korzystania z usług hotelowego salonu piękności. Jej dzisiejsza wizyta miała być przykładem dla wszystkich.
Jednak kiedy dwadzieścia minut później zobaczyła swoje odbicie, zrozumiała, dlaczego jej współpracowniczki jak ognia unikają nie sprawdzonych fryzjerów.
– O mój Boże! – mruknął pod nosem Jerry i potrząsnął głową.
– Nie jest dobrze – potwierdził przystojniak.
– Nie podoba się pani, prawda? – zapytała Bea ze zrozpaczoną miną.
– N... nie, skądże – pospieszyła z zapewnieniem Cindy. – Muszę się tylko przyzwyczaić.
Drżącą ręką przesunęła po cieniowanych warstwach prostych włosów, które jak ciasna wełniana czapeczka oblepiały jej czaszkę. Potem wciągnęła powietrze i uśmiechnęła się promiennie.
– Ciekawe, czy z taką głową uda się wywrzeć na nim dobre wrażenie? – zastanawiał się na głos klient Jerry’ego.
– Może... Ale pod warunkiem, że nie będzie patrzeć na włosy szefowej.
– A może byście tak panowie przestali?
Cindy zerwała się z fotela, zdarła z siebie...
LEKTOR.DUBBING-1976