Autor: Gene Wolfe Tytu�: Na pierwszej linii (The HORARS of War) Z "NF" 1/91 W strumieniach deszczu trzej pracuj�cy w okopie przyjaciele wygl�dali niemal dok�adnie tak samo. Wszyscy mieli kompletnie �yse czaszki i r�wnie� pozbawione w�os�w torsy, pod l�ni�c� od wilgoci sk�r� pr�y�y si� g�adkie mi�nie. Dw�m z nich, 2909 i 2911, zupe�nie nie przeszkadza�a rozci�gaj�ca si� doko�a d�ungla, cho� mieli do�� deszczu, kt�ry powodowa� rdzewienie broni, nie znosili w�y i owad�w, a przede wszystkim nienawidzili Nieprzyjaciela. Z tym, kt�rego nazywano 2910, a kt�ry by� zar�wno oficjalnym, jak i rzeczywistym dow�dc� ma�ej grupki, rzecz mia�a si� zupe�nie inaczej - by� mo�e dlatego, �e tamci dwaj mieli ko�ci z nierdzewnej stali, za� kto� taki jak 2910 po prostu nie istnia�. Ob�z mia� kszta�t tr�jk�ta. Po�rodku znajdowa� si� wzniesiony z wype�nionych ziemi� skrzy� po amunicji i cz�ciowo wkopany w grunt barak dowodzenia, pe�ni�cy tak�e funkcj� punktu naprawczego, w kt�rym spali porucznik Kyle i pan Brenner, doko�a niego za�: stanowisko mo�dzierza (NE), stanowisko dzia�a bezodrzutowego (NW), stanowisko Pinokia (S), a dalej proste linie okop�w - pluton pierwszy, pluton drugi i pluton trzeci, do kt�rego nale�a�a ca�a tr�jka. Po drugiej stronie okop�w zaczyna�o si� pole minowe i zasieki z drutu kolczastego. Dalej by�a ju� tylko d�ungla, cho� to "dalej" nie stanowi�o zbyt precyzyjnego okre�lenia; dzi�ki b�yskawicznie rosn�cym bambusom i trawie d�ungla bezustannie zdobywa�a nowe przycz�ki, za� zamieszkuj�ce j�, pe�zaj�ce stworzenia bez przerwy zapuszcza�y si� do okop�w. Dawa�a schronienie Nieprzyjacielowi, karmi�c go sw� bujn� piersi�, ch�on�c lej�cy si� z nieba deszcz oraz produkuj�c gryz�ce komary i stonogi. 2911 nabra� pe�n� �opat� pokrywaj�cego dno okopu szlamu, uni�s� j� do wysoko�ci ramion i wyrzuci� jej zawarto�� na zewn�trz. 2910 zrobi� to samo, po czym znieruchomia�, obserwuj�c, jak deszcz rozmywa b�otnisty kopczyk, sp�ywaj�c wraz z nim z powrotem do okopu. 2911 spojrza� w to samo miejsce, po czym u�miechn�� si� i przeni�s� wzrok na 2910. Twarz HORARA by�a szeroka, bezw�osa, o p�askim nosie i wystaj�cych ko�ciach policzkowych; bia�e i ostre z�by przypomina�y k�y psa. 2910 wiedzia�, �e dok�adnie tak samo wygl�da tak�e jego twarz. Usi�owa� sam siebie przekona�, �e to tylko koszmarny sen, ale by� zbyt zm�czony, �eby si� obudzi�. Gdzie� w odleg�ej cz�ci okopu rozleg� si� dono�ny g�os 2900 wzywaj�cy na wieczorny posi�ek; wszyscy odrzucili narz�dzia i ruszyli w kierunku kot��w z paruj�c� brej�, ale 2910 by� tak wyko�czony, �e na sam� my�l o jedzeniu poczu� gwa�towne nudno�ci i zataczaj�c si� poszed� prosto do bunkra, kt�ry dzieli� z 2909 i 2911. Le��c bez ruchu na pneumatycznym materacu zapomni na chwil� o koszmarze, wracaj�c my�l� do �wiata, w kt�rym wci�� jeszcze istnia�y domy i chodniki lub jeszcze lepiej pogr��y si� po prostu w b�ogos�awionej nico�ci... Poderwa� si� raptownie z pos�ania i jeszcze zanim zd��y� otworzy� oczy, jego dzia�aj�ce zupe�nie niezale�nie palce si�gn�y po he�m i bro�. Od strony d�ungli dolatywa� d�wi�k sygna��w, lecz zd��y� jeszcze wsun�� d�o� pod materac i sprawdzi�, czy notatki s� na miejscu, zanim rozleg� si� ryk 2900: - Atak! Wszyscy ludzie na stanowiska! By� to stary dowcip, tak stary, �e w�a�ciwie ju� nikt si� z niego nie �mia�; powinno si� w�a�ciwie m�wi� "wszyscy HORARS na stanowiska", czy gdzie tam akurat byli potrzebni. HORARS wchodz�cy w sk�ad oddzia�u u�ywali w�a�nie tego okre�lenia, podobnie jak 2910. Us�yszawszy po raz pierwszy, jak zwraca si� do nich 2900, bardzo si� zaniepokoi�, ale potem okaza�o si�, �e 2900 niczego nie podejrzewa, tylko po prostu powa�nie traktuje swoj� funkcj�. Dotar� na miejsce w chwili, gdy z mo�dzierza wystrzelono w g�r� opadaj�c� powoli na spadochronie flar�, kt�ra zawis�a nad obozem niczym p�omienista r�a. Czy to dzi�ki kilku chwilom snu, czy w zwi�zku z bitewnym podnieceniem, zm�czenie ulotni�o si� bez �ladu, pozostawiaj�c go w pe�nej czujno�ci, cho� troch� os�abionego. Na skraju d�ungli ponownie rozleg�o si� tr�bienie sygna��wki i w tej samej chwili pierwszy pluton otworzy� ogie� z ci�kiego sprz�tu do samob�jczego oddzia�u, kt�ry, jak im si� wydawa�o, dostrzegli na �cie�ce prowadz�cej do p�nocno-wschodniej bramy. 2910 wpatrywa� si� w tamt� stron� i po mniej wi�cej p� minucie dostrzeg� jak�� posta�, kt�ra poderwa�a si� ze �cie�ki, a nast�pnie zgi�a si� w p� i osun�a na ziemi�, przekonuj�c go, �e jednak rzeczywi�cie by� tam jaki� oddzia�. To by� kto�, pomy�la�, nie co�. K t o � zgi�� si� w p� i osun�� na ziemi�. Po tamtej stronie walczyli tylko ludzie. Pierwszy pluton w��czy� do akcji tak�e bro� osobist�; ka�de g��bokie kaszlni�cie oznacza�o p� tuzina przypominaj�cych rzutki strza�ek, lec�cych szerok� na trzy stopy �aw�. - Patrz przed siebie, 2910! - szczekn�� 2900. Nie by�o jednak za bardzo na co patrze�, je�li nie liczy� kilku k�p wysokiej trawy. W chwil� potem bia�a flara nagle zgas�a. - Powinni wystrzeli� jeszcze jedn� - powiedzia� z niepokojem 2911. - Gwiazda na wschodnim niebosk�onie dla ludzi nie zrodzonych z brzucha kobiety... - wyszepta� 2910 bardziej do siebie, ni� do niego, ale natychmiast po�a�owa� blu�nierstwa. - W�a�nie tam by si� przyda�a - zgodzi� si� 2911. - Ci z pierwszego musz� mie� niez�y m�yn, ale i nam nie zaszkodzi�oby troch� �wiat�a. 2910 nie s�ucha�. Nie�wiadomie przygotowywa� si� do tego wszystkiego jeszcze w domu, w Chicago, w tych niewyobra�alnie odleg�ych czasach zaczynaj�cych si� od niewyra�nych wspomnie� zabaw na zielonej trawie pod okiem u�miechni�tej olbrzymki, a ko�cz�cych na owej chwili przed dwoma laty, kiedy podda� si� operacji usuni�cia w�os�w z ca�ego cia�a i jeszcze kilku innym, ma�o istotnym zabiegom. Podnoszenie ci�ar�w i gra w futbol w celu rozwini�cia mi�ni, a jednocze�nie nas�czanie umys�u tre�ci� setek ksi��ek. Wszystko po to, �eby teraz od czasu do czasu rzuci� jak�� uwag�, kt�ra sprawi, �e inni poczuj� si� przez chwil� jakby gorsi... Rozb�ys�a kolejna flara, wydobywaj�c z ciemno�ci trzy czarne sylwetki przemykaj�ce mi�dzy dwiema najbli�szymi k�pami trawy. Nacisn�� spust swego M-19, s�ysz�c jak HORARS po jego obu stronach czyni� to samo. Z wierzcho�ka tr�jk�ta, w kt�rym styka�y si� skrzyd�a dw�ch pluton�w odezwa� si� karabin maszynowy, �l�c w�skie kreski pocisk�w smugowych. Jedna z k�p trawy poderwa�a si� w powietrze i przekozio�kowa�a w�r�d fontann ziemi. Zapanowa�a chwila spokoju, a potem nad ich g�owami przelecia�o pi�� ci�kich pocisk�w, wybuchaj�c z ty�u, w okolicy stanowiska Pinokia. �up. �up. �up... �up. (Z pewno�ci� 2900 natychmiast tam pobieg�, �eby zapyta� Pinokia, czy nic mu si� nie sta�o.) Kto� szed� w ich stron� okopem, mamrocz�c co� niezrozumiale pod nosem. Kiedy rozleg�o si� pi�� detonacji, g�os przycich�, a potem do uszu 2910 dotar�y zadawane jedno po drugim pytania: - Wszystko w porz�dku? Jak si� czujecie? �aden nie zosta� trafiony? A potem odpowiedzi HORARS: - W porz�dku, sir. - Albo: - Nic nam nie jest, sir. Poniewa� jednak dysponowali poczuciem humoru, niekt�rzy z nich odpowiadali: - W jaki spos�b mo�emy przenie�� si� do komandos�w, sir? - Lub: - Mia�em puls dziewi�� tysi�cy na minut�, sir. 3000 zmierzy� mi go celownikiem od mo�dzierza. "Cz�sto uwa�a si�, �e si�a jest nierozerwalnie zwi�zana z brakiem poczucia humoru", napisa� w czasopi�mie, kt�re, za zgod� Najwy�szego Dow�dztwa i za pomoc� chirurgicznych zabieg�w, upodobni�o go do HORARS i umie�ci�o w ich szeregach - Homologicznych ORganizm�w Armijnych Rezerw Symulacyjnych. "W rzeczywisto�ci jednak sprawa ma si� zupe�nie inaczej. Humor stanowi podstawow� si�� obronn� umys�u, kt�ry, je�li pozbawi� go tej tarczy, nie ma �adnych szans na prze�ycie. Armia i S�u�ba Biologii Syntetycznej zdawa�y sobie doskonale z tego spraw�, umieszczaj�c poczucie humoru w planach konstrukcyjnych tych sztucznych odpowiednik�w tradycyjnej, sk�adaj�cej si� z ludzi piechoty". Dopiero potem dowiedzia� si�, �e zar�wno Armia jak i SBS pr�bowa�y ze wszystkich si� pozby� si� tej cechy, lecz przekona�y si�, �e jest to niemo�liwe, je�eli HORARS mia�y utrzyma� zak�adany poziom inteligencji. Brenner nachyli� si� nad nim i dotkn�� jego ramienia. - Jak si� czujesz? Wszystko w porz�dku? Korci�o go, �eby odpowiedzie�: "Boj� si� dwa razy mniej od ciebie, ty durny Holendrze", ale wiedzia�, �e wtedy ka�dy m�g�by us�ysze� dr�enie jego g�osu, a poza tym podobny brak szacunku dla cz�owieka by� u HORARA czym� nie do pomy�lenia. Mia� tak�e ochot� wykpi� si� zwyczajnym "Tak jest, sir", poniewa� wtedy Brenner przeszed�by do 2911, a on by�by bezpieczny. Poniewa� jednak bardzo zale�a�o mu na utrzymaniu opinii oryginalnego, r�ni�cego si� nieco od innych osobnika, dzi�ki czemu uchodzi�o mu na sucho wiele odbiegaj�cych od normy zachowa�, powiedzia�: - Powinien pan zajrze� do Pinokia, sir. Wydaje mi si�, �e jest bliski za�amania. Nagrodzi� go cichy chichot 2909 i Brenner, kt�ry naj�atwiej ze wszystkich m�g� go zdemaskowa�, ruszy� dalej wzd�u� okopu. Strach by� potrzebny, poniewa� potrzebna by�a tak�e wola przetrwania. Z kolei humanoidalna posta� okaza�a si� wr�cz niezb�dna, je�li HORARS mieli korzysta� z przebogatego arsena�u tworzonego z my�l� o ludziach uzbrojenia. Poza tym ukszta�towany na podobie�stwo cz�owieka (homologiczny? Nie, to oznacza�o tyle, co "podobny") HORAR podczas symulowanych test�w przeprowadzonych na moczarach Everglades okaza� si� niepor�wnywalnie lepszy od wszystkich fantastycznych stwor�w, jakie uda�o si� wymy�le� fachowcom z SBS. (A mo�e to wszystko ju� kiedy� kto� zrobi�? Mo�e w dawnych czasach, przed jak�� ogromn� woj...
vonavi