Rozdzial4.txt

(7 KB) Pobierz
5






























        **************************
        ***1. �mier� kr�la Pandu***
        ***************************
           Pandu, kr�l Hastinapura, wywodz�cy si� z linii Bharata, 
        �yj�c pod kl�tw� natychmiastowej �mierci w momencie, gdy 
        pokona go ��dza mi�o�ci, wyrzek� si� wszelkich nami�tno�ci, 
        ��cznie ze sw� nami�tno�ci� do zabijania, kt�ra przynios�a 
        na� kl�tw�. Jednak�e pewnego pi�knego wiosennego dnia, 
        gdy ca�a przyroda budzi�a si� do �ycia, drzewa rozkwita�y 
        i wszystkie �ywe istoty traci�y g�ow� z mi�o�ci, spaceruj�c 
        samotnie ze sw� m�odsz� �on�, Madri, ow�adni�t� z r�wn� si�� 
        przez ducha wiosny, nie potrafi� opanowa� wzrastaj�cej w nim 
        nami�tno�ci, i gdy pokonany przez ��dz� wzi�� sw� �on� w 
        ramiona, umar� przy pierwszym poca�unku. 
           Madri, trzymaj�c w swych ramionach cia�o martwego kr�la, 
        nie mog�a powstrzyma� krzyku przera�enia. Starsza �ona Pandu, 
        Kunti, s�ysz�c �a�osny p�acz Madri, ruszy�a w kierunku sk�d 
        g�os dochodzi�, i zobaczywszy martwe cia�o m�a, nie potrafi�a 
        powstrzyma� si� od lamentu. Rzek�a: �O Madri, jak mog�a� straci� 
        nad sob� kontrol�, i zamiast chroni� kr�la i naszego m�a przed 
        skutkami kl�twy, skusi� go i uwie�� w tym cichym zak�tku! Twoja 
        wina nie podlega dyskusji, gdy� bez twego udzia�u, nasz m�� Pandu, 
        kt�ry zawsze pami�ta� o skutkach kl�twy, nie straci�by rozumu i 
        nie szuka�by nagle fizycznej rozkoszy. Wielkie jest twoje 
        szcz�cie w por�wnaniu z moim, gdy� przynajmniej w godzinie 
        jego �mierci dane ci by�o widzie� jego wype�nion� szcz�liwo�ci� 
        twarz!" S�ysz�c to, Madri rzek�a: �O Kunti, mylisz si�, wini�c 
        mnie za �mier� Pandu. Nasz bohaterski m�� pokonany przez ducha 
        wiosny sam spieszy� na spotkanie swego losu!"
           Kunti lamentuj�c, zwr�ci�a sw� my�l ku pogrzebowym rytua�om, 
        i rzek�a: �O Madri, to ja jestem pierwsz� i starsz� �ona Pandu, 
        i dlatego pod��� za nim do krainy �mierci, gdy� taki obowi�zek 
        narzuca na mnie Prawo. Tobie pozostanie obowi�zek opieki nad 
        dzie�mi". S�ysz�c to, pogr��ona w b�lu Mardi odpowiedzia�a: 
        �O Kunti, cho� m�wisz s�owa prawdy, pozw�l mi sp�on�� na stosie 
        razem z martwym cia�em Pandu i po��czy� si� z nim w �mierci. 
        We� pod uwag� to, �e zar�wno moja jak i jego ��dza zasta�a 
        oszukana przez �mier�, i pozostaje nienasycona. Pozw�l mi pod��y� 
        za nim do �wiata boga �mierci Jamy, by nie pozostawa� tam 
        samotny, na pr�no �akn�c mi�o�ci. To mnie zabrudzi�o z�o 
        jego �mierci. Pozw�l mi wi�c sp�on�� w oczyszczaj�cym ogniu 
        jego pogrzebowego pyre". Kunti rzek�a: �O Madri, niech tak 
        si� stanie!"
           Dowiedziawszy si� o �mierci Pandu, boscy prorocy zamieszkuj�cy 
        d�ungl� zgromadzili si� t�umnie, aby odda� kr�lowi ostatni� 
        przys�ug�, wykonuj�c nale�ne mu ostatnie ryty, i zastanowi� 
        si� nad losem pozostaj�cej przy �yciu starszej �ony Pandu, 
        Kunti, i nieletnich kr�lewicz�w. Szeptali mi�dzy sob�: 
        �O prorocy i asceci, Pandu, asceta o wielkim duchu wyrzek� 
        si� kr�lestwa, i schroni� si� w�r�d nas, aby podda� si� umartwieniom, 
        i prowadzi� proste, pozbawione ��dzy �ycie. I teraz, gdy odszed� 
        do nieba, na kt�re sobie zas�u�y�, pozostawi� pod nasz� opiek� 
        sw� �on� i nieletnie dzieci. Musimy wi�c zadecydowa� o ich 
        przysz�ym losie. Najlepiej b�dzie, gdy osobi�cie udamy si� 
        w wielkiej procesji do Hastinapura i oddamy uroczy�cie 
        pi�ciu syn�w Pandu i jego starsz� �on� Kunti pod opiek� 
        Biszmy i Dritarasztry. Oddamy im te� cia�a Pandu i Madri, 
        by mogli je uhonorowa� nale�nymi rytami". Jak postanowili, 
        tak uczynili, udaj�c si� w uroczystej procesji w kierunku 
        Hastinapura. 
           Gdy mieszka�cy Hastinapura dostrzegli nadci�gaj�c� procesj� 
        pustelnik�w, zgromadzili si� t�umnie, aby ich powita�, i dotkn�� 
        wzrokiem boskich ascet�w. Na ulice miasta wyleg�y t�umy kobiet, 
        wojownik�w i bramin�w. Przyby�y r�wnie� t�umy posp�lstwa i 
        s�u�by, lecz nikt nikomu nie zazdro�ci�, gdy� umys�y wszystkich 
        skoncentrowane by�y na Prawie. Na spotkanie procesji wyszli te� 
        w towarzystwie swych domowych duchownych dziedzice Hastinapura, 
        Biszma, Dritarasztra i Widura ze swymi �onami i dzie�mi, oraz 
        Satjawati wraz z wdowami po jej zmar�ym synu. Pok�oniwszy si� 
        z szacunkiem przed przyby�ymi ascetami, zaoferowali im zaj�cie 
        najbardziej zaszczytnych miejsc. Pok�on swoich w�adc�w powt�rzy�y 
        t�umy mieszka�c�w, siadaj�c na ziemi u ich st�p. Gdy zapad�a 
        pe�na szacunku cisza, Biszma powita� boskich ascet�w, m�wi�c, 
        �e do nich nale�y ca�e kr�lestwo. S�ysz�c te pe�ne szacunku 
        s�owa, najstarszy z ascet�w rzek�, zwracaj�c si� do dziedzic�w 
        i w�adc�w Hastinapura: �O potomkowie kr�la Bharata, powitajcie 
        przy pomocy nale�ytych ryt�w i we�cie pod wasz� opiek� tych 
        pi�ciu m�odych kr�lewicz�w, syn�w kr�la Pandu, kt�ry cho� 
        wyrzek� si� wszelkich wyg�d, i prowadzi� skromne �ycie ascety, 
        dzi�ki boskiej interwencji uratowa� wasz� dynasti� przed zag�ad�, 
        gdy� b�g Prawa Dharma da� mu jego najstarszego syna Judisztir�, 
        Wiatr da� mu syna Bhim�, najsilniejszego z silnych, a Indra 
        da� mu syna Ard�un�, kt�rego si�� jest Prawda. Narodzili 
        si� oni ze starszej �ony Pandu, Kunti. Z m�odszej Madri 
        z kolei narodzili si� synowie bli�niacy, dar A�win�w. 
        Uhonorujcie tak�e zmar�ego kr�la Pandu wykonuj�c ryty ofiarne 
        nale�ne przodkom". Po tych s�owach wszyscy asceci w cudowny 
        spos�b znikli, wprowadzaj�c wszystkich zebranych w stan 
        g��bokiego zdumienia i podziwu. 
           W�wczas Widura i Biszma zaj�li si� wype�nieniem ich 
        �ycze� i wykonaniem odpowiednich ryt�w, gdy� autorytet 
        s��w boskich ascet�w wystarczy�, aby przekona� wszystkich 
        zebranych o cudownym pocz�ciu syn�w Pandu i ich prawach 
        do kr�lewskiego dziedzictwa. Tylko prorok Wjasa, patrz�c 
        swym dalekosi�nym wzrokiem na stu syn�w niewidomego kr�la 
        Dritarasztry i pi�ciu syn�w zmar�ego kr�la Pandu, zobaczy� 
        nadchodz�ce nieszcz�cie, i rzek� do swej matki Satjawati: 
        �O matko, szcz�liwie czasy sko�czy�y si�, i nadchodz� 
        z�e czasy. Ka�dy nast�pny dzie� b�dzie gorszy, sama ziemia 
        si� starzeje. Straszliwe czasy przed nami, zaciemnione 
        przez czary, niszczone przez rozpust� i wyst�pek, w kt�rych 
        wszystkie dzia�ania i zwyczaje wyznaczone przez Prawo b�d� 
        splamione. O matko, porzu� kr�lestwo i �yj w d�ungli w 
        pustce prostoty, aby nie by� zmuszonym do patrzenia na 
        upadek w�asnej dynastii". S�ysz�c s�owa swego boskiego syna, 
        Satjawati uda�a si� do pokoju Ambiki, matki Dritarasztry, 
        i rzek�a: " O Ambiko, b��dna polityka twego syna 
        Dritarasztry zniszczy potomk�w kr�la Bharata i ich 
        sprzymierze�c�w, nie oszcz�dzaj�c nawet ich wnuk�w. 
        Dlatego te� ja, i pogr��ona w smutku matka zmar�ego 
        kr�la Pandu, Ambalika, opuszczamy kr�lestwo, i udajemy 
        si� do d�ungli, aby nie patrze� na upadek dynastii". 
        S�ysz�c to Ambika, matka Dritarasztry, postanowi�a do��czy� 
        do Satjawati i uda� si� do d�ungli, gdzie trzy kr�lewskie 
        wdowy podda�y si� surowemu umartwianiu i po�egna�y si� na 
        zawsze ze swym cia�em, udaj�c si� do nieba.
 
                                       KONIEC ROZDZIA�U
Zgłoś jeśli naruszono regulamin