Jaspers - Nietzsche a chrzescijanstwo.doc

(287 KB) Pobierz
Karl Jaspers

Karl Jaspers

NIETZSCHE A CHRZEŚCIJAŃSTWO

 

 

WPROWADZENIE

Walka Nietzschego przeciw chrześcijaństwu wyrasta z jego własnej chrześcijańskości

              Powszechnie wiadomo, z jak niesłychaną stanow­czością Nietzsche odrzucił chrześcijaństwo. Oto przy­kład: „Kto dzisiaj w swym stosunku do chrześcijań­stwa staje się dla mnie dwuznaczny, temu nie podam najmniejszego palca żadnej z moich obu rąk. Tu istnie­je tylko jedna uczciwość; bezwarunkowe Nie" (XVI, 408).

              Nietzsche demaskuje chrześcijaństwo językiem obu­rzenia i pogardy, w stylu, który obok spokojnych ana­liz dopuszcza nawet pamflet. Przyjmując niezmiernie wiele punktów widzenia wystawia chrześcijańską rze­czywistość na pośmiewisko. Przyswoiwszy sobie po­wody wcześniejszych antagonizmów, sam staje się no­wym źródłem świadomie prowadzonej walki przeciw chrześcijaństwu, która może jeszcze nigdy dotąd nie była tak radykalna i w takim stopniu doprowadzona do ostateczności.

              Kto zna jedynie tę wrogość, tego ogarnie zdumie­nie podczas studiowania Nietzschego, [ponieważ] znaj­duje zdania, które zdają się całkowicie przeciwstawiać wypowiedziom antychrześcijańskim. Nietzsche potrafi powiedzieć o chrześcijaństwie [również w ten sposób]:

              „Przecież to jest najlepszy przykład idealnego życia, jaki naprawdę poznałem; szedłem za 'nim od kolebki i sądzę, że w głębi serca nigdy nie byłem nikczemny w stosunku do niego" (do Gasta 21.7.1881). Potrafi potwierdzać [dobroczynne] oddziaływanie Biblii: „Spo­sób, w jaki dotąd utrzymuje się w Europie na wskroś głębokie poszanowanie Biblii, stanowi chyba najlep­szy wzór dyscypliny i uszlachetnienia obyczajów, któ­ry Europa zawdzięcza chrześcijaństwu ...” (VII, 249). Zapewne, Nietzsche, który zarówno ze strony ojca jak i matki wywodził się z rodziny pastorskiej, upatruje „ najszlachetniejszy rodzaj człowieka", z jakim się zetknął, w doskonałym chrzęści Janinie: „Poczytuję to sobie za zaszczyt, że pochodzę z rodu, który potrak­tował poważnie, w każdym sensie tego słowa, swoje chrześcijaństwo" (XIV, 358).

Gdybyśmy prześledzili szczegółowo wypowiedzi Nietzschego na tematy chrześcijańskie, prawie wszę­dzie znaleźlibyśmy — np. w odniesieniu do „kapłana" i do „Kościoła" — owe trudne do pogodzenia oceny, choć w przypadku każdej z tych spraw tak dalece na pierwszy plan wysuwają się oceny negatywne, że po­zytywne prawie znikają:

   „Księży" nazywa Nietzsche „podstępnymi karłami", „pasożytniczym rodzą jem człowieka", „namaszczony­mi potwarcami świata", ,,jadowitymi pająkami życia", „najprzebieglejszymi świadomymi hipokrytami" — a przecież „dla uszanowania natury kapłańskiej" po­trafi nierzadko głosić: „Lud ma tysiąckrotne prawo do tego, by wręcz składać hołd temu rodzajowi czło­wieka: dobrotliwym, prostodusznym i niewinnym isto­tom kapłańskim, które do niego należą i z niego się wywodzą, ale jako wyświęceni, wybrani, złożeni w darzę dla jego dobra, przed którymi można bezkarnie się wywnętrzać ..." (V, 287 - 288). Nieomal z bojaźliwym szacunkiem staje Nietzsche przed niektórymi ty­pami księży uważając, że chrześcijaństwo „wyrzeźbiło chyba najprzedniejsze postaci ludzkiej społeczności: po­staci wyższego i najwyższego katolickiego duchowień­stwa... Tu ludzkie oblicze osiąga owo uduchowienie, które wydobywa się dzięki ciągłemu przypływowi i od­pływowi dwóch rodzajów szczęścia (poczucia władzy i poczucia uległości) ... tu panuje owa wyniosła pogar­da dla szczęścia i ułomności ciała 'właściwa urodzonym żołnierzom. Przemożna piękność i wytworność ksią­żąt Kościoła dawała ludowi nieprzerwanie dowód praw­dziwości Kościoła ..." (IV, 59 - 60). U jezuitów, zresz­tą oczernionych przez niego, Nietzsche podziwia „sa­mozaparcie, jakie narzuca sobie każdy jezuita, i udo­godnioną praktykę życiową, którą głoszą jezuickie księgi, a która nie tyle jezuitom, co raczej stanowi świeckiemu powinna wyjść na korzyść" (U, 77).

              W Kościele Nietzsche dostrzega śmiertelną wrogość wobec wszystkiego, co szlachetne na Ziemi. Kościół reprezentuje dla niego oceny niewolników, zwalcza każdą wielkość człowieka, jest organizacją chorych, uprawia złośliwe fałszerstwo. Ale z drugiej strony, Nietzsche potrafi respektować Kościół jako siłę, a na­wet wręcz jako określony rodzaj władzy: „Kościół jest przede wszystkim formą władzy, która ludziom bar­dziej uduchowionym zapewnia najwyższą godność, a w siłę duchowości wierzy tak dalece, że wzbrania się przed stosowaniem ostrzejszych środków przemocy — dlatego jedynie jest kościół, mimo wszystko, instytucją szlachetniejszą niż państwo" (V, 308). Nietzsche nie zapomina o tym, że siła Kościoła katolickiego opiera się „na owych jeszcze i teraz licznych naturach kapłań­skich, które podjęły się trudnego i doniosłego życia" (II, 76). Dlatego bynajmniej nie w każdym wypadku walka z Kościołem zjednuje sobie poklask Nietzschego: „Walka przeciw kościołowi jest między innymi także walką istot pospolitszych, pobłażliwszych, bar­dziej powierzchownych i bezceremonialnych przeciw panowaniu ludzi głębszych, bardziej wymagających, bardziej refleksyjnych, a to znaczy dokuczliwszych i ostrożniejszych, którzy z wielką podejrzliwością już od dawna przemyśliwali nad wartością istnienia i w tym również nad własną wartością..." (V, 286).

  Te przykłady starczą dla pokazania przeciwstawnych interpretacji i ocen Nietzschsgo. Każda [próba] rozu­mienia Nietzschego wymaga znajomości tych sprzecz­ności, ponieważ nie są one u niego przypadkowe. Spró­bujmy dać pierwszą wskazówkę dla sensownego wy­jaśnienia owego pełnego sprzeczności stosunku do chrześcijaństwa:

              Wprawdzie Nietzsche swoją bliskość z chrześcijana­mi i swe pochodzenie z protestanckiej plebanii ocenia jako coś niezastąpionego, ale przecież bliskość ta oznacza dlań coś całkiem innego, gdy tylko uświadamia sobie, że chrześcijanie nie są doskonałymi chrześcijanami. Rozbieżność między wymaganiem a rzeczywistością była już od dawna siłą poruszającą v.' chrześcijaństwie. Dość często wymaganie, które żąda czegoś niemożliwe­go, i rzeczywistość, która nie jest [mu] posłuszna, mo­gą się rozchodzić, nie spotykając się ze sobą. Ale wte­dy, gdy nawzajem nie dają sobie spokoju, może zro­dzić się coś nadzwyczajnego. W tym sensie Nietzsche zauważa, że „w Niemczech u dzieci z protestanckiej plebanii zrodził się głęboki, zuchwały sceptycyzm":

              Dlaczego? Zbyt wielu spośród niemieckich filozofów i uczonych jako dzieci [kaznodziejów] przyglądało się kapłanowi (!) — i w następstwie tego przestało wie­rzyć w Boga ... niemiecka filozofia jest w istocie nie­wiarą w homines religiosi i w świętych drugiego rzę­du, we wszystkich wiejskich i miejskich księży łącz­nie z teologami uniwersytetu..." (XIII, 314).

  Zaznacza się tu główny rys swoistej namiętności Nietzschego: wrogość wobec chrześcijaństwa jako real­ności nie daje się oddzielić od jego faktycznej więzi z chrześcijaństwem jako wymaganiem. A tę więź sam uważa nie tylko za niezbywalną, lecz wręcz za bar­dzo pozytywną. Jest świadom tego, że dopiero moralny impuls ze strony chrześcijaństwa wywołał 'bezgranicz­ne pragnienie prawdy, i „że również my, którzy dzisiaj poznajemy, my, antymetafizycy i bezbożni, rozpalamy nasz ogień od żaru, który wznieciła trwająca tysiącle­cia wiara" (VII, 275). Przeto Nietzsche domaga się, by ,,wszystko, co chrześcijańskie, przezwyciężyć za po­mocą czegoś ponadchrześcijańskiego, a nie tylko ode­pchnąć od siebie" (XVI, 275). A więc tak należy pojmo­wać Nietzschego: jego myślenie wyrosło z chrześci­jaństwa, powodowane jedynie chrześcijańskimi pobud­kami. Jego walka z chrześcijaństwem nie ma bynaj­mniej na celu zwykłego wyrzeczenia się chrześcijań­stwa, odrzucenia go i uwolnienia się od niego, lecz zmierza do przezwyciężenia go i prześcignięcia, i to za pomocą sił, które chrześcijaństwo i tylko ono roz­powszechniło w świecie.

              Gdy Nietzsche zauważa, że: „Już nie jesteśmy chrze­ścijanami", to równocześnie dodaje: „Na tym polega właśnie nasza surowsza i wybredniejsza pobożność, która dzisiaj zabrania nam już nadal być chrześcijanami" (XIII, 318). Gdy całej moralności przeciwstawia swoje ,,poza dobrem i złem", to żąda od moralności czegoś więcej niż moralność: „Zniszczywszy (moralność, chcemy być spadkobiercami moralności" (XII, 85). Po­siadamy „zmysł moralny, który jest wielkim osiągnię­ciem istniejącej dotychczas ludzkości" (XI, 35). ,,Całym naszym dokonaniem jest tylko moralność, która kieru­je się przeciwko swej dotychczasowej formie" (XIII, 125).

Od dawna już zatem toczyła się walka przeciwko realnemu światu chrześcijańskiemu, który znajduje się we władzy Kościoła i zawiera się w faktycznym 'by­towaniu i postępowaniu ludzi, którzy zwą się chrześ­cijanami, [prowadzonal z pobudek chrześcijańskich, tzn. prawdziwości 'moralnej, maksymalnie spotęgowa­nej. Walka ta wewnątrz świata chrześcijańskiego mia­ła następstwa, których Nietzsche czuje się ostatnim ogniwem. Sądzi, że dostrzegł pojawiającą się nadzwy­czajną możliwość tego chrześcijańskiego chowu, któ­remu .powierza sam siebie: „Walka przeciwko chrzęś­ci jańsko-kościelnemu uciskowi tysiącleci wytworzyła w Europie tak imponujące napięcie ducha, jakiego do­tąd jeszcze nie było na Ziemi: z tak napiętego luku można teraz strzelać do najbardziej odległych celów... my, dobrzy Europejczycy i wolne, nader wolne du­chy — posiadamy ją jeszcze, tę pełną potrzebę ducha i pełne napięcie jego łuku! A może też strzałę, zadanie, kto wie? Cel ..." (VII, 5).

              Podsumujmy: dla Nietzschego fundamentalne do­świadczenie własnego życia — przeciwstawiać się chrześcijaństwu z pobudek chrześcijańskich — staje się reprezentatywne dla procesu dziejowego. Wydarze­nia własnej epoki [, związane z] historycznym podłożem tysiącleci, osiągnęły punkt, który dla duszy czło­wieka, prawdy [zawartej] w jego ocenach, dla samej istoty bytu ludzkiego stanowi zarazem najwyższe nie­bezpieczeństwo i największą możliwość. Nietzsche we własnym mniemaniu wkracza w to centrum dziejo­wych wydarzeń.

    Żeby ocenić tę rewolucję obejmującą wnętrze du­szy, winniśmy spytać, w jaki sposób przebiegała ona u samego Nietzschego. Chcielibyśmy przyjrzeć się jego początkowej chrześcijańskości a następnie temu, jak:

doszło do przemiany, może zapytalibyśmy, jakie wy­zwoleńcze boje religijne staczał Nietzsche w trakcie przemian, dojrzewania, które z chrześcijanina uczyni­ły go przeciwnikiem chrześcijaństwa. Lecz nic takiego się nie zdarzyło; Nietzsche raczej — i to w swych konsekwencjach jest istotne dla całego jego myślenia — i przyjął od razu chrześcijańskie motywy w takiej postaci, w jakiej potem aż do końca w nim żyły: tzn. wprawdzie za swoją własną uznał bezwarunkowość, nieodwołalność (Ausserstes) moralności i prawdziwości, ale dla .niego już jako dziecka ani chrześcijańskie treści i obiektywności, ani chrześcijański autorytet nie sta­nowiły rzeczywistości. Nie miał później nic do od­rzucenia, nie miał nawet bajek, [które by mógł] po­święcić. Sposób myślenia chłopca poprzemy kilkoma przykładami:

              Od początku jest mu obce chrześcijaństwo jako treść wiary i dogmat; aprobuje je jedynie jako ludzką praw­dę przedstawioną w symbolach (1862): ,,Główne nau­ki chrześcijaństwa wyrażają tylko podstawowe praw­dy ludzkiego serca". Owe podstawowe prawdy są ta­kie same dla [Nietzschego] chłopca, jak i dla jego póź­niejszej filozofii, np.: ,,Być zbawionym dzięki wierze oznacza, że uszczęśliwić może tylko serce, a nie wie­dza. To, że Bóg stal się człowiekiem, wskazuje, iż człowiek nie powinien szukać swojego zbawienia w tym, co nieskończone, lecz oprzeć swoje "niebo na zie­mi". Już wtedy zanotował zdania, które antycypowa­ły późniejszą krytykę chrześcijaństwa. W odniesieniu do pesymizmu zrodzonego z chrześcijańskiego sposobu widzenia oznacza to, że jest on niczym innym jak [faktem wskazującym na to, iż] nie dopisuje własna siła, jest pretekstem słabości, która nie potrafi sama w sposób zdecydowany tworzyć własnego losu. Także chłopiec pisze już o wątpliwości, ,,czyżby ludzkość by­ła przez dwa tysiące lat zwodzona iluzją"; albo: ,,Na­dejdą jeszcze wielkie przewroty, skoro tłum [teraz] dopiero pojął, iż całe chrześcijaństwo opiera się na domysłach; istnienie Boga, nieśmiertelność, autorytet Biblii, objawienie na zawsze pozostaną problemami. Wszystkiemu próbowałem zaprzeczyć: ach, łatwo jest burzyć, ale odbudować!" . To, co jako chłopiec wy­powiada Nietzsche początkowo • hipotetycznie, z waha­niem, z ociąganiem, ulega [stopniowo] przeobrażeniom w sposobie wyrażania; rodzi się namiętność, która naj­pierw [przejawia się] w zaskoczeniu, a później w prag­nieniu walki. Ale już w dziecku tkwi od początku ta zasadnicza postawa i ona się nie zmienia.

              Jeśli w tym miejscu porównamy Nietzschego z Kierkegaardem, to dostrzeżemy radykalną różnicę. W du­szy Kierkegaarda osadzała się chrześcijańska wiara, z którą, jako treścią historyczną, był on głęboko zwią­zany aż do końca, „ponieważ to mi powiedział mój ojciec". Natomiast Nietzschemu od początku była ob­ca historyczna treść chrześcijaństwa. W rezultacie Kierkegaard był wtajemniczony w głębię teologii chrześcijańskiej, Nietzsche zaś nawet nie przeczuwał tej głębi, nigdy nie zajmowały go jej uwznioślone kon­strukcje myślowe.

              Z tego, co dotąd powiedzieliśmy, wyłania się zarys naszej zamierzonej analizy krytycznej. Po pierwsze, prześledzimy sposób, w jaki walka Nietzschego przeciwko chrześcijaństwu wyrosła z pobudek chrześcijań­skich i jak dalece był on tego świadom. Po drugie, zo­baczymy, że od początku pobudkom chrześcijańskim niejako równolegle towarzyszyła utrata chrześcijań­skich treści; posłużyły one za energię do samego posu­wania się naprzód. Na tej podstawie zrozumiemy, po trzecie, że Nietzsche kroczy drogą, która, w wyniku odrzucenia -wszystkich zajętych gdzieś wcześniej sta­nowisk, prowadzi go przede wszystkim do nihilizmu. Z drugiej strony dostrzega on to, i wtedy świadomie, aż po ostateczne konsekwencje tego dla siebie, pogrą­ża się w nihilizm, jako wydarzenie, które dla epoki jest znamienne, choć dla mas dopiero nadchodzi. Ale nie czyni tego po to, by pozostać nihilistą, lecz by czer­piąc z całkiem nowego źródła przeciwstawić się nihiliz­mowi. W obliczu tej nowej filozofii pojawią się w koń­cu nasze pytania: Czy ma ona jeszcze coś wspólnego z chrześcijańskim punktem wyjścia? Czy ta filozofia rzeczywiście jest tu obecna? Jaki charakter ma jej rzeczywistość?

              Zanim rozpatrzymy te krytyczne pytania, musimy uzmysłowić sobie pogląd Nietzschego na istotę i his­torię chrześcijaństwa. W przedstawieniu pominiemy głównie wypowiedzi sprzeczne, a zaprezentujemy obraz, który wysuwa się na plan pierwszy, zwłaszcza w jego ostatnich pismach. Chodzi o to, by uchwycić go w ca­łej jego ostrości; dopiero wtedy możemy dociekać, jak dalece obraz ten należy u Nietzschego widzieć w głęb­szych powiązaniach, na tle których oddziałuje on je­dynie jako zjawisko pierwszoplanowe, ale którego [Nietzsche sam] wcale nie uważał za poznanie abso­lutne i ostateczne.

 

 

PRZEDSTAWIENIE POGLĄDU NIETZSCHEGO NA DZIEJE

Musimy uprzytomnić sobie trzy zakresy problemów: po pierwsze, uświadomienie sobie przez Nietzschego kryzysu współczesnej epoki; po drugie — jego teorię wywodzącą ten kryzys z chrześcijaństwa; po trzecie — jego całościowy pogląd na dzieje i miejsce w nich chrześcijaństwa.

1. Kryzys współczesnej epoki

Nietzsche naszkicował zatrważający obraz nowożyt­nego świata, który to obraz odtąd wciąż będzie się po­wtarzał — upadek kultury [polegający na]: zastąpie­niu wykształcenia samą wiedzą o wykształceniu; kom­pensowanie ubytku substancji duchowej powszechnym udawaniem: życie „jak gdyby"; odurzenie i sensacja zagłuszająca nudę, pseudoduchowa wrzawa, w której już nic nie może się zrodzić; wszystko przemawia, ale niczego nie słychać; o wszystkim się mówi; wszystko się zdradza. Nietzsche ukazuje monotonię ciągłego do­rabiania się, pokazuje znaczenie maszyny, mechaniza­cji pracy, znaczenie, jakie w przyszłości uzyska prze­waga mas (die Bedeu.tv.ng der Heraufkunft der Massen).

              Ale wszystko to dla Nietzschego stanowi jedynie pierwszoplanowe zjawisko. Dzisiaj, „kiedy wszystko się chwieje, kiedy cała ziemia drży", zasadniczy bieg wydarzeń jest głębszy, jest mianowicie rezultatem zda­rzenia, którego — jak konstatuje Nietzsche z prawdzi­wą zgrozą w swej epoce mieszczańskiego samozadowo­lenia — jeszcze nie dostrzega nikt: ,,Bóg umarł" — to jest owo wydarzenie. ,,To jest straszna nowina, któ­ra potrzebuje jeszcze kilku "wieków, by mogli ją od­czuć Europejczycy: a wtedy zda się na moment, jakby z rzeczy uleciał cały ciężar" (XIII, 316).

              Nietzsche sądzi, że ukazuje pewien stan rzeczy właś­ciwy współczesnej mu rzeczywistości- Nie twierdzi, że Bóg nie istnieje, ani też po prostu, że nie wierzy w Boga. Nie ogranicza się też do psychologicznego stwierdzenia wzrastającej bezbożności. Raczej...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin