McDonald Ian - Przybywa Zaklinacz Deszczu.txt

(32 KB) Pobierz
Autor: IAN McDONALD
Tytul: Przybywa Zaklinacz Deszczu

(Rainmaker Cometh)

Z "NF" 8/98

    Siedem suchych lat jest jak siedem bia�ych blizn na 
grzbiecie umieraj�cego miasteczka. Chyli�o si� ku upadkowi ju� 
na d�ugo przed tym, jak przesta�y pada� deszcze; przycupni�te 
na pustyni na skrzy�owaniu dr�g, ignorowane przez pojazdy 
mkn�ce zawsze dok�d� dalej. Tylko w upalne noce ods�ania 
podbrzusze poznaczone neonowymi tatua�ami: przystanek 
autobusowy, motel, fryzjer, stacja benzynowa - spocone, 
dra�ni�ce b��kity i r�e, zion�ce ci �arem w twarz. Przy ko�cu 
baru, tam gdzie gromadzi si� najwi�cej marze�, bo nikt ich 
nigdy nie �ciera z lady, Kelly Zawsze Przy Oknie gapi si� na 
neonowe palce muskaj�ce boki autobus�w. Ludzie zmieniaj� tu 
kierunki podr�y tak jak zmieniaj� gatki. B��kitne Autostrady, 
puste pude�ka po kanapkach... Wci�� na nowo ogl�da odbicie 
swojej twarzy w oknach autobus�w odje�d�aj�cych w rozgrzan� 
sobotni� noc. Na dachu, widoczna nawet z Havapai Point, 
Pustynna R�a zachwala jaskrawymi barwami najlepsze hot dogi w 
mie�cie. To prawda, tyle �e w tym przypadku "najlepsze" oznacza 
r�wnie� "jedyne". U�miecha si�. Zawsze jest u�miechni�ta. Ona 
stanowi tutaj prawo. To prawo jest wpisane w ka�dy 
sze��dziesi�ciowatowy, fa�szywy brylant jej but�w. Ka�dy, kto tu 
wysi�dzie, zaraz wsi�dzie z powrotem do autobusu.
   Je�li przypadnie mu do gustu tw�j kapelusz albo kolor 
walizki, albo je�li zapach wody kolo�skiej, kt�r� wtar�e� sobie 
w policzki w toalecie, przypomni mu o dawno minionych, 
oldsmobile'owych dniach, wisz�cych teraz razem z kurtk� na 
gwo�dziu przy drzwiach, Kumpel Sam uraczy ci� zaczarowan�, bo 
zawsze pe�n�, fili�ank� kawy. Jest sprzedawc� biografii; p�aci 
mu si� od minuty albo od godziny, zale�nie od tego, ile minie 
czasu, zanim kierowca wywo�a ci� z powrotem w noc. Kumpel Sam 
zgromadzi� pod barem, razem z pustymi butelkami, stosy 
biografii. Ju� na pierwszy rzut oka potrafi rozpozna� dobry 
rocznik. Je�li z autobusu wysi�d�: ch�opak w roboczym kasku, 
poszarpanych d�insach do kolan i podkoszulku bez r�kaw�w, para 
strudzonych Anglik�w przemierzaj�cych Ameryk� z plecakami i 
zapasem kawy o konsystencji smo�y w termosach oraz 
zaawansowany wiekiem m�czyzna ze starannie przystrzy�on�, 
centymetrow� siw� brod� i sk�rzan� torb�, jakiej nie widziano w 
okolicy od chwili, kiedy tornado porwa�o profesora Cudaka do 
Emerald City, Kelly Zawsze Przy Oknie od razu wie, kogo Sam 
zaszczyci fili�ank� darmowej kawy.
   Kumpel Sam nigdy nie w��cza klimatyzacji. Co prawda 
twierdzi, �e hot dogi z chili lepiej smakuj� w upale, ale Kelly 
wie, i� naprawd� chodzi mu o to, �eby kto� z go�ci rzuci� jak�� 
uwag� na temat temperatury. To mu wystarczy.
   - Wszystko przez t� susz� - m�wi w�wczas. - Wsz�dzie 
doko�a pada�o, tylko nie tutaj. Uwierzy pan, �e mo�e by� co� 
takiego jak przekl�te miasto?
   - Czemu nie - odpowiada stary m�czyzna. - Ile czasu 
min�o od ostatniego deszczu?
   - Siedem lat - odzywa si� Kelly Zawsze Przy Oknie. 
Ostatnia kropla spad�a dwa dni po jej jedenastych urodzinach.
   - Jedzie pan w jakie� konkretne miejsce? - pyta Kumpel 
Sam, tak ca�kiem po prostu, zwyczajnie, jakby zna� cz�owieka co 
najmniej od paru lat, nie od kilku sekund. Jest w tym dobry, 
trzeba mu to przyzna�. Kto� ju� dawno temu powinien zrobi� z 
niego prawnika. Albo gospodarza przedpo�udniowego programu 
telewizyjnego.
   - Na p�noc, za tam�, odwiedzi� kobiet� i ch�opaka - m�wi 
podr�ny. - Ale mog� zosta� tu par� dni, mo�e nawet d�u�ej. 
Chyba wam si� przydam.
   Stawia na ladzie torb� profesora Cudaka, a Kumpel Sam 
odruchowo cofa si� o krok, bo torba wygl�da jako� tak... 
dziwnie. Nawet Kelly Zawsze Przy Oknie czuje, jak to co� 
dziwnego przesuwa si� po jej d�ugich g�adkich w�osach i ni�ej, 
po kr�gos�upie. M�czyzna otwiera torb�, wyci�ga przedmiot, 
kt�ry przypomina skrzy�owanie piorunochronu z anten� 
satelitarn� i gotyck� krat� z kutego �elaza, a mo�e jeszcze co� 
innego. P�niej Sam b�dzie przysi�ga� na wszystkich �wi�tych, 
�e widzia� b��kitne ogniki pe�zaj�ce po pr�tach, ale wszyscy 
wiedz�, �e dla Sama znacznie wa�niejsza od prawdy jest barwno�� 
opowie�ci.
   - Chcecie deszczu? - pyta stary cz�owiek. - Dostaniecie go. 
Je�li naprawd� wam na tym zale�y, sprowadz� Zaklinacza Deszczu.
   Nie pada �adne z pyta�, kt�re powinny si� posypa�, 
poniewa� z mroku wy�ania si� srebrzysty kad�ub osadzony na 
trzech parach k�: kolejne siedemdziesi�t dusz w drodze sk�d� 
dok�d�. Kierowca ociera r�kawem pot z czo�a i og�asza:
   - P� godziny przerwy!
   Do roboty, Sam. W��cz ekspres z kaw�. Ocknij si�, Kelly, i 
pomaszeruj do kuchni. Trzeba przyrz�dzi� sadzone jajka.
   Zza G�r M�ki Pa�skiej wype�zaj� pierwsze blado�ci �witu, 
zapowied� ko�ca niepodzielnego panowania Pustynnej R�y, lecz 
ona wci�� si� u�miecha. Poniewa� ona stanowi tu prawo, wolno 
jej wi�c r�wnie� je �ama�, szczeg�lnie w te noce, kiedy gwiazdy 
wisz� nisko na niebie, a wiatr niesie zapach czego�, o czym 
lepiej od razu zapomnie�, zanim kolejny podmuch pozostawi 
nieusuwaln� blizn� na sercu i zanim z�ociste neonowe lasso 
zaci�nie si� na szyi obcego.

   Zastan�wcie si�, bracia z asfaltowych szos i siostry z 
ca�odobowych bar�w szybkiej obs�ugi, zastan�wcie si� dobrze: 
czy widzieli�cie go ju� kiedy�, tego starego cz�owieka deszczu 
ze sk�rzan� torb� profesora Cudaka i starannie przystrzy�on� 
siw� brod�? Zastan�wcie si�, czy zauwa�yli�cie go o trzeciej 
nad ranem na twardym plastykowym krzese�ku w k�cie przydro�nego 
Burger Kinga albo przy maszynie z czekoladowymi batonami na 
dworcu autobusowym, albo susz�cego r�ce w toalecie, albo 
walcz�cego z zamkiem schowka na baga�? Czy przypadkiem 
zerkn�li�cie na niego zza otwartej gazety, nad kraw�dzi� 
plastykowego kubka z kaw�? Jak si� wam wydaje? Czy nie 
po�wi�cili�cie mu ani chwili uwagi, poniewa� uznali�cie go za 
jeszcze jedn� z niezliczonych istot ludzkich, kt�re 
napotkali�cie na swojej drodze, czy mo�e zaintrygowa� was na 
tyle, �e zaprzestali�cie pogoni za snem w niewygodnym 
autobusowym fotelu i pozwolili�cie, by po��czy�y was nici 
nocnej, prowadzonej przyciszonymi g�osami rozmowy? Czy o 
bladym �wicie otworzy� torb� profesora Cudaka i pokaza� wam 
tajemnicze przemioty okolone b��kitn� po�wiat�, czy powiedzia� 
wam, �e potrafi sprowadza� deszcz? Czy przedstawi� si� jako 
Zwiastun Zaklinacza Deszczu? Uwierzyli�cie mu, czy raczej 
pomy�leli�cie: "Zwariowany staruch, �garz, oszust"? A mo�e 
si�gn�li�cie pami�ci� do tych miejsc i czas�w, gdzie niebo by�o 
stalowob��kitne i bez jednej chmurki, ale wasze modlitwy 
zosta�y wys�uchane i nagle, nie wiadomo sk�d, pojawi�y si� 
chmury - najpierw zaledwie cie� na horyzoncie, potem plama 
wielko�ci d�oni, potem wielki mroczny m�ot zawieszony nad 
dachami miasteczka? Kiedy nieprzenikniona czer� wype�ni�a niebo 
od horyzontu po horyzont, pobiegli�cie do ogrodu wy��czy� 
zraszark�, bo tym razem mia�o pada� naprawd�. Czy w�wczas, 
patrz�c w g�r�, wyszeptali�cie "Zaklinacz Deszczu", czy 
obracali�cie te dwa s�owa na j�zyku tak d�ugo, a� wreszcie 
uda�o wam si� wyssa� z nich ostatni� kropl� tajemnicy? 
Zaklinacz Deszczu...

   Ostatni� osob�, kt�ra sp�dzi�a noc w Motelu U Wandy, by� 
agent poszukuj�cy odpowiedniej lokalizacji dla nakr�cenia 
reklam�wki Levisa. Spodziewaj�c si� przybycia gromady 
siorbi�cych col� realizator�w oraz nadmiernie umi�nionych 
osobnik�w w ol�niewaj�co bia�ych bokserkach, Wanda dobudowa�a 
koktajl bar i zainstalowa�a w "luksusowych" domkach telewizj� 
kablow�. Go�cie, kt�rzy zdecydowaliby si� na domki 
"standardowe", musieliby sami zapewni� sobie rozrywk�, ale 
przecie� chyba na tym to polega, prawda? Ekipa filmowa wybra�a 
odleg�� o trzysta kilometr�w, opuszczon� stacj� benzynow� 
po�o�on� na granicy poligonu bombowego Si� Powietrznych Stan�w 
Zjednoczonych. Bar wci�� cieszy si� popularno�ci�, ale z 
kabl�wki korzysta wy��cznie Wanda. Uwa�a, �e w ten spos�b 
nadaje sens poniesionym wydatkom. Ogl�da wszystkie tasiemcowe 
seriale.
    Nie bardzo wie, co my�le� o tym go�ciu. Chodzi nie tyle o 
niego, co o rzeczy w jego torbie. Ogl�da je przy okazji 
sprz�tania pokoju. Dziwne, tajemnicze, zagadkowe rzeczy, takie, 
kt�re same w sobie nie wygl�daj� na rzeczy, tylko na 
cz�ci wi�kszej ca�o�ci. Takie, kt�re niczego nie robi�, tylko 
po prostu s�. Nie ma poj�cia, co on z nimi robi, ale ludzie, 
kt�rzy wpadaj� na drinka, m�wi�, �e w�druje po ca�ym 
miasteczku, przyk�ada te rzeczy do oka i kieruje je w d�, w 
g�r�, na G�ry M�ki Pa�skiej. Niekt�rzy twierdz�, �e s�yszeli 
jak rzeczy wydaj� zabawne piskliwe odg�osy, inni powiadaj�, �e 
zauwa�yli pojawiaj�ce si� na nich ma�e szare cyferki.
   Przypuszczalnie to znowu kto� z agencji reklamowej, uwa�a 
Wanda. Ma nadziej�, �e tym razem dopisze jej szcz�cie i do 
motelu zjad� nadmiernie umi�nieni m�czy�ni w ol�niewaj�co 
bia�ych bokserkach. Niebawem docieraj� do niej opowie�ci o 
jeszcze dziwniejszych rzeczach, podobnych do anten 
telewizyjnych i powbijanych w ziemi� doko�a miasteczka, 
podobnych do fosforyzuj�cych latawc�w wypuszczanych w �rodku 
nocy, podobnych do skrzy�owania ogromnego przeno�nego 
radiomagnetofonu z pot�nymi g�o�nikami i wielkiego karalucha, 
pozostawionych przy drodze albo przypi�tych do p�otu, a� 
wreszcie Wanda dochodzi do wniosku, �e tak dalej by� nie mo�e.
   - Do czego to s�u�y? - powtarza za ni� z niedowierzaniem, 
jakby zapyta�a go o przeznaczenie pilota do telewizora albo 
lampki w lod�wce. - To m�j sprz�t badawczy. Zanim Zaklinacz 
Deszczu przyst�pi do pracy, musz� przeprowadzi� precyzyjne 
pomiary geomantyczne. Stopie� dyfrakcji fali stoj�cej w g�rnym 
p�aszczu skorupy, oktawy ziemi, wiatru i wody, anomalie 
geomantycznych linii przep�ywowych... Czeka mnie mn�stwo pracy, 
a czasu mam niewiele. Bez tego interfejsowego analizatora oktaw 
nie by�bym w stanie skontrolowa� g�sto�ci przep�yw...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin