Heyer Georgette - Oświadczyny księcia.pdf

(1238 KB) Pobierz
Georgette Heyer
Georgette Heyer
Oświadczyny księcia
Tłumaczyła Weronika Mejer
PRZEDMOWA
Kiedy byłam mała, rodzice każdego lata zabierali mnie i moje rodzeństwo na trzy tygodnie
nad ocean. W bibliotece publicznej w Nowym Jorku wolno było wtedy wypożyczać książki na
sześć tygodni, dlatego nasz samochód był pełen tomów, które stanowiły równie niezbędny
element wakacyjnego wyposażenia jak stroje kąpielowe. Któregoś lata, kiedy miałam
dwanaście lat, zabrałam ze sobą książkę autorki, o której nigdy przedtem nie słyszałam. Była
to powieść ,Reluctant Widow" Georgette Heyer. Od razu połknęłam haczyk.
Czytając książki Heyer, zanurzamy się w zdumiewający świat, który nie przypomina XXI
wieku. Panuje tam ścisła hierarchia społeczna, poczucie stosowności i niestosowności,
szacunek dla konwenansu. Postacie poruszają się w owym znakomicie opisanym środowisku,
w którym reguły postępowania wyznacza najlepsze towarzystwo, nazywane też w książkach
Heyer socjetą. Czytelnicy zostają weń wciągnięci i uczą się rządzących nim zasad równie
szybko jak główna bohaterka czy bohater. Kupując książkę Georgette Heyer, nie nabywamy
więc tylko powieści, uzyskujemy dostęp do pewnego świata.
Natychmiast po powrocie z owych pamiętnych wakacji udałam się do biblioteki i zapoznałam
się z całą spuścizną Georgette Heyer. Nie było tam ani jednego tytułu, który by mi nie
przypadł do serca, lecz miałam też kilku zdecydowanych faworytów. Jednym z nich była
powieść,, Oświadczyny księcia". Nie sięgałam potem po ten tom przez wiele lat, a kiedy
zasiadłam do ponownej lektury przed napisaniem tej przedmowy, byłam równie zachwycona
i zafascynowana jak za pierwszym razem.
Powieść,, Oświadczyny księcia" to „Duma i uprzedzenie" w ujęciu Georgette Heyer. Główny
bohater, Sylvester Rayne, książę Salford, przypomina pana Darcy'ego, stworzonego przez Jane
Austen - ma pieniądze, pozycję oraz bardzo dobre mniemanie o sobie. W miejsce Elizabeth
Bennet mamy Phoebe Marlow - uroczą, szczerą i bystrą dziewczynę, która urodziła się po to,
by przytrzeć nosa każdemu, kto nie jest gotów o sobie powiedzieć, iż mu, wedle słów autorki,
,,korona z głowy nie spadnie".
Jednym z głównych atutów powieści jest przedstawianie na przemian punktu widzenia
dwojga głównych bohaterów. Niemal w każdym momencie wiemy, co każde z nich myśli,
porównanie zaś ich opinii na temat tego drugiego staje się źródłem przezabawnych scen.
Najpierw poznajemy Sylvestra, Georgette Heyer po mistrzowsku przedstawia jego charakter
już w pierwszym rozdziale. Jest księciem, co jest w Anglii najwyższym tytułem
arystokratycznym, posiada rozległe włości oraz zatrudnia wielu ludzi. Jedna z jego zalet
zostaje podkreślona na samym wstępie, mianowicie książę zna wynikające z jego pozycji
obowiązki i się od nich. nie uchyla. Poznajemy go pewnego pięknego poranka, kiedy zamiast
udać się na polowanie, zostaje w domu, by pracować, ponieważ wcześniej umówił się z rządcą
i prokurentem. Heyer pisze: Jako wysoko urodzony, został wychowany w taki sposób, by
godnie kontynuować najlepsze tradycje rodu. Nie wątpił zarówno w swe prawo do wydawania
rozkazów i żądania posłuszeństwa od wszystkich, których utrzymywał, a było ich doprawdy
wielu, jak i nie kwestionował konieczności sprostania obowiązkom, które zostały złożone na
jego barki".
Zatem bohater pozytywny. Co więcej, intrygujący. Dla nas, zwykłych, ciężko pracujących ludzi,
angielska arystokracja zawsze będzie fascynująca, a tu mamy do czynienia z kimś należącym
do najwyższych kręgów socjety.
Po tej otwierającej scenie następuje rozmowa z matką, kiedy to ujawniają się inne cechy
Sylvestra. Najwyraźniej darzy matkę głębokim uczuciem, co należy zaliczyć mu na plus.
Jednak gdy pojawia się kwestia dotrzymującej matce towarzystwa kuzynki, wkrada się
niepokojąca nuta. Panna Penistone jest osobą wyjątkowo mało bystrą (choć pełną dobrych
chęci), co irytuje Sylvestra tak dalece, iż pragnie, by matka ją odprawiła. Księżna protestuje:
- Augusta nie jest zbyt mądra, przyznaję, ale przecież nie mogę jej odesłać.
- Z przyjemnością zrobię to za ciebie. Matka jest zaskoczona tą odpowiedzią, a gdy dowiaduje
się, iż syn nie żartował, zaczyna się martwić. Choć nie jest to wyrażone wprost, czytelnicy
domyślają się, że księżna troszczy się o los kuzynki, niezamężnej kobiety, nieposiadającej
żadnego majątku. Życie takich kobiet w owym okresie bywało bardzo ciężkie, Sylvester jednak
zdaje się zupełnie o to nie dbać, wszak to nie jego sprawa. Jeśli owa kobieta nie zadowala jego
matki, należy ją odprawić.
To już nie jest godne pochwały.
W pierwszym rozdziale dowiadujemy się o bohaterze jeszcze jednej istotnej rzeczy. Cztery
lata wcześniej stracił brata bliźniaka i jest oczywiste, że ta śmierć zostawiła w jego sercu
głęboką ranę. Ten motyw wielokrotnie powraca na kartach powieści, stopniowo czyniąc
postępowanie Sylvestra coraz bardziej zrozumiałym dla czytelnika.
Kolejna cecha charakteru Sylvestra ujawni się przy okazji jego spotkania z Phoebe. Poznała go
podczas balu w Londynie i powzięła o nim opinię bardzo przypominającą opinię Elizabeth
Bennet o panu Darcym - jest arogancki i wyniosły.,,Bycie księciem tak dalece stanowi część
jego natury, że oczekuje on od wszystkich traktowania go z najwyższym szacunkiem".
W rezultacie Phoebe czyni księcia czarnym
charakterem w napisanej przez siebie powieści, a opublikowanie ,,Zaginionego spadkobiercy"
stanowi jeden z głównych wątków książki.
Pboebe jest ze wszech miar czarująca. W niczym nie przypomina kobiety, jaką Sylvester
chciałby mieć za żonę. Owa dama musi być piękna, elegancka, mieć nieskazitelne maniery i
doskonale umieć odegrać rolę księżnej Salford. Sylvester nawet sporządził listę pięciu panien,
spełniających jego wa-ninki, i poprosił matkę (ku jej zgrozie), by wybrała jedną z nich.
Phoebe nie jest piękna. Ponieważ jej ulubionym strojem jest suknia do konnej jazdy, nie jest
też elegancka. Zamiast na balach, woli spędzać czas w stajni, doglądając ojcowskich koni.
Sztuka wykwintnej konwersacji jest jej obca, gdyż ma zwyczaj mówić to, co naprawdę myśli
(niebezpieczna cecha w każdym towarzystwie). Do tego ma złote serce.
Jedne z najbardziej uroczych scen mają miejsce w zasypanej śniegiem wiejskiej gospodzie,
gdzie bohaterowie muszą spędzić kilka dni pod jednym dachem, opiekując się
poszkodowanym przyjacielem Phoebe, Tomem, oraz końmi jego ojca. Niezapomniane są
ciągłe utarczki między księciem, który próbuje wszystkimi rządzić, a Phoebe, która nie
przepuści żadnej okazji, by wytknąć mu jego wady. Najbardziej przypadł mi do gustu
poboczny wątek przeziębionego służącego księcia. Phoebe od razu zauważa jego chorobę,
Sylvester w ogóle jej nie dostrzega. Phoebe prawie miesza księcia z błotem, gdy tenpróbuje
wysłać biedaka na mróz po doktora.
Czytelnik orientuje się od razu, choć dla bohaterów nie jest to oczywiste, że ci dwoje są dla
siebie stworzeni. Ona wyleczy go z dumy, on ją zaś z uprzedzeń.
Postacie drugoplanowe są równie ciekawe. Najlepszy przyjaciel Phoebe, Tom, oraz matka
Sylvestra są opisani w sposób wyjątkowo ujmujący. Heyer miała jednak szczególny talent do
tworzenia portretów komicznych.
Moją ulubioną postacią w tej powieści jest sir Nugent Fotherby, który poślubia bratową
Sylvestra, Ianthe. Karykaturalny Fotherby jest człowiekiem, za jakiego Phoebe uważała
Syhestra - ma tak wysokie mniemanie o sobie (jest najbogatszy w całej Anglii), że poza sobą i
swymi sprawami nie dostrzega zupełnie niczego. W dodatku jest niewiarygodnie głupi.
Scena w zajeździe, gdy Fotherby odkrywa, że pies oderwał mu frędzle od butów, po czym sir
Nugent i jego służący lamentują nad utratą wspaniałych ozdób, jest przekomiczna.
,,Oświadczyny księcia" jest nie tylko powieścią pełną wybornego humoru, ale i opowieścią o
miłości. Podobnie jak Jane Austin, Georgette Heyer potrafi snuć pasjonujące historie miłosne
bez jawnych odwołań do erotyki. Podczas okresu regencji było rzeczą nie do pomyślenia, by
niezamężna panna choćby pocałowała mężczyznę, z którym nie łączyły jej więzi rodzinne, a
Heyer jest wierna realiom opisywanej epoki. Szczerze jednak mówiąc, w jej powieściach seks
wcale nie jest konieczny. Dzięki błyskotliwym dialogom Phoebe i Sylvestra czytelnik odgaduje,
że ci dwoje wreszcie się połączą. Gdy powieść rzeczywiście kończy się pocałunkiem, sprawia
to równą satysfakcję jak namiętna erotyczna scena pióra innej autorki.
Jeśli ,,Sylvester" jest pierwszą książką Georgette Heyer, jaką zamierzasz przeczytać,
Czytelniku, to trudno było na początek wybrać lepszą. Ukazuje pełnię olśniewającego talentu
autorki oraz przedstawia kilka z najciekawszych i najbardziej pamiętnych postaci, jakie
kiedykolwiek stworzyła. A jeśli już znasz inne książki Georgette Heyer, przygotuj się na
wyjątkową ucztę. „Oświadczyny księcia" to jedna z jej najlepszych powieści.
Joan Wolf
ROZDIIAŁ PIERWSZY
Sylvester stał w oknie pokoju śniadaniowego, opierając dłonie o parapet, i spoglądał na
roztaczający się przed nim widok. Wprawdzie wschodni fronton Chance nie wychodził na
ozdobny ogrodowy staw, za to wzrok cieszyła lekko pofalowana rozległa połać trawnika,
koszonego regularnie całe lato. Na jego środku pysznił się cedr, a na odległym skraju
połyskiwały w promieniach zimowego słońca gałązki brzeziny, która była najdalej wysuniętą
odnogą lasu Home Wood. Te zarośla wciąż nęciły Syłvestra, choć nie w taki sam sposób jak
niegdyś, kiedy były krainą, gdzie za każdym krzewem czaił się smok, a leśnymi duktami
nadjeżdżali źli rycerze. On i Harry, jego brat bliźniak, ucinali łby smokom oraz rozprawiali się
z rycerzami. Teraz nie było już ani smoków, ani rycerzy, ani Harry'ego, który nie żył od prawie
czterech lat, lecz w brzezinie wciąż kryły się bażanty, i to one tak
kusiły Sylvestra, tym bardziej że przez kilka poprzednich dni nie było mowy o polowaniu,
ponieważ nocne przymrozki ścięły ziemię, w dodatku mroźny i porywisty wiatr zniechęcał do
sięgania po fuzję nawet najbardziej zapalonego myśliwego. Tego dnia wiatr ucichł, zza chmur
wyjrzało słońce, jednak niefortunnym trafem Sylvester, spodziewając się dalszej niepogody,
postanowił akurat ten dzień poświęcić pracy. Oczywiście mógł zmienić zdanie i wysłać do
oczekujących na jego dyspozycje osób kamerdynera z wiadomością, że zobaczy się z nimi
następnego poranka. Główny prokurent oraz rządca przybyli aż z Londynu, by zapoznać się z
jego życzeniami, lecz nawet gdyby musieli pokonać tę drogę bez potrzeby, Sylvester nie
widział powodu, dla którego mieliby narzekać. Po to ich zatrudniał, by byli na każde jego
skinienie. Gdyby odesłał ich do miasta, nie podając powodu, przyjęliby to jako naturalny
kaprys możnego chlebodawcy.
Sylvester nie był jednak kapryśny i nie zamierzał ulec pokusie. Kaprysy państwa nieuchronnie
demoralizowały służbę, tymczasem w przypadku zarządzania tak ogromną posiadłością
sumienni i rze-telni pracownicy byli niezastąpieni. Sylvester rozpoczął dopiero dwudziesty
ósmy rok życia, a odziedziczył majątek, mając lat dziewiętnaście, i nawet jeśli zdarzało mu się
pozwalać sobie na szaleństwa i luksusy, nigdy nie traktował odziedziczonej schedy
lekkomyślnie ani też nie uchylał się od żadnych związanych z nią powinności.
Jako wysoko urodzony, został wychowany w taki sposób, by godnie kontynuować najlepsze
trądy-
cje rodu, tak samo więc jak nie wątpił w swe prawo do wydawania rozkazów i żądania
posłuszeństwa od wszystkich, których utrzymywał, a było ich doprawdy wielu, tak samo
nigdy nie kwestionował konieczności sprostania obowiązkom, które zostały złożone na jego
barki. Gdyby go spytano, czy jego wysoka, lecz i niezmiernie wymagająca pozycja stanowi
dlań źródło satysfakcji, odpowiedziałby zgodnie z prawdą, że nie zastanawia się nad tym,
aczkolwiek jest pewien, że nie życzyłby sobie zostać jej pozbawionym.
Oczywiście nikt nie zamierzał zadawać takiego pytania młodemu arystokracie, obdarzonemu
majątkiem, tytułem i wrodzoną elegancją. Żadna zła wróżka nie pojawiła się u jego kolebki, by
wyrównać szczęśliwe dary losu przypadłością fizyczną, na przykład garbem lub zajęczą
Zgłoś jeśli naruszono regulamin