Komentarze do Encyklik.docx

(62 KB) Pobierz

Komentarze do Encyklik

 

ENCYKLIKA „REDEMPTOR HOMINIS”

Komentarz

 

Encyklika, rozpoczynająca się od słów Redemptor hominis - „Odkupiciel człowieka”. Jest dokumentem Papieża, skierowanym do wszystkich wiernych Kościoła katolickiego, ale nie wyłącznie. Adresatem jego są również wszyscy ludzie dobrej woli. Encyklika nosi datę: 4 marca 1979 roku, „w pierwszym roku mojego Pontyfikatu” - jak zaznacza jej dostojny Autor. Tradycyjnym zwyczajem każdy nowy papież na początku swoich rządów przedkłada w tego rodzaju dokumencie program swojej pracy.

Encyklika Redemptor hominis odbiega swoją formą od dotychczasowych dokumentów tego rodzaju. Treść jej nie jest, ściśle biorąc, programem nowego pontyfikatu; jest raczej przewodnią myślą wielu dotychczasowych wypowiedzi Ojca Świętego; jest tematem, do którego wraca przy różnych okazjach. Tematem tym jest konkretny, współczesny człowiek formowany przez historię i kształtujący ją, człowiek z jego pragnieniami i nadziejami, ale i z lękiem o teraźniejszość i przyszłość, człowiek w wymiarze spraw osobistych i społecznych.

W drugiej swojej encyklice Dives in misericordia Ojciec Święty wyjaśnia, że podejmując w Redemptor hominis temat o człowieku chciał zadośćuczynić szczególnej potrzebie czasów, w których żyjemy. Tę samą prawdę o człowieku odnajdujemy także w dwu innych dokumentach papieskich z tegoż roku: w przemówieniu na otwarcie konferencji biskupów w Puebla (28.I.79) i na forum ONZ przed przedstawicielami 152 narodów (2.X.79). Pamiętamy także kazanie Ojca Świętego wypowiedziane w Warszawie, na placu Zwycięstwa, i te jego słowa, do których często wracamy myślami: „Kościół przyniósł Polsce Chrystusa - to znaczy klucz do rozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może sam siebie do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego właścia godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa”.

Dotychczasowe encykliki papieskie miewały zwykle charakter doktrynalnych przedłożeń jednego tematu w formie toku myśli wyprowadzanych dedukcyjnie z przyjętych prawd wiary. Encykliki te, bogate w treść, niełatwe były w czytaniu i studiowaniu. Często domagały się specjalnego komentarza do samego tekstu, a tym bardziej do myśli w nich zawartych. Encyklia Redemptor hominis odbiega swoim językiem, stylem i sposobem przedłożenia treści od dotychczasowych dokumentów tego rodzaju. Nosi na sobie specyficzne piętno osobowości jej Autora, który - jak w wielu innych sprawach - „chodzi własnymi drogami”, jemu tylko właściwymi. Przede wszystkim pisze językiem zrozumiałym dla każdego czytelnika. Dlatego zbyteczny jest komentarz do samego tekstu encykliki. W układzie treści przyjmuje zasadę koncentrycznego omawiania przedmiotu, w tym wypadku tajemnicy człowieka, z różnych punktów widzenia. Oczywiście widzi tego człowieka przede wszystkim w świetle Objawienia Bożego; przemawia językiem przesyconym nie tylko treścią, ale i słownictwem biblijnym. Równocześnie jednak rozpatruje tegoż człowieka w kontekście historycznym naszych czasów, podkreślając ich dodatnie i ujeme strony. Z zestawienia dwu obrazów: z tego, co być powinno, i z tego, co faktycznie jest, wyprowadza wnioski dla życia chrześcijańskiego na dzisiaj. Wniosków tych jednak nie narzuca par force, nie argumentuje, powołując się na swój autorytet najwyższego nauczyciela prawdy Bożej, nie posługuje się formą zaimka osobowego „my”, pisze „ja”. Stosuje metodę dialogu, metodę wspólnego szukania odpowiedzi na pytania, które stawia przed nami życie dnia dzisiejszego.

Oryginalność stylu encykliki Redemptor hominis oraz aktualność i waga problemów, które omawia, czynią z niej lekturę wprost pasjonującą. Czytając ją, odnosimy wrażenie, że słuchamy troskliwego ojca, który dzieli się z nami doświadczeniem swojego życia oraz lękiem o człowieka uwikłanego w trudne problemy naszych czasów. Z powyższych racji specjaliści określają encyklikę jako dokument o charakterze duszpasterskim. Zawiera ona równocześnie bogatą treść doktrynalną, ujętą jednak i przekazywaną w sposób, który ułatwia jej przyjęcie. Sam Ojciec Święty, autor dokumentu, mówi o nim jako o rozważaniach (consideratio) lub quasi-medytacji (n. 22). Określenia te najlepiej tłumaczą formę dokumentu oraz odtwarzają zamiar i intencje jego Autora.

Treścią encykliki, jak powyżej zaznaczyliśmy, jest prawda o człowieku widzianym oczyma Bożymi poprzez Objawienie Boże i oczyma ludzkimi poprzez warunki życia współczesnego. Człowiek ten, powiązany z Chrystusem w sposób istotny dla swego człowieczeństwa, spełnia swoje zadania życiowe i realizuje swoje powołanie w Kościele Chrystusowym. Chrystologia i eklezjologia stanowią więc tło, na którym encyklika kreśli chrześcijańską wizję człowieka.

Wiele myśli czerpie Ojciec Święty z ostatniego Soboru, zwłaszcza z Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym - Gaudium et spes. Opis świata dzisiejszego, zamieszczony w encyklice, przypomina w wielu szczegółach myśli zawarte w Gaudium et spes, jednak barwy tego opisu w encyklice są bardziej dramatyczne i mniej optymistyczne niż w dokumencie soborowym. Być może dlatego, że ówczesna sytuacja była bardziej skomplikowana niż przed trzydziestu laty. Ogólny jednak bilans oceny współczesnego świata, jaki odnajdujemy na kartach encykliki, jest mimo wszystko dodatni.

ENCYKLIKA „DIVES IN MISERICORDIA”

Komentarz

 

Jan Paweł II w jednym z ostatnich akapitów swej drugiej encykliki zdaje się wyrażać przewidywanie, że ludziom naszych czasów niełatwo jest przyjąć orędzie miłosierdzia. Ukazanie go wymagało wielkiej siły wiary i nadziei. Jeżeli ktoś nie podziela tej wiary i nadziei – powiada Papież – to niech zrozumie bodaj motywy, które skłoniły Najwyższego Pasterza Kościoła do podjęcia tematu tak niezwykłego i niecodziennego dla ludzi schyłku tysiąclecia, doby rozwoju nauki i techniki, w której człowiek bardziej niż kiedykolwiek stał się panem ziemi, doby bogactwa, sprawiedliwości a jednocześnie krzyczącej niesprawiedliwości.

Kiedy encyklika Dives in misericordia ukazuje sekularyzację i desakralizację jako jedno z zagrożeń obecnego pokolenia, dokonuje tym samym wyodrębnienia jednej z najbardziej opornych przeszkód na jakie natrafia temat miłosierdzia. W świecie gdzie, „złość” zdaje się uchodzić za cnotę, gdzie „tupet” jest warunkiem koniecznym do układania stosunków międzyludzkich, mówienie o miłosierdziu może się wydawać głosem z innej planety. I rzeczywiście, z innych planet różniących się od Ziemi i nie podobnych do niej – z planet istniejących we wnętrzu człowieka, stworzonych w nim przez Boga, który objawia się w miłosierdziu poprzez Syna.

Wymiar encykliki jest duszpasterski i religijny, głęboko zakorzeniony w teraźniejszości. Część biblijno-teologiczna, stanowiąca z racji swej wagi główny, a z racji zasięgu najważniejszy jej element, choć rozwinięta według linii interpretacyjnej ustalonej przez najdawniejszą tradycję, przynosi „nowe odczytanie” źródeł biblijnych, dotyczących miłosierdzia. Po pięciu rozdziałach teologicznych następuje zwięzły i syntetyczny opis współczesnego pokolenia. Nie potrzeba tu szczegółowej analizy, to pokolenie bowiem mamy przed oczyma, zostało ono też niejednokrotnie opisane i zdefiniowane choćby przez Sobór Watykański II. Są to opisy i definicje wnikliwe i nieraz pełne goryczy. Rozdział VI jest pewnego rodzaju przerywnikiem, by posłużyć się terminem techniki filmowej, równoległym montażem, służączym wprowadzeniu refleksji nad „tu i teraz” miłosierdzia.

Ten krótki przerywnik poświęcony naszemu pokoleniu wystarczy, by pobudzić do przemyślenia blasków i cieni budzących zachwyt i zatrważających. Są to blaski i cienie, które istnieją, których nie wymyślił Papież; nie przybywa ich ani nie ubywa przez sam fakt, że zostały stwierdzone przez Kościół tylekroć od czasu Soboru Watykańskiego II. Papież powtarza wielokrotnie, że Kościół podziela niepokoje tego pokolenia. Niepokoje, które rodzą się, jak powiedziano właśnie w rozdziale VI encykliki, z braku równowagi między elementem materialnym i moralnym; gdzie „wszystko rozgrywa się na tle gigantycznym wyrzutu sumienia”.

Na początku rozdziału siódmego odkryty zostaje klucz i motywacja encykliki, tam gdzie mówi się, iż „w relacji do takiego obrazu współczesnego pokolenia, obrazu który musi budzić głęboki niepokój, Kościół winien dawać świadectwo miłosierdziu wyznając je i wcielając w życie” Do refleksji nad tymi trzema problemami-zagadnieniami związanymi z miłosierdziem, Papież wzywa Kościół. Wzywa do refleksji, która rodzi zobowiązania. Wiedząc jak trudne są owe zobowiązania, wzywa Kościół do błagania o miłosierdzie.

Encyklika Jana Pawła II poświęcona miłosierdziu, wymaga lektury spokojnej i refleksyjnej, podobnej do modlitwy w obecności Boga. Lektura ta bowiem domaga się dopełnienia przez łaskę, domaga się spojrzenia wiary, nadziei i miłości, a więc cnót nadprzyrodzonych, które są darem Boga rozwijanym na modlitwie.

Należy także postawić pytanie, dlaczego temat miłosierdzia może natrafiać na niechęć lub obojętność w sekularyzowanym świecie. Odpowiedź znajdziemy w wielu miejscach encykliki; źródłem niechęci może więc być rozwój kultury materialistycznej i neo-pogańskiej naszego stulecia. Kultura ta oparta jest bowiem na opanowaniu ludzi i natury przez immanentystyczny użytek jaki czyni z rozwoju i postępu, przedkładając technologię i socjologię nad naukę, politykę nad metafizykę, planowanie nad etykę, a w końcu sprawiedliwość ponad miłość. Kultura ta zdołała nadać pojeciu miłosierdzia odcień słabości, jeśli wręcz niesprawiedliwości.

Dzieje się tak – wyjaśnia encyklika – ponieważ w miłosierdziu dostrzegamy nade wszystko stosunek nierówności pomiędzy tym, kto je okazuje, a tym, który go doznaje; widzimy je jako akt czy proces jednostronny, zakładający i utrzymujący dystans pomiędzy świadczącym miłosierdzie a doznającym go. Natomiast Jan Paweł II nie tylko przypomina, że miłosierdzie jest przymiotem, który czyni nam dostępniejszą miłość ku Bogu i ludziom oraz, że sprawiedliwość zawarta jest w miłosierdziu, nie zaś jemu przeciwstawna, ale także bardzo wyraźnie stwierdza, że świat ludzi będzie mógł stać się bardziej ludzkim, tylko wówczas, gdy we wzajemne stosunki, które kształtują jego moralne oblicze, wprowadzimy moment przebaczenia, tak istotny dla Ewangelii.

„Przebaczenie – pisze Jan Paweł II – świadczy o tym, że w świecie jest obecna miłość potężniejsza niż grzech”. Taka jest właśnie cecha właściwa miłosierdzia, którą encyklika podkreśla: jest silniejsze niż miłość a nawet niż zdrada. Taką też ma wymowę analiza przypowieści o synu marnotrawnym (rozdz. VI). Miłosierdzie zatem nie jest litościwym współczuciem albo tylko wielkodusznością, lecz relacją miłości partnerskiej, w której dochodzi do wymiany opartej na godności człowieka i szacunku dla osoby.

Bez tej relacji, samej sprawiedliwości grozi, że stanie się, jak w sposób lapidarny mówi encyklika – zimna i bezwzględna, a tym samym zdolna – jak uczy historia i doświadczenie współczesnośći – zrodzić straszliwe niesprawiedliwości właśnie w imię prawa. Wychodząc z tych stwierdzeń, odkryć można nowe bogactwo, niezwykłą i zaskakującą aktualność encykliki o miłosierdziu; można pogłębić wszystkie równoległe i zbieżne tematy. Odkryje się wówczas jak bardzo w świecie, w Kościele i w nas samych obecne jest pragnienie miłosierdzia. Doznawania go i świadczenia innym.

ENCYKLIKA „LABOREM EXERCENS”

Komentarz

 

Encyklika Laborem exercens, rozwija temat duchowego wymiaru pracy ludzkiej. Papież Jan Paweł II zdaje sobie sprawę, że znajdujemy się w przededniu nowych przemian ekonomicznych i technologicznych, które z racji ich następstw porównać można do pierwszej rewolucji technicznej z początku ery przemysłowej (n. 1). W tym kontekście temat pracy jawi się jako niezmiernie aktualny w nauczaniu Kościoła. Dokument przedstawia zasadnicze aspekty pracy, a następnie omawia współczesne warunki pracy w świetle chrześcijańskiego rozumienia wartości ludzkiej pracy.

W duchowości pracy istnieje, według encykliki, sześć zasadniczych aspektów. Pierwszy: praca jest „obowiązkiem”; człowiek bowiem „powinien pracować”, zarówno ze względu na nakaz Stwórcy, jak też ze wzgledu na swoje własne człowieczeństwo, którego utrzymanie i rozwój domaga się pracy (n. 16).

Po drugie: przez pracę „człowiek urzeczywistnia samego siebie i w ten sposób bardziej staje się człowiekiem” (n. 9); jako obraz Boży, osoba ludzka przeznaczona jest do tego aby przez swoją aktywność urzeczywistnić swoją wartość. Ponieważ Bóg zostawia przetrzeń do działania przyczynom wtórnym, a przede wszystkim człowiekowi, dlatego praca ma pozytywny i twórczy charakter. W świetle encykliki nie jawi się na pierwszym miejscu rodzaj wykonywanej pracy, ale istotne jest raczej fakt, że ten, kto wykonuje jakąś pracę, choćby była ona najprostrza, jest osobą.

Po trzecie: „praca jest uczestnictwem w dziele Stwórcy” (n. 25). Idea, że u początku ludzkiej pracy stoi tajemnica stworzenia, przewija się przez całą encyklikę. W pracy człowiek spotyka Boga, który powołał do istnienia świat i utrzymuje jego bytowanie. Jako obraz Boga człowiek może i powinien panować nad przyrodą i kosmosem. W swej encyklice Ojciec Święty nie lekceważy techniki. Nazywa ją nawet sprzymierzeńcem pracy człowieka. Ale ostrzega również przed niebezpieczeństwami rozwoju technicznego, który w pewnych wypadkach ze sprzymierzeńca może przekształcić się w przeciwnika człowieka.

Po czwarte: praca powinna być współdziałaniem ludzi i wzajemną służbą. Człowiek, stwierdza Papież, powinien pracować ze względu na bliźniego, ale także ze względu na swoją rodzinę, ale także ze względu na społeczeństwo, do którego należy. W sposób niezwykle stanowczy Ojciec Święty wskazuje na rodzinę, która jest pierwszą wewnętrzną szkołą pracy dla każdego człowieka.

Po piąte: słowa Pisma Świętego „w pocie (…) oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie” (Rdz 3,19) odnoszą się do ciężkiego trudu jaki towarzyszy pracy ludzkiej. W takim rozumieniu praca nosi znamię kary i zadośćuczynienia za grzech pierworodny. Nie oznacza to jednak, aby nad pracą ciążyło jakieś przekleństwo. Ojciec Święty umieszcza „pot i trud”, jaki w obecnych warunkach ludzkości związany jest nieodzownie z pracą, w świetle tajemnicy paschalnej: „Znosząc trud pracy w zjednoczeniu z Chrystusem ukrzyżowanym, człowiek współpracuje w pewien sposób z Synem Bożym w odkupieniu ludzkości” (n. 27).

Po szóste: praca musi pozostawiać przestrzeń wewnętrzną, w której człowiek staje się coraz bardziej tym, kim z woli Boga stawać się powinien (n. 25). W ten sposób praca staje się uwielbieniem Boga i zostaje zewnętrznie przeistoczona w ów pokój, który odnajdujemy u Boga samego „w domu Ojca”.

Papież Jan Paweł II nie zadowala się w swej encyklice ukazaniem duchowości pracy. W centrum warunków pracy naszych czasów stawia on chrześcijańskie orędzie sensu pracy. Należałoby wskazać na trzy zasadnicze tematy poruszające współczesne warunki pracy w świetle chrześcijańskiego sensu pracy.

Po pierwsze: problem tzw. „pracodawcy pośredniego”, mianowicie kiedy pracownik zawiera kontrakt o pracę, ma przede wszystkim do czynienia z pojedynczym pracodawcą, który go zatrudnia. Lecz za plecami obu kontrahentów kryje się wiele założeń i warunków, na które poszczególny pracownik i pracodawca nie mają bezpośredniego wpływu, a które jednak wielorako określają treść stosunku pracy. Papież ma w pierwszym rzędzie na myśli politykę państwa w dziedzinie pracy. W państwach rozwijających się pod względem przemysłowym tak zwana „wolna umowa o pracę” została stopniowo coraz bardziej uniezależniona od woli pojedynczego pracodawcy, została zdeterminowana przez prawo pracy, ubezpieczeń społecznych i stawek płacowych. „Pracodawca pośredni” rozciągnął swój wpływ także poza granice państw, pomiędzy którymi zachodzą wielorakie powiązania, wyrażające się chociażby w procesie importu i eksportu oraz wspólnych rynków. Wszystkie takie okoliczności tworzą jakby zespół instancji krajowych i międzynarodowych, które są odpowiedzialne za kierunek polityki pracy.

Po drugie: problem miejsca pracy. Papież domaga się „całościowego planowania”, które ponad granicami państw położyłoby kres bezrobociu. Ta, jak ją nazywa Papież, plaga dotyka w sposób szczególnie bolesny młodych, których „szczera wola pracy, gotowość do podjęcia własnej odpowiedzialności za rozwój ekonomiczny i społeczny społeczeństwa rodzi wówczas przykrą frustrację” (n. 18).

Po trzecie: problem kapitału i pracy (n. 11). „Kapitalizm pierwotny”, który traktuje człowieka na równi z całym zespołem materialnych środków produkcji i posługuje się nim jako narzędziem, sprzeciwia się godności człowieka. Nawiązując do istniejącego ówcześnie w wielu krajach Europy ustroju komunistycznego, Papież wskazuje także na „kolektywizm marksistowski”, odwołujący się do „walki klas”, prowadzącej do „dyktatury proletariatu”, który na całym świecie zamierzał zaprowadzić ustrój komunistyczny. Nie jest on w stanie zrealizować prymatu człowieka przed „narzędziem-kapitałem” i prowadzi w konsekwencji do uprzedmiotowienia człowieka, który z konieczności staje się narzędziem zcentralizowanej gospodarki, ponieważ „kapitał” podlega bezpośredniej kontroli pewnej grupy osób, które z pozycji siły dysponują całą gospodarką. W ten sposób, kiedy państwo staje się jedynym właścicielem chleba, zagrożona zostaje nietykalność człowieka i należna jemu wolność. Gdy zostaje naruszony prymat godności ludzkiej pracy – powiada encyklika – robotnicy mogą uciec się do „ostatecznego środka” mogą skorzystać z „prawa do strajku”, który jest „metodą uprawnioną w sytuacji koniecznej i we właściwych granicach” (n. 20). Ludzie pracy mają także prawo do zakładania związków zawodowych, których celem jest obrona ich żywotnych interesów.

Encyklika Laborem exercens, mocno wpisana jest w historię, z jednej strony korzeniami wrasta w początek nauczania społecznego Kościoła i jednocześnie odpowiada aktualnym wyzwaniom dziejowym, nawiązując bezpośrednio do ówczesnych wydarzeń politycznych w Polsce. Bolesny fakt zamachu 13 maja 1981 roku uniemożliwił Ojcu Świętemu ogłoszenie w maju tegoż roku encykliki, napisanej w 90 rocznicę Rerum novarum. Jeszcze w okresie rekonwalescencji Papież skończył tę encyklikę na temat ludzkiej pracy i podpisał ją 14 września 1981 roku, w uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego.

ENCYKLIKA „SLAVORUM APOSTOLI”

Komentarz

 

Czwarta encyklika Jana Pawła II Slavorum apostoli, została podpisana w uroczystość Trójcy Przenajświętrzej 2 czerwca 1985 roku. Po Redemptor hominis – encyklice zawierającej program pontyfikatu (1979), Dives in misericordia – o miłosierdziu Bożym (1980) i Laborem exercens - o pracy ludzkiej (1981), Ojciec Święty ogłosił encyklikę z okazji 1100 - lecia śmierci św. Metodego. Encyklika – czytamy we wstępie – została napisana ze wzgledu na „nowe okoliczności”, jakie zaistniały w ciągu przeszło stu lat dzielących nas od Grande Munus, encykliki Leona XIII (1880) poświęconej Apostołom Słowian.

O ile metodiańska rocznica dostarczyła okazji do ogłoszenia tego dokumentu, racje skłaniające do napisania go, mają zakres o wiele szerszy. Wśród „nowych okoliczności” ważne miejsce zajmuje wspomniany kilkakrotnie w dokumencie fakt, że na stolicy Świętego Piotra zasiadł pierwszy papież z Polski, a więc z narodów słowiańskich. O greckich misjonarzach czczonych jako budowniczowie chrześcijaństwa i kultury narodów słowiańskich mówili również poprzedni papieże. W przedstawianym dokumencie Papież słowiański podejmuje ten temat w nowej perspektywie, ukazując w świetle aktualnej sytuacji Kościoła i świata misyjne, kulturalne i duszpasterskie znaczenie dzieła Cyryla i Metodego, ważne zarówno dla Słowian, jak i dla całej Europy, dla jej jedności i pojednania narodów, ważne również dla wszystkich narodów świata.

Encyklika podejmuje problemy ludzkie i problemy kościelne, problem wiary i problem kultury, mówi o wspólnych korzeniach chrześcijańskiej Europy, o stosunkach pomiędzy Wschodem a Zachodem, szuka odpowiedzi na pytanie jak przezwyciężyć podstawowe podziały pomiędzy narodami i Kościołami, podziały które stanowią zagrożenie dla pokoju i współżycia nie tylko chrześcijan, lecz także całej ludzkości. Tak więc encyklika jest nie tylko dokumentem z zakresu historycznej hagiografii. Papież ze skarbca tradycji Kościoła wydobywa nova et vetera, wydobywa treści niesłychanie dzisiaj aktualne. Wśród tych właśnie spraw należy wymienić wszystko to, co odnosi się do nowej metody katechetycznej i misyjnej Braci Sołuńskich.

Cyryl i Metody szli do Słowian, którzy chrześcijaństwo już znali. Było ono im jednak przekazywane niejako z pozycji wyższości. Cyryl i Metody przybyli do Słowian z gotowością zaakceptowania zastanej kultury i tradycji z językiem włącznie. Encyklika kreśli burzliwe dzieje owej działalności inkulturacyjnej prowadząc czytelnika ku konkluzji, że święci Cyryl i Metody stali się przykładem dla misjonarzy wszystkich czasów.

Bracia Sołuńscy byli dziedzicami nie tylko wiary, ale i kultury starożytnej Grecji, kontynuowanej przez Bizancjum. Wiadomo zaś, jakie znaczenie posiada to dziedzictwo dla całej kultury europejskiej, a bezpośrednio czy pośrednio dla kultury ogólnoludzkiej. W dziele ewangelizacji, którego dokonali, jako pionierzy na terenach zamieszkałych przez ludy słowiańskie zawiera się równocześnie prototyp tego, co dzisiaj nosi nazwę „inkulturacji” – wcielenia Ewangelii w rodzime kultury – oraz wprowadzenie tych kultur w życie Kościoła. wcielając Ewangelię w rodzimą kulturę ludów ewangelizowanych, święci Cyryl i Metody położyli szczególne zasługi dla ukształtowania się i rozwoju tej kultury, a raczej wielu kultur wszystkie bowiem kultury narodów słowiańskich zawdzięczają swój „początek” lub własny rozwój dziełu Braci Sołuńskich. Oni bowiem, tworząc w sposób oryginalny i genialny alfabet języka słowiańskiego, wnieśli zasadniczy wkład w kulturę i literaturę wszystkich narodów słowiańskich. Przekład zaś ksiąg Pisma Świętego, dokonany następnie przez Cyryla i Metodego oraz ich uczniów, nadał moc i godność kulturową staro-cerkiewnosłowiańskiemu językowi liturgicznemu, który na długie wieki stał się nie tylko językiem kościelnym, ale także urzędowym i literackim. Do dzisiaj jest to język używany w bizantyjskiej liturgii Wschodnich Kościołów Słowiańskich obrządku konstantynopolitańskiego, katolickiego i prawosławnego w Europie wschodniej i południowo-wschodniej oraz w różnych krajach.

A oto inne aktualne wątki encykliki: wizja katolickości Kościoła, rozumianej jako pełnia obejmująca różne tradycje. Ekumenizm: uczniowie Focjusza, synowie Kościoła w Konstantynopolu, pozostali wierni swemu Kościołowi macierzystemu, jednocześnie dochowując wierności Rzymowi. Zwłaszcza Metody odznaczał się stałą gotowością do podejmowania dialogu z każdym, kto myślał inaczej niż on.

Cyryl i Metody stanowią jakby ogniwo łączące pomiędzy nurtem tradycji wschodniej i zachodniej, które łączą się razem w jedną wielką Tradycję Kościoła powszechnego. Są oni wzorem dla działalności ekumenicznej i patronują wysiłkowi ekumenicznemu siostrzanych Kościołów, Wschodniego i Zachodniego w odnalezieniu poprzez dialog i modlitwę widzialnej jedności.

Za konkluzję encykliki można poniekąd uznać jej artykuł 24: „…Realizując własny charyzmat Cyryl i Metody wnieśli decydujący wkład w budowę Europy nie tylko jako wspólnoty wiary chrześcijańskiej, ale także jako organizmu państwowego i kulturowego. Dzisiaj również nie ma innej drogi do przezwyciężenia napięć i naprawienia rozłamów czy usunięcia antagonizmów zarówno w Europie, jak i w świecie, które zagrażają wywołaniem straszliwego zniszczenia życia i wartości. Być chrześcijaninem w naszych czasach oznacza być twórcą komunii w Kościele i w społeczeństwie…”

ENCYKLIKA „DOMINUM ET VIVIFICANTEM”

Komentarz

 

Encyklika Dominum et Vivificantem, zaczynająca się od słów zaczerpniętych z „Wyznania wiary”, poświęcona jest w całości osobie Ducha Świętego i stanowi logiczne dopełnienie encyklik poświęconych przez Papieża Jana Pawła II pozostałym osobom Trójcy Świętej: Ojcu – Dives in misericordia i Synowi – Redemptor hominis.

Pełny tytuł tego dokumentu, który brzmi – „O Duchu Świętym w życiu Kościoła i świata” wskazuje, że istotnym zagadnieniem, będącym przedmiotem rozważania jest działanie Ducha Świętego w historii zbawienia i Kościoła. Pojęty w ten sposób Duch Święty jest rozumiany jako Duch Prawdy, sprawca wcielenia Boga oraz uświęcenia człowieka.

W pierwszej części zatytułowanej „Duch Ojca i Syna dany Kościołowi”, przedstawione zostały etapy i sposoby udzielania Kościołowi i ludzkości Ducha Świętego który daje życie. Przedmiotem rozważań jest tutaj jeden z najistotniejszych momentów historii zbawienia, Wieczerza paschalna, podczas której Jezus Chrystus zapowiada przyjście „Pocieszyciela”. Ów Paraklet, prowadzi dalej dzieło ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin