Potomkowie Dawida i Jezusa.doc

(2618 KB) Pobierz
Potomkowie Davida i Jezusa

Wyd. Amber Sp. z o.o.
Warszawa1999 , wydanie 1
Copyright by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 1998

 

 

 

Książka jest udostępniona przez prywatną bibliotekę:

http://www.spojrzenie.com

 

Zachęcamy do zakupu oryginału.

 

Przypominamy o konieczności usunięcia z dysku tego pliku po upływie 3 tygodni.


Przedmowa

 

 

Problemy i napięcia współczesności sprawiają, że wielu ludzi szuka odpo­wiedzi na dręczące ich pytania w księgach, które przenoszą do naszych czasów ukryte tajemnice starożytnej mądrości. Niestety, znajdują się wśród nich także liczne dzieła quasi-mistyczne i pseudomagiczne, a ich treść w znacznej mierze opiera się na błędnym rozumieniu korzeni naukowej tradycji smoczego rodu. Dzieje się tak dlatego, że badacze nie mają dostępu do archiwów zawierających podstawowe materiały historyczne. Co więcej, nie mają nawet dalekich związ­ków z Dworem Smoka lub spokrewnionymi z nim rodami Graala czy stosow­nymi instytucjami.

Z tym większą przyjemnością informuję Czytelników, że Laurence Gardner nie jest w tej dziedzinie niewtajemniczonym nowicjuszem, lecz doskonale poin­formowanym przedstawicielem starej szkoły, której zasady z taką swadą repre­zentuje.

W Potomkach Dawida i Jezusa autor zawarł bogaty dotyczący starożytności materiał, zaczerpnięty z archiwów Imperialnego i Królewskiego Dworu Smoka i porównał go z rzadko ukazującą się w opracowaniach klasyczną chronologią zdarzeń w czasach, o których mowa w Starym Testamencie. Rezultatem tej pracy jest dzieło niezwykle spójne, prezentujące zupełnie nowe spojrzenie na historię, diametralnie różne od tego, które od dawna narzuca się ludziom w określonym celu.

Los jednostki zależy od tego, gdzie zaczyna swoją życiową drogę i jaki chce lub musi obrać kierunek. Odnosi się to zarówno do pojedynczego człowieka, jak i do całego społeczeństwa, a warunki, kultura i osiągnięcia danego społeczeń­stwa zależą od tego, w jaki sposób postrzega ono swoje korzenie. Percepcja ta jest zdeterminowana oficjalnym programem edukacji, lecz jeśli jest on sprzeczny z prawdą, wśród członków tego społeczeństwa zapanuje dwoistość interesów, to­też zamiast dążyć do realnych celów, zacznie się ono rozpadać, a w końcu zupeł­nie zniknie.

W swojej pracy Laurence Gardner toruje drogę do restytucji prawdziwej hi-arii naszego społeczeństwa i uświadomienia mu jego autentycznego dziedzictwa. Polecam tę książkę wszystkim, którzy poświęcili życie poszukiwaniu wiecznego Graala.

 

Jego Królewska Wysokość książę Nicholas de Vere

Princeps Draconis, Sovereign Grand Master,

Magister Templi of Sarkany Rend

The Imperial and Royal Dragon Court and Order

 

 

Wstęp

 

 

Potomkowie Dawida i Jezusa to druga z serii książek poświęconych temu przedmiotowi. Pierwsza nosiła tytuł Krew z krwi Jezusa. Choć dotyczą tej samej tematyki, każda z nich stanowi samodzielną całość.

Czytelnikom, którzy nie mieli okazji przeczytać Krwi z krwi Jezusa, należy się wyjaśnienie, że chronologiczna struktura tej książka oparta jest na Nowym Testa­mencie i okresie 2 tysięcy lat, jakie upłynęły do naszych czasów od narodzenia Jezusa. Natomiast książka Potomkowie Dawida i Jezusa zajmuje się znacznie star­szym okresem, który obejmują dwie pierwsze księgi Starego Testamentu. Ale wspól­nym wątkiem obu książek jest analiza historyczna pism i dokumentów z różnych przyczyn nie włączonych do kanonu biblijnego. Przytaczam również inne starożyt­ne źródła, które z pewnych ideologicznych powodów bywały w przeszłości pomijane.

Badania porównawcze dowodzą, że autentyczne źródła z jakiegokolwiek okre­su niewiele mają wspólnego z ich interpelacją w późniejszych kompilacjach, lecz właśnie te zafałszowane zapożyczenia stanowią podstawę systemu nauczania. Dla tych, którzy nie mieli możności zapoznania się z moją pierwszą książką, Krew z krwi Jezusa, przedstawiam obecnie krótkie streszczenie tego opracowania, któ­re da pojęcie o generalnym założeniu moich dociekań.

Po powstaniu żydowskim w Jerozolimie w I wieku n.e. Rzymianie spalili po­dobno wszelkie archiwa (publiczne i prywatne) dotyczące pochodzenia Jezusa z królewskiego rodu Dawida. Okazało się jednak, że nie wszystkie dokumenty uległy zniszczeniu i że przetrwały w rękach królewskich spadkobierców, którzy swoje mesjanistyczne dziedzictwo przenieśli z Ziemi Świętej na Zachód. Zwano ich desposynami (spadkobiercami Pana), a władze rzymskie skazały ich na ścię­cie mieczem. Juliusz Afrykańczyk pisał w 200 roku n.e., że wyrok nadal formal­nie obowiązywał, aczkolwiek potomkowie desposynów uparcie kultywowali dy­nastyczne tradycje.

Po upadku imperium rzymskiego, mimo oporu rodu i wyznawców konku­rencyjnego nazaretańskiego Kościoła Jezusa, prześladowania kontynuował nowo powstały Kościół rzymski. Kościół Jezusa konsekwentnie i otwarcie odżegnywał się od rzymskiej interpretacji niepokalanego poczęcia i zmartwychwstania, głosząc, że religią należy opierać na naukach Jezusa, a nie na oddawaniu czci jego osobie. Co więcej - twierdził, że roszczenia biskupów Rzymu do dziedzictwa po apostołach są bezprawne, ponieważ zgodnie z ich interpretacją zostały im przekazane przez Piotra, pierwszego biskupa Rzymu. Tymczasem Piotr nigdy nie piastował takiego urzędu ani w Rzymie, ani gdziekolwiek indziej. Potwierdza to nawet kościelna Konstytucja apostolska, w której czytamy, że pierwszym biskupem Rzymu był brytyjski książę Linus (syn Caractacusa Pendragona), którego na to stanowisko wyznaczył święty Paweł w 58 roku n.e., czyli jeszcze za życia Piotra.

W średniowieczu poparcie dla desposynów wzrosło tak bardzo, że założyli oni wielkie celtyckie królestwa w Brytanii i Europie. Jednak wciąż byli nękani przez papieży, którzy zdawali sobie sprawę, że póki trwa prawdziwa dynastia króla Dawida, ich własne uzurpowane apostolskie dziedzictwo nie ma racji bytu. W owych czasach Kościół zdołał utrwalić swą mesjanistyczną supremację w Galii, lecz w późniejszym okresie doszło do konfrontacji z zakonem templariuszy, strażników Świętego Grobu, a także z innymi grupami, popierającymi prawdziwą linię rodową zwaną Sangreal (królewska krew świętego Graala). W wyniku tego powstał wsławiony okrucieństwem Święty Urząd (katolicka inkwizycja), bo Kościół katolicki w Rzymie mógł przetrwać tylko poprzez zdławienie niezależności dynastii świętego Graala.

Mijały stulecia, a wraz z upływem czasu spisek coraz bardziej się umacniał. Dlatego tak wiele ważnych ksiąg nie weszło w skład Nowego Testamentu; dlatego tradycja dworu Artura była potępiana przez biskupów; dlatego dzieła Merlina zostały umieszczone na indeksie podczas soboru trydenckiego w latach 1545-1563 i dlatego królowie z rodów Merowingów i Stuartów byli tępieni i zrzucani z tronów. Wiele rozpatrywanych z osobna zdarzeń historycznych było w rzeczywistości kolejnymi etapami represyjnych działań.

Oficjalne stanowisko Kościoła najlepiej wyraża deklaracja aleksandryjskiego biskupa Klemensa. Po wykluczeniu fragmentu Ewangelii świętego Marka napisał: „Nie wszystkim należy ujawniać całą prawdę". W tym stwierdzeniu czyni rozróżnienie między „prawdziwą prawdą" a „prawdą zgodną z wiarą". Ta druga, ma się rozumieć, jest ważniejsza. Usunięty fragment Ewangelii Świętego Marka (nadal znajdujący się poza tekstem kanonicznym) wyraźnie stwierdza, że Jezus i Maria Magdalena byli małżeństwem.

Kiedy podczas soboru kartagińskiego w 397 roku n.e. ustalono kryteria wyboru ewangelii do zestawu kanonicznego, ustalono najpierw, że muszą one być pisane w imieniu dwunastu pierwszych apostołów. Mateusz był oczywiście apostołem, podobnie jak Jan, ale ani Łukasza, ani Marka nie wymieniano wśród pierwszej dwunastki. Z drugiej strony Tomasz był apostołem, tymczasem jego ewangelia została wykluczona.

O wiele ważniejsze natomiast okazało się drugie kryterium, według którego dokonano doboru ewangelii. Zasada ta nosiła wyraźne znamiona dyskryminacji płciowej, eliminowała bowiem wszystko, co wzmacniało status kobiet w kościele. Nauka kościelnej dyscypliny głosi bowiem: „Nie zezwala się kobietom przemawiania w kościele (...) nie mają też prawa pełnienia funkcji męskich (...) albowiem głową kobiety jest mężczyzna".

Starając się unieważnić małżeński status Jezusa, Kościół ze strachu przed kobietami wprowadził zasadę celibatu kapłanów, która w 1138 roku stała się nakazem, obowiązującym do dziś. Ale nie wynika on wcale z tekstu Biblii. Wręcz odwrotnie - święty Paweł w liście do Tymoteusza pisał, że biskup powinien się ożenić i mieć dzieci, bo mężczyzna znający codzienne życie i zmuszony troszczyć się o własną rodzinę o wiele lepiej przysłuży się Kościołowi.

Ale Krew z krwi Jezusa nie ogranicza się bynajmniej do przedstawiania historii rodzinnych i intryg. Zawarłem w tej książce także zasady mesjanistycznej służby według kodeksu świętego Graala. Jest to książka o dobrym i złym rządzeniu, opowiadająca o tym, jak patriarchalne królestwo zostało wyrugowane przez dogmatyczną tyranię i autorytarną wszechwładzę. Jest to podróż przez dawne wieki z perspektywy przyszłych czasów.

W Potomkowie Dawida i Jezusa przedstawiam powody, dla których jedne księgi weszły w skład biblijnego kanonu, inne zaś zostały pominięte. Tym razem także mamy do czynienia z niewątpliwą dyskryminacją płciową, z powodu której ważnym kobietom przyznano rolę drugoplanową, podobnie jak się rzecz miała w późniejszym czasie z Marią Magdaleną. Ale w wypadku Starego Testamentu w grę wchodził znacznie silniejszy element strategiczny, za sprawą którego postanowiono zerwać z poprzednią tradycją, ustanawiając koncepcję Boga „wyłącznie rodzaju męskiego".

 

 

 

Rozdział    l

Kolebka cywilizacji

 

Świt smoka

 

W Krwi z krwi Jezusa pisałem o mesjanistycznej, królewskiej spuściźnie rodu Jezusa - potomków w linii prostej dynastii zwanej Sangreal (krwi królewskiej). Był to ród izraelskiego króla Dawida - ród, którego potomków od czasów Jezusa bezlitośnie ścigały władze kościoła chrześcijańskiego. Ale trzeba sobie przede wszystkim zadać pytanie, czym ten monarszy ród się wyróżniał? Jakie było pierwotne dziedzictwo mesjanistycznej królewskości jego potomków, którego tak się obawiali dostojnicy kościelni? Studiując teksty przedbiblijne, zaskakująco łatwo znaleźć odpowiedź na te pytania, choć niekoniecznie w formie, jakiej można by oczekiwać. Okazuje się, że Adam, Noe, Abraham i wiele innych dobrze znanych postaci z Księgi Rodzaju to nie skromni lokalni pionierzy, lecz wybitne historyczne osobowości, które pojawiły się już w niezwykłej epoce Królów Smoka.

Od zarania dziejów smoki stanowiły jeden z najważniejszych elementów kultury, a przedstawiano je w najrozmaitszych postaciach i nadawano im różnorakie znaczenie. Starożytni Grecy wierzyli, że smoki są istotami z gruntu życzliwymi, przynoszącymi mądrość i wiedzę o życiu, natomiast w przekonaniu dawnych Hebrajczyków były one wszędobylskimi szerzycielami grzechu. Wspaniały smok stał się godłem cesarstwa chińskiego, narodowym symbolem szczęścia. W tradycji wszystkich narodów, z wyjątkiem Hebrajczyków, smoki uznawano za strażników uniwersalnej wiedzy i życzliwych opiekunów rodzaju ludzkiego.

Dla celtyckich ludów Europy smok był niezaprzeczalnym symbolem władzy najwyższej (ich władcy nosili miano pendragonów, czyli przywódców smoków -królów nad królami). Ale w 494 roku papież Gelazy I rzucił Kościołowi celtyckiemu wyzwanie, kanonizując biskupa Jerzego z Aleksandrii, o którym legenda głosiła, że pokonał smoka. Ten brutalny i nielubiany turecki duchowny słynął z obelg i oskarżeń, jakie rzucał pod adresem odszczepieńców, a w końcu został zamordowany przez palestyński motłoch w 361 roku n.e. Potem jednakże objawił się jako słynny męczennik święty Jerzy, a jego postać z czasem obrosła legendą.

Chiński smok

 

Podczas soboru w Oksfordzie w 1222 roku ogłoszono, że 23 kwietnia będzie dniem Świętego Jerzego, a w XIV wieku na mocy dekretu króla Edwarda III Plantageneta uznano go za katolickiego patrona Anglii.

Począwszy od IV wieku Kościół rzymskokatolicki demaskował i prześladował wyznawców Kościoła celtycko-katolickiego i w tym kontekście święty Jerzy jako smokobójca uosabiał mściwość katolickiej inkwizycji wobec stronników mesjanistycznej dynastii. Smoki przeszły do chrześcijańskiej mitologii z tradycji hebrajskiej, najczęściej przedstawiano je jako uskrzydlone, ziejące ogniem potwory, ale historycznie symbolizowały królewskiego krokodyla lub węża morskiego (Bistea Neptunis w średniowiecznym dziele Królowie rybaków i średniowieczny symbol frankońskiego królewskiego rodu Merowingów).

Wskutek zafałszowania tradycji w zachodnim chrześcijaństwie wizerunek smoka przybrał całkiem odmienną postać od tej, w jakiej pierwotnie był przedstawiany we wschodnich kulturach. Przeszedł też do sfery legend i mitów, podczas gdy na przykład w starożytnym Egipcie był istotą z krwi i kości jako historyczny messeh (święty smok, czyli krokodyl), którego tłuszczem namaszczano faraonów podczas koronacji4. Widać więc, że to, co jedna kultura traktuje jako fakt historyczny, inna postrzega w kategoriach mitologicznych, a odnosi się to zwłaszcza do sfery przekonań religijnych, gdy przeciwieństwa kulturowe wyrażają się także w sporach na płaszczyźnie duchowej. Chrześcijanie na przykład uznają bóstwa innych religii za postacie mityczne, ale utrzymują, że ich własne są rzeczywiste. I na odwrót. Gdzie więc szukać prawdy historycznej?

Oxford English Dictionary definiuje historię jako „ciągły, metodyczny zapis ważnych lub publicznych zdarzeń"[1]. Inne materiały źródłowe podają zbliżone definicje, z czego wynika, że termin „historia" nie odnosi się tylko do samych zdarzeń, lecz także do dokumentów je opisujących. Niektóre pochodzą z pierwszej ręki, inne z drugiej lub nawet trzeciej, lecz w każdym wypadku są w jakimś stopniu tendencyjne, wyrażają czyjś pogląd czy zakamuflowany interes. Gdy mamy do czynienia z kwestiami spornymi - natury militarnej, politycznej, społecznej czy religijnej - wówczas historia staje się narzędziem przekazu o zabarwieniu sekciarskim lub nacjonalistycznym, a szczegóły zdarzeń różnią się w zależności od nastawienia, powiązań i przekonań kronikarzy. Dlatego na przykład przebieg działań wojennych jest odmiennie postrzegany przez przeciwników biorących w nich udział, to samo dotyczy sporów religijnych i politycznych. Czyli poznajemy tę wersję zdarzeń historycznych, którą aprobuje aktualna ekipa rządząca. Jest to wersja autoryzowana, usankcjonowana i uprawomocniona przez naukę, lecz niekoniecznie prawdziwa, albowiem fakty ulegaj ą oficjalnej obróbce, interpretacji i stanowią przedmiot subiektywnych poglądów.

Gdy dokumentacja dotyczy kwestii naukowych, wiadomo, że automatycznie podlega weryfikacji poprzez aktualnie prowadzone badania i przekazuje jedynie te fakty, które znane są w momencie ich rejestrowania. Jeszcze nie tak dawno, bo kilka dziesiątków lat temu, nie mieliśmy możliwości bezpośredniego kontaktowania się na duże odległości. Nie potrafiliśmy przenosić się w krótkim czasie przez ocean ani śledzić relacji przeprowadzanych na gorąco z wydarzeń rozgrywających się na całym świecie. Obecnie jest to nie tylko możliwe, ale wręcz normalne, a w nadchodzącym stuleciu rzeczy, które obecnie wydają się niewiarygodne, staną się całkowicie realne.

Dlatego historia nie ma charakteru dogmatycznego. Może jedynie rejestrować określone punkty widzenia w danym momencie, zawsze bowiem trzeba będzie uznawać pewien margines niepewności i nieznane elementy zdarzeń. Kiedy 2 tysiące lat temu wykopano w Chinach jakieś ogromne kości, kronikarze zapisali, że należały one do smoka, albowiem tradycja głosiła, że w pradawnych czasach właśnie wielki smoczy ogon wyżłobił koryta rzek. Teraz wiemy, że były to kości dinozaura, ale ludzie żyjący w tamtych czasach nie mogli ich zidentyfikować, bo nie mieli najmniejszego pojęcia o istnieniu dinozaurów. Nawiasem mówiąc, cała nasza współczesna wiedza o tych zwierzętach i ich środowisku datuje się od roku 1820, liczy zatem zaledwie sto siedemdziesiąt lat.

Niekiedy z konieczności historycy opierają się na jedynym dostępnym źródle informacji, aż do momentu odkrycia innego przeciwstawnego poglądu, który rzuca nowe światło na przebieg zdarzeń. Podobnie jak w wypadku chińskich kości dinozaura, żydowski Stary Testament i chrześcijańskie Biblie stanowią także od dwóch tysięcy lat jedyną znaną nam dokumentację, której nie możemy zweryfikować, opierając się na innych materiałach źródłowych. Jak obecnie wiadomo, Stary Testament jest w znacznej mierze opracowaniem retrospektywnym, zestawionym w okresie między VI a II wiekiem p.n.e., lecz opisującym zdarzenia sprzed setek, a nawet tysięcy lat. Znajdujemy tam wzmianki o licznych materiałach źródłowych, ale ponieważ te wcześniejsze dzieła nie przetrwały do naszych czasów, jedyne, co kolejne pokolenia mogły zrobić, to traktować Stary Testament albo dosłownie, albo jako symboliczne ujęcie historycznych faktów lub wreszcie w całości go odrzucić. Wszelako różnica pomiędzy nim a wieloma innymi zapisami historycznymi polega na tym, że Biblię nazywa się „Pismem", które stanowi nie tylko kronikę dawnych zdarzeń, lecz także podstawę żywej, szeroko rozpowszechnionej doktryny religijnej.

Dopiero w połowie ubiegłego stulecia światło dzienne ujrzały pewne pisane świadectwa czasów przedbiblijnych, a ich opracowanie i publikacja zajęły kolejne dwadzieścia lat. Nie dalej niż w latach 20. XX wieku (czyli zaledwie siedemdziesiąt lat temu) opinia publiczna mogła się zapoznać z kompetentnymi tłumaczeniami zapisów o wiele starszych niż pierwotna wersja Starego Testamentu. W miarę postępu prac archeologicznych dziesiątki tysięcy glinianych tablic i walców z wyrytymi pismem klinowym zapisami odkryto w krainie Adama, Noego i Abrahama. Wiele z nich opisywało zdarzenia współczesne patriarchom i biblijnym królom. A co ważniejsze i bardziej zaskakujące, znaczna ich część przestawiała fakty znane z Księgi Rodzaju, co wskazywałoby na to, że Izraelici, którzy byli jej autorami, opierali się w swych opracowaniach na o wiele starszych przekazach.

Przez wiele tysięcy lat teksty te, niedostępne dla nikogo, spoczywały pod piaskami pustyń Mezopotamii i Syrii, a ich odkrycie w ostatnich czasach (podobnie jak odkrycie dinozaurów) powinno zostać przyjęte przez wszystkich z entuzjazmem. Ale tak się nie stało. Fakty historyczne były znajome, osoby i miejsca dawało się uznać za pierwowzór starotestamentowych, lecz wymowa tekstów i interpretacja zdarzeń okazały się tak odmienne od wierzeń wpajanych ludziom przez setki lat, że zarówno społeczeństwa, jak i ich władze poczuły się zagrożone.

Stało się bowiem nagle jasne, że to, co od dawna uznawano za autentyczne przekazy biblijne, wcale autentyczne nie jest. Na podstawie pierwotnych przekazów spreparowano je w taki sposób, aby pasowały do tworzącego się dwa i pół tysiąca lat temu systemu religijnego. System ten, początkowo mający charakter lokalnego kultu stworzonego przez Hebrajczyków, z czasem przekształcił się w główny nurt judaizmu, z którego następnie wyłoniło się chrześcijaństwo, a podstawą obu religii stał się Stary Testament. Wyszło również na jaw, że księgi te (mające przede wszystkim na celu podtrzymanie tradycji w ciężkich czasach) stały się podwaliną całej zachodniej cywilizacji i jako takie uznawane są za niepodważalną prawdę historyczną. Jak poprzednio stwierdziłem, historia nie może mieć charakteru dogmatu, ale za sprawą religii taki właśnie charakter jej nadano. Nawet teraz duchowe dziedzictwo historii ujęte w formie dogmatu przenika do szkolnych klas i przekazywane jest wiernym w kościołach, natomiast zupełnie ignoruje się oryginalne materiały źródłowe, które dały początek przekazom biblijnym. Jest to o tyle godne ubolewania, że o wiele starsze dokumenty zawieraj ą znacznie bogatsze i bardziej szczegółowe informacje o czasach patriarchów niż te, które znajdujemy w Starym Testamencie. W tekstach tych zdarzenia opisywane w Biblii są nie tylko lepiej uszeregowane pod względem chronologicznym, lecz dają także o wiele lepsze pojęcie o społecznych i politycznych uwarunkowaniach zdarzeń.

 

Żyzny Półksiężyc

 

W poszukiwaniu mesjanistycznego dziedzictwa Smoka musimy cofnąć się aż do pradawnych korzeni królewskiej tradycji - do odległego świata Księgi Rodzaju, do czasów Adama, a nawet jeszcze wcześniejszych. Scenerią starotestamentowych zdarzeń są trzy wyraźnie określone rejony: Mezopotamia, Kanaan i Egipt. Przez te terytoria, graniczące poprzez ziemie egipskie i kananejskie z Morzem Śródziemnym, płyną trzy wielkie rzeki: na zachodzie Nil toczący wody w kierunku północnym, a od wschodu Tygrys i Eufrat, wpadające do Zatoki Perskiej.

Do końca ostatniej epoki lodowej, czyli 10 tysięcy lat p.n.e. region bliskowschodni, a szczególnie płaskowyż pomiędzy Tygrysem i Eufratem i w delcie Nilu, doskonale nadawał się do irygacji. Dzięki temu stał się kolebką cywilizacji, a co za tym idzie - terenem dynamicznego rozwoju rolnictwa, a także kultury materialnej i duchowej. Zyskał więc nazwę Żyznego Półksiężyca.

W umiarkowanym, wilgotnym klimacie Mezopotamii wyrastały potężne lasy, a różnorodność roślin trawiastych dała początek uprawom jęczmienia i pszenicy na szeroką skalę. Zboża uprawiano także w Kanaanie już 10 tysięcy lat p.n.e, w północnej Syrii około 9 tysięcy lat p.n.e., a w dolinie Jordanu 8 tysięcy lat p.n.e. W miarę upływu czasu doskonalono technikę uprawy i jakość ziarna siewnego, stosowano coraz lepsze metody nawożenia i przyspieszania dojrzewania roślin, zaczęto także uprawę roślin strączkowych i warzyw (grochu i soczewicy).

 

 

 

 

 

W tych przyjaznych warunkach naturalnych oswajano również niektóre zwierzęta i tworzono stada, a głównym źródłem mięsa były gazele i kozy, te ostatnie zresztą dostarczały także mleka. Hodowla owiec stała się szczególnie popularna w północnej Mezopotamii już od około 9000 roku p.n.e., a od 6000 roku p.n.e udomowiono również świnie, psy i bydło.

W tym okresie zaczęły powstawać społeczności rolnicze, które z czasem rozrosły się w wioski i miasta, domy zaś budowano głównie z glinianych cegieł. Ludzkie osady wyrastały przeważnie na wzgórzach, otaczano je rowami zabezpieczającymi przed dzikimi zwierzętami, a stada dodatkowo chroniono w drewnianych zagrodach. W związku z coraz intensywniejszą uprawą zbóż wynaleziono kamienne żarna, wytwarzano też naczynia codziennego użytku, a między lokalnymi społecznościami kwitł handel wymienny. W tym celu posługiwano się często również naturalnymi zasobami, zwłaszcza ozdobami produkowanymi z wulkanicznego szkliwa, muszelek i kamieni półszlachetnych.

Epokę od 8000 roku p.n.e. nazywamy ogólnie młodszą epoką kamienia, lecz wkrótce, bo już od 6500 roku p.n.e. rozwinięta kultura Żyznego Półksiężyca weszła w epokę brązu, pierwszy okres w historii metalurgii, kiedy to miedź łączono z cyną, otrzymując wytrzymały stop zwany brązem. Osiągnięcia wysoko rozwiniętej cywilizacji robią szczególnie silne wrażenie, jeśli uświadomimy sobie, że najstarsze naczynia wykopane na terenie Brytanii pochodzą z około 2500 roku p.n.e., a uprawę jęczmienia rozpoczęto tam pół stulecia później. Brytania weszła w epokę brązu dopiero po przybyciu plemion z terytorium dzisiejszej Belgii, czyli około 2000 roku p.n.e.

W 6000 roku p.n.e. Mezopotamczycy pływali łodziami po pełnym morzu, tymczasem Brytyjczycy dopiero w 4 tysiące lat później nauczyli się tkactwa. Nic zatem dziwnego, że najwcześniejsze legendy o dziejach ludzkości narodziły się na ziemi biblijnej, na terytoriach Żyznego Półksiężyca, bo w porównaniu z ludami tej krainy mieszkańcy innych części świata byli wciąż barbarzyńcami. Nie mi wątpliwości co do tego, że historia świata zaczyna się na ziemiach opisanych w Księdze Rodzaju (w greckim tłumaczeniu Biblii z III wieku p.n.e. księga te nosi nazwę Genesis, co oznacza źródło, początek. W języku hebrajskim nazywa no ją Bereszit, czyli Na początku.)

Dopiero przy dziewiętnastym pokoleniu proroków z generacji wyliczonych przez Księgę Rodzaju pojawiają się nazwy Kanaanu (Palestyny) i Egiptu. Były to czasy już po wyjściu Abrahama z rodzinnej Mezopotamii - kraju, którego tereny zajmuje obecny Irak. A zatem nasza opowieść musi mieć początek w Mezopotamii, a ściślej mówiąc w jej południowej części, albowiem Księga Rodzaju (11:31 powiada, że Abraham (w oryginale imię jego brzmiało Avram lub Abram) przy był z chaldejskiego Ur. Wcześniejsze biblijne opowieści utwierdzają nas w prze konaniu, że rodzinne tradycje sięgają korzeniami do terenów położonych miedz; Tygrysem a Eufratem, nad Zatoką Perską.

Nazwa Mezopotamia oznacza „krainę między rzekami" i wskazuje na teren; położone między Tygrysem a Eufratem. W praktyce jednakże jej granice obejmowały ziemie między rzekami od Gór Taurus na północy po wybrzeże Zatoki Perskiej Północna Mezopotamia jest znana w historii jako Asyria, rejony środkowe nazywano Akadem (tam leży dzisiejszy Bagdad, na północ od Babilonu). Niedługo po 4000 roku p.n.e. południową Mezopotamię zaczęto nazywać Sumerem (wymawiano tą nazwę jak Szumerf i tam też pojawili się pierwsi patriarchowie.

Jednym z najpotężniejszych miast starożytnego Sumeru było Uruk (współcześnie noszące nazwę Warka), stąd wywodzi się prawdopodobnie nazwa dzisiejszego Iraku. Na południowy wschód od Uruk, w dzielnicy Sumeru zwanej Chal-deą, powstało miasto. Obecnie wody Zatoki Perskiej obmywają tylko niewielki fragment wybrzeża Iraku pomiędzy Kuwejtem a Iranem (dawniej Persją), lecz w dawnych czasach zatoka wrzynała się znacznie głębiej w ląd, tak więc Ur znajdowało się nad samym jej brzegiem.

Określenie „miasto" nie jest w tym wypadku przesadą, ponieważ te ważne ośrodki już od 3800 roku p.n.e. stały się miastami w pełnym tego słowa znaczeniu, a Uruk ze swoją wielką świątynią był z pewnością pierwszym prawdziwym miastem na świecie. Społeczności miejskie, posiadające komunalne rady i zarządy, zaczęły powstawać już około 5500 roku p.n.e., kiedy to rolnicza społeczność Halafanów z Tel Halaf wytyczyła brukowane ulice i zbudowała kanalizację na 3 tysiące lat przed powstaniem prymitywnej konstrukcji Stonehenge w Brytanii. W tych czasach zachodni Europejczycy zaczęli się dopiero posługiwać grubo ciosanym, drewnianym pługiem. W mezopotamskim mieście Arpaczyja powstały ogromne publiczne budowle w kształcie uli, zwane toloi.

 

 

Przeciętny tolos miał 10 24 metrów średnicy. Jedna z największych społeczności Halafanów (w pobliżu przyszłego Ur) uformowała się w delcie Tygrysu i Eufratu w Ubajd i stanowiła ważne centrum metalurgii i wyrobu naczyń glinianych, obok zaś wyrosło najświętsze miasto Sumeru - Eridu. Innymi ważnymi ośrodkami miejskimi w tym rejonie były Kisz, Nippur, Erech, Logasz oraz Larsa i podobnie jak współczesne miasta wyróżniają się swymi katedrami, tak te kulturalne ośrodki (począwszy od 3800 roku p.n.e.) charakteryzowały wspaniałe, bogato zdobione, niebotyczne świątynie.

Mezopotamia już od 10 000 roku p.n.e. stanowiła najważniejsze centrum kulturowe świata, ale ogromny rozwój w tym rejonie nastąpił około 4000 roku p.n.e., kiedy w południowej jego części powstało i rozkwitało państwo sumeryjskie z prawdziwie potężnymi ośrodkami miejskimi. W tym czasie były to w istocie miasta-państwa, stanowiące odrębne królestwa, a historia bezprecedensowego, gwałtownego rozwoju Sumeru znalazła odbicie w Księdze Rodzaju w opowieściach o patriarchach. Ta niewiarygodna ekspansja kulturowa była nie tylko wynikiem ogólnej ewolucji społeczeństwa, lecz bez wątpienia u jej podstaw leżała rewolucja technologiczna i naukowa, która od dawna wprawia w zdumienie uczonych i historyków.

 

Rozdział 2

Jak wędrowne ptaki

 

Kroniki Adamitów

 

Pamiętając o owych wspaniałych czasach Sumeru, warto teraz zajrzeć do Biblii i skonfrontować znane nam fakty z tekstami w Księdze Rodzaju. Przy tym nie należy pomijać szerszego aspektu procesów ewolucyjnych zachodzących na świecie i przyczyn, dla których sumeryjskie państwo w tym okresie (4000-2000 rok p.n.e.) o kilka tysięcy lat wyprzedziło pod względem rozwoju cywilizacji naturalną drogę ewolucji ludzkości. Musimy przyjrzeć się dokładnie poszczególnym elementom tego gwałtownego rozwoju i wpływowi, jaki miał na przyszłe dzieje świata. Przede wszystkim jednak powinniśmy pamiętać o tym, że gdyby nie ów szalony postęp kulturowy starożytnej Mezopotamii nasza obecna cywilizacja nie zaistniałaby w takiej postaci, w jakiej znamy ją dzisiaj.

W naszych czasach w różnych częściach świata nadal istniej ą plemiona Buszmenów wiodące żywot co prawda uporządkowany, lecz według naszych obecnych standardów prymitywny. Tłumaczy się to izolacją od reszty świata. Ale czymże jest ta reszta świata? Ludzie ci z pewnością nie byli odgrodzeni od ewolucji, bo przecież według uczonych ewolucja jest procesem naturalnym, zachodzącym bez przerwy. Dzięki środowisku, w którym przebywają, stanowią kwintesencję naturalnej ewolucji, lecz ewolucja ta od tysięcy lat utrzymuje ich wciąż na tym samym etapie epoki kamienia.

Wybitny uczony Zecharia Sitchin twierdzi w swoich Kronikach Ziemi, że prawdziwa zagadka tkwi nie w zacofaniu Buszmenów, lecz w naszym własnym gwałtownym postępie cywilizacyjnym. Milion lat zajęło człowiekowi uświadomienie sobie, że kamieniem nie tylko można rzucać, ale że nadaje się on również do obróbki i innych zastosowań. Kolejne 500 tysięcy lat człowiek neandertalski uczył się wykorzystwać kamienne narzędzia, a dopiero po następnych 50 tysięcy lat zaczął uprawiać ziemię i odkrył obróbkę metali. Te długotrwałe i pełne trudu naturalne procesy ewolucyjne przywiodły wreszcie ludzkość do 5000 roku p.n.e. Gdyby przyjąć taką miarę postępu, to daleko by nam było obecnie do powstania matematyki, inżynierii czy nauki w ogóle, lecz oto my - zaledwie 7 tysięcy lat później - wysyłamy sondy na Marsa!

W gruncie rzeczy to Buszmeni są prawdziwymi spadkobiercami powolnego postępu Natury. A my, tak zwana rasa cywilizowana, o wiele długości wyprzedziliśmy samoistną ewolucję wyłącznie dzięki umiejętnemu wykorzystaniu wiedzy. Nie jest to jednak dziełem przypadku: wiedzy nie można wymyślić, trzeba ją zdobyć i odziedziczyć. W jaki sposób i po kim odziedziczyliśmy zatem wiedzę? Jak się potem dowiemy, odpowiedzi na te pytania należy szukać w zachowanych tekstach starożytnych Sumerów, a według biblijnej opowieści o Adamie i Ewie, źródłem owej mądrości jest „Drzewo Wiadomości Dobrego i Złego" (Księga Rodzaju 2:9).

Od czasu gdy w 1871 roku przyrodnik Karol Darwin opublikował dzieło O pochodzeniu człowieka, rozpętał się spór o to, czy rasa ludzka ewoluowała przez miliony lat stopniowo w sposób naturalny, czy też Adam i Ewa byli pierwszymi śmiertelnikami stworzonymi przez Boga, jak głosi Księga Rodzaju.

Jeśli prześledzimy cały proces ewolucji od najprymitywniejszych antropoidów sprzed 30 milionów lat, to i tak okaże się, że człowiek neandertalski pojawił się około 70 tysięcy lat p.n.e. Rasa ta wyginęła po blisko 40 tysięcy lat, a około 35 000 roku p.n.e. pojawił się człowiek z Cro-Magnon, zapoczątkowując tym samym erę Homo sapiens (człowieka myślącego) wraz z całą jego sztuką, odzieniem i strukturą społeczną. Jeśli więc założymy, że Adam był pierwszym człowiekiem (czy choćby symbolicznym uosobieniem pierwszego człowieka), to jaką datę początków ludzkości powinniśmy przyjąć: 35 000 rok p.n.e., 70 000 rok p.n.e. czy jeszcze wcześniejszą?

Nie tak dawno, bo w 1996 roku papież Jan Paweł II stwierdził, że teoria ewolucji była „czymś więcej niż hipotezą". Stwierdzenie to padło podczas konferencji Papieskiej Akademii Nauk, a ponieważ papież jest z założenia nieomylny, dało to katolikom do myślenia. No bo jak można pog...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin