Bruno Ferrero - Kółka na wodzie (37 opowiadań dla ducha).pdf

(266 KB) Pobierz
Bruno Ferrero - Kółka na wodzie
Bruno Ferrero
ÂKÍÞKA NA WODZIEÒ
Wydawnictwo Salezjańskie
Warszawa, 2008
1. KÓŁKA NA WODZIE
W letnim upale drzemał sobie całkowicie nieruchomy staw. Siedząca na liściu nimfy leniwa żaba
przyglądała się uważnie owadowi o długich nogach, który beztrosko poruszał się po wodzie; gdyby chciała
potraktować go jako wspaniały kąsek, nie trzeba by było tak wielkiego wysiłku. Odrobinę dalej jakiś trzmiel
wpatrywał się namiętnie w przepiękną komarzycę. Nie miał jednak odwagi, by wyznać jej swą miłość,
więc zadowalał się cichym uwielbianiem jej z oddali.
A na brzegu rzeki, zaledwie kilka milimetrów od przepływającej wody, malutki i prawie niewidoczny
kwiatek umierał z pragnienia. W żaden sposób nie był w stanie dostać się do niej, mimo, że przepływała
tak blisko. Jego małe korzonki nadwyrężone były od wysiłku.
Nieopodal topiła się mała muszka. Wpadała do rzeki z powodu zwykłego roztargnienia. Jej małe
skrzydełka uginały się pod ciężarem wody i nie była w stanie wzbić się w powietrze. Rzeka zaczynała już prawie
całkowicie ją pochłaniać.
Dzika śliwa pochylała nad stawem swoje ramiona. Na końcu jej najdłuższej gałęzi dochodzącej prawie
do środka bajorka wisiał jeden przejrzały owoc, ciemny i pomarszczony. Właśnie oderwał się od gałęzi i wpadł
do wody. Wśród monotonnego brzęku owadów dało się usłyszeć puste i dziwnie brzmiące „plum!”.
W miejscu, w którym mały owoc wpadł uroczyście i godnie do wody, zrobiło się na niej kółko
rozszerzające się następnie majestatycznie jak rozkwitający kwiat. Natychmiast pojawiły się inne kółka: drugie,
trzecie, czwarte... Owad o długich nogach uniósł się na małej fali i odskoczył od języka żaby, która właśnie
zamierzała go schwytać.
Wpatrujący się w komarzycę trzmiel poruszony falą wpadł na nią niechcąco; mówiąc sobie wzajemnie
„przepraszam” , zakochały się w sobie na zawsze.
To pierwsze kółko dotarło do samego brzegu, aż do małego kwiatka, który zaraz ożył.
Następnie podniosło w górę topiącą się muszkę, dzięki czemu udało jej się uczepić rosnącej na brzegu
trawy, na której mogła spokojnie wysuszyć zmoczone skrzydełka.
Jak wiele losów zostało odmienionych przez to prawie niezauważalne kółko na wodzie!
* * *
Również historie tej książki, choć są jedynie małymi kółkami na wodzie, mogą jednak...
2. OKO STOLARZA
Bardzo, bardzo dawno temu, w pewnej malutkiej wioseczce znajdował się mały warsztat stolarski.
Pewnego dnia, kiedy nie było w nim właściciela, wszystkie jego narzędzia pracy zwołały między sobą walne
zebranie. Posiedzenie było długie, a czasami wręcz wybuchowe. Zastanawiano się bowiem nad usunięciem
z nobliwej wspólnoty niektórych jej członków.
Jeden z uczestników przemówił w te słowa: Powinniśmy usunąć z naszych szeregów naszą
siostrę Piłę, która jest nazbyt ostra i skrzypie zębami. Ma najzjadliwszy na całym świecie charakter.
Ktoś inny dorzucił: Nie możemy również trzymać w naszych szeregach naszego brata Hebla:
z niczym się nie zgadza i wszystko pomniejsza, obdziera ze skóry wszystko to, co spotka.
Wiemy dobrze, że nasz brat Młotek – protestował ktoś inny. –ma twardy i gwałtowny
charakter. Powiedziałbym wręcz, że uwielbia bić. Sposób, w jaki upiera się przy wszystkim jest
nie do zniesienia, a jego głos doprowadza nas do szału. Pozbądźmy się go!.
A Gwoździe? Czy można żyć z ludźmi, którzy doczepiają się do wszystkiego? Nie chcemy ich
więcej! To samo z Pilnikiem i Skrobakiem! Współżycie z nimi to nieustające tarcie. Niech opuści nas
również Szklany Papier, którego jedynym celem w życiu jest ścieranie się ze wszystkim!
W ten to sposób dyskutowały ze sobą coraz bardziej żywiołowo narzędzia stolarza. Wszyscy mówili
na raz. Młotek żądał usunięcia Pilnika i Skrobaka, te natomiast chciały się pozbyć Młotka i tak dalej. Na koniec
zebrania wszyscy żądali, aby usunąć ich wszystkich.
Wreszcie narada została przerwana nagłym powrotem stolarza. Kiedy wszystkie narzędzia zobaczyły go
zbliżającego się do stolarskiego stołu, natychmiast ucichły. Stolarz wziął deskę i przyciął ją ostrą Piłą. Potem
zestrugał ja Heblem, który doskonale pomniejsza wszystko, czego się tylko dotknie. Potem rzemieślnik ujął
Siekierę, która potrafi wszystko brutalnie rozbijać na części, następnie wziął Skrobak, który bierze wszystko
„na ząb”, wreszcie chwycił Szklany Papier, który wszystko ściera i zdrapuje.
W końcu wziął bardzo ostre Gwoździe i mocny Młotek, który dobrze bije.
Wszystkich swych narzędzi mających tak nieznośne charaktery użył do wykonania kołyski. Przepięknej
kołyski, która miała służyć dziecku mającemu się niebawem urodzić. Wszystko po to, aby przyjąć Życie.
* * *
Bóg przygląda się nam okiem stolarza.
Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero – Kółka na wodzie
1 z 18
292724616.007.png 292724616.008.png
3. RĘKA
Pewien chłopiec zrobił mamie zakupy. Podczas tej czynności był bardzo dokładny i uważny.
Sprzedawca chcąc go za to pochwalić, zdjął z półki wielki karton z cukierkami, otworzył go i kazał się mu
poczęstować, mówiąc:
Weź sobie, mały!
Chłopiec wziął jednego cukierka, a sprzedawca zachęcał go dalej:
Weź tyle, ile ci się tylko zmieści w garści.
Tak... a czy pan nie mógłby mi ich wziąć?
Dlaczego?
Bo pana ręka jest o wiele większa od mojej.
* * *
Kiedy się modlimy, nie odmierzajmy naszych pytań małością naszej wiary. Pamiętajmy zawsze,
że Boża Dłoń jest o wiele większa od naszej.
4. IDŹ TY ZA MNIE
Pewien mężczyzna miał zwyczaj mówić w każdą niedzielę do swojej żony:
Idź do kościoła i pomódl się za nas dwoje.
Potem mówił do swoich przyjaciół:
Nie muszę chodzić do kościoła, bo moja żona robi to za nas dwoje.
Pewnej nocy śnił sen: razem ze swoją żoną oczekiwał przed Rajską Bramą na swoje wejście...
Wtem drzwi powoli się otworzyły i usłyszał jakiś głos mówiący do żony:
Możesz wejść za was dwoje!
Kobieta przeszła i drzwi natychmiast się zamknęły.
Mężczyźnie zrobiło się tak niemiło, że się zaraz obudził.
Najbardziej zdumiona była jednak jego żona, kiedy w najbliższą niedzielę szykując się do wyjścia
na Mszę świętą zobaczyła przy swoim boku męża, który powiedział:
Dzisiaj idę do kościoła razem z tobą.
* * *
To ja, to ja, to ja, o, Panie,
mam się modlić.
To ja, to ja, to ja, o, Panie,
mam się modlić.
Nie moja matka, nie mój ojciec, ale ja, Panie,
mam się modlić.
Nie moja matka, nie mój ojciec, ale ja, Panie,
mam się modlić.
Nie diakon, nie mój szef, ale ja, Panie,
mam się modlić.
Nie diakon, nie mój szef, ale ja, Panie,
mam się modlić.
To ja, to ja, to ja, o, Panie,
mam się modlić.
To ja, to ja, to ja, o, Panie,
mam się modlić.
(pieśń murzyńska)
Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero – Kółka na wodzie
2 z 18
292724616.009.png 292724616.010.png
5. WYJĄTKOWA MATKA
Czy zapytaliście się kiedyś siebie, w jaki sposób Pan Bóg wybiera matki upośledzonych dzieci?
Postaraj się wyobrazić sobie Boga, który daje wskazówki swym aniołom zapisującym wszystko w swej
olbrzymiej księdze.
Małecka, Maria, syn. Święty patron, Mateusz.
Kurkowiak, Barbara, córka. Święta patronka, Cecylia.
Michalewska, Janina, bliźniaki. Święty patron... niech będzie Gerard.
Wreszcie mówi z uśmiechem do anioła jakieś imię:
Tej damy dziecko upośledzone.
A na to ciekawski anioł:
Dlaczego właśnie tej, Panie? Jest taka szczęśliwa.
Właśnie tylko dlatego. – mówi uśmiechnięty Bóg. –Czy mógłbym powierzyć upośledzone
dziecko kobiecie, która nie wie, czym jest radość? Byłoby to okrutne!
Ale czy będzie miała cierpliwość? – pyta anioł.
Nie chcę, aby miała nazbyt dużo cierpliwości, bo utonęłaby w morzu łez, roztkliwiając się
nad sobą i nad swoim bólem. A tak, jak jej tylko przejdzie szok i bunt, będzie potrafiła sobie ze
wszystkim poradzić.
Panie, wydaje mi się, że ta kobieta nie wierzy nawet w Ciebie.
Bóg uśmiechnął się:
To nieważne. Mogę temu przeciwdziałać. Ta kobieta jest doskonała. Posiada w sobie
właściwa ilość egoizmu.
Anioł nie mógł uwierzyć swoim uszom.
Egoizmu? Czyżby egoizm był cnotą?
Bóg przytaknął.
Jeśli nie będzie potrafiła od czasu do czasu rozłączyć się ze swoim synem, nie da sobie
nigdy rady. Tak, taka właśnie ma być kobieta, którą obdaruję dzieckiem dalekim od doskonałości.
Kobieta, która teraz nie zdaje sobie jeszcze sprawy, ze kiedyś będą jej tego zazdrościć.
Nigdy nie będzie pewna żadnego słowa. Nigdy nie będzie ufała żadnemu swemu krokowi.
Ale, kiedy jej dziecko powie po raz pierwszy »mamo«, uświadomi sobie cud, którego doświadczyła.
Widząc drzewo, zachód słońca lub niewidome dziecko, będzie potrafiła bardziej niż ktokolwiek inny
dostrzec moją moc.
Pozwolę jej, aby widziała rzeczy tak jasno, jak ja sam widzę (ciemnotę, okrucieństwo,
uprzedzenia), i pomogę jej, aby potrafiła wzbić się ponad nie. Nigdy nie będzie samotna. Będę
przy niej w każdej minucie i w każdym dniu jej życia, bo to ona w tak troskliwy sposób wykonuje
swoją pracę, jakby była wciąż przy mnie.
A święty patron? – zapytał anioł, trzymając zawieszone w powietrzu gotowe do pisania pióro.
Bóg uśmiechnął się.
Wystarczy jej lustro.
(Erma Bombeck)
6. GWÓŹDŹ
Pewnemu kupcowi udało się przeprowadzić na targu wspaniałą transakcję; sprzedał wszystkie swoje
towary, a jego pusta torba wypełniła się kawałkami złota i srebra. Przez ostrożność chciał jak najprędzej
powrócić do domu i w związku z tym postanowił udać się tam natychmiast.
Przywiązał porządnie torbę do siodła swojego konia, spiął ostrogi i ruszył przed siebie. Około południa
zrobił przerwę w pewnym małym miasteczku. Stajenny, który zajął się jego koniem, podtrzymując go za lejce,
zauważył pewien niepokojący szczegół:
Panie, w podkowie na prawej przedniej nodze twojego konia nie ma jednego gwoździa!
Daj mi święty spokój! – odrzekł kupiec. –W ciągu sześciu wiorst, które mi pozostały,
podkowie na pewno nic się nie stanie. Teraz nie mam czasu”.
Po południu kupiec jeszcze raz zatrzymał się w pewnym zajeździe, gdzie kazał dać swojemu koniowi
wiązkę owsa. Zajmujący się stajnią służący przyszedł do niego i powiedział:
Panie, w podkowie na prawej przedniej nodze twojego konia brakuje małej blaszki. Jeśli
chcesz, mogę ją przymocować.
Daj mi święty spokój! odpowiedział kupiec. –Zwierzęciu na pewno nic się nie stanie w ciągu
tych dwóch wiorst, które mi jeszcze zostały.
Wdrapał się na siodło i podążył dalej w drogę. Wkrótce się jednak zorientował, że koń coraz bardziej
utyka. Niebawem zaczął się słaniać. Nie trwało to długo. W końcu upadł i złamał sobie nogę. Nie wiedząc, co ma
dalej robić, kupiec zdecydował się go pozostawić. Narzucił sobie na ramiona worek i poszedł przed siebie. Noc
zastała go na drodze prowadzącej przez niebezpieczny las. Tam napadło na kupca dwóch zbójów, którzy go
ograbili. Poraniony i zły, dowlókł się o świcie do domu.
To wszystko stało się z powodu tego przeklętego gwoździa!
* * *
Łańcuchy nie potrafią związać ze sobą małżeństwa. Jedynie nitki, setki cieniutkich nitek, mogą połączyć
małżonków na długie lata. Jedynie takie cienkie, „jakby nigdy nic” niteczki. My jednak tak bardzo się zawsze
spieszymy, że nie widzimy, jak rozrywamy niektóre z nich.
Aż do momentu, kiedy zaskoczy nas tragedia.
Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero – Kółka na wodzie
3 z 18
292724616.001.png 292724616.002.png
7. DLACZEGO BIEGNIESZ ?
Wyglądając przez okno wychodzące na rynek, mistrz spostrzegł jednego ze swoich uczniów. Był to
Haikel, który szedł w pośpiechu bardzo czymś zaaferowany. Mistrz zawołał na niego i poprosił go do siebie.
Haikel, czy widziałeś dzisiaj rano niebo?
Nie, Mistrzu.
A drogę, Haikel? Czy widziałeś dzisiaj rano drogę?
Tak, Mistrzu.
A teraz, czy widzisz ją jeszcze?
Tak, Mistrzu, widzę.
Ludzie, konie, powozy, wymachujących rękoma kupców, wieśniaków, którzy coś krzyczą,
mężczyzn i kobiety, którzy chodzą tam i z powrotem. Oto wszystko, co widzę.
Haikel, Haikel! – napomniał go wielkodusznie Mistrz. Za pięćdziesiąt lat, za dwa razy
po pięćdziesiąt lat ta droga wciąż jeszcze będzie istniała i rynek podobny do tego też jeszcze będzie
istniał. Inne pojazdy będą przewoziły innych kupców, aby kupowali i sprzedawali swoje konie.
Ale mnie już nie będzie i ciebie też już nie będzie. Dlatego pytam się ciebie, Haikel, po co ty tak
biegniesz, jeśli nie masz nawet czasu spojrzeć w niebo?
* * *
Haikel, czy ty widziałeś dzisiaj rano niebo?
8. DŁUG
Pewien bardzo bogaty mężczyzna miał wielu dłużników. Będąc już bardzo stary, poprosił pewnego dnia
do siebie kilku z nich i powiedział:
Jeśli nie możecie mi oddać pieniędzy, które mi jesteście winni, a przysięgnijcie mi
uroczyście, że oddacie mi je w waszym przyszłym życiu, spalę jeszcze dzisiaj wszystkie weksle,
które mi podpisaliście.
Pierwszy z dłużników winien był małą sumę. Przysiągł mu, że w przyszłym życiu będzie koniem swego
pożyczkodawcy i że będzie go dźwigał na swoim grzbiecie wszędzie tam, dokąd ten tylko zechce.
Starzec zgodził się na jego propozycję i spalił wszystkie dokumenty świadczące o długu.
Drugi z nich, który był mu winien większą sumę, powiedział:
Obiecuję, że w przyszłym życiu będę twoim wołem. Spłacę wszystkie moje długi, ciągnąc
twoje wozy z sianem i pług, który będzie orał twe pole.
Starzec zgodził się na tę propozycję i też spalił weksle drugiego dłużnika.
W końcu przyszła kolej na dłużnika, który zaciągnął największy dług.
By zwrócić ci mój dług powiedział w przyszłym życiu będę dla ciebie ojcem.
Starzec oburzył się, ze złości złapał kij i już miał go nim okładać, kiedy ten powstrzymał go, mówiąc:
Zanim mnie zaczniesz bić, pozwól, że ci to wyjaśnię. Mój dług jest tak wielki, że nie zdołam
ci go oddać, stając się jedynie twoim koniem lub wołem. Dopiero, kiedy będę twoim ojcem, będę
mógł dla ciebie pracować przez wszystkie dni i noce. Będę cię ochraniał, kiedy będziesz
niemowlęciem i czuwał nad tobą, gdy już będziesz dorosły. Będę się dla ciebie poświęcał w każdej
sprawie, będę ryzykował swoje życie po to, by ci niczego nie brakowało, a w dniu mojej śmierci
pozostawię ci wszystkie moje bogactwa, które zdołam zgromadzić. Czy to nie więcej niż być
dla ciebie koniem albo wołem? Czy to nie jedyny sposób, bym ci spłacił wszystkie swoje długi?
* * *
Pewna córka zwróciła się z pełnym wyrzutu głosem do swojej matki:
Jeśli naprawdę masz przeze mnie tyle przykrości, to powiedz mi, dlaczego mnie urodziłaś?
Matce zrobiło się smutno, bo wiedziała, co córka miała na myśli. Zdecydowała się urodzić syna, aby w ten
sposób spłacić swój zaciągnięty dług, którego nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić.
Czy istnieje coś piękniejszego niż powiedzieć komuś, kogo jeszcze nie ma:
Od tej chwili będziesz istniał, bo ja tego pragnę!
Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero – Kółka na wodzie
4 z 18
292724616.003.png 292724616.004.png
9. POSTĘP
Pewien biały człowiek przemierzał nieprzebyte lasy Amazonii i w Ameryce Południowej, by odkryć nowe
złoża ropy naftowej. Bardzo się spieszył. W pierwszych dwóch dniach tubylcy wynajęci przez niego jako
tragarze robili wszystko, aby jak najlepiej wywiązać się z nieludzko ciężkich obowiązków.
Jednak trzeciego dnia o świcie zatrzymali się i stanęli przed nim nieruchomo w milczeniu. Wyraz
ich twarzy świadczył, jakby byli nieobecni. To, że nie byli w stanie już dłużej pracować, było jasne jak słońce.
Zniecierpliwiony poszukiwacz spoglądając na swój zegarek i wymachując rękoma na szefa tragarzy,
dał mu do zrozumienia, że mają ruszyć szybko, bo czas ucieka.
To niemożliwe. – odpowiedział spokojnie człowiek . –Ci ludzie biegli nazbyt szybko,
teraz czekają, aż powrócą do nich ich dusze.
* * *
Ludzie naszych czasów są we wszystkim coraz szybsi. Ale są też wciąż bardziej niespokojni, umęczeni
i nieszczęśliwi. Dlatego, że ich dusze zostały w tyle i nie mogą za nimi nadążyć.
10. MODLITWA
„Kochane Dzieciątko Boże, dziękuję ci, że dałeś mi braciszka, choć wiesz, że cię prosiłem o psa.
Twój Marcin”.
* * *
Andrzej miał tylko jedno wielkie marzenie: rower. Wspaniale wyposażony żółty rower, który widział
na pewnej wystawie w mieście. Zupełnie nie mógł o nim zapomnieć. Widział go we wszystkich swoich snach,
w mleku, które wypijał, na zdjęciu Kopernika, które znajdowało się w jego szkolnym podręczniku.
Ale mama Andrzeja miała jeszcze tak wiele wydatków, a rachunki do zapłacenia rosły z każdym dniem.
Nie mogła sobie pozwolić na to, aby kupić swemu dziecku drogi rower, którego tak bardzo pragnął.
Również Andrzej zdawał sobie sprawę z problemów mamy i dlatego prosił o ten prezent samego Boga
na Boże Narodzenie. Każdego dnia dołączał do swojej modlitwy jedno zdanie: „Nie zapomnij na Boże Narodzenie
o żółtym rowerku dla mnie. Amen” . Mama każdego dnia wsłuchiwała się w modlitwę Andrzeja i wznosiła
ze smutku ramiona. Bała się, że Boże Narodzenie będzie dla niego w tym roku bardzo smutne. Wiedziała,
że nie otrzyma roweru i będzie mu z tego powodu bardzo przykro.
Nadszedł dzień Bożego narodzenia i, jak to było do przewidzenia, Andrzej nie otrzymał żadnego roweru.
Wieczorem uklęknął przy swoim łóżeczku, by jak zawsze odmówić pacierz.
Andrzejku – przemówiła do niego słodko mama. – wiem, że jesteś smutny, bo nie dostałeś dzisiaj
roweru. Myślę jednak, że nie będziesz się gniewał na Pana Boga za to, że nie odpowiedział na twoje
modlitwy.
Andrzej spojrzał na mamę.
Oczywiście, że nie, mamo. Przecież odpowiedział na moje modlitwy. Powiedział mi: „Nie”.
11. PROBLEM
Pewien porządny Żyd przybiegł do swojego rabina i głośno krzyknął:
Rabbi, zdarzyło się coś strasznego. Mój syn chce się ożenić z chrześcijanką!
Twój syn? – zapytał rabin. –A spójrz na mnie i na mojego syna. Jestem głową wspólnoty,
wszyscy biorą za przykład mnie i moją rodzinę. Wyobraź sobie, że i mój syn chce się ożenić
z chrześcijanką i ochrzcić się.
Dobry Żyd zamyślił się przez chwilę zmieszany, po czym powiedział:
Wszyscy przychodzą do ciebie ze swoimi problemami, a ty sam co robisz, kiedy masz wielki
problem? Do kogo się z nim zwracasz?
A do kogo mam się zwracać? Zwracam się do Boga.
No i co ci powiedział Bóg?
Powiedział mi: „Co tam twój syn...? Przypatrz się mojemu!”.
* * *
Misterium Wcielenia można określić tylko jednym zdaniem. Bóg mówi: „Ja też!”.
Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero – Kółka na wodzie
5 z 18
292724616.005.png 292724616.006.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin