Williams Cathy WBREW ROZSĄDKOWI.pdf

(452 KB) Pobierz
Williams Cathy WBREW ROZSĄDKOWI
Williams Cathy
Wbrew Rozsądkowi
ROZDZIAŁ PIERWSZY
O wpół do trzeciej w nocy zadzwonił telefon. W pierwszej chwili półprzytomnie pomyślała, że musiało
wydarzyć się coś złego. Coś strasznego, co nie mogło czekać do bardziej przyzwoitej godziny. Czyż
telefon w środku nocy może zwiastować dobre nowiny?
Przez ułamek sekundy miała chęć nie odbierać.
- Niech dzwoni. Złe wiadomości zaczekają do rana. Ale nie mogła. Nie leżało to w jej naturze. Jakoś
nigdy nie potrafiła umknąć przed rzeczywistością.
Z ociąganiem podniosła słuchawkę i zaczekała, aż ktoś się odezwie.
— Wiedziałem, że tam jesteś. — Głęboki, aksamitny glos był zimny. Na jego dźwięk Christina
zdrętwiała. Co prawda mówiła sobie, że przecież ma dwadziecia trzy lata i nie powinna się obawiać
Adama Pabnera, ale stare nawyki trudno wykorzenić. Zawsze przyprawiał ją o chorobliwe
zdenerwowanie.
— Czego chcesz? — zapytała, choć od razu wiedziała, dlaczego dzwoni. — Czy zdajesz sobie sprawę,
która godzina?
— Wiem dokładnie—rozwiał jej wątpliwości. —Ajeśli oczekujesz przeprosin za telefon o tej porze, to
muszę cię rozczarować. Nie będzie żadnych przeprosin.
Zastanawiała się, czy przyszło mu w ogóle do głowy, żę ona nie lubi być wyrywana ze snu o tak
dziwnej godzinie.
Widziała go oczami wyobraźni: wysoki, wyjątkowo przystojny i przy tym bardzo sprytny. Człowiek,
który prawdopodobnie nigdy nie doświadczył uczucia zaklopotania. Wątpiła, czy w ogóle pomyślał, że
to niezbyt stosowna pora na dzwonienie.
Usiadła na posłaniu.
— Mogłeś poczekać do rana — upomniała go, starając się zachować pozory uprzejmości.
Równocześnie wyobrażała sobie Adama spadającego ze schodów lub zagubionego w samym sercu
pustyni, bez widoków na jakąkolwiek pomoc. — Może według ciebie nie ma nic nadzwyczajnego w
tym, że ktoś o tej godzinie jest na nogach, ale są też ludzie, którzy prowadzą spokojniejszy tryb życia.
— Kakao o dziewiątej i zasypianie twardym snem o wpół do dziesiątej? — W jego głosie dało się
wyczuć lekką drwinę.
W Christinie zawrzała krew. Bardzo chciała rzucić ciętą ripostę, ale — jak zwykle przy takich okazjach
— nic nie przychodziło jej do głowy. Wzięła więc głęboki oddech i policzyła do dziesięciu. Wiedziała,
że nie ma sensu wdawać się w dyskusje z Adamem Palmerem. On z takich potyczek zawsze wychodził
zwycięsko. Najlepszą taktyką było nie dać się sprowokować.
— Tak — odparła cicho — to bardzo przyjemne. Pod warunkiem, że nikt nie zakłóca mi spokoju
nocnymi telefonami.
— Ekscytujące — zauważył tym samym ironicznym tonem. — Jestem pełen podziwu dla twojego
trybu życia, ale znasz powód, dla którego dzwonię. Gdzie, u licha, jest moja siostra?
— Nie mam pojęcia.
— Żądam, abyś powiedziała mi prawdę, bez wykrętów. Gdzie ona jest?
Rzeczywiście powinna była przygotować sobie bardziej wiarygodną odpowiedź. Od kiedy Fiona
zaczęła się usamodzielniać, Christina przypuszczała, że jej brat kiedyś tu trafi, domagając się
wyjaśnień. W końcu byfa najlepszą przyjaciółką Fiony. Ale kłamstwo nigdy nie przychodziło jej łatwo.
Była spokojną, opanowaną dziewczyną, która odkryła, że życie bez intryg jest dużo łatwiejsze.
— Nie mogę tego zdradzić rzuciła w ciszę pełną oczekiwania. — Fiona prosiła, żebym nikomu nie
mówiła, gdzie jest.
— Tak? Naprawdę?
— Adamie, Fiona nie jest już dzieckiem zaczęła pośpiesznie tłumaczyć, zdając sobie sprawę, że jego
wściekłość rośnie z każdą minutą. — Ma dwadzieścia dwa lata. Może głosować, może chodzić do
pubów,
może nawet wyjść za mąż, jeśli zechce.
— A więc o to chodzi, prawda?! — ryknął, aż i musiała odsunąć słuchawkę od ucha. — Małżeństwo : Z
tym... tym...
— Jak się nie uspokoisz, podskoczy ci ciśnienie
- usiłowała rozładować sytuację.
— Uważaj, żebyś ty za chwilę nie miała nadciśnienia! — wrzasnął. — Jadę do ciebie.
Usłyszała trzask odkładanej słuchawki. Wpatrywała się w telefon z narastającym przerażeniem.
Perspektywa zobaczenia rozwścieczonego Adama, który będzie usiłował wyciągnąć z niej to, czego
nie chciała ujawnić, przyprawiała ją o drżenie. Tymczasem on prawdopodobnie mknął już jaguarem.
Myśl o tym
natychmiast zmobilizowała Christinę do działania.
Błyskawicznie umyła twarz, zaczesała włosy do tyłu, a następnie naciągnęla na siebie dżinsy i sweter.
Poczuła się dziwnie. Jeszcze pół godziny temu smacznie spała, a teraz stała całkiem ubrana i
przytomna.
Pomyślała, że to wszystko wina Fiony. Czy iiusiała wtajemniczać ją w swoje plany?
Jednak wcale nie potrafiła się złościć na przyjaciółkę. Znała ją od piętnastu lat i już zdążyła
przyzwyczaić się do tego, że Fiona jest impulsywna i lubi korzystać z życia.
Christina była całkowitym jej przeciwieństwem:
spokojna i zrównoważona. Prawdopodobnie dlatego ich przyjaźń przetrwała tak długo.
Nawet wyglądem różniły się diametralnie. Fiona była niewysoka i bardzo ładna. Miała kruczoczarne
włosy, jak Adam, i takie same niebieskie oczy. Życie upływało jej na zdobywaniu mężczyzn. Często
mówiła, że to właśnie wychodzi jej najlepiej.
Christina zaś była wysoka i szczupła. Nie mogła poszczycić się tymi wszystkimi okrągłościami, za
którymi przepadają mężczyźni. Miała opadające na ramiona brązowe włosy i spokojne piwne oczy.
Spojrzała w lustro i wydęła wargi. Nie dało się ukryć, me grzeszyła urodą. Ale pogodziła się z tym, a
nawet zdarzało się, że była za swój wygląd wdzięczna losowi. Unikała przecież problemów, jakie
mesie ze sobą piękna powierzchowność. Ponieważ nie stanowiła zagrożenia dla innych kobiet, miała
dużo przyjaciółek. Mężczyźni też dobrze czuli się w jej towarzystwie, bo nie musieli bawić się w swoje
gierki. Tym sposobem wiodła spokojne i przyjemne życie.
Jedynie Adam Palmer sprawiał, że przypominała sobie własną niedoskonałość, choć nie był okrutny
ani nie odnosił się do niej z ironią. Może dlatego, że przez jego życie przewijały się same piękne
kobiety. W jego obecności zawsze czuła się tak, jakby została pobieżnie zlustrowana i nie wytrzymała
próby.
W ponurym nastroju czekała na przybycie Adama. Siedziała na brzegu krzesła jak pacjent czekający
w kolejce u dentysty. Wiedziała, że zaraz przyjedzie. Oboje mieszkali przecież w Londynie, choć w
różnych dzielnicach. Ona miała skromne mieszkanko w Ciapham. Adam zaś mieszkał w solidnym
domu w północnym Londynie, gdzie dzięki bujnej zieleni można było zapomnieć, że to jeszcze miasto.
Dom odziedziczył po śmierci rodziców siedem lat temu. Od tego czasu mieszkał tam z Fioną i
opiekował się nią z tak nieznośną zapobiegliwością, że Christinie chciało się śmiać. Fiona zaś uważała,
że to okropnie
irytujące.
Najpierw usłyszała pisk opon, a później trzy ostre dzwonki. Z rezygnacją nacisnęła przycisk domofonu,
po czym odryglowała drzwi mieszkania.
Adam wniósł ze sobą mroźny powiew zimy. Chłód
tak przylgnął do jego płaszcza, iż wydawało się, że temperatura w pokoju spadła o kilka stopni.
Christina
nie mogła oderwać od niego oczu, a zarazem czuła się onieśmielona, jakby nigdy przedtem go nie
widziała.
Za każdym razem stwierdzała, że zapomniała, jaki jest przystojny. Zdawał się wypełniać sobą cale
mieszkanie, rozsiewając wibrującą, niepokojącą energię, która przywodziła na myśl uwięzione dzikie
zwierzę.
— Napijesz się kawy? — zapytała wstając. Przyglądała się, jak zdejmuje płaszcz i zagłębia się w fotelu,
zupełnie jakby był mile widzianym gościem.
— A masz coś mocniejszego? — spytał, zatrzymując na niej spojrzenie. — Whisky? Dżin?
- W lodówce powinno być wino. Nigdy nie trzymam w domu zapasów mocnych trunków —
powiedziała z przekąsem, chcąc dać mu w ten sposób do zrozumienia, że nie jest tu mile widziany.
— Rozumiem — rzekł lakonicznie Adam, taksując ją takim wzrokiem, jakim zapewne mierzył
wszystkie kobiety, niezależnie od wieku i wyglądu. — Nie, nie zawracaj sobie głowy winem. Napiję się
kawy. Poproszę o mocnąi bardzo słodką. — Potarł oczy palcami.
— Boże, jestem wykończony. Od szóstej rano na nogach. Wróciłem do domu o drugiej trzydzieści
tylko po to, żeby znaleźć wiadomość od siostry, że odchodzi nie wiadomo gdzie.
— Ale stresujące życie prowadzisz — powiedziała Christina bez odrobiny współczucia.
Wróciło wpół do trzeciej w nocy? Prawdopodobnie zabawiał się gdzieś w towarzystwie swoich
licznych czarujących wielbicielek. Faktycznie musiał być 2rnęczo- ny, ale tylko dlatego, że
niewątpliwie się nie oszczędzał.
Christina niespiesznie poszła do kuchni. Wielokrotnie trzasnęła drzwiczkami szafek w nadziei, że ten
hałas w końcu wywoła u Adama okropny ból głowy. Po dziesięciu minutach wynurzyła się, niosąc dwa
parujące kubki.
— Wiedziałaś o tym, prawda? — zapytał, jak tylko podała mu kawę.
Christina nie odpowiedziała natychmiast. Podeszła do kanapy i usiadła. Podwinęła długie nogi pod
siebie i wypiła łyk kawy.
Adam niecierpliwie chrząknął.
- No więc? - ponaglił ją. Przeczesał palcami czarne włosy. — Nie siedź tak! Odpowiedz! Wiesz
wszystko o mojej siostrze i jej niedorzecznych planach, prawda?
Christina paczula, jak cały jej spokój gdzieś się ulatnia. Zawsze tak było w obecności Adama.
Pamiętała, jak doprowadzał ją do pasji, gdy miała naście lat. Tupała wtedy nogami, a on przyglądał się
temu wyraźnie usatysfakcjonowany.
Teraz nie mogła tupać nogami, choć miała na to wielką ochotę.
— Jesteś teraz w moim mieszkaniu — powiedziała asekuracyjnie - i będę ci bardzo wdzięczna, jeżeli
Chcę
przestaniesz mnie zmuszać do odpowiadania na twoje pytania.
— Ja? Zmuszam ciebie? — Adam skrzywił się. — Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Zawsze byłaś
trochę przewrażliwiona.
Puściła jego słowa mimo uszu.
— Nie rozumiem, dlaczego zadałeś sobie tyle trudu, żeby tu przyjechać — rzekła, starając się
opanować.
— Nie zamierzam dodać nic więcej ponad to, co już powiedziałam.
— Tino, do diabła! Dlaczego ją ochraniasz? tylko wiedzieć, gdzie jest. I że nic jej nie grozi.
— Jest bezpieczna. Wierz mi.
— Lepiej nie. Gdzie ona jest?
Przysunął się do niej bliżej. Christina czuła, że jego ósobowość przytłaczają. Musiała zmobilizować
wszystkie siły, by trzeźwo myśleć.
Ten facet hipnotyzował ją. Umiał odkryć najdoskonalej skrywaną tajemnicę. Patrzył w oczy z siłą,
której nie sposób było się oprzeć. Zawsze w końcu dowiadywał się tego, co go interesowało.
Nic dziwnego, że wokół Adama roiło się od kobiet. Każda chciała spróbować szczęścia w połowach na
największą rybę w morzu.
Ale Christina nie była jedną z tych kobiet. I znała go na tyle długo, by rozgryźć jego taktykę.
Spojrzała na niego i powtórzyła, że miejsce pobytu Fiony otoczone jest ścisłą tajemnicą.
— Gdyby chciała, żebyś wiedział dokąd pojechała, napisałaby na kartce — zauważyła z nieodpartą
logiką.
Adam obrzucił ją wzrokiem pełnym złości.
— Nie próbuj ze mną swoich sztuczek! Wiesz, że nie zdradziłaby mi swoich planów. Nie wiadomo
dlaczego uważa, iż jestem nadopiekuńczy.
Przeniósł wzrok na kubek z kawą, a Christina uśmiechnęła się. Przypomniała sobie czasy, gdy byli
młodsi. Adam nigdy nie ustępował, podobnie jak teraz.
Podniósł oczy i dostrzegł jej uśmiech.
— Cieszę się, że cała sprawa wydaje ci się tak zabawna — powiedział ze złością. — Pewnie nie będzie
ci zbyt wesoło, gdy Fiona znajdzie się w tarapatach. Równie dobrze jak ja wiesz, jaka ona jest. Zawsze
buja w obłokach. Idzie przez życie myśląc, że nic złego nie może się jej przytrafić. I pewnego dnia się
doigra. W tym świecie nie ma miejsca dla naiwnych.
Christina przyznała Adamowi rację. Ale miała świadomość, że trzymanie Fiony pod kluczem nie jest
rozwiązaniem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin