jasełka PRZYJDZIE DO CIEBIE.rtf

(28 KB) Pobierz
PRZYJDZIE DO CIEBIE

 

Swoboda Gabriela

PRZYJDZIE  DO  CIEBIE  jasełka 

 

 

Osoby : Reporter  

Szewc 

Franek 

Kobieta z dzieckiem   

Handlarze 

Kramarka 

Żebraczki 

Panie 

Głos  

 

             

Muzyka podkład świąteczny  Zatrzymaj się na chwilę /Duval/

 

 

Nikt dziś nie ma czasu, każdy goni szczęście,

Na koniec zostawia to, co najważniejsze.

Stój, człowieku!! Zatrzymaj się na chwilę!

Uciszymy na moment rozpędzony bieg naszych minut,

Godzin i dni, naszych słów i myśli,

Aby się wsłuchać...

 

Ludzie!!! Słyszycie?! Bóg jest na ziemi!!!

 

A ludzie sprzedają i kupują, bawią się i pracują,

Kochają i nienawidzą...

Jakby nic się na świecie nie zmieniło...

 

/ refleksje nad Świętem Bożego Narodzenia, w: Boże Narodzenie,

Materiały zebrane przez Ośrodek Katechetyczny w Warszawie,

Warszawa 1995r./

 

 

Muzyka refleksyjna

 

Reporter:              Małe, zapadłe miasteczko, pośrodku mała, lepiej wyposażona  kamienica, a w  niej bogato wyposażona sala zajazdu. Słychać muzykę, a przez niezasłonięte okna widać tańczące pary, wypełniające całą salę.

W wilgotnej suterenie mieszka szewc. Ma biedną, ciasną izdebkę. Gdy spojrzy   przez okno widzi tylko nogi przechodniów.

 

Smutne było życie szewca. Po śmierci  żony i dzieci, samotny jak palec. Niczego od życie się nie spodziewał, na nic nie czekał prócz śmierci. I teraz w mroźne, grudniowe popołudnie siedział przy oknie i myślał. W  głębi serca odczuwał  coraz większą tęsknotę, gdy patrzył po pracy na ulicę, na przechodzące  ludzkie nogi.

Nie spostrzegł, że drzwi jego pokoiku otwarły się i zjawił się ktoś całkiem  nieoczekiwany.

 

 

Franek:                            Jak się macie , Walenty

/Poderwał się z siedzenia, a blade oczy utkwił w przybyłego gościa./

Szewc:                            A, to ty, Franku

                                    /Przysunął trzynożny stołek by sobie usiadł./

Franek:                            Siedzicie tu , na ulicy nikt was nie ujrzy.  Wyszlibyście na   rynek.

Jak tam pięknie. Boże Narodzenie się zbliża, choinki,  radość w sercach  ludzkich, że aż  chce się żyć.

Szewc:                           nie mnie, nie mnie,

Franek:                            Czyście chorzy,  powiedzcie, może posłać po lekarza.

Szewc:              Muszę umrzeć, bo i co mi z życia. Dla kogo? Rozpaczam  całymi dniami,  nie widzę celu.

Franek:              Dla kogo żyć? Dla Boga! wiem, wiem, nieszczęście, ale trzeba wam wiedzieć, że jest ono przed dniem radości.

Szewc:                            Nie znajduję już jej, dla mnie tylko  żal i ból.

Reporter:              Pochylił się jeszcze bardziej, przygarbił plecy, a dwie duże łzy potoczyły się po  wynędzniałej twarzy.

                                     /zza okna dobiegają dźwięki tanga/

 

muzyka

 

Szewc                           o, popatrz , bawią się ludzie. Mówię ci, oni mają po co żyć.

Handlarze                     Choinki, świeczki, choinki, świeczki.

/Przed oknami sutereny przebiegają mali handlarze sprzedający świąteczne  drzewka. Szewc nie zwraca już na to uwagi./

Franek              I dla tych tam na górze szczęście, a ty szczęście znajdziesz tu.

Do zobaczenia.

Do jutra. Jutro  odwiedzę Cię.

Reporter              Rzucił na stół książkę w grubych, wytartych, choć pozłacanych oprawach.

 

Szewc  patrzył obojętnym wzrokiem  na ten podarunek. Drżącą ręką pochwycił książkę,  dawno już nic nie czytał. Otworzył ją i zaczął się wpatrywać w szeregi równych  liter. Czytał. Początkowo szło mu to opornie, ale wkrótce tak się zaczytał, że zapomniał o wszystkim. Twarz zaczęła przybierać dziwny wyraz, zaświecił    lampkę, gdy mrok napełniać zaczął izbę i przy kopcącym jej płomyku głośno czytał.

                        Niektóre  zdania powtarzał głośno.

 

Szewc                            Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli. Czyńcie dla ludzi to, co

chcielibyście aby wam czynili. Miłujcie  się wzajemnie. Nie miłujcie słowem ani językiem, ale uczynkami i prawdą.

 

                                                       / podkład walca/ 

 

Reporter              Z piętra dolatywała wciąż muzyka walca. Stary człowiek wtulił twarz w ręce i  rozważał. Głośna muzyka nie chciała zagłuszyć głosu serca.

Serce  biło tak, jakby miało pęknąć. Czuł, że coś się w nim  dzieje, że w głębi jego duszy dokonuje się jakiś przewrót.

Szewc                            Panie, dopomóż mi.

Reporter              Szepce zapomniane słowa modlitwy.

Szewc              Panie, czy Ty doprawdy przyszedłeś na ten świat? spójrz na moją nędzę.

Czyś Ty uszczęśliwił ludzkość całą? Chryste, czemu nie przyjdziesz do mnie, czemu nie   zajrzysz do mojej nędznej, wilgotnej nory. Chryste, czyś Ty tylko Bogiem  burżujów, bogaczy? tych tam bawiących się i pijanych? Boże.

                                             /Kurczowo przewraca kartki Ewangelii. /

                                                                          Czyta –

Szewc                            Kto przyjmuje jednego z braci moich najmniejszych mnie przyjmuje.

Reporter              W duszy starca odezwały się jakiejś wspomnienia dziwne. Należał kiedyś do tych  co się bawili, do tych,  którzy nie znali nędzy, ale czy kiedyś był szczęśliwy?

Muzyka, którą słyszał  nie uszczęśliwiła go na długo. Zza okna dolatywały głosy kolędowej melodii

                                              /  Dzisiaj w Betlejem.../ 

Szewc              Kto przyjmuje jednego z braci moich najmniejszych, mnie przyjmuje. Kto chce  być pierwszym, będzie ostatnim.

Reporter              Szewc wyjrzał przez małe okno swojej izdebki. Na ulicy stały  drżące z zimna i bose dziewczynki. Ochrypłym głosem  śpiewały kolędę, wyciągając rękę po jałmużnę.

/ Przybieżeli do Betlejem pasterze.../

W tej chwili podjechała dorożka, wysiadła z niej bogata, dobrze ubrana pani .

Dziewczynki wyciągnęły  ręce

Dziewczynki         / głos z ulicy/

                            Ratuj, Pani, na chleb, na buty.

Pani                            Czy to nie ma policji żeby takich  żebraków zbierała z ulicy?

Reporter              Potrąciła gwałtownie  dziewczynki, aby powitać oczekującą  ją damę. Szewc

                        patrzył jak po bladej twarzy dzieci płynęły dwie łzy.

Pani                            czy tu nie ma policji?! Co się tu dzieje?!

Pani                            tu jest pełno żebraków i nikt się tym nie interesuje!!

Pani                             zabrać ich stąd! Wezwać policję!!

Szewc              Kto by przyjął jednego  z tych najmniejszych, mnie przyjmuje. Boże, czyś Ty  doprawdy objawił swe prawdy ludziom?             

Reporter              Szewc wybiegł z izby na ulicę i sprowadził  dziewczynki do izby. Dał im ciepłej  herbaty, a potem długo czytał strony Pisma Świętego o stajence, o żłobku, o Jezusie.

/Ewangelia wg św. Łukasza. ./

 

                ... kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie. W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich Anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak, że bardzo się przestraszyli. Lecz Anioł rzekł do nich: „nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz ,Pan a to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”. Nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2,6-14)

 

Reporter               Dziewczynki to płakały, to śmiały się na przemian, słuchały i nie rozumiały. 

Gorąca herbata i chleb pokrzepiły je. Pocałowały dłoń dziękując za poczęstunek starcowi, na koniec dostały buty przygotowane na sprzedaż i odeszły. Szewc usiadł znowu przy oknie i patrzył. Z drugiej strony ulicy nadchodzi jakaś kobieta  z dzieckiem. Stanęła przed oknami sutereny. Walenty widzi, jak wiatr szarpie jej chustę, ujrzał  zziębniętą twarz. Wyjrzał i zaprosił do izby.

Kobieta              Męża wzięli do wojska, z dzieckiem nie chcieli przyjąć na służbę. Jakaś staruszka użyczyła noclegu, lecz nie mam co jeść, a dziecko ledwie żyje.

Szewc                            Zjecie coś ze mną, z mojej wieczerzy, odpocznijcie i ogrzejcie się.

Reporter              podzielił się z kobietą swoją wieczerzą, patrzył z radością, jak jadła. Zaczął bawić się z dzieckiem. Niezbyt mu to szło. Jednak dziecko  polubiło go. 

Czuł , że jakiejś inne życie w niego wstępuje. Otworzył kufer z odzieżą po nieboszczce i część zawartości oddał kobiecie.

Kobieta              Niech wam Bóg błogosławi, niech was Bóg nagrodzi, niech przyjdzie w ten dzień  wigilijny.

Reporter              Kobieta odeszła, Walenty zaczął krzątać się po izbie, ale oto nowe wydarzenie przykuło  jego uwagę. Ze sklepiku wracała straganiarka. Spieszyła się na wigilię.

Zmęczona postawiła kosz na ziemi. I odpoczywała. Małe żebraczki chwyciły jabłko z koszyka. Dobiegła, chwyciła  jedną z nich za włosy i zaczęła go okładać

                        pięścią. Walenty wybiegł na ulicę.

Szewc                            Nie bijcie, to biedota.

Reporter              Kramarka puściła dziewczynkę zdyszana.

Kramarka              Złodziejka.

Szewc                            Biedna dziewczyna.

Reporter              Zapłacił za parę jabłek i podał je  dziewczynkom.

Szewc                                                        /do  dziewczynek/

Źle zrobiłyście,  proście o przebaczenie. Chrystus zabrania kradzieży. Dziś Chrystus w Betlejem się narodził.

Reporter              I zaczął mówić o miłości Chrystusa do dzieci.  Dziewczynki podziękowały straganiarce

Dziewczynki               Już nie będziemy,  babuniu.

Kramarka              I ja mam wnuków takich jak wy, dobre są, choć biedne.

Reporter              Zaczęła opowiadać o swoich wnukach. Chciała już odejść, schyliła się  po kosz

Dziewczynki               Pozwól babciu, my poniesiemy.

Reporter              Poszli razem wesoło rozmawiając. Szewc patrzył za nimi, potem ociągając się

wszedł do izby. Lampa już gasła, usiadł na łóżku, oparł się na dłoniach, zapatrzył się w kąt i coś jakby w nim drgnęło. W izbie zamajaczyły jakieś cienie, a głos cichy z dala wołał.

Głos I                            Walenty, poznajecie mnie?

Reporter              Walenty nie przestraszył się, na środek wyszły obdarte dziewczynki, wysunęła się  kobieta i straganiarka. Zatrzymali się na chwilę w smudze światła padającego od piecyka i  odeszli.

Głos I                            Zrozumiałeś, że to Ja byłem?

/ Wśród nocnej ciszy.../ Marta

Reporter              Szewc przetarł oczy. Drżącymi rękami zapalił przygasłą lampkę. W kręgu światła  leżało Pismo Święte. Przewracał je i czytał.

Szewc              Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli. Albowiem łaknąłem, a daliście mi  jeść. Pragnąłem, a napoiliście mnie. Nie czytał już, zamyślił się i modlił.

                                                /słychać kolędę  Cicha noc.../ 

Głos II              Panie, czym zasłużyłem sobie, żeś się narodził w mym sercu, że wypełniłeś dom mój radością, że przejrzałem. Dzięki Ci, że w świetle gwiazdy betlejemskiej dałeś mi poznać jak wielki jest grzech obojętności dla nędzy ludzkiej.

 

 

Rodzi się Bóg bogaczom, co berło dzierżą i trony.

I ty,, co z nędzy płaczą, cierniowe niosąc korony.

 

Rodzi się ni e w pałacach, lecz w lichej, zimnej stajence.

Byśmy nie stygli w pracach, służąc Mu duszą i sercem.

 

Rodzi się Bóg cierpiącym, co życie nimi pomiata,

Aby szli zawsze wierzący, po cierniach tego świata.

/ Rodzi się Bóg Michał Basa w: Wiersze na Rok Liturgiczny Wydawnictwo Duszpasterstwa Rolników Włocławek 1999r./

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin