praca dodatkowa patologie.docx

(15 KB) Pobierz

 

Temat: Czy zachowania patologiczne u dzieci/młodzieży/dorosłych są nabywane czy wrodzone?

 

 

 

              Moim zdaniem zachowania patologiczne towarzyszą ludzkości już od bardzo dawna. Często się mówi, iż znani poeci czy malarze popadali w takie problemy jak alkoholizm czy narkomania ze względu na problemy czy wpłynięcie na swoją kreatywność. A jak jest z resztą ludzi? Jak jest z osobami, które pracują, uczą się, wychowują dzieci czy po prostu istnieją na tym świecie. Od czego tak naprawdę zależą nasze skłonności do wszelkich zachowań odbiegających od normy naszego społeczeństwa?

              Zacznę od dzieci. Naukowcy odkryli, że jeżeli dziecko ma rodziców alkoholików same będzie miało skłonności do alkoholu. Ale czy to  oznacza, że to maleństwo jest już od urodzenia skazane na alkohol? Moim zdaniem niekoniecznie. Owszem, może to mieć jakiś wpływ, ale przede wszystkim znaczące jest środowisko, w którym będzie się wychowywać jak i charakter dziecka. Aby najłatwiej było to zobrazować chciałabym przedstawić dwie przykładowe historie. Oczywiście, będą one skrajne, żeby podkreślić mój tok rozumowania. W pierwszej historii mamy dziecko imieniem Jaś. Jego rodzice pracują, ale są alkoholikami, pochodzi on z średnio-zamożnej rodziny.  Codziennym widokiem Jasia są wieczorne libacje alkoholowe, awantury, czasami nawet bijatyk między rodzicami. Chłopiec trafia do szkoły. Nauczyciele ani pedagodzy nic nie zauważają ze względu na to, iż Jaś jest zadbany, nie ma siniaków na ciele, a sam nic nie mówi. W gimnazjum zaczyna z kolegami podpijać alkohol z barku rodziców, wdaje się z bójki. W szkole średniej często przesiaduje na podwórku z kolegami, spożywa alkohol, zdarzają mu się drobne kradzieże. Stając się osobą pełnoletnią, która ukończyła edukację sam ma prawo decydować o swoim życiu. Znajduje pracę, żonę, ma dziecko. Zachowuje on się tak samo jak jego ojciec, gdyż nie miał on innych wzorów do naśladowania, a szkołę uważał za zło konieczne i przekazywane informacje nie zostały zaakceptowane przez niego. W tym przypadku uważam, że jedynym ratunkiem dla niego byłby albo inny obraz siebie, świata, zwiększona samoocena lub przyjęty inny system wartości, który najprawdopodobniej został przekazany w szkole, ale który chłopiec zignorował. Dlaczego takie kryteria? Inna perspektywa siebie, przy dobrym systemie wartości mogłaby spowodować, że dziecko to dorastając zapragnęłoby być kimś zupełnie przeciwnym od rodziców. Patrząc na nich byłby w stanie stwierdzić, iż jest wart więcej, jest w stanie być kimś lepszym niż oni, że wychowanie w takie rodzinie nie stawia na nim automatycznie kreski, że jest w stanie coś zmienić. Druga historia może być o dziewczynce Ali. Jej rodzice są średnio-zamożni, pracują, ale otaczają córkę troską, opieką i miłością. Czasami odmawiają sobie przyjemności, aby zapewnić jak najlepsze warunki dla niej do życia.  W takim przypadku od razu można dojść do wniosku, że rodzice przekazali Ali wartości ogólno-przyjęte w środowisku. W gimnazjum albo szkole średniej, gdzie mamy okres dojrzewania, przechodzenie okresu buntu, bardzo ważne jest środowisko. Dziewczyna trafia w środowisko osób znudzonych codziennością, więc pora, aby dostarczyć sobie rozrywki. W tym momencie mogą pojawić się kradzieże, narkotyki, alkohol, nawet prostytucja. W takiej sytuacji dobre byłoby jeżeli rodzice zauważyliby problem i zgłosili się do poradni czy po prostu spróbowaliby pomóc. Lecz jeżeli taka sytuacja nie miałaby miejsca zachowanie patologiczne mogłoby się nie skończyć i dziewczyna wylądowałaby w poprawczaku, szpitalu lub dostarczanie adrenaliny skończyłoby się śmiercią. W dorosłości dziecko tej dziewczyny mogłoby urodzić się z wadami genetycznymi lub być po prostu owocem niespełnionej miłości, które, w mniemaniu Ali, zniszczyło jej życie. W tej historii również ogromny wpływ miało środowisko. Ratunkiem byłoby, gdyby rodzice zauważyli zmianę w zachowaniu córki i pomogli lub silny charakter Ali, która nie dałaby sobą manipulować i nie pozwoliłaby na wpływ innych na nią.

              Przedstawiając te historię nie chodziło mi o pokazanie, że jak się raz trafi źle to nie ma z tego wyjścia. Raczej chciałam pokazać, jak wiele zależy od środowiska, w którym się wychowujemy, wartościach, które wyznajemy, naszych potrzebach, obrazie siebie, świata, naszej samooceny, samoakceptacji jak i radzeniem sobie z problemami. Wszystko zależy tak naprawdę od nas samych, naszej siły woli lub w momencie jej braku, od naszej odwagi do powiedzenia innym o problemach i przyjęciu pomocy. Nie można zachowań patologicznych uznać tylko za wrodzone. Owszem, możemy mieć jakieś skłonności, wady genetyczne, choroby, które tylko pogorszą nasz stan, ale jeżeli wszelkie zachowania odbiegające od przyjętej normy społecznej będziemy zrzucać na chorobę, świadczy to tylko o nas samym, naszej słabej woli i myśli, że jak „jestem chory, to tak ma być i nie będę z tym nic robić”, bo to może postawić krzyżyk na naszej drodze do lepszego życia, a nie będzie to stanowiło żadnego racjonalnego wyjaśnienia.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin