Alyson Noel - Nieśmiertelni 04 - Mroczny płomień.txt

(399 KB) Pobierz
Rozdział 1 

- Co do cholery? 

Haven upuciła swoje ciastko z różowym lukrem, czerwonymi wiórkami i srebrnš podkładkš. Jej oczy 
szukały mojego wzroku, udawałam, że tego nie zauważyłam i patrzyłam na plac. Natychmiast 
pożałowałam mojej decyzji, aby tu przyjechać. Byłam głupia mylšc, że zabranie jej do jej ulubionej 
cukierni pomoże jej odnaleć się w tym wszystkim. Mylałam, że to małe truskawkowe ciasteczko 
osłodzi jej jako wiadomoć. Ale teraz chciałam, żebymy pozostały w samochodzie. 

-  Ciszej proszę. Patrzę jak pochyla się do przodu walšc z hukiem za ucho i przekręca oczami. 
-  Słucham? Mówisz poważnie? Włanie zrzuciła na mnie jakby bombę, a twoim jedynym 
zmartwieniem jest to, że mówię za głono? Żartujesz? 
Potrzšsnęłam głowa i rozejrzałam się w koło. Obniżyłam głos, gdy powiedziałam: Nikt nie może 
wiedzieć. To musi pozostać tajemnicš. To konieczne. Za póno zdałam sobie sprawę, że mówię do 
osoby, która nigdy nie potrafiła utrzymać niczyjego sekretu, a co dopiero swojego. 

Przewraca oczami i uderza z powrotem o swoje siedzenie mruczšc co pod nosem. Gdy uważnie się jej 
przyjrzałam zauważyłam u niej pewne oznaki: jej skóra jest blada i gładka jakby z porcelany, jej włosy 
lniły, były takie zdrowe. Nawet zęby stały się bielsze. Zastanawiałam się jak to możliwe, że po jednym 
łyku eliksiru wszystko potoczyło się tak szybko, gdy z kolei u mnie trwało to tak długo. 

Mój wzrok nadal uważnie jš studiował. Zdecydowałam się złamać własnš obietnicę, że nigdy nie będę 
podsłuchiwać jej myli, chciałam po prostu znać lepiej jej zamiary. 

Ale zamiast spokojnie wejć w jej umysł, napotkałam mur. Nawet, gdy dotknęłam jej rękš, nie miałam 
żadnego odczytu. 

Jej przyszłoć i myli były ukryte przede mnš. 

-  To jest tak Połyka linę patrzšc na młodš mamę spacerujšcš z wózkiem, w którym było dziecko i 
krzyczšc do swojego telefonu komórkowego, na grupę dziewczyn wychodzšcy ze sklepu z bieliznš. 
Patrzyła na wszystko co się dało, tylko nie na mnie. 
-  Wiem, że to trudne i jest tego bardzo dużo, ale wcišż Wzruszyłam ramionami nie wiedzšc co 
dalej powiedzieć. 
-  Jest dużo do zrobienia? Tak to widzisz? Potrzšsa głowš i wali palcem o oparcie, a następnie patrzy 
na mnie. 
Wzdycham chcšc poradzić sobie z tym lepiej. Chciałam zrobić co aby to zniknęło, ale było już za 
póno. Nie miałam wyboru i musiałam ogarnšć ten bałagan, który się zrobił przeze mnie. Nie, ale 
mam nadzieję, że zobaczysz to w ten sposób. Wiem, szaleństwo. 

Bierze głęboki oddech. Jej twarz jest nadal spokojna tak, że nie mogłam nic z niej wyczytać. Włanie 
miałam jš za to wszystko przeprosić, gdy mówi: Poważnie? Ty mnie zrobiła niemiertelnš? 
Naprawdę? 


Skinęłam czujšc w żołšdku zdenerwowanie. Usiadłam prosto i wycišgnęłam ramiona do tyłu. 
Wiedziałam, że zasłużyłam na najgorsze słowa z jej strony.

 -  Jestem po prostu Przerywa mrugajšc kilka razy oczami. Jej aura była dla mnie niewidzialna, nie 
dawała mi żadnych wskazówek co do jej nastroju. Jestem tylko w szoku. Nawet nie wiem co 
powiedzieć. 
Zacisnęłam usta i opuciłam ręce dotykajšc mojej bransoletki w kształcie podkowy, która zawsze mi w 
takich chwilach pomagała. Uspokoiłam się i powiedziałam: Haven tak mi przykro. Tak bardzo bardzo 
przepraszam. Nie masz pojęcia jak bardzo. Włanie Potrzšsnęłam głowš wiedzšc, że lepiej będzie 
jeżeli w tej chwili zamilknę. Ale chciałam jej wyjanić, że byłam zmuszona to zrobić, że nie miałam 
wyboru, ponieważ każdy jej oddech mógł być tym ostatnim. 

Ale zanim zdšżyłam co powiedzieć pochyla się do mnie z szeroko otwartymi oczami patrzšc mi prosto 
w oczy i mówi: Jeste nienormalna? 

Kręci głowš.  Przepraszam mnie, kiedy po prostu tu siedzę i mylę, że w życiu ci się za to nie 
odwdzięczę! 

Że co? 

-  To oznacza, że to jest tak pieprzenie dobre! Umiecha się podskakujšc w górę i w dół na swoim 
siedzeniu. Jej twarz promienieje ze szczęcia jak żarówka, gdy mówi: To najlepsza rzecz jaka 
kiedykolwiek mi się przydarzyła. I to dzięki tobie! 
Przełknęłam nerwowo rozglšdajšc się nie wiedzšc jak zareagować. To nie było to czego się 
spodziewałam. Nie to na co byłam przygotowana. Chociaż to dokładnie to przed czym ostrzegał mnie 
Damen. 

Damen  mój najlepszy przyjaciel, moja jedyna miłoć. Mój niezwykle piękny, przystojny, seksowny, 
inteligentny, utalentowany chłopak, który to wszystko przewidział. Ale byłam zbyt uparta. Jestem tš 
która podała jej eliksir, więc powinnam też co wyjanić. Tylko, że to nie było tak jak mylałam. Ani 
trochę. 

-  To jak bycie wampirem tak? Odpada tylko picie krwi? Jej błyszczšce oczy chętnie wpatrujš się 
mojš twarz czekajšc na odpowied. 
-  Och i bez wszystkich trumien i unikania srebra! W jej głosie słychać było radoć. 
-  To jest tak niesamowite! Jak marzenie. Wszystko czego kiedykolwiek pragnęłam włanie się 
spełniło. Jestem wampirem! Pięknym wampirem, bez skutków ubocznych! 
-  Nie jeste wampirem. Mówię głosem znudzonym, apatycznym. Zastanawiałam się jak doszła do 
takiego wniosku. Nie ma czego takiego. 
Żadnych wampirów, wilkołaków, elfów, wróżek, tylko niemiertelni, którzy się poszerzajš dzięki 
Romanowi. 

-  Jak możesz być tego pewna? Pyta Haven. 

-  Ponieważ Damen siedzi w tym o wiele dłużej ode mnie. Legendy wampirów wywodzš się od 
niemiertelnych, tylko bez niektórych zakłóceń. Możemy wychodzić na słońce, nie pijemy krwi, nie 
jestemy uczuleni na czosnek. Przybliżyłam się do niej. To wszystko było dodatkiem, żeby było 
jeszcze bardziej dramatycznie. 
-  Ciekawe. Kiwa głowš choć jej umysł był zupełnie gdzie indziej. Czy mogę jeć ciastka? Wykonuje 
w ich stronę ruch. Czy jest jeszcze co co Jej oczy szeroko się otwierajš i uderza w oparcie nie dajšc 
mi chwili na odpowiedzenie, gdy szybko dodaje: O mój Boże, sok tak? Ten czerwony sok, który ty i 
Damen zawsze pilicie! To to ? Na co więc czekasz? Daj mi go, nie mogę się doczekać aż zacznę! 
-  Nie przyniosłam go. Mówię widzšc na jej twarzy rozczarowanie, więc szybko dodaję: Słuchaj 
wiem, że to wszystko brzmi naprawdę pięknie, w niektórych kwestiach tak jest. Na przykład nigdy się 
nie zestarzejesz, nigdy nie będziesz musiała pracować, a nawet nie przytyjesz. Ale muszę ci wyjanić 
inne rzeczy w celu Moje słowa zostały powstrzymane, ponieważ patrzyłam jak zeskakuje z 
siedzenia. 
Skacze z nogi na nogę mówišc: Proszę, co mam wiedzieć? Jeli mogę skakać wyżej, biegać szybciej, 
nigdy się nie zestarzeje co jeszcze jest mi potrzebne? Już jestem gotowa by być w pełni 
niemiertelna! 

Rozglšdam się w koło chcšc uspokoić jej entuzjazm zanim powie co co przykuje uwagę innych osób, a 
na to nie możemy sobie pozwolić. Haven proszę usišd. To jest poważne. Jest więcej do wyjanienia. 
O wiele więcej. Szepnęłam ostrzej, ale bez żadnych rezultatów. Haven stała przede mnš odmawiajšc 
jakiegokolwiek ruszenia się. 

-  Wszystko jest dla ciebie poważne Ever. Co by nie powiedzieć i zrobić, każesz się uspokoić. Mam na 
myli, że dajesz mi klucz do królestwa a potem każesz mi siedzieć i grzecznie słuchać. Może 
poinformuj mnie o mrocznej stronie? Jak szalone to jest? Przewraca oczami.  Pozwól mi kierować. 
Pojedziemy tylko do krawężnika przy bibliotece. Chciałabym się tylko sprawdzić.. 
Potrzšsnęłam głowš nie chcšc by na razie ryzykowała swojš telekinezš. Skoncentrowałam wzrok na 
krzele a potem na niej wysyłajšc do niej energię, która zmusiła jš do tego, że siadła na krzele. 

-  Hej to boli! Pociera nogę i oglšda jš uważnie. 
Ale ja po prostu się umiechnęłam. Jest niemiertelna, więc nie będzie miała dużych siniaków, o ile w 
ogóle będzie je miała. Poza tym jest dużo do wyjanienia i nie mamy dużo czasu. Patrzyłam na niš 
dopóki w pełni się nie skoncentrowała, kiedy powiedziałam: Zaufaj mi nie możesz grać, jeżeli nie 
znasz w pełni obowišzujšcych zasad. A jeli nie znasz zasad, kto zrobi ci krzywdę. 


Rozdział 2 

Haven rzuca się do mojego samochodu opierajšc nogi na siedzeniu. Marszczy brwi i mamrocze co 
pod nosem  pełnego skargi i litoci, gdy wycofałam samochodem i znalazłymy się na ulicy. 

-  Zasada numer jeden. Patrzę na niš odgarniajšc moje długie, blond włosy z twarzy. Postanowiłam 
zignorować jej otwarcie, długie i wrogie spojrzenie. Nie możesz powiedzieć nikomu. Wstrzymałam 
pozwalajšc zawisnšć słowom w powietrzu, lecz po krótkiej przerwie dodałam: Poważnie. Nie możesz 
powiedzieć nawet mamie, tacie czy twojemu bratu Austinowi 
-  Proszę. Zmienia swojš pozycję.  Ledwie z nimi rozmawiam. Skrzywiła się. Poza tym powtarzasz 
się. Powiedziała już to raz i wyranie. Teraz w końcu mogę ich zostawić i zaczšć nowe życie. 
Z trudem przełknęłam patrzšc na niš uważnie, gdy zatrzymałymy się na czerwonym wietle. Nie 
byłam pewna, czy w pełni zrozumiała to co powiedziałam, więc dodałam: Obejmuje to również 
Milesa. Pod żadnym pozorem nie możesz mu powiedzieć. 

Przekręciła oczami i zaczęłam się bawić swoim piercionkiem przekręcajšc go w kółko. : Dobra nie 
powiem nikomu. Rozumiem. Następny proszę! 

-  Nadal możesz jeć prawdziwe jedzenie. Minęłymy skrzyżowanie, więc mogłam przyspieszyć.  Ale 
nie zawsze będziesz miała na nie ochotę, ponieważ eliksir tak jakby cię wypełni i dostarczy wszystkich 
potrzebnych składników odżywczych. Ale nadal ważne jest żeby zachować pozory, przeważnie w 
miejscach publicznych, więc musisz przynajmniej udawać, że jesz. 
-  Tak jak ty? Patrzy na mnie umiechajšc się. No wiesz jak siedzimy na lunchu rozrywasz zawsze 
kanapkę na strzępy, mylisz, że nie zauważyłam? To włanie robiła przez cały czas? Utrzymywała 
pozory? Bo Miles i ja mylelimy, że masz zaburzenia odżywiania. 
Wzięłam głęboki oddech i skupiłam...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin