Rozdział 2.pdf

(69 KB) Pobierz
Rozdział 2
Rozdział 2
Wylądowaliśmy na środku tulipanowego pola, otoczeni przez setki wspaniałych czerwonych kwiatów.
Ich miękkie czerwone płatki lśniły w promieniach słońca. Długie zielone pędy kołysały się na wietrze.
Leżeliśmy na plecach i patrzyliśmy w niebo rysując na nim różne kształty chmur. Nagle znalazłam się
na dużym, białym łożu. Damen sięgnął po pilota, a następnie położył się obok mnie.
- „ Od czego zaczynamy?” Pyta, podnosząc brew w sposób, który mówi mi, że jest do tego równie
chętny co ja.
Przeturlałam się na brzuch, oparłam podbródek o dłoń i powiedziałam zalotnie: „Hmmm… trudne
pytanie. Powiedz mi jeszcze raz jaki mam wybór.” Moje dłonie powędrowały pod jego koszulę.
Niedługo będę mogła dotknąć go naprawdę.
- „ Jest twoje paryskie życie, w którym jak zwykle jesteś bardzo pięknie ubrana.” Kiwnął głową,
ruchem ręki pokazując dekolt mojej sukienki i utrzymując długo na nim wzrok. „Jest oczywiście
jeszcze życie Puritan. Jeżeli mam być szczery nie za bardzo za nim przepadam…”
- „ Ma to coś wspólnego z odzieżą? Z tymi ciemnymi, szarymi kolorami i wysokimi dekoltami?” Pytam,
pamiętając, jak brzydkie sukienki miałam na sobie w czasie tych lat. Były strasznie niewygodne,
zawsze drażniły moją skórę. „Tak naprawdę podobałam ci się w moim Londyńskim życiu, jako zepsuta
córka barona z niesamowitą szafą ubrań, płaszczy i niesamowitymi butami.” Było to jedno z moich
ulubionych żyć, nie dlatego, że miałam wszystkie te piękne rzeczy, ale dlatego, że wszystkie
odbywające się dramaty w moim życiu, były spowodowany moimi decyzjami, nie kogoś innego.
Patrzy na mnie, gładząc dłonią mój policzek. W momencie dotknięcia mnie, utworzył się między nami
welon energii, ale tylko do momentu, aż przeniesiemy się w odpowiednie miejsce.
- „ Cóż, jeżeli chcesz wiedzieć najbardziej jestem za Amsterdamem. Ja byłem wtedy artystą, ty moją
muzą i…”
- „… i spędziłam większość czasu nago. Moje ciało przysłonięte było tylko przez moje długie,
czerwone włosy.” Zaśmiałam się, nie będąc ani trochę zaskoczona jego wyborem.
- „ Ale jestem pewna, że nie jest to jedyny powód, prawda? Jestem pewna, że to tylko zbieg
okoliczności, prawda? Na pewno byłeś mną zainteresowany tylko w sposób artystyczny…”
Nachyliłam się i pocałowałam go w policzek, aby odciągnąć jego uwagę, gdy wyrywałam mu pilot.
Widziałam jak jego energia zmienia się w oburzenie, gdy nie chciałam pozwolić mu odebrać mi pilota.
- „ Co robisz?” Pyta, próbując wyrwać mi go z dłoni.
Ale nie dałam się. Zawsze to on wybierał miejsce gdzie mamy się wybrać, tym razem chciałam go
zaskoczyć. Przecież nic przede mną nie ukrywa, prawda?
Trzymałam go wysoko nad głową, przerzucając go z jednej ręki do drugiej, zdeterminowana aby
trzymać go z dala od niego. Mój oddech był trochę cięższy z wysiłku, gdy spojrzałam na niego i
powiedziałam: „Cóż, to prawie niemożliwe, że osiągniemy kompromis. Wcisnę losowy przycisk i
zobaczymy gdzie wylądujemy….”
Patrzy na mnie, jego twarz zrobiła się nagle blada, wzrok miał ponury. Jego mina wyrażała tylko jedno
słowo: cholera. Wiedziałam, że nie będzie z tego zadowolony, ale mimo to nacisnęłam przycisk.
Słyszałam, że mówił coś o typowych potrzebach mężczyzn do sterowania wszystkim, ale już na to nie
zważałam. Na ekranie pojawiło się coś czego nigdy przedtem nie wiedziałam.
- „ Ever!” Jego głos był cichy, ale jakże rozkazujący. „Ever, proszę, daj mi pilota…”
Sięgnął po niego ponownie, ale było już za późno. Opadłam na poduszkę.
Byłam zabezpieczona przed nim.
Widziałam już tylko to, co rozgrywało się przed moimi oczami.
To… czasy przed wojną secesyjną. I choć nie mogę powiedzieć dokładnie gdzie jestem, widzę domy, a
sposób w jaki są zbudowane mówi mi, że to Plantation Style. Było duszno, gorąco w sposób w jaki
nigdy wcześniej nie czułam. To Deep South.
Znaleźliśmy się w środku domu. Skupiłam się na dziewczynie stojącej przy oknie, które miała umyć. Jej
twarz była łagodna, marzycielska.
Była wysoka jak na swój wiek, miała wąskie ramiona i wąską talię. Jej skóra była ciemna i błyszcząca.
Miała długie, zgrabne nogi. Na sobie miała zwykłą bawełnianą sukienkę, płaszcz, który jak
zauważyłam ciągle była naprawiany. Mimo to był czysty, podobnie zresztą jak ona. Mogłam niestety
widzieć tylko jej profil gdyż była zwrócona do mnie bokiem. Widziałam jej ciemne, długie włosy
uczesane w skomplikowaną spiralę warkoczy.
Odwróciła się. Wreszcie mogłam się jej przyjrzeć. Patrzyłam na brązowe, duże oczy i w tej chwili to
sobie uświadomiłam.
To byłam ja!
Zaparło mi dech w piersiach. Twarz miałam młodą i piękną, ale można było na niej zobaczyć ból,
smutek trwający już kilka lat. Chwilę później pojawił się mężczyzna rasy białej i wszystko stało się
jasne.
On był panem. Ja byłam jego niewolnicą. I nie miałam prawa marzyć o niczym innym.
- „ Ever, proszę.” Mówi Damen. „Po prostu oddaj mi pilota. Zobaczysz, że będziesz tego żałować.
Będziesz żałować tego co zobaczysz, nie zrozumiesz tego.”
Ale nie oddałam mu go.
Nie mogłam tego zrobić w takiej chwili.
Nie mogłam oderwać wzroku od tego mężczyzny. Nie rozpoznałam tego życia.
Wielką przyjemność sprawiało mu bicie jej – mnie – zgrzeszyłam myśląc o lepszym życiu.
Nie miałam nadziei. Nie mogłam liczyć na nic co by mnie uratowało.
Nie było dla mnie ratunku.
Nie czekało mnie nic lepszego.
Żadna miłość mnie w życiu nie spotka.
Umrę tak jak żyję teraz.
Wolność nie była mi dana.
A im szybciej to zrozumiem i się do tego przyzwyczaję tym lepiej poradzę sobie z każdym kolejnym
pejczem.
- „ Jak mogłeś mi o tym nie powiedzieć?” Wyszeptałam, mój głos był niski, prawie niesłyszalny. Obraz
ten runął na mnie tak nagle, nigdy nie pomyślałabym, że coś takiego mnie spotkało. Każdy kolejny
cios zadany mi, pochłaniałam w absolutnej ciszy.
- „ Jak widać, nie jest to romantyczne życie.” Mówi Damen ochrypłym głosem pełnym żalu. „Część z
nich – jak teraz widzisz są nieprzyjemne. Nie miałem czasu, by je zmontować lub zmienić. To jedyny
powód dla którego starałem się trzymać cię od tego z daleka. Ale gdy tylko to zrobię, obiecuję, że to
zobaczysz. Wierz lub nie, to były też szczęśliwe czasy. Nie zawsze tak było. Proszę Ever, zrób sobie
przysługę i wyłącz to zanim będzie gorzej.”
- „ Gorzej?” Odwróciłam się. Moje oczy pełne były łez. Szkoda mi było tej bezradnej dziewczyny, którą
byłam kiedyś.
Ale on tylko kiwa głową, szybko bierze pilot i wyłącza obraz. Siedzieliśmy cicho, wstrząśnięci tym co
zobaczyliśmy. Chcąc przełamać ciszę, powiedziałam: „A resztę mojego życia, wszystkie sceny, które
mamy odwiedzić, też chcesz edytować?”
Patrzy na mnie unosząc z niepokoju brwi. „Tak. Myślałem, że powiedziałem ci o tym, gdy zabrałem cie
tutaj po raz pierwszy. Nigdy nie chciałem byś zobaczyła coś takiego. Nie ma sensu przeżywać traumę
z powodu czegoś co nie możemy zmienić.”
Potrząsnęłam głową i zamknęłam oczy. Nie zrobiłam nic, aby powstrzymać brutalne obrazy
pojawiające się teraz w mojej głowie. „ Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że wszystko
edytujesz… myślałam, że Summerland nie pozwala na coś takiego.”
Straciłam wątek, pozwoliłam temu odejść. Pamiętałam ciemne, deszczowe tereny, na które się kiedyś
natknęłam. Wychodzi na to, że wszystko ma swoją ciemną stronę, Summerland też.
- „ Zbudowałem to miejsce, Ever. Zbudowałem go specjalnie dla ciebie, dla nas. Co oznacza, że jestem
jedyną osobą, która może coś zmienić.” Odwraca się i sięga po pilota. Tym razem zobaczyłam
weselszą scenę – szczęśliwe momenty w czasie życia w Londynie. Oczywiście chciał mi poprawić
nastrój, ale nie za bardzo to działa. Nie jest tak łatwo usunąć te przerażające obrazy, które przed
chwilą zobaczyłam.
- „ Jest wiele powodów niepamiętania naszych poprzednich żyć – a to co zobaczyłaś na pewno jest
jednym z nich. Czasami są po prostu zbyt bolesne – zbyt trudno się z nimi pogodzić. Ja byłem
nawiedzany przez swoje dość często. Od ponad sześciuset lat.”
Mimo, że próbował pokazywać mi szczęśliwsze chwile mojego życia, to nie pomagało. Nie ma
bezpośredniego lekarstwa na to co właśnie widziałam.
Do dzisiaj byłam pewna, że najgorzej miałam podczas pobytu w Paryżu. Ale teraz wiedziałam, że było
jeszcze gorzej. Byłam niewolnicą. Nigdy nie wyobrażałam sobie czegoś takiego, nigdy nawet o tym nie
pomyślałam. I szczerze mówiąc, ta brutalność zaparła mi dech w piersiach.
- „ Reinkarnacja jest po to by przeżyć swoje życie w inny sposób.” Mówi Damen starając się mnie
pocieszyć. „Dostajemy kolejne lekcje w naszym życiu – miłość, współczucie. Dosłownie spacerujemy
po ścieżce, którą w końcu traktujemy jak własne życie.”
- „ Myślałam, że chodzi o to by zrównoważyć naszą karmę.” Skrzywiłam się próbując zrozumieć to
wszystko.
Skinął głową i patrzył na mnie uważnie. „Tworzymy naszą karmę przez wybory jakich dokonujemy.
Szybko dowiadujemy się co jest ważne w naszym życiu, dlaczego jesteśmy tutaj.”
- „ A co jest tym prawdziwym powodem?” Wciąż byłam roztrzęsiona tym co zobaczyłam.
- „ Wspólna miłość. Nic innego. Brzmi to dość trywialnie, powinno to być dość łatwe do wykonania.
Ale spójrz na naszą historię na to, że nigdy się nie poddaliśmy. Dla wielu osób taka lekcja by była
bardzo trudna.”
- „ Więc starałeś się mnie przed tym chronić?” Moja ciekawość zwycięża, zaczynam tracić czas na
drobiazgi.
Część mnie chce zobaczyć więcej, zobaczyć jak ona/ ja przez to przechodzimy – część mnie wiedziała,
że każdy kto był ciągle bity znosząc to w ciszy i z prawdziwą godnością, musiał już przeżyć bardzo
wiele w życiu.
- „ Pomimo tego co widziałaś, chciałbym abyś wiedziała, że były też piękne momenty. Byłaś taka
promienna, tak piękna, a raz udało mi się nawet ciebie zabrać z dala od tego…”
- „ Moment, uratowałeś mnie?” Patrzę na niego szeroko otwartymi oczami jakbym znalazła mojego
Księcia z bajki. „Uwolniłeś mnie?”
- „ W pewnym sensie.” Kiwa głową, ale w jego oczach widziałam chwilę zawahania. Wiedziałam, że
nie chce o tym rozmawiać.
- „ I byliśmy… szczęśliwi?” Musiałam od niego usłyszeć odpowiedź. „ Chodzi mi o to, czy byliśmy
naprawdę szczęśliwi?”
Skinął głową. To wszystko co zrobił.
- „ Dopóki Drina mnie nie zabiła.” Mówię coś o czym on nie chciał rozmawiać. To zawsze ona
powodowała moją śmierć, więc jaka była różnica żyjąc jako niewolniczka? Twarz Damena stała się
ponura, zaczął nerwowo poruszać dłońmi. Mimo to zdecydowałam się kontynuować. „Więc powiedz
mi jak tym razem to zrobiła? Wepchnęłam mnie pod jakiś powóz, zepchnęła z klifu, utopiła w jeziorze
czy może zrobiła coś zupełnie nowego, innego?”
Napotkałam jego spojrzenie. Wiedziałam, że nie chce odpowiadać na to pytanie. Zakładałam, że to co
mi powie nie będzie dla mnie żadną pociechą. „Wszystko co musisz wiedzieć to to, że nigdy się nie
powtarzała.” Wzdycha, a jego twarz przybrała grobową minę. „Prawdopodobnie dlatego, że cieszyło
ją to, że mogła znaleźć nowy sposób i móc go wypróbować.” Skrzywił się. „Myślę, że dlatego też, bo
nie chciała bym coś podejrzewał. Ale posłuchaj mnie Ever, mimo, że to co zobaczyłaś było
nieprawdopodobnie okrutne, kocham Cię, a ty kochałaś mnie a to było wspaniałe i cudowne, nie
zależnie jak długo to trwało.”
Odwróciłam wzrok by móc na spokojnie o tym pomyśleć. Jak dla mnie było tego za dużo.
- „Pokażesz mi kiedyś?” Stawiłam mu czoła po raz kolejny.
Widziałam coś obiecującego gdy nasz wzrok się spotkał. „Tak, ale najpierw daj mi trochę czasu bym
mógł to edytować, dobrze?”
Skinęłam głową widząc, jak jego twarz się rozluźnia, ręce opadają wzdłuż ciała. Wiedziałam, że
zarówno dla mnie jak i dla niego to dość trudne.
- „ Ale teraz, co powiesz na więcej niespodzianek? Dlaczego nie pójdziemy gdzieś gdzie byliśmy
szczęśliwsi?”
Siedziałam, przez moment w ogóle się nie ruszając i zapominając o jego obecności. Tak bardzo byłam
pogrążona we własnych myślach.
Z zadumy obudził mnie jego głos, rozlegający się tuż przy moim uchu: „Hej, spójrz. Dotarliśmy do tej
lepszej części – co ty na to by stać się nimi?”
Spojrzałam na ekran i zobaczyłam siebie. Uśmiechałam się. Miałam błyszczące, ciemne włosy, na szyi
nosiłam klejnoty wykonane specjalnie dla mnie. Miałam na sobie zieloną ręcznie szytą sukienkę.
Byłam pewna siebie- byłam piękna, miałam dużo przywilejów, miałam wszystko czego chciałam. Koło
mnie znajdował się przystojny, ciemnowłosy mężczyzna. Jego chciałam mieć najbardziej.
Sprawił, że dla niego zrezygnowałam z innych mężczyzn komplementujących mnie. Przy nim byli
nudziarzami.
Ta wersja mnie była trochę inna niż te, które wcześniej widziałam, więc zajęło mi chwilę zanim to
wszystko zrozumiałam. Mimo, że bardzo chciałam odwiedzić tą inną mnie ponownie, teraz to mogło
zaczekać.
Przyjechaliśmy tutaj aby trochę odetchnąć, zabawić się. Zrobię wszystko by tak było.
Złapaliśmy się za ręce, wstaliśmy z kanapy i ruszyliśmy w stronę ekranu. Nie zatrzymaliśmy się dopóki
nie połączyliśmy się z wyświetlanym obrazem.
Moja paryska sukienka od razu dopasowuje się do mojego teraźniejszego wcielenia. Na ustach
poczułam usta Damena. Drażnił mój język swoim językiem, co chwilę go wycofując a potem
namiętnie dotykając nim moich ust. Jego dłonie gładziły moje uda, unosząc przy tym do góry rąbek
mojej sukienki. Zaprowadziłam go w głąb ogrodu, w miejsce gdzie nikt nie będzie mógł nas znaleźć –
mój ojciec, moje służące, moi zalotnicy, moi znajomi…
Zgłoś jeśli naruszono regulamin