proces.doc

(39 KB) Pobierz

Proces Mistrza Eckharta

Nauczanie Mistrza Eckharta odniosło znaczący sukces w Niemczech i w dolinie Renu. Zostało zakwestionowane późno, skoro dopiero dwa lata przed śmiercią Mistrza wytoczono mu proces przed biskupem Kolonii. Te późne wątpliwości, za którymi szło skazanie post mortem różnie interpretowali historycy. Dziś uwypukla się dwa fakty: z jednej strony ważność kontekstu socjo-politycznego, w którym narodziła się "sprawa Eckharta"; z drugiej strony (w swej istocie, jeśli nie w konsekwencjach) ograniczony zakres sankcji zastosowanych ostatecznie przez Stolicę Świętą wobec dominikańskiego zakonnika.

Proces Eckharta rozwija się na tle napięć pomiędzy cesarzem Niemiec, Ludwikiem Bawarskim, a awiniońskim papieżem Janem XXII, który ogłosił ekskomunikę cesarza i jego detronizację - zatarg ten destabilizuje całe stulecie (zaostrza go zresztą konflikt pomiędzy królem Francji, Filipem Pięknym a Bonifacym VIII). Na płaszczyźnie religijnej klątwa dotyczy całego Cesarstwa (zamknięcie kościołów, zniesienie obrzędów).

Dominikanie są wierni papieżowi, arcybiskup jest ważną osobistością Cesarstwa. Czy z tego właśnie powodu nakłania przychylne ucho na oskarżenia, które godzą w osobę, będącą w tamtych czasach dominującą postacią Zakonu w Kolonii? To niewykluczone.

Proces przebiega w dwóch fazach. Pierwszą, kolońską, jest processus per promoventem, to znaczy postępowanie wszczęte w sprawie ortodoksyjności samego Eckharta, w oparciu o listy (rotuli) wyjątków (articuli) przedstawionych przez oskarżycieli komisji inkwizycyjnej zwołanej przez arcybiskupa. Dwie z tych list dotarły do nas w manuskrypcie z Soest, nazwanym przez historyków "Pismem obrony" (Rechtfertigungsschrift). Druga faza, awiniońska, ma miejsce w wyniku odwołania się Eckharta do papieża w roku 1327: postępowanie sądowe przesuwa się z badania osobistej ortodoksyjiności Eckharta na krytyczną analizę potępionych zdań, prout sonant, to znaczy bez brania pod uwagę ich oryginalnego kontekstu. Listy kolońskie zostają wtedy sprowadzone do dwudziestu ośmiu artykułów przedstawionych komisji awiniońskich teologów. W oparciu o raport sporządzony przez tę komisję (Votum avenionense) papież podejmuje decyzję: w marcu 1329 roku wydaje bullę In agro Dominico, w której uznaje siedemnaście artykułów za heretyckie, a jedenaście innych za podejrzane o herezję. W tym czasie Eckhart, który udał się do Awinionu, by przedstawić swoją obronę, już nie żyje. Wcześniej z góry odwołał poddane w wątpliwość tezy, jeśli istniałaby groźba, że "w sercach wiernych mogłyby nabrać sensu heretyckiego lub błędnego i szkodliwego dla wiary katolickiej". Czy byłaby to oznaka uspokojenia? Zasięg bulli ograniczono do diecezji kolońskiej.

Okoliczności

Chociaż zasadnicze linie procesu są wyraźne, szczegóły jego epizodów trudno jest odtworzyć. Trudność ta wynika z niedostatku dokumentów (zasadniczo dysponujemy: odwołaniem z 13 lutego 1327 roku, Votum avenionense, bullą In agro Dominico, Rechtfertigungsschift) i dwuznaczności zasadniczego dokumentu: "Pisma obrony". Wydaje się sprawą jasną, że pierwsze ataki przeciwko Eckhartowi wywołała BgT, jak o tym świadczą pewne pisma przytaczane bezpośrednio lub niebezpośrednio w Dokumencie z Soest (Tractatus "Requisitus", wspomniany w glosie marginalnej manuskryptu z Soest, którego sześć artykułów figuruje faktycznie w dokumencie), czy sam manuskrypt BgT adresowany do królowej Węgier (Apologia finalna dołączona do tekstu BgT).

Od czasu prac L. Sturlese sama natura Dokumentu z Soest i jego wiarygodność zostały podważone. Pierwsi historycy i wydawcy tekstu widzieli w nim "dokument oficjalny" (A. Daniels) lub "kopię archiwistów" (G. Thery), pochodzącą bezpośrednio z sali sądowej i noszącą wszelkie znamiona zapisu notarialnego. J. Quint, który widział w Dokumencie kopię "artykułów procedury" posuwał się aż do mówienia o "akcie oskarżenia z dwóch dyskusji, które miały miejsce przed komisją zwołaną przez arcybiskupa". W oparciu o pewne cechy szczególne manuskryptu, Sturlese, przeciwnie, utrzymuje, że dokument, którego niespójność strukturalna jest wyraźna, został napisany przez otoczenie Eckharta w oparciu o teksty "heterogenne i prywatne", celem puszczenia ich w obieg dla obrony reputacji Mistrza. Chodzi więc o "pismo propagandowe", "oparte na dokumentach, które Eckhart przygotował przewidując debaty prawne z 26 września 1326 roku", a nie o oficjalny akt oskarżenia. Dyfuzja tych dwóch dokumentów, zdaniem Sturlese, wyjaśnia względną trwałość tez Eckharta mimo papieskiego wyroku.
Następstwa skazania

Skazanie Eckharta nie zaraz powstrzymało szerzenie się jego idei. W łonie zakonu dominikańskiego miał on dwóch kontynuatorów: Henryka Suzo i Jana Taulera; lecz jego wpływ sięgał dalej. Przede wszystkim byli "eckhartyści" w Kolonii. Należał do nich Suzo, redaktor manuskryptu z Soest", jak również ci, "którzy go kopiowali, czytali i dopisywali poprawki i uwagi na marginesach"; "autor, który próbował nadać dziełu Eckharta formę edycji z ostatniej ręki" ("Redakcja-CT), wypracowując "ostateczną" postać Opus tripartitum, które pozostawało we fragmentach; autor i kopiści Paradisus animae intelligentis; niemieccy tłumacze Komentarza Mądrości (Anonymi Altenbergensis et Buxheimiensis); autor "Antologii z Bazylei" ułożonej przed rokiem 1386. Autorzy ci wcale nie wydaja się przejmować papieską bullą. Inni, którzy nie byli eckhartystami, jak Jan z Dambach, Jordan z Quedlinburga czy Markard z Lindau ostrożnie posługiwali się eckhartiańskimi źródłami. W końcu niezliczeni sekciarze z heretyckich ruchów doliny Renu karmili swą twórczość literacką ideami mniej lub bardziej wyraźnie wywodzącymi się z kazań eckhartiańskich. Już sama liczba apokryfów i tekstów pseudoeckhartiańskich, kazań czy traktatów, odrzuconych w wydaniu krytycznym przez Quint'a dowodzi, że eckhartyzm, nawet zdeformowany, nawet zradykalizowany, przeżył Eckharta - anonimowy traktat zatytułowany Taka była siostra Katerei, córka, jaką Mistrz Eckhart miał w Strasburgu, jest, wśród wielu innych, przykładem tej literatury, na której duchowe ruchy kobiece, beginek czy nawet braci i sióstr Wolnego Ducha odcisnęły swoje piętno.

Ta żywotność eckhartiańskiego dziedzictwa nie oznacza, że władze zachowywały się biernie. Sankcje zastosowane wobec Eckharta faktycznie pociągnęły za sobą lawinę zarządzeń administracyjnych. Cała hierarchia, "która kierowała prowincją Teutonii i która popierała Mistrza Eckharta" została odwołana. Niepokojono też Suzona. Podporządkowaniem eckhartystów i tych dominikanów, którzy sprzeciwialiby się zarządzeniom wydanym przez papieża, w ramach interdyktu godzącego w Cesarstwo, miał się zająć wikariusz generalny przybyły z Prowincji Tuluzy, Bernard Carrerie.

Po wybraniu Francuza, Hugona z Vaucemain na Przełożonego Generalnego Zakonu (1333) polowanie na "eckhartystów" wyraźnie ustało - Suzo mógł podjąć swoją działalność pisarską, a nawet zadedykować samemu Hugonowi Zegar Mądrości. Spowodowane przez te wszystkie wydarzenie rany pozostaną jednak żywe: kilka lat później Jan Tauler, kontestując papieski autorytet pisze, że "nad ludźmi, którzy są całkowicie wyzwoleni i zdani na Boga" i których "niezależnie od wydarzeń nie opuszcza pokój istotowy" "papież nie ma już żadnej władzy" (Kazanie 64, str. 492). Fatalne skażenie autentycznego eckhartyzmu przez idee dysydentów i heretyków z sekty Wolnego Ducha zmuszało w każdym razie dwóch najbardziej autentycznych uczniów Eckharta, Suzona i Taulera, do nieustannego podkreślania swojej odrębności. Jedną z najbardziej charakterystycznych cech czasów "po-Eckharcie" jest długa polemika zwrócona przez obu autorów przeciwko "fałszywym teoriom" "szaleńców" głoszących (jak "siostra Katerei"), że zostali przemienieni w Boga.

Nominacja Bertholda z Moosburga

Ani Suzo, któremu na kapitule w Trewirze zabroniono nauczania, ani Tauler nie stanęli po Eckharcie na czele Studium Generale w Kolonii. De facto dopiero w roku 1335 pojawił się tam nowy lector primarius: Berthold z Moosburga. "Następca" Eckharta nie miał w sobie nic z eckhartysty - studiował w Oksfordzie w roku 1316, a na scenie niemieckiej pojawił się dopiero w roku 1327, jako lektor klasztoru w Regensbergu. Jego udział był jednak ważny i nieoczekiwany: zdobył się na całościowy komentarz do Elementów Teologii Proklosa, jedyny jaki pozostawiło nam Średniowiecze. Nawrót do najbardziej wojującego neoplatonizmu był szczególnym sposobem rozwiązania kryzysu eckhartiańskiego. Starannie unikając wszelkiej aluzji do Eckharta, Berthold odbudował jednak ducha dominikańskiej myśli niemieckiej wiążąc przerwaną nić historii, która, ponad nawiasem eckhartiańskim, sięgała czasów Alberta Wielkiego, Ulricha ze Strasburga i Dietricha z Freibergu. Chociaż nie wywarł na Taulera wpływu, jaki wywarł na niego Eckhart, pozyskał go jednak dla swojej calościowej wizji: właśnie dzięki Bertholdowi, Tauler zapozna się z Proklosem i na bazie jego neoplatonizmu przyzna Proklosowi miejsce, którego Eckhart mu nie przyznał. W pełni głosząc prawdziwą teologię "platońską" wbrew "metafizyce" arystotelesowskiej, w pełni przekazując Taulerowi doktrynę "Jednego" i "sekretnej głębi duszy", która pozwoliła mu podkreślić neoplatońskie elementy eckhartiańskiej duchowości, Berthold nie angażował się jednak w kazalnictwo w języku ludowym.

Mimo swego powinowactwa do spekulacji Eckharta i Taulera nie kontynuował jego nauczania - rozwijania duchowości świeckiej. Chociaż walczył zarówno z tomistami, których wpływ w Niemczech narastał, jak i eckhartystami, przez działalność, która w swej orientacji, była zarazem działalnością Lesemeistera, jak i Lebemeistrera, nie zdołał się jednak wysunąć na pozycję prawdziwego kontynuatora eckhartyzmu. Dopiero dzięki Mikołajowi z Kuzy nadchodzi czas, w którym w widoczny sposób odżywa zarówno nauczanie Bertholda, jak i Eckharta. Aż do tej chwili, a później jeszcze przez długie dziesięciolecia, tylko dzieła Suzona i Taulera zapewniają, każde na swój sposób, ciągłość eckhartiańskiego dziedzictwa.

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin