Anne_Rice_-_Krzyk_W_Niebiosa__m76_.rtf

(3281 KB) Pobierz
SCAN-dal.prv.pl

Anne Rice

 

 

 

Krzyk w niebiosa

(Tłumaczyła Agnieszka Rzepa)

 

 

SCAN-dal


CZĘŚĆ PIERWSZA

 

1

 

Guido Maffeo został wykastrowany i wysłany na nauki do najlepszych mistrzów śpiewu w Neapolu, kiedy skończył sześć lat.

Przedtem znał tylko niezmienny głód i okrucieństwo dużej wieśniaczej rodziny, której był jedenastym potomkiem. Przez całe życie Guido pamiętał, że pierwszy dobry posiłek i miękkie łóżko dali mu ci, którzy uczynili z niego eunucha.

Pokój, do którego zaprowadzono go w górskim miasteczku Caracena, był przepiękny. Miał prawdziwą podłogę, wyłonąadkimi kamiennymi płytami, a na ścianie Guido po raz pierwszy w życiu ujrzał tykający zegar i bardzo się go przestraszył. Mężczyźni o łagodnych głosach, którym oddała go matka, poprosili, żeby dla nich zaśpiewał. W nagrodę dostał później kielich czerwonego wina, szczodrze osłodzonego miodem.

Kiedy rozebrali go i połyli w ciepłej kąpieli, był już tak słodko senny, że niczego się nie bał. Delikatne ręce masowały mu kark. Ponownie zanurzając się w wodzie, Guido czuł, że dzieje się z nim coś cudownego i wnego. Nikt i nigdy jeszcze tak się nim nie zajmował.

Prawie już spał, kiedy wyjęto go z kąpieli i przywiązano do stołu. Przez moment czuł, że spada. Głowę miał niżej niż nogi. W chwilę później, ciasno przymocowany, znowu zasypiał, czując gładzące go między nogami jedwabiste dłonie. Dawały mu cień grzesznej rozkoszy. Kiedy zobaczył nóż, zaczął krzyczeć, otwierając szeroko oczy.

Wyginał się. Usiłował zerwać więzy. Ale tuż obok zabrzmiał karcąco jakiś miękki, kojący głos: - Och, Guido, Guido!

Te wspomnienia nigdy go nie opuściły.

Tamtej nocy obudził się na śnieżnobiałych prześcieradłach, przesiąkniętych wonią zmiażonych zielonych liści. Mimo bólu między nogami wygramolił się z łóżka i stanął zdumiony przed chłopczykiem w lustrze. Szybko zorientował się, że to jego własne odbicie, które dotychczas widział tylko w spokojnej tafli wody. Przyglądał się swoim ciemnym lokom, dokładnie dotykał całej twarzy, szczególnie małego, płaskiego nosa, który wydawał mu się podobny raczej do grudki mokrej gliny niż do nosów innych ludzi.

Mężczyzna, który wszedł wtedy do pokoju, nie ukarał go, tylko nakarmił, podając zupę srebrną ł. Dodawał mu odwagi, przemawiając w dziwnym języku. Na ścianach wisiały małe, kolorowe wizerunki wielu twarzy. Wschodzące słce wydobyło ich szczegóły. Na podłodze Guido zobaczył paręyszczących, czarnych butów z cienkiej skórki, tak małych, że pasowały na jego stopę. Wiedział, że je dostanie.

 

Guido nie wiedział nic o wielkim świecie. Nie mówił nawet językiem swojego ojczystego kraju. Nie widział niczego, co mogłoby sięwnać z Neapolem, a konserwatorium, w którym go umieszczono, z widokiem na morze i miasto wydawało mu się olśniewającym pałacem.

Nigdy jeszcze nie dotykał tkaniny równie delikatnej jak ta, z której uszyto podarowane mu czarne szaty i czerwoną szarfę. Nie mó uwierzyć, że naprawdę tu zostanie, aby - już zawsze - śpiewać i grać. Niemożliwe, żeby to było przeznaczone włnie jemu. Kiedyś w końcu odeś go do domu.

Nie zrobili tego.

Kiedy w duszne popołudnia fiesty w nieskazitelnym odzieniu kroczył zatłoczonymi ulicami razem z innymi wykastrowanymi dziećmi, a jego czyste, brązowe loki lśniły w słcu, był dumny, że jest jednym z nich. Ich hymny wznosiły się w powietrze jak szczególna woń lilii i świec. Kiedy weszli do wysokiego kościoła i ich cienkie głosy rozbrzmiały nagle potęd oszałamiającego Guida splendoru, po raz pierwszy poczuł się naprawdę szczęśliwy.

 

 

Całymi latami powodziło mu się doskonale. Obowiązująca w konserwatorium dyscyplina była dla niego niczym. Śpiewał sopranem, na którego dźwięk pękało szkło. Odkąd tylko dostał do ręki pióro, zapisywał niezdarnie melodie, ucząc się komponować, zanim jeszcze umiał czytać i pisać. Nauczyciele go uwielbiali.

Jednak wraz z upływem czasu zaczął pojmować coraz więcej. Bardzo szybko zorientował się, że nie wszyscy muzycy, z którymi się styka, zostali wykastrowani jako mali chłopcy. Niektórzy z nich byli mężczyznami, żenili się, płodzili dzieci. Jednakże nawet dla najlepszego skrzypka, najbardziej twórczego kompozytora sława, bogactwo, splendor wielkich śpiewaków-kastratów pozostawały niedosiężne.

Chóry kościelne, dworskie orkiestry i opery całego świata poszukiwały włoskich muzyków. Ale świat wielbił tylko sopranistów. To o nich wiedli spory królowie, to na ich widok publiczność wstrzymywała oddech. To śpiewak nadawał operze prawdziwy sens. Nicole, Cortono, Ferreri pamiętani byli jeszcze długo po tym, kiedy ci, którzy dla nich komponowali, odeszli w zapomnienie. A w małym światku konserwatorium Guido należ do grupy uprzywilejowanych wybrańw, których lepiej żywiono, ubierano, umieszczano w cieplejszych pokojach, pielęgnując ich niezwykły talent.

Obserwując wciąż powiększające się zastępy kastratów, patrząc, jak w miejsce starych pojawiają sięodsi, Guido zauw wkrótce, że z setek idących corocznie pod nóż zaledwie garstka obdarzona jest pięknym głosem. Przybywali zewsząd: Giancarlo, wiodący śpiewak toskańskiego chóru, wykastrowany w wieku dwunastu lat dzięki uprzejmości maestra, który przywió go do Neapolu; Alonso, pochodzący z rodziny muzyków, którego operację zaaranżował jego wuj - eunuch; albo dumny Alfredo, mieszkający w domu swego protektora od tak dawna, że nie pamiętał już ani swoich rodziców, ani chirurga.

No i byli jeszcze niedomyci, niepiśmienni chłopcy, nie znający dialektu Neapolu - chłopcy jak on sam.

Teraz stało się dla niego jasne, że rodzice sprzedali go bez zastanowienia. Był ciekaw, czy przedtem jakiś maestro odpowiednio wsłuchał się w jego głos. Niczego takiego sobie nie przypominał. Możliwe, że złapano go w sieć zarzuconą bez namysłu, z przekonaniem, iż zawsze znajdzie się w niej coś godnego uwagi.

Wszystko to Guido zauważ tylko mimochodem. Był wiodącym śpiewakiem chóru, solistą na scenie konserwatorium, sam pisał...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin