Fakty i Mity 2010 51-52.pdf

(15571 KB) Pobierz
403295911 UNPDF
KOBIETY KSIĘŻY
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 51/52 (563/564) 29 GRUDNIA 2010 r. Cena 6 zł (w tym 7% VAT)
 Str. 7
Amerykański sen – od pucybuta do milionera
– jest możliwy do zrealizowania także nad Wisłą,
na co wskazują kariery polskich biskupów.
 Str. 10
ISSN 1509-460X
403295911.025.png 403295911.026.png 403295911.027.png 403295911.028.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 51/52 (563/564) 17–29 XII 2010 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Sondaż Pentora: 41 procent Polaków przez 21 lat tłumacze-
nia nie potrafiło zrozumieć, jak bardzo błądzi, i nadal uważa,
że stan wojenny był koniecznością. Dalsze 27 procent się wa-
ha. Pozostałe 32 procent to zawsze wierni Polacy katolicy.
Bachora Narodzenie
Jak mnie odwołacie z posady prezesa, to założę własną par-
tię – groził Brudzińskim i innym PiSiorom Jarosław Kaczyń-
ski. – A wtedy już nigdy do żadnego Sejmu się nie dostanie-
cie – dodał. Na samą myśl o tym, że musieliby wziąć się
do jakiejś pracy, pretorianom prezesa ugięły się kolana. I tak
trwają na klęczkach.
P ostuluję, aby zafałszowaną tradycję Bożego Narodze-
relacji o postępach w przedszkolu czy szkole oraz wyda-
niu przez matkę poleceń na dzień następny. W Europie
krócej ze swoimi malcami gadają tylko Albańczycy. Po-
wiedzmy sobie uczciwie – to nie są żadne rozmowy, to
są zwyczajne przesłuchania.
Niechęć rodziców do rozmowy z dziećmi (lub może
nieumiejętność) z jednej strony, a z drugiej strach polity-
ków przed biskupami doprowadziły do sytuacji, w której
nikt nie chce przekazać młodym rzetelnej wiedzy o seksu-
alności człowieka. Na lekcjach religii dowiedzą się tylko,
że seks jest brudny i służy wyłącznie prokreacji. Nie po-
znają skutecznych metod antykoncepcji i nie dowiedzą się
tego, że rozwój rodziny można zaplanować. Skutek? Rocz-
nie ok.30 tys. nastolatek zachodzi wnie-
chcianą ciążę. Ktoś powie: jest in-
ternet. Ale internet nie zastąpi au-
torytetu i argumentacji rodziców.
Swoją drogą zapewne większość
spośród tych30 tys. należy dogru-
py ponad 30 proc. dzieci wyklu-
czonych cyfrowo, czyli niemają-
cych dostępu do sieci. A to dziś
oznacza pozbawienie szans naedu-
kację, dostępu do kultury i możli-
wości znalezienia dobrej pracy.
Wielu polityków z pewno-
ścią uznało, że im mniej świa-
dome społeczeństwo, tym ła-
twiej nim manipulować (Ja-
cek Kurski: „Ciemny lud
to kupi”), a biskupi liczą
przy tym na opóźnienie proce-
su deklerykalizacji. Problem w tym,
że interesy niektórych partii iKościoła sto-
ją w sprzeczności z interesem narodu i państwa.
Bo czy głodny, poniżany w domu i szkole, niemający wła-
snego łóżka i biurka, wykluczony cyfrowo młody Polak bę-
dzie w stanie stanąć w szranki ze światłym i zamożnym
Chińczykiem, Rosjaninem czy Niemcem? Czy politycy,
którzy doprowadzili do zapaści cywilizacyjnej tereny by-
łych PGR-ów, zdają sobie sprawę z tego, że dorasta tam
kolejne pokolenie pozbawione jakichkolwiek marzeń i aspi-
racji? Czy mają wyobraźnię i widzą tysiące umorusanych
buzi i smutnych par oczu dzieci skazanych na patologię
iwegetację, będących najczęstszymi ofiarami przestępstw?
Pewnie im to powiewa, bowiem zwolennicy twardych li-
beralnych reform wspólnie z katolickimi fanatykami bloko-
wali w mijającym roku przyjęcie humanitarnej ustawy
oprzeciwdziałaniu przemocy wrodzinie. Jedni idrudzy gło-
sili przy tym pogląd, że państwo nie powinno wtrącać się
w kompetencje rodziców, bo to wyłącznie ich sprawa, jak
wychowują dzieci. Takie hasła biorą się u skrajnych libe-
rałów z przekonania, że każdy sam sobie układa życie,
a od pomocy są organizacje charytatywne. Niechby na-
wet i tak było, ale wyłączmy z tego doboru naturalnego
najmłodszych. Oni nie potrafią sami sobie pomóc!
Państwo, które nie dba o swoich najmłodszych oby-
wateli, podobne jest do siewcy, którego nie obchodziło,
jakim ziarnem będzie obsiewał pole. Jakiegoż plonu może
się potem spodziewać?
Ciekawe, czy zwierzchnik polskich biskupów – Bene-
dykt XVI – wkładając jak co roku do żłóbka błyszczącą la-
leczkę, wspomni tysiące dzieci zgwałconych przez katolic-
kich księży. Czy będzie pamiętać o ponad 600 milionach
maluchów przymierających głodem, 640 milionach pozba-
wionych stałego dachu nad głową lub rodziców, 400 mi-
lionach niemających dostępu do bieżącej wody? Czyż nie
milsza jest myśl o pieniądzach, które zostawią w waty-
kańskich kasach turyści wczasie świątecznych dni? Aprze-
cież są to święta radości, nieprawdaż? JONASZ
Senator PiS Ryszard Bender namawia tzw. rodziny smoleń-
skie do nocnych wypraw na cmentarze w celu wykopania
ofiar katastrofy Tu-154. Po co? Tego nie powiedział, ale idzie-
my o zakład, że ma tzw. smoleński odlot.
nia (Jezus był człowiekiem, co napodstawie Biblii udo-
wadnia B. Parma – str 28), która ma zresztą pogański ro-
dowód – zacząć obchodzić jako humanistyczne Święto
Dziecka. Moglibyśmy pozostać nawet przy obecnej sym-
bolice: Jezusa – człowieka w żłobku. 25 grudnia powinien
być czasem refleksji nad ciężką dziecięcą dolą.
Odzawsze uważam, że najbardziej poszkodowane nana-
szej planecie są właśnie dzieci oraz zwierzęta. Każdy do-
rosły miał czas, aby się uodpornić, czegoś nauczyć, doro-
bić. My, dorośli, mamy problemy, które są głównie wy-
padkową naszych decyzji. Dziecko nie sprawi, że jego oj-
ciec zdobędzie lepszą pracę i przesta-
nie pić, a matka zacznie goto-
wać obiady. Dziecko może tyl-
ko prosić lub cierpieć.
Jak co roku wokolicach
świąt duchowni i politycy
będą nam życzyć wszystkie-
go najlepszego. Przy okazji
pojawią się na dokarmianiu
biedaków i rzucą kilka zdań
otym, że rodzina jest najważ-
niejsza. A mogliby sobie da-
rować te puste gesty i zrobić
raczej rachunek sumienia. Amy
razem z nimi...
Na początek weźmy grzech
najpoważniejszy: Czy ja, biskup,
zrobiłem wszystko, aby uchronić
bezbronne maluchy przedpedofilem?
Czy zareagowałem na podejrzane za-
chowanie mojego księdza? Niestety, nie
ma co liczyć na takie biskupie bicie w piersi.
Zajęci zamiataniem brudów pod dywan oraz budową ko-
lejnych monumentalnych świątyń czy wyrywaniem pie-
niędzy od samorządów i państwa polscy hierarchowie,
a na nasze nieszczęście również polscy politycy, mają
gdzieś niechlubne rekordy, jakie bije nasz kraj w Europie.
Otóż z badań Eurostatu wynika, że ponad 26 proc. dzieci
żyje u nas w biedzie. Około 20 proc. idzie do szkoły z pu-
stym brzuszkiem, a nie wszędzie wystarcza na dożywia-
nie. Bo tuczenie kleru jest ważniejsze! Według Instytutu
Matki i Dziecka, ponad 17 proc. uczniów nie ma własne-
go biurka, dla 10 proc. marzeniem jest... osobne łóżko czy
materac do spania. Dla ponad 30 tysięcy malców domem
rodzinnym stał się dom dziecka, a „ciocie” i „wujkowie”
namiastką rodziców. Politycy oczywiście nie widzą pro-
blemu wmonopolizowaniu procedur adopcyjnych przez pla-
cówki kościelne, w nieczytelnych przepisach oraz indolen-
cji sądów. Wolą toczyć medialne wojny o marchewkę, za-
miast usiąść i zabrać się do pracy nad nowym prawem
rodzinnym i procedurą adopcyjną. Rządzący nie znajdują
też czasu, aby zastanowić się, dlaczego co roku system
edukacji w Polsce gubi kilkadziesiąt tysięcy absolwentów
podstawówek. Te dzieci nie kontynuują nauki w gimna-
zjach, bo ich rodziców nie stać na bilet miesięczny, na bu-
ty czy rower dla dzieciaka, żeby mógł dotrzeć do szkoły.
Ile talentów zgubiliśmy od wprowadzenia reformy oświa-
ty w 1998 roku? Ponadto – zamiast rozwijać zdolności
i krytyczne myślenie uczniów – nauczyciele wtłaczają im
wiedzę encyklopedyczną, która nie układa się w żaden lo-
giczny ciąg. Co gorsza, na zajęciach z katechezy dziatwa
dowiaduje się, że to, czego uczyła się wcześniej, to bzdu-
ry, a liczy się wyłącznie przekaz religijny.
Nie lepiej jest w domach. Po badaniach, jakie prze-
prowadził w 2007 roku Instytut Matki i Dziecka w War-
szawie, okazało się, że przeciętna rozmowa rodziców (za-
zwyczaj matki) z jej pociechą trwała dziennie nie więcej
niż 25 minut i ograniczała się do zdawania przez dziecko
Ilu parlamentarzystów PiS może zmieścić się na jednych,
za to 19 urodzinach Radia Maryja? Całych 30. „Ojciec Tade-
usz jak Prometeusz” wymienił z nazwiska 29, a zapomniał (?)
o jednym. Od 5 grudnia Antoni Macierewicz obnosi po świe-
cie gębę jeszcze bardziej strutą niż zwykle.
Rydzyk na antenie Radia Maryja oświadczył, że ma „pewne
informacje na temat katastrofy pod Smoleńskiem”, ale nie mo-
że ich na razie zdradzić, bo to tajne. Ale po chwili nie wytrzy-
mał: „(...) to było specjalne zamordowanie! Zresztą mówi się,
że to było prowadzenie na śmierć”.
No cóż, nie mogło być inaczej, skoro Smoleńsk=Katyń.
Skończyła się kasiora na budowę Świątyni Opatrzności Bożej.
Na samo pokrycie dachu brakuje 10 mln zł, a na doprowadze-
nie budynku do stanu zamkniętego – 30 milionów (Glemp, za-
nim ruszyła budowa, już kłamał, że całość będzie kosztowa-
ła 30 mln, co wówczas obśmialiśmy). Kościół tłumaczy, że Po-
lacy uiszczają mniejsze datki, bo... są przygnębieni smoleńską
katastrofą. No i słusznie – jaka opatrzność, taka ofiarność.
„Nawet w popularnych serialach, np. „Ranczo”, bohaterami
negatywnymi – jak wójt Kozioł – są osoby o cechach wrażych
PiS-owców” – żali się Joachim Brudziński. I ma absolutną ra-
cję. Kozioł z „Rancza” to nieusuwalny aparatczyk byłej PZPR,
świnia, łapówkarz, hochsztapler i kompletny ignorant.
W sylwestrowy piątek będzie można hucznie świętować, ale
tylko w województwie świętokrzyskim. Bo tamtejszy biskup
Ryczan udzielił stosownej dyspensy. W katolickim kraju strach
przed grzechem jest tak wielki, że kto żyw, spieszy do Kielc,
gdzie na noworoczną zabawę podobno wynajęto już nawet izbę
wytrzeźwień i kostnicę.
Księża katoliccy są nowym (po hydraulikach) polskim hitem
eksportowym. W piątek wsiadają na Okęciu w najtańsze linie
lotnicze i lecą do Irlandii, Francji, Niemiec... Sobota i niedzie-
la pełne spowiedzi, ślubów, pogrzebów, mszy itp. Wieczorem
– wypłata sowitej gaży, potem znów w samolot, Okęcie i... I wnie-
bowzięte, pachnące gospodynie czekają z kolacją.
O nie, nie tylko Chrystusa ma Polska największego na świe-
cie. Także od paru dni największego na globie bałwana. Uto-
czone przez nieznanych sprawców śniegowe monstrum ma pra-
wie 10 metrów wysokości, a jego zdjęcia obiegły cały świat.
Pojawiły się nawet na okładce „Daily Mail”. A świebodziń-
skiego Jezusa nie. O Jezu, jaki skandal!
„Rządy PiS były żenującym okresem, a zasługi byłego prezy-
denta Lecha Kaczyńskiego są mizerne” – napisał brytyjski hi-
storyk Norman Davies. Profesor jest autorem słynnej historii
Polski pod jakże trafnym tytułem „Boże igrzysko”.
Aby Jarosława Kaczyńskiego złapać na ewidentnym kłamstwie,
potrzeba albo pierwszego z brzegu Polaka, albo premiera
rządu brytyjskiego. Otóż David Cameron ustami swojego rzecz-
nika kategorycznie zdementował oświadczenie prezesa PiS, ja-
koby gratulował Jarkowi nieprzyjęcia kondolencji od Putina.
„To nieprawda. Jesteśmy zdziwieni tą relacją” – oświadczył
rzecznik, co po przełożeniu z języka dyplomatycznego brzmi:
„Ożeż ty cholerny łgarzu jeden!”.
Żeby załatać dziurę w „bundesbudżecie”, niemieckie prostytut-
ki (na próbę na razie tylko w Dortmundzie) będą musiały wy-
kupywać specjalne winiety (6 euro) uprawniające do pracy przez
dobę. Ich klienci za winietę (pisaną przez „w” nie przez „m”)
zapłacą 1 euro. Panie ministrze Rostowski, kup pan ten patent.
Dziwek ci u nas dostatek. Jedna nawet pięć razy zmieniała par-
tie, aż w końcu dostała się do samego europarlamentu.
Kuba (nie ten od Boga, tylko wyspa) uruchomiła własną Wi-
kipedię. Pod hasłem „USA” czytamy, że „brały siłą od innych
narodów ziemię i surowce naturalne, by służyły amerykańskim
monopolom”. Cóż... trudno się nie zgodzić.
Czeskie władze oszalały! To pewne. A symptomy wariactwa
są takie, że np. Irańczykom starającym się o azyl z powodu
orientacji seksualnej (geje są w Iranie skazywani na śmierć)
urzędnicy w Pradze zakładają na penisa specjalne urządze-
nie, które rejestruje wzwód (lub jego brak) podczas ogląda-
nia gejowskich filmów porno. Reakcja „pozytywna” gwaran-
tuje status uchodźcy.
403295911.001.png 403295911.002.png 403295911.003.png 403295911.004.png 403295911.005.png
Nr 51/52 (563/564) 17–29 XII 2010 r.
GORĄCY TEMAT
3
tal internetowy WikiLeaks
tajnych dokumentów dy-
plomacji amerykańskiej
dotyczących Watykanu stało się ja-
sne, że państwo kościelne było i jest
aktywnym graczem w polityce mię-
dzynarodowej, a nasz kraj stanowił
dlań niezwykle poręczne (zwłaszcza
za pontyfikatu Jana Pawła II ) na-
rzędzie. W depeszach nadawanych
do Waszyngtonu przez ambasadę
USA przy Watykanie znajdujemy
takie oto stwierdzenia:
~ Papież Benedykt i inni przedsta-
wiciele Watykanu zachowują nadzieję
papieża Jana Pawła, że Polska bę-
dzie służyć jako przeciwwaga dla za-
chodnioeuropejskiego sekularyzmu ;
~ Stolica Apostolska oczekuje,
że Polska będzie realizować w Unii
Europejskiej linię „życie i rodzina”,
kiedy dojdzie do takich kwestii .
Czy po rewelacjach WikiLeaks
można jeszcze bronić tezy, że ope-
racje peerelowskiego wywiadu
w Watykanie były walką z Kościo-
łem jako organizacją religijną?
~~~
„Baszta” to kryptonim rezyden-
tury polskiego wywiadu cywilnego
(Departament I MSW) w Rzymie.
Jej kolejnymi szefami byli pułkowni-
cy: Fabian Dmowski „Canto” (w la-
tach 1975–1980), Jerzy Porowski
„Bralski” (1980–1984), Maciej Du-
biel „Dis” (1984–1988) i Aleksan-
der Makowski „Irt” (1988–1990).
W pierwszych latach istnienia re-
zydentura zajmowała się przede
wszystkim wywiadem politycznym
i gospodarczym. Problematyka ko-
ścielna dopiero raczkowała, ale „Basz-
ta” od początku dysponowała pierw-
szorzędną agenturą dostarczającą
ekskluzywne materiały, by wymienić
i wkrótce podjął pracę na tzw. nie-
jawnym etacie w Urzędzie ds. Wy-
znań), a następnie Janusz Cz. „Ti-
bor”. Ich sytuacja była o tyle spe-
cyficzna, że mieli dwóch szefów: dy-
plomatycznego (kierownik Zespo-
łu) i wywiadowczego (szef rezyden-
tury). Była też stosunkowo wygod-
na, bowiem korzystali z funduszu
reprezentacyjnego oraz operacyjne-
go, zaś tajne spotkania mogli kamu-
flować rutynowymi zajęciami dyplo-
matycznymi.
Oficerowie z „Baszty” i Zespo-
łu dysponowali agenturą, w której
do najbardziej cenionych i pracowi-
tych zaliczali się: „Lamos” oraz „Mi-
des” (znakomitości prowadzone wy-
łącznie przez kolejnych szefów re-
zydentury), „Dita”, „Potenza” uży-
wający wcześniej pseudonimu „Te-
vere” (z bezpośrednim dostępem
do papieża, pozyskany w Polsce
– Mieliśmy mnóstwo informacji
o układach towarzyskich i rozgryw-
kach personalnych, wiedzieliśmy, kto
z kim sypia i co Wojtyła jadł na śnia-
danie, ale to wszystko były reje-
stracje wydarzeń. Według mojej wie-
dzy, zaledwie dwa źródła (ich pseu-
donimy pomińmy, żeby nie pod-
niecać IPN-u) można było wykorzy-
stywać do ofensywy politycznej, bo-
wiem miały wówczas realną możli-
wość oddziaływania na Wojtyłę
za pośrednictwem Dziwisza lub
na dopuszczonych do tzw. wewnętrz-
nego kręgu kardynałów z sekreta-
rzem stanu Casarollim , Baggio ,
Ratzingerem i naszym Władysła-
wem Rubinem kierującym Kongre-
gacją ds. Kościołów Wschodnich.
Watykan za pontyfikatu JPII to była
taka specyficzna instytucja, w której
istniało bardzo wąskie grono wtajem-
niczonych, a pozostali „ministrowie”
ograniczał do niezbędnego mini-
mum, bo „w ich zachowaniu obser-
wowało się zbyt wiele podejrzliwo-
ści wobec polskich przedstawicieli
dyplomatycznych”, a włoscy kuria-
liści wyraźnie naszych lekceważyli.
Efektu posmakował w przed-
dzień pierwszego spotkania Reaga-
na z JPII (1982 r.), kiedy po za-
kończeniu pogawędki z pewnym pra-
łatem (dzisiaj już kardynał) wieleb-
ny nieoczekiwanie zaproponował mu
spacer na tarasie pod oknami apar-
tamentów papieskich, aby mógł so-
bie dokładnie obejrzeć anteny sys-
temu antypodsłuchowego zainstalo-
wanego przez ekipę amerykańskich
specjalistów (w pobliżu znajdowała
się rezydencja ambasadora ZSRR),
co – jak wyjaśnił prałat – było ewe-
nementem niespotykanym przy oka-
zji wizyt innych głów państw oraz
nakazywało oczekiwać, że w Waty-
kanie zapadną ustalenia dotyczące
przyszłości Europy.
Do najbardziej intrygujących epi-
zodów w swojej karierze „Pietro” za-
licza spotkanie z Romualdem Ku-
kołowiczem (ówczesny doradca pry-
masa Stefana Wyszyńskiego i „So-
lidarności”), do którego doszło 7 li-
stopada 1981 r. Podkreślając, że dzia-
ła z osobistego upoważnienia Le-
cha Wałęsy , Kukołowicz prosił ofi-
cera o pomoc w nawiązaniu kontak-
tu z ambasadą ZSRR we Włoszech
i umówienie przewodniczącego
na rozmowę, bowiem „Wałęsa widzi
konieczność bezpośredniego porozu-
mienia się z kierownictwem ZSRR
(na czele tego państwa stał wówczas
„betonowy” Leonid Breżniew ) po-
nad głowami władz w Polsce”.
Dlaczego akurat w Rzymie?
– Wybrał to miejsce, żeby w ra-
zie potrzeby mógł naturalnie kon-
sultować się z papieżem – tłumaczył
doradca związku.
Pracując wcześniej w Departa-
mencie IV, „Pietro” doskonale znał
pozycję swojego rozmówcy ( Kuko-
łowicz nie zrobiłby żadnego ru-
chu politycznego bez aprobaty pry-
masa! ), więc zaangażował się w przy-
gotowania. Poprosił o nawiązanie
kontaktu z Rosjanami Adama Sz. ,
drugiego sekretarza Wydziału Poli-
tycznego ambasady, który znał dy-
plomatę będącego osobistym sekre-
tarzem ambasadora ZSRR w Rzy-
mie. Kukołowicz pozostał we Wło-
szech i cierpliwie czekał. Okazało się,
że niepotrzebnie, bo po kilku dniach
„Pietro” musiał przekazać mu uzy-
skaną via Adam Sz. wiadomość, że
„ambasador ZSRR w Rzymie nie
może podjąć rozmów z panem Le-
chem Wałęsą” oraz proponuje, aby
„zwrócić się do właściwej terenowo
radzieckiej placówki w Warszawie”.
„Ba, ale przecież jakiekolwiek
kontakty z ich ambasadą w Warsza-
wie zostaną natychmiast wychwyco-
ne przez polskie służby” – zasmucił
się kościelny doradca „Solidarności”.
Po czym ani chybi pobiegł się
pomodlić, bo jego główni mocodaw-
cy zajmowali się rzekomo wyłącznie
duszpasterstwem...
ANNA TARCZYŃSKA
Gry wywiadu
Kościół próbował rozstrzygać o losach Polski,
grając w polityczne szachy z radzieckim
towarzyszem Breżniewem...
~ Papież Benedykt postrzega Pol-
skę jako narzędzie przeciwdziałania
zjawisku narastania psychicznego dy-
stansu Europy do jej chrześcijańskich
korzeni. Monsignor Michael Banach
odpowiedzialny w Stolicy Apostol-
skiej za relacje z Polską (faktycznie
w randze prałata, stały przedstawi-
ciel Watykanu przy OBWE – dop.
red. ) powiedział nam, że polscy bi-
skupi mają objąć przywództwo w za-
pobieganiu dalszej sekularyzacji Eu-
ropy Zachodniej – napisał dyploma-
ta, podkreślając, że według ks. Ba-
nacha, rozmowy na temat kierun-
ków kontrofensywy ideologicznej są
stałym motywem podczas wizyt na-
szych hierarchów w Watykanie.
Dysponujący całością materia-
łów brytyjski dziennik „The Guar-
dian” interpretuje tę koresponden-
cję jednoznacznie: Watykan zamie-
rzał wykorzystać Polskę jako „ko-
nia trojańskiego ” mającego służyć
umacnianiu wpływów Kościoła
w strukturach Unii Europejskiej.
Dla papieży i dyplomacji waty-
kańskiej Polska była niemal od za-
wsze instrumentem ( „Do głównych
sprawców tragedii mego kraju należy
też Watykan. Zbyt późno pojąłem, że
nasza polityka zagraniczna służyła
interesom Kościoła katolickiego”
– przyznał minister spraw zagranicz-
nych II RP Józef Beck po klęsce 1939
roku) i bazą wypadową ekspansji
na Wschód, zaś od czasów JPII i po-
wstania „Solidarności” stanowiła de-
tonator mający wysadzić komunizm
(wiadomo już dzisiaj bezspornie, że
kanałami kościelnymi płynęły z Cen-
tralnej Agencji Wywiadowczej milio-
ny dolarów na wsparcie opozycji).
chociażby stenograficzny zapis nego-
cjacji między Pawłem VI a ministrem
spraw zagranicznych Wietnamu Po-
łudniowego Tran Van Lamem
(przeprowadzone 22 lutego 1973 r.),
odnaleziony po latach w archiwum
Stasi – NRD-owskich służb specjal-
nych – jako „Informacja od orga-
nów bezpieczeństwa PRL”.
Po wyborze Karola Wojtyły na pa-
pieża rozpoznanie wywiadowcze Wa-
tykanu znalazło się na czele listy prio-
rytetów. Rezydenturę wzmocniono
kilkoma kadrowymi oficerami (na
ogół bez ochronnego immunitetu
– pracowali jako handlowcy, dzien-
nikarze, piloci wycieczek itp.), bo-
wiem w tabunie polskich duchow-
nych, którzy zaczęli obsadzać stano-
wiska w instytucjach kościelnych
w Rzymie, oraz przyjeżdżających
do Włoch na studia roiło się od
zwerbowanych przed wyjazdem
z kraju tajnych współpracowników,
więc 2, 3 ludzi nie miało szans, że-
by ich wszystkich „obsłużyć”.
Zespół „Baszty” wspomagali ofi-
cerowie Departamentu IV MSW,
wprowadzeni do Zespołu ds. Sta-
łych Kontaktów Roboczych Między
Rządem PRL i Stolicą Apostolską,
przy polskiej ambasadzie w Rzymie.
Oddelegowani przez macierzystą
jednostkę odbywali roczne przeszko-
lenie wywiadowcze i po krótkim
okresie zatrudnienia poza resortem
(w celu odpowiedniego „zalegendo-
wania” i zatarcia śladów wcześniej-
szej służby) kierowano ich do Zespo-
łu (na ogół w randze II sekretarza
ambasady). W końcówce PRL-u by-
li nimi Edward K. „Pietro” (w paź-
dzierniku 1983 r. wrócił do kraju
Ronald Reagan z żoną i Jan Paweł II, a gdzieś w tle „Prorok”...
przez płk. R.K. z Departamentu
IV), „Vecchio”, „Konrado” (dzia-
łający w Watykanie od czasów Paw-
ła VI), „Raven”, „Hermit”, „Ko-
pex”, „Białys” (zakonnik z Radia
Watykańskiego), „Russo” (przeka-
zał niemal stenograficzny zapis roz-
mowy JPII z Michaiłem Gorba-
czowem , przeprowadzonej w grud-
niu 1989 r.) oraz uchodzący za mi-
strza w szpiegowskim fachu „Pro-
rok”, który w 1987 r. dostarczył
sprawozdanie ze spotkania pa-
pieża z prezydentem USA Ronal-
dem Reaganem , odbytego w za-
mkniętym gronie wtajemniczonych.
Warto podkreślić, że już w po-
łowie 1980 r. warszawska placów-
ka KGB meldowała Moskwie:
„Oprócz doświadczonych agentów,
do których Jan Paweł II jest oso-
biście dobrze nastawiony i którzy
mogą uzyskać audiencję w dowol-
nym momencie, nasi przyjaciele (SB
– dop. red.) pozyskali zasoby agen-
turalne wśród przywódców kato-
lickiego ruchu studenckiego, którzy
są w stałych kontaktach z kołami
watykańskimi i mają możliwości
operacyjne w Radiu Watykańskim
oraz w sekretariacie papieskim”.
Skoro było tak dobrze, to dlacze-
go komuna skończyła tak kiepsko?
posiadali na ogół wiedzę z drugiej
ręki lub w ogóle nie mieli bladego
pojęcia o pomysłach głównego sze-
fa – mówi były naczelnik jednego
z wydziałów Departamentu I obsłu-
gującego „Basztę”.
A co robili dyplomaci-wywia-
dowcy z Zespołu?
Edward K. alias „Pietro” wspo-
mina, że przed wyjazdem do Rzy-
mu otrzymał wyraźne polecenie, że-
by przede wszystkim działać roz-
tropnie i bez narażania się na ryzy-
ko komplikacji dyplomatycznych,
bowiem akredytacja przy Watyka-
nie jest wyjątkowo dogodną pozy-
cją, której nie wolno zaprzepaścić.
Nie ryzykował więc pozyskiwa-
nia do współpracy nowych źródeł,
ograniczając się do wskazanych mu
przez Centralę jeszcze w kraju. Ja-
ko oficjalny przedstawiciel państwa
rozpoczął od kurtuazyjnych wizyt we
wszelkich możliwych dykasteriach.
Gdy przebieg spotkań rokował na-
dzieję na zacieśnienie kontaktów, po-
nawiał je, dążąc do stopniowego prze-
niesienia na płaszczyznę towarzyską.
„Pietro” interesował się zwłasz-
cza „międzynarodowymi” pracow-
nikami kurii rzymskiej, którzy ujaw-
niali mu pewien krytycyzm wobec
pracodawcy. Kontakty z rodakami
P o ujawnieniu przez por-
403295911.006.png 403295911.007.png 403295911.008.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 51/52 (563/564) 17–29 XII 2010 r.
POLKA POTRAFI
Bezkrwawe łowy
Prowincjałki
20 tysięcy zł nagrody za informacje o zło-
dziejach koron figury Matki Boskiej Leśniow-
skiej i Dzieciątka Jezus otrzyma ktoś, kto naprowadzi policjantów na trop
precjozów. Nagrodę wyznaczył sam burmistrz Żarek Klemens Podlejski ;
dorzucił się podobno także przeor leśniowskich paulinów.
Przewaga kobiet w wieku repro-
dukcyjnym nad liczbą mężczyzn
chętnych do rozrodu wymusza
u tych pierwszych zachowania,
które usprawiedliwić można je-
dynie tzw. mądrością gatunku
i desperacją przetrwania...
Wiadomo, że samotność miła nie
jest, zwłaszcza w święta. W babskich
poradnikach nie brakuje pouczeń,
jak upolować tego jedynego (w wer-
sji dla zdesperowanych – wszystko
jedno kogo) i przywiązać do siebie,
dopóki śmierć nie rozłączy.
Jedną ze współczesnych metod
ściągnięcia do domu faceta jest sko-
rzystanie ze starożytnej chińskiej na-
uki feng shui . Trzeba wyszykować
naszą małą życiową przestrzeń
na przybycie mężczyzny, a wtedy on
sam weźmie i przybędzie! General-
ne porządki zaczynamy od sypial-
ni, wywalając z niej wszystko, co ko-
jarzy się z poprzednimi partnerami.
Przy okazji pozbywamy się też urzą-
dzeń elektronicznych oraz luster,
ponieważ energia odbijająca się
w ich tafli grozi konfliktami z ko-
chankiem... Ścianę nad łóżkiem
przyozdabiamy zdjęciami zakocha-
nych par. Na obrazki często patrzy-
my, powtarzając w duchu, że wkrót-
ce będziemy równie szczęśliwe.
Dla Chińczyków symbolem związ-
ku jest liczba „2”. Samotne panie
w myśl tej zasady powinny urządzić
mieszkanie tak, aby już teraz wyglą-
dało na zamieszkane przez dwie oso-
by. Należy zainstalować dwie noc-
ne lampki, w łazience trzymać dwie
szczoteczki do zębów, kupić męskie
kapcie, żeby już czekały (jak trafić
w rozmiar wybranka, którego jesz-
cze nie ma?).
W Azji kobiety ustawiają dwie
kaczuszki, które symbolizują miłość
i wierność. W Polsce ich odpowied-
nikiem mogą być „swojskie” papuż-
ki nierozłączki lub gołąbki. Na pa-
rapecie instalujemy jeszcze wazon
z piwoniami, kwiatami przyciągają-
cymi miłość, i... gotowe! Pozostaje
czekanie.
Do granic desperacji przyszła
żona i matka ma szanse zbliżyć się,
kiedy przyjdzie jej spędzić pierw-
szą noc z po-
tencjalnym
partnerem,
a miejscem fi-
gli nie będzie
przyszykowane
według zasad feng
shui jej własne
mieszkanko. Na stronach www znaj-
dziemy wskazówki zatytułowane
„Poranny pakiet ratunkowy”, które
traktują o tym, co robić po miło-
snym obcowaniu, żeby wyglądać pro-
miennie i zachęcić do razu drugie-
go – szereg cennych rad, które każ-
dy szanujący się facet miałby,
za przeproszeniem, w dupie.
Wychodząc z założenia, że pierw-
sze baraszkowanie zadecyduje o przy-
szłości związku, elegancka dama po-
winna zabrać puder ( „Jeśli wybierzesz
podkład lekko opalizujący, możesz
usłyszeć: »Jak pięknie wyglądasz!«” ),
coś do „sztucznych rumieńców” oraz
suchy szampon w sprayu (wiedzieli-
ście, że jest coś takiego?!). Warto
wziąć szczoteczkę do zębów (ideal-
ny gadżet do pozostawienia w mę-
skiej łazience, żeby było do czego
wracać) oraz tzw. buty balerinki ( „Za-
łożysz je i odruchowo zaczniesz cho-
dzić na palcach jak baletnica!” ).
Ponieważ szanse na to, że no-
wy kochanek przygotuje nam
pożywne śniadanie, są – nie
oszukujmy się – marne, porad-
nik przykazuje, aby na pierw-
szą kopulację zabrać ze sobą...
baton energetyczny, który zje-
my, wracając do domu lub pracy,
stąpając krokiem baletnicy i zasta-
nawiając się... po co nam to wszyst-
ko. Wesołych Świąt!
JUSTYNA CIEŚLAK
Do izby wytrzeźwień w Grudziądzu trafił
„Święty Mikołaj”. Bynajmniej nie przez ko-
min. Trafił tam drogą tradycyjną po tym, jak jedna z mieszkanek miasta za-
alarmowała stróżów prawa, że pijany święty dobija się do jej drzwi.
46-letni Ireneusz C. z Bąkowa jest oskar-
żony o pobicie ze skutkiem śmiertelnym.
Pobił swojego sąsiada, który na trawnik przed blokiem wyrzucił puszkę. Cie-
kawe, czy sąd potraktuje tę puszkę jako okoliczność łagodzącą.
Bezużyteczny okazał się dla złodziei fantom
do trenowania reanimacji, który ukradli z sie-
dziby ZHP w Świnoujściu. Nie mogli spieniężyć kukły, więc zanieśli ją
na pogotowie.
76-letnia pani z Zabrza zdębiała, kiedy nad ra-
nem znalazła w swojej wannie 21-letniego
odzianego jedynie w bokserki nieznajomego mężczyznę. I nie był to bynaj-
mniej namiętny kochanek, ale pijany intruz, który – jak wytłumaczył poli-
cjantom – pomylił mieszkania.
Nie będą się małolaty z Lublina bawić w pią-
tek na gwiazdkowej imprezie – tak zarzą-
dziła dyrekcja świeckiej szkoły podstawowej nr 6. Dlaczego? Ano dlatego, że
kilkoro rodziców zauważyło, iż nie uchodzi, aby katolicy bawili się w piątki.
Opracowała WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Europa nie jest naszą ojczyzną. Prawodawcą w naszej ojczyźnie jest Bóg,
a nie Trybunał w Strasburgu lub Parlament Europejski.
(bp Kazimierz Ryczan)
wadziły do zamknięcia Polski w kokonie kle-
rykalno-konserwatywnym. Konieczna jest praca wie-
lu ludzi, aby nas wyrwać z tego zaklajstrowania.
W okresie świąt przesilenia zimowego, zwanych tak-
że Bożym Narodzeniem, roznosi się jak Polska długa
i szeroka religijno-tradycjonalistyczny bełkocik o tym,
jak powinniśmy spędzać te dni, co należy robić, co jeść,
jak się zachowywać, aby
było „tak jak trzeba”.
Za sprawą telewizji,
zwłaszcza publicznej, ta
pseudoświąteczna nagon-
ka urosła w ostatnich la-
tach do rangi niemal ter-
roru o rozmiarach ogólnokrajowych. Pomijając wszyst-
ko inne, należy zauważyć, że ten sposób myślenia opar-
ty jest na kłamstwie zakładającym, iż istnieje jakiś od-
wieczny, ogólnonarodowy sposób spędzania tych świąt.
W tegorocznych świątecznych publikacjach oraz tek-
stach z lat poprzednich obaliliśmy ten mit po wielokroć.
Wiele „prastarych tradycji”, w tym choćby powszechne
jedzenie karpia i strojenie choinki, istnieje raptem od 2, 3
pokoleń, a bez telewizyjnej reklamy miałyby one pew-
nie nadal charakter lokalny lub środowiskowy.
Ta świąteczna presja przez swą wyjątkową powszech-
ność i siłę jest dla mnie symbolem atmosfery, jaką stwo-
rzono w kraju w ostatnim dwudziestoleciu. Klerykali-
zacja wszelkich możliwych dziedzin życia, a nawet
krajobrazu (pomniki, nazwy ulic, ściany budynków
publicznych), wszechobecność, jak chyba nigdzie w Eu-
ropie, komercyjnej reklamy i hierarchiczna struktura
społeczeństwa sprawiły, że w kraju zrobiło się duszno.
Peerelowskim powietrzem też trudno było oddychać,
ale teraz jest duszno jakoś inaczej. Smród nadętego
patriotyzmu, cierpiętnictwa, konserwatyzmu, obłudne-
go religianctwa jest trudny do zniesienia. Koniecznie
trzeba ten kraj przewietrzyć!
W zamierzchłych czasach rolę „przewietrzycieli” speł-
niali tzw. prorocy, a później reformatorzy. O potrzebie
współczesnych proroków krzyczał niedawno ze swej
pierwszej strony katolicki „Gość Niedzielny”. Jako wzor-
ce takich osób wymienił m.in. Jana Pawła II i tzw.
Matkę Teresę zKalku-
ty , a proroka definiował
jako człowieka „demasku-
jącego zło, czytającego
znaki czasu, wołającego
o świętość” . Zgodziłbym
się z taką definicją, jeśli
przez świętość rozumieć po prostu sprawiedliwe postę-
powanie, ale zupełnie nie podobają mi się te katolickie
wzorce. Jan Paweł II wspierał prawicowe dyktatury, za-
kazywał antykoncepcji i ukrywał nadużycia kleru, a tzw.
Matka Teresa była co najmniej kontrowersyjna w trak-
towaniu ubogich i zarządzaniu pieniędzmi, jakie otrzy-
mywało jej zgromadzenie.
Nic nam po takich pseudoprorokach albo po in-
nych katolickich gwiazdach, które współczują domnie-
manym cierpieniom embrionów, ale lekceważą rzeczy-
wiste koszmary przeżywane przez ludzi i zwierzęta.
Potrzebni są raczej ludzie, którzy głośno i odważnie bę-
dą demaskować wszelkie formy rzeczywistej opresji
– światopoglądowej, społecznej i domowej, którzy wska-
żą i nazwą różne formy dominacji i niesprawiedliwo-
ści, rozwiążą pęta wykluczenia. Ofiarami prawdziwych
proroków padną z pewnością: klerykalizm, konserwa-
tyzm i system społeczny pozbawiający poczucia bez-
pieczeństwa rzesze ludzi. I wtedy będą prawdziwe po-
wody do świętowania.
Nawet w popularnych serialach jak „Ranczo” w TVP bohaterami nega-
tywnymi – jak wójt Kozioł – są osoby o cechach „wrażych” pisowców.
(poseł Joachim Brudziński, PiS)
SLD powoduje, że na lewicy żadne istotne ugrupowanie nie ma szans,
partia ta skuteczna jest bowiem jedynie w jednym – blokowaniu rozwoju
innych partii potencjalnie lewicowych, które mogłyby cokolwiek zdziałać.
SLD w obecnych warunkach jest zatem zwyczajnym szkodnikiem.
(Marcin Król, filozof i historyk idei)
Polacy są tacy emocjonalni, że pary całują się na ulicy, trzymają się za ręce,
dziewczyny siadają chłopakom na kolanach. W Afryce częściej można zoba-
czyć dwóch mężczyzn trzymających się za ręce niż chłopaka z dziewczyną.
(poseł John Godson, PO, z pochodzenia Nigeryjczyk)
Panie premierze, czy pan wydał rozkaz zamordowania mnie i tych, któ-
rzy śmieją zadawać głośne pytania o Smoleńsk?
(Ewa Kochanowska, żona Janusza Kochanowskiego,
tragicznie zmarłego rzecznika praw obywatelskich)
Ładna i mądra byłam, kiedy wiązano mnie z Platformą Obywatelską,
a kiedy związałam się z PiS, nagle okazałam się kompletną idiotką...
(posłanka Nelly Rokita, PO)
RZECZY POSPOLITE
Potrzebni prorocy
Jeśli komuś konserwatywne poglądy zaczynają się kojarzyć z czymś na-
gannym, czyli że patriotyzm jest naganny, to zaczyna być to groźne. Poza
tym religia katolicka jest podwaliną moralności i kultury europejskiej.
(Krzysztof Cugowski, wokalista Budki Suflera)
Chciałbym usłyszeć od kapłana jedynie wrażliwą, gorącą interpretację Ewan-
gelii. Niekiedy doznawałem czegoś takiego na prowincji krajów latynoskich
– skromność i skupienie wyłącznie na słowie Bożym. (Jerzy Stuhr, aktor)
Wybrali: AC, ASz
ADAM CIOCH
POSZUKIWANA
ŚWIĘTY DZIABNIĘTY
EGZEKUCJA
FANTOM-ASY
DZIAŁA(Ł) NAWALONY
CZARNY PIĄTEK
P rzez ostatnie 20 lat różne grupy wpływu dopro-
403295911.009.png 403295911.010.png 403295911.011.png 403295911.012.png 403295911.013.png 403295911.014.png 403295911.015.png 403295911.016.png 403295911.017.png 403295911.018.png 403295911.019.png
Nr 51/52 (563/564) 17–29 XII 2010 r.
NA KLĘCZKACH
5
P ODRÓBA
J EST N AJGORSZA
i gimnazjum są jednostkami budże-
towymi prowadzonymi przez gminę
Niebylec – ale co to ma do rzeczy...
Ze strony internetowej Zespołu
Szkół w Lutczy dowiadujemy się,
że jego wielką chlubą jest posiada-
nie w budynku figury Matki Bożej
Niepokalanej, że ta państwowa pla-
cówka oświaty „kontynuuje półtora-
wiekową tradycję opartą na Zawie-
rzeniu Maryi Matce Bożej Niepoka-
lanej” , katolicki system wartości sta-
nowi „punkt odniesienia i inspiracji
dla całej działalności szkoły”, a jej
misja brzmi: „Wychowujemy i kształ-
cimy dla Bożej Chwały i na pożytek
Ojczyzny” . Uczniom oferuje „pogłę-
bioną formację religijno-moralną” ,
wyrobienie „czujności wobec zagro-
żeń duchowych” oraz proces kształ-
cenia i wychowania zmierzający „ku
syntezie wiary i nauki oraz wiary i ży-
cia w postawie poszczególnych
uczniów” .
ŻŁÓB U ŻŁÓBKA
„Razem z opłatkami wszyscy do-
staniecie zaproszenie na uroczystość
poświęcenia nowych organów” –ku-
sił z ambony proboszcz parafii św.
Katarzyny w Tenczynku. I uprze-
dził, że niektóre z owieczek, zgod-
nie z obietnicą, zostaną ponadto
poproszone 18 grudnia „na uro-
czystą wigilijną kolację z Księdzem
Kardynałem (Dziwiszem – przyp.
red. ) na plebanii po skończonych
uroczystościach w kościele” . Aby
dostąpić zaszczytu „obecności na
kolacji przy Ks. Kardynale” , nale-
żało „w sposób szczególny” zaan-
gażować się w akcję „Nowe orga-
ny dla naszej parafii na 700-lecie
parafii”, to znaczy wykazać się zło-
żeniem „znacznie większego datku
niż ogół parafian” . A tak konkret-
nie – to bilet na kolację z kardy-
nałem ksiądz proboszcz z Tenczyn-
ka wycenił na minimum tysiąc zło-
tych. Wszyscy zaproszeni na ple-
banię powinni też zawczasu po-
twierdzić osobiście lub telefonicz-
nie swoją chęć przybycia, żeby wie-
lebny wiedział, „na ile osób przy-
gotować kolację” .
Swój program opublikowali
uchodźcy z PiS-u, politycy klubu Pol-
ska Jest Najważniejsza. Na począt-
ku deklaracji ideowej ekspisowcy wy-
znają wiarę w wolny rynek i prywat-
ną własność. Nie przez przypadek
zatem ich doradcą został właśnie
ekscentryczny neoliberał Krzysztof
Rybiński , zwany „Migalskim pol-
skiej ekonomii”, dla którego PO jest
za mało prorynkowa. Koledzy i ko-
leżanki Kluzik-Rostkowskiej de-
klarują także: „Nasza tradycja to tra-
dycja chrześcijańska”. Wynika z te-
go, że ugrupowanie to jest zarezer-
wowane tylko dla chrześcijan, i że
dla tych polityków Polska jest mo-
że najważniejsza, ale wszelkie po-
zakościelne wątki kultury polskiej
ich nie interesują. Na koniec „klu-
zikowcy” oświadczają, że wiarygod-
ność międzynarodowa Polski zależy
od... sposobu wyjaśnienia katastro-
fy smoleńskiej. A może by tak za-
cząć liczyć czas od 10 kwietnia 2010
roku? Byłaby więc era przedsmoleń-
ska i posmoleńska. Bo Smoleńsk też
jest najważniejszy.
John Godson (dosłownie „Syn Bo-
ży”). Poseł jest protestantem zielo-
noświątkowcem, członkiem PO,
i wsławił się m.in. tym, że jako rad-
ny w Łodzi głosował przeciwko uczy-
nieniu błogosławionej Faustyny Ko-
walskiej patronką miasta. Godson
zaczynał karierę w naszym kraju ja-
ko pastor, został też dwukrotnie po-
bity tylko dlatego, że ma nietypowy
nad Wisłą kolor skóry. MaK
SZANSA DLA KSIĘŻY
W sklerykalizowanych do bólu
polskich szkołach zdarza się czasem
jakiś racjonalny sukces. Małopolskie
kuratorium zmusiło dyrekcję szko-
ły do ponownego przyjęcia w poczet
uczniów Damiana Jaworskie-
go , 17-latka zaangażowanego w ruch
na rzecz legalizacji marihuany. Chło-
piec za swoje poglądy (a nie za ła-
manie prawa lub zasad szkolnych)
został usunięty z salezjańskiego li-
ceum („FiM” 48/2010). Przywołani
do porządku księża mówią teraz, że
„warto dać chłopakowi szansę”. Za-
wsze mówiliśmy, że Kościół szanu-
je tylko silną i zdecydowaną władzę.
MaK
„FiM” ZWYCIĘŻYŁY?
AK
PAJACOŚĆ
OPŁATKI NIERÓWNE
Skrajnie prawicowa happenin-
gowa grupa „Naszość” zorganizo-
wała niedawno pikietę przed kon-
sulatem rosyjskim w Poznaniu. Ak-
cja miała na celu wręczenie konsu-
lowi petycji do Władimira Puti-
na w sprawie ogłoszonego przez
niego konkursu na imię dla jego
psa. Członkowie „Naszości” zasu-
gerowali, że najlepszym imieniem
dla czworonoga będzie „Donald”.
Z transparentami typu „ Grzegorz
Schetyna to urodziwa jest psina”
domagali się spotkania z konsulem.
Policjanci nie dopuścili prawicow-
ców do budynku i zaczęli ich legi-
tymować. W odwecie pikietujący,
głośno ujadając, wręczali funkcjo-
nariuszom swoje dowody osobiste.
W zębach. Niedługo policji potrzeb-
ne będą nie alkomaty, ale testery
wścieklizny!
MaK
Opłatek, który jeszcze dwa wie-
ki temu był jedynie najzwyklejszym
waflem podawanym z miodem jako
deser świąteczny, powszechnie w Pol-
sce uznawanym religijnym symbo-
lem wigilijnym stał się zaledwie nie-
spełna wiek temu. Problem w tym,
że wraz z wolnym rynkiem Kościół
utracił monopol (czyli część kasy)
na handel wigilijnymi opłatkami.
„Opłatki – to ważny znak wię-
zi, jaka powinna być między wiecze-
rzą wigilijną w naszych domach a oł-
tarzem w kościele parafialnym. Dla-
tego opłatki kupowane na baza-
rach i w marketach jako tzw. pie-
czywo świąteczne nie mają tej du-
chowej wartości” – uświadamia wier-
nych parafia pw. MB Częstochow-
skiej w Józefowie. A nie mają jej
zapewne opłatki dlatego, że są prze-
ważnie dodawane jako gratis
do różnych produktów. „Duchową
wartość” natomiast niewątpliwie
posiadają opłatki zakupione w kio-
sku parafialnym zakrystii lub kan-
celarii, bo – jak tłumaczy ks. Ka-
zimierz Gniedziejko – dołączane
są do nich życzenia świąteczne
od księży oraz „szereg informacji,
m.in. program rekolekcji adwento-
wych oraz program poświątecznej
wizyty duszpasterskiej” . AK
AK
WALTZEM
PO PAMIĘCI
„Gazeta Wyborcza” opubliko-
wała wypowiedzi socjologów na te-
mat zdumiewającego rozmiarami
zwycięstwa lewicy w Częstochowie.
Według tych analiz, najważniejszym
powodem takiego radykalnego
zwrotu na lewo jest „negatyw-
na ocena Kościoła katolickiego”.
Mieszkańcy Częstochowy mają dość
„opowieści o świętym mieście, sto-
licy polskiego katolicyzmu, kato-
mieście”, a wyniki wyborów to „żół-
ta kartka dla Kościoła”. Ponoć kan-
dydatkę PO na urząd prezydenta
pogrzebały plotki o „nieoficjalnym
poparciu arcybiskupa częstochow-
skiego”. A więc poparcie biskupów
bywa w Polsce pocałunkiem śmier-
ci dla polityków! Miło jest docze-
kać takich czasów. My też mamy
udział w tym zwycięstwie – sprze-
daż „FiM” na jednego mieszkańca
jest w „duchowej stolicy Polski”
średnio o połowę wyższa niż w in-
nych miastach.
SKALPEL I SUMIENIE
Czy lekarz z powodu swojego
pochodzenia etnicznego może od-
mówić pomocy choremu? Na to
pytanie od kilku dniu próbują zna-
leźć odpowiedź niemieccy pracow-
nicy służby zdrowia. Do nieco-
dziennego zdarzenia doszło w jed-
nej z tamtejszych klinik w miej-
scowości Paderborn. Kiedy żydow-
ski chirurg zauważył u swojego pa-
cjenta tatuaż ze swastyką – odmó-
wił operacji. Rysunek prezento-
wał wieniec laurowy otaczający
swastykę, nad którą znajdował się
orzeł, czyli – wypisz, wymaluj – go-
dło III Rzeszy. Oczywiście natych-
miast znalazł się inny lekarz, któ-
ry wykonał zabieg za roztrzęsio-
nego chirurga. W całych Niem-
czech nazistowskie symbole są ab-
solutnie zakazane, a za ich pu-
bliczną prezentację grozi wysoka
kara (nawet więzienie), jednak
dyskusja na temat zachowania ży-
dowskiego lekarza rozgrzała nad-
reński kraj.
Hanna Gronkiewicz-Waltz zde-
cydowała, że muzeum pamięci płk.
Ryszarda Kuklińskiego (zdrajca
Polski i agent CIA) zostanie zamknię-
te, i wypowiedziała umowę najmu lo-
kalu. Katolickie media grzmią o świa-
domym i perfidnym zacieraniu śla-
dów „tradycji niepodległościowej”
przez PO. Dyrektor muzeum, współ-
pracownik „Naszego Dziennika” Jó-
zef Szaniawski , nie kryje oburze-
nia i twierdzi, że w izbie pamięci puł-
kownika znajduje się specjalna ta-
blica „którą zatwierdził osobiście pre-
zydent Lech Kaczyński ”. Zapewnia
także, że „zmarłemu prezydentowi
bardzo zależało na tym muzeum”.
Dobre słowo... „zależało”. ASz
ASz
DRZAZGA W GŁOWIE
Media długo nie mogły się do-
czekać informacji z IPN o tym, ile
kasy wywalono dotąd na śledztwo
w sprawie katastrofy gibraltarskiej,
w której zginął generał Sikorski . Po-
licja historyczna zleciła nawet specja-
listyczną ekspertyzę drzazgi (pocho-
dziła z drewnianego obicia wnętrza
samolotu), którą znaleziono w czasz-
ce generała. Wreszcie poinformowa-
no, że Instytut wydał na razie... po-
nad pół miliona złotych! Jak nietrud-
no się domyślić, śledztwo prowadzi
się po to, aby udowodnić za wszelką
cenę, że Sikorski zginął w zamachu.
Zabawa pisowskich historyków za pu-
bliczne pieniądze trwa... MaK
NAGY INSTYNKT
Stanisław Nagy , przyjaciel
JPII awansowany przez niego ze
zwykłego księdza na kardynała (bi-
skupem był przed nominacją kar-
dynalską przez... 8 dni), zaatakował
prezydenta Komorowskiego . Kar-
dynał ma za złe prezydentowi, że
ten skrytykował na mszy z okazji
dnia 11 listopada pisowskiego ka-
znodzieję, księdza Żarskiego . Na-
gy zagroził Komorowskiemu, że je-
go wypowiedź będzie miała „dalsze
konsekwencje, które mogą dopro-
wadzić do zachwiania dobrych sto-
sunków na linii Kościół–państwo”.
A Nagy dba o linię. MaK
MaK
PROTESTANCI
ASz
Parafianie z Szelkowa walczą
o pozostawienie w parafii probosz-
cza – ks. Marka Rogowskiego
– którego biskup Stefanek wysłał
na długi urlop. Wielu wiernych nie
chce pogodzić się z tą decyzją
(„FiM”45/2010) i nowego probosz-
cza nie dopuszcza do kościoła. Kil-
ka dni temu przedstawiciele kurii
po raz kolejny próbowali wprowa-
dzić na plebanię w Szelkowie no-
wego administratora, ale spotkali
się z jeszcze ostrzejszym oporem
parafian. Wobec takiego obrotu
spraw kuria powiadomiła policję,
a ta aresztowała dwóch najbardziej
krewkich „protestantów”. PPr
U ŚWIĘTEJ RODZINY
Publiczne przedszkole, szkoła
podstawowa i gimnazjum w Lutczy
w święto Niepokalanego Poczęcia
Najświętszej Maryi Panny (8 grud-
nia) hurtem zostały ochrzczone
przez biskupa imieniem Świętej Ro-
dziny. Przedszkole, podstawówka
SYN BOŻY W SEJMIE
W ławach polskiego parlamen-
tu zasiadł po raz pierwszy czarno-
skóry poseł, były obywatel Nigerii,
403295911.020.png 403295911.021.png 403295911.022.png 403295911.023.png 403295911.024.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin