Płaszcz.txt

(68 KB) Pobierz
MIKO�AJ   GOGOL
P�ASZCZ
Prze�o�y)
GABRIEL KARSK;
llustrowal EUGENIUSZ MARKOWSK.I
PA�STWOWY INSTYTUT   WYDAWNICZY
Tytu� orygina�u
�SZYNIEL�
Ok�adk� projektowa�a DANUTA  STASZEWSKA
i<^/a
W departamencie... lepiej jednak nie wymienia� w kt�rym. Nie ma nic z�o�liwszego nad wszelkie departamenty, pu�ki, kancelarie, s�owem r�nego rodzaju kasty urz�dowe. Dzisiaj wr�cz ka�dy prywatny cz�owt�lffS^a�a, �e w jego osobie zostaje obra�one ca�e spo�ecze�stwo. Podobno niedawno jaki� kapitan-naczelnik policji powiatowej, nie pami�tam ju� w jakim mie�cie, z�o�y� podanie, w kt�rym wskazuje wyra�nie, �e nie przestrzega si� rozporz�dze� pa�stwowych i �e jego �wi�te imi� bywa wymawiane zgo�a nadaremno. A na dow�d za��czy� do swej petycji opas�e tomisko jakiego� romantycznego utworu, w kt�rym co dziesi�� stron wyst�puje kapitan-naczelnik policji, miejscami nawet w stanie kompletnego opilstwa. Tak wi�c, dla unikni�cia jakichkolwiek nieprzyjemno�ci, lepiej b�dzie je�eli departament, o kt�rym mowa, nazwiemy pewnym departamentem. Ot� w pewnym departamen-
ci� pracowa� pewien urz�dnik, urz�dnik, o kt�rym trudno by powiedzie�, �e czym� si� wyr�nia�: niziutkiego wzrostu, troch� dziobaty, troch� rudawy, troch� nawet jakby przy�lepy, z niedu�� �ysin� nad czo�em, ze zmarszczkami na obydwu policzkach oraz z cer� wybitnie hemo-roidaln�... C�? Winien temu petersburski klimat. Co si� tyczy rangi (jako �e u nas przede wszystkim wymieni� nale�y rang�), by� on tak zwanym wiecznym radc� tytularnym, typem wydrwionym i wy�mianym do woli przez r�nych pisarzy maj�cych chwalebny zwyczaj atakowania tych, co nie mog� si� odgryza�. Nazwisko owego urz�dnika brzmia�o: Baszmaczkin. Ju� samo brzmienie nazwiska wskazuje, �e niegdy� powsta�o od trzewika *; ale kiedy i w jaki spos�b do tego dosz�o � nic nam nie wiadomo. Zar�wno jego ojciec, jak dziadek, a nawet szwagier i absolutnie wszyscy Baszmaczkinowie chodzili w butach, zmieniaj�c tylko zel�wki ze trzy razy na rok. Na imi� mia� Akakij Akakiewicz. Mo�e czytelnikom imi� to wyda si� nieco dziwaczne i wyszukane, mo�emy wszak�e zapewni�, �e go bynajmniej nie szukano, lecz �e tak si� jako� z�o�y�y okoliczno�ci, i� wprost nie mo�na by�o da� innego imienia; a oto jak do tego dosz�o.
Urodzi� si� Akakij Akakiewicz w nocy z 22 na 23 marca, je�eli nas pami�� nie myli. Nieboszczka matka lego,, �ona urz�dnika i bardzo porz�dna kobieta, postanowi�a � jak przystoi � ochrzci� dziecko. Le�a�a jeszcze w ��ku, naprzeciwko drzwi, a po prawej jej r�ce sta� kum, przezacny
* Baszmak � trzewik.
cz�ek � Iwan Iwanowicz Jeroszkin, referent kancelarii senatu, oraz kuma � �ona naczelnika cyrku�u, niewiasta rzadkich cn�t, Arina Siemionowna Bie�obriuszkowa. Po�o�nicy zaproponowano do wyboru trzy imiona: Mokij, Sosij albo m�czennik Chozdazat. �Nie � pomy�la�a nieboszczka � imiona wszystkie takie jakie�..." �eby jej dogodzi�, otwarto kalendarz w innym miejscu; wypad�y znowu trzy imiona: Trifilij, Du�a i Warachisij. �To ci skaranie boskie � stwierdzi�a staruszka � co za imiona! Nigdy takich nawet nie s�ysza�am. Niechby tam jeszcze Waradat czy Waruch, a tu Trifilij i Warachisij." Odwr�cono jeszcze kart�, wypad�o: Pausikach i Wachtisij. �Ech, widz� ju� � rzek�a staruszka � �e taki snad� jego los. Ano, skoro tak, niech�e si� nazywa jak ojciec. Ojcu by�o Akakij, to i syn niech b�dzie Akakij." W taki spos�b powsta� Akakij Akakiewicz. Dzieciaka ochrzczono; zap�aka� przy tym i tak si� skrzywi�, jak gdyby przeczuwa�, �e b�dzie radc� tytularnym. Tak si� to wszystko odby�o. Opisali�my rzecz szczeg�owo, aby czytelnik m�g� si� przekona�, �e nast�pi�o to wr�cz z konieczno�ci i �e innego imienia nie mo�na by�o da�.
Kiedy Afcafcij Akakiewicz rozpocz�� s�u�b� w departamencie i kto go tam skierowa� � tego nikt nie potrafi� sobie przypomnie�. Zmieniali si� liczni dyrektorzy i r�ni naczelnicy, a jego widziano zawsze w tym samym miejscu, na tym samym stanowisku, pe�ni�cego te same czynno�ci, wci�� jako kancelist�-kopist�, tak i� z czasem powszechnie utrwali�o si� o nim mniemanie, �e wida� ju� na �wiat przyszed� w stanie ca�kowicie
gotowym, w mundurze urz�dniczym i z �ysink� na g�owie. W departamencie nie okazywano mu najmniejszego szacunku. Wo�ni, kiedy przechodzi�, nie tylko nie podnosili si� z miejsc, ale nawet nie patrzyli na niego, jak gdyby przez poczekalni� przelecia�a zwyk�a mucha. Prze�o�eni traktowali go z jakim� ch�odnym despotyzmem. Byle pomocnik referenta po prostu podsuwa� mu pod nos papiery, nie powiedziawszy nawet: �Prosz� to przepisa�" albo: �Oto ciekawa, przyjemna rob�tka" lub co�kolwiek uprzejmego, jak to jest we zwyczaju w przyzwoitych urz�dach. A on bra�, spojrzawszy jedynie na papier, nie patrz�c, kto mu go podsun�� i czy mia� do tego prawo. Bra� i z miejsca przyst�powa� do przepisywania. M�odzi urz�dnicy wykpiwali go i dworowali sobie z niego, ile starczy�o im kancelistowskiego dowcipu; opowiadali tu� przy nim r�ne dykteryjki na jego temat, o jego gospodyni � siedemdziesi�cioletniej babinie, m�wili, �e go bije, pytali, kiedy b�dzie ich wesele, sypali mu na g�ow� �cinki papieru, nazywaj�c to �niegiem. Lecz Akakij Aka-kiewicz ani s�owem nie odpowiada� � ca�kiem, jak gdyby nikogo nie dostrzega�; nie mia�o to nawet wp�ywu na jego prac�: w�r�d tych wszystkich szykan nie robi� w pisaniu ani jednego b��du. Tylko je�eli drwiny stawa�y si� ju� ca�kiem niezno�ne, gdy go tr�cano w �okie� przeszkadzaj�c w robocie, odzywa� si�: �Przesta�cie, czemu mnie krzywdzicie?" I co� dziwnego brzmia�o w tych s�owach i w g�osie, jakim by�y wypowiedziane. Co�, co budzi�o tak� lito��, i� pewien niedawno mianowany m�ody urz�dnik, kt�ry wt�ruj�c kole-
gom, pozwoli� sobie na drwiny z niego, raptem zamilk� jakby pora�ony, i od tej pory, rzek�by�, wszystko si� dooko�a niego odmieni�o i ukaza�o w innym kszta�cie. Jaka� moc nadprzyrodzona odtr�ci�a go od towarzysz�w, z kt�rymi nawi�za� by� stosunki, uwa�aj�c ich za ludzi przyzwoitych, dobrze wychowanych. A p�niej niejednokrotnie po�r�d najweselszych chwil stawa�a mu przed oczyma drobna posta� �ysawego urz�dniczyny i odzywa�y si� jego przejmuj�ce s�owa: �Przesta�cie! Czemu mnie krzywdzicie?" � a w tych przejmuj�cych s�owach pobrzmiewa�y inne: �Jam tw�j brat." I biedny m�odzieniec zas�ania� twarz d�oni�, i nieraz w p�niejszych latach wzdryga� si� widz�c, ile w ludziach jest nieludzkiego, jak wiele okrutnego chamstwa � ach, m�j ty Bo�e! � nawet w tych, kt�rych �wiat poczytuje za szlachetnych i uczciwych.
Mo�na w�tpi�, czy gdziekolwiek spotkaliby�my cz�owieka tak ca�kowicie oddanego swemu zaj�ciu. Tu nie wystarczy okre�lenie, �e pracowa� gorliwie, nie: pracowa� z umi�owaniem. Tam, w owym przepisywaniu, majaczy� mu si� jaki� r�norodny i pon�tny �wiat. Na jego twarzy malowa�o si� upojenie; niekt�re litery by�y jego ulubienicami; kiedy do nich przyst�powa�, stawa� si� nienaturalnie podniecony: i �mia� si� cichutko, i mruga� porozumiewawczo, i wargami sobie pomaga� � tak i� na jego twarzy bodaj mo�na by�o odczyta� ka�d� liter� kre�lon� pi�rem. Gdyby stosownie do tej �arliwo�ci dawano mu awanse, mo�e � ku w�asnemu zdumieniu � osi�gn��by nawet rang� radcy stanu; dochrapa� si� jednak tylko, jak
stwierdzali dowcipni koledzy, guzika z p�telk� oraz wysiedzia� sobie hemoroidy. Nie mo�na zreszt� powiedzie�, �e nie zwracano na� �adnej uwagi. Kt�ry� z dyrektor�w, cz�owiek poczciwy, pragn�c go wynagrodzi� za d�ugoletni� s�u�b�, zarz�dzi�, by mu powierzono co� powa�niejszego ni� zwyk�e przepisywanie; mianowicie na podstawie gotowego ju� aktu mia� sporz�dzi� pismo skierowane do innego urz�du; zadanie sprowadza�o si� do zmiany nag��wka oraz do wstawienia gdzieniegdzie czasownik�w w trzeciej osobie zamiast w pierwszej. Okaza�o si� to dla niego tak mozoln� prac�, �e spotnia� wszystek, tar� czo�o i w ko�cu powiedzia�: �Nie, lepiej dajcie mi co� do przepisania." Odt�d pozostawiono go ju� na sta�e przy przepisywaniu.
Zdawa�o si�, �e poza przepisywaniem nic dla niego nie istniej e. Nie troszczy� si� wcale o sw�j ubi�r: mundur jego by� nie zielony, lecz jakiej� rudawo--m�cznej barwy. Ko�nierzyk mia� tak w�ziutki, niziutki � �e szyja jego, chocia� nie by�a d�uga, wystaj�c z ko�nierzyka, zdawa�a si� niezwykle wyd�u�ona jak u owych gipsowych kotk�w kiwaj�cych �ebkami, jakich ,c'a�e dziesi�tki obnosz� na g�owie rosyjscy cudzoziemcy *. I zawsze co� mu si� przylepia�o do munduru: czy to �d�b�o siana, czy jaka� nitka; a na dodatek Akakij Akakiewicz posiada� szczeg�lny dar: id�c ulic� trafia� pod okno akurat w momencie, gdy wyrzucano przez
* Autor ma prawdopodobnie na my�li w�drownych handlarzy, rekrutuj�cych si� przewa�nie spo�r�d mniejszo�ci narodowych.
10
nie wszelakie paskudztwo, i skutkiem tego na kapeluszu wiecznie nosi� sk�rki arbuza albo dyni i temu podobne ozd�bki. Ani razu w �yciu nie zwr�ci� uwagi na to, co si� dzieje codziennie na ulicy, a na co, jak wiadomo, zawsze si� pogapi ka�dy m�odzian z urz�dniczej braci, kt�ry przenikliwo�� swego bystrego oka rozwin�� do tego stopnia, i� zauwa�y wr�cz, komu na przeciwleg�ym chodniku odpru�o si� u do�u pantalon�w strzemi�czko, co zawsze wywo�uje na jego obliczu z�o�liwy u�mieszek. Atoli Akakij Akakiewicz, je�eli nawet na co� patrza�, wsz�dzie widzia� swoje czy�ciutkie, r�wniutkim pismem nakre�lone linijki, i chyba tylko w�wczas kiedy � zjawiwszy si� nie wiedzie� sk�d � jaki� ko�ski pysk przywar� mu do ramienia ra��c policzki podmuchem oddechu, spostrzega�, �e znajduje si� nie tyle na �rodku wiersza, ile raczej na �rodku ulicy. Po przyj�ciu do domu natychmiast siada� do sto�u, napr�dce ch�epta� sw� porcj� kapu�niaku i zjada� kawa�ek wo�owiny z cebul�, nie zwracaj�c uwagi na smak, spo�ywa� to wszystko wraz z muchami i z tym, co B�g zsy�a� o tej porze. Zauwa�ywszy, �e �o��dek zaczyna p�cznie�, wstawa� od sto�u, wydostawa� flaszk� z atramentem i przepisywa� przyniesione do domu papiery. Je�eli za� papier�w takich nie mia�, sporz�dza� � dla w�asnej przyjemno�ci � odpis dla siebie, zw�aszcza kiedy akt wyr�nia� si� nie pi�kno�ci� stylu, lecz adresem do jakiej� nowej albo zna...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin