2.OTWARTA KSIGA Pooyem si na mikkim niegu, pozwalajc by oziby puch zmieni swj ksztat na moim ciele. Moja skra bya o wiele zimniejsza w porwnaniu z powietrzem wok mnie, malutkie patki lodu rozpyway si niczym jedwab na moim ciele. Niebo nade mn byo czyste, rozwietlone przez gwiazdy, miejscami poyskujco niebieskie , gdzieniegdzie te. Gwiazdy tworzce majestatyczne, wirujce ksztaty w stosunku do czarnego wszechwiata -niesamowity widok. Przepikny. Albo raczej powinien by przepikny. Byby, gdybym naprawd mg go wstanie zobaczy. Wcale nie poczuem si lepiej.. Mino sze dni , przez sze dni ukrywaem si tutaj w pustej, dzikiej Denali, a moja wolno wci nie powracaa, wolno ktr miaem zanim j zobaczyem, kiedy to poznaem jej wo. Kiedy patrzyem si w niebo, pomidzy zasigiem mojego wzrokiem a piknem nieba powstaa jaka przeszkoda. T przeszkod bya twarz, zwyka ludzka twarz, ktr najwidoczniej nie byem w stanie, wyrzuci z mojej gowy. Syszaem zbliajce si myli, zanim jeszcze wyapa kroki, ktre im akompanioway . Odgos ruchu by tylko sabym szeptem w porwnaniu z padajcym puchem. Nie byo to dla mnie niespodziank, e ledzia mnie Tanya. Wiedziaem, e przez te kilka dni duo rozwaaa o nadchodzcej rozmowie, przekadajc j do czasu a bdzie pewna rzeczy, ktre ma mi do powiedzenia. Namierzya swj cel szedziesit jardw wczeniej, skaczc na koniuszki czarnych ska i hutajc si tam na swych bosych stopach. Skra Tanyi bya srebrna w wietle gwiazd, a jej dugie, blond krcone wosy blado lniy, prawie e rowe z truskawkowymi pasemkami. Jej bursztynowe oczy zamigotay jakby palc si na niegu, gdy spojrzaa na mnie, a jej pene usta powoli rozcigny si w umiechu Przepikne. Gdybym tylko by wstanie j zobaczy. Westchnem Przykucna na kocu skay, jej palce u stp dotykay kamieni. Jej ciao nienaturalnie si napryo Kula armatnia, pomylaa Wystrzelia w powietrze; jej posta pociemniaa, wygldaa jak szybko obracajcy si cie, kiedy z gracj zrobia fikoka pomidzy mn a gwiazdami. Zwina si w kulk, tak sam jak kula niena, ktr we mnie rzucia Zamie ta przeleciaa nade mn. Gwiazdy poczerniay a ja byem gboko zakopany pod puszystym lodem. Ponownie westchnem, ale nie ruszyem si, by wygrzeba si na zewntrz. Czer pod niegiem ani mnie nie rania, ani nie zmienia mojego widoku. Wci widziaem t sam twarz. -Edward? Tanya szybko wygrzebaa mnie z pod niegu. Strzepna puch z mojej nieruchomej twarzy, nie bardzo patrzc mi w oczy -Przepraszam. wyszeptaa to by art. Wiem. Cakiem zabawny. Jej usta wykrzywiy w grymasie. -Irina i Kate powiedziay mi ebym zostawia ci w spokoju. Myl, e ci drani. -Nie. zapewniem j Przeciwnie. To ja le si zachowuj, wrcz paskudnie. Przepraszam. Wracasz do domu, prawda? pomylaa -Jeszcze... niezupenie... si zdecydowaem Ale nie zostaniesz tutaj. Jej myli byy teraz pene tsknoty i smutku. -Nie. Raczej to mi nie... pomaga. Wykrzywia usta -To moja wina, prawda? -Oczywicie, e nie. -Pynnie skamaem. -Nie bd takim dentelmenem Umiechnem si. Czujesz si przeze mnie zakopotany, oskarya si -Nie. Podniosa jedn brew, a jej wyraz twarzy sta si taki niedowierzajcy, e musiaem si zamia. Krtki miech zaraz po nastpnym westchniciu. -Dobra -Przyznaem moe troch Ona rwnie westchna i opara brod na swych doniach. Jej myli byy zasmucone -Jeste tysic razy cudowniejsza ni gwiazdy, Tanya. Ale oczywicie jeste tego wiadoma. Nie pozwl by moja uporczywo osabia twoj pewno siebie. -Zachichotaem, bo byo to raczej mao prawdopodobne. -Nie bd zaprzecza zamruczaa, a jej dolna warga wygia si w pocigajcy sposb. -Z pewnoci nie. -Zgodziem si, starajc si przy tym zablokowa jej myli w czasie gdy ona przebieraa we wspomnieniach z jej tysicy udanych zalotw. Zazwyczaj Tanya wolaa czowieczych mczyzn byo ich wicej, przewanie ciepli i delikatni. i zawsze chtni, na pewno. -Sukub -Podroczyem si z ni, majc nadziej, e przerwie to migoczce obrazy w jej gowie. Wyszczerzya zby w umiechu. -Oryginalny W odrnieniu od Carlisle'a, Tanya i jej siostry nieco pniej odnalazy swoje sumienie. Dopiero potem, to zamiowanie do ludzkich mczyzn, sprawio, e sprzeciwiy si mordowaniu. Teraz mczyni, ktrych kochaj... yj -Kiedy si tu pojawie, zacza powoli Tanya mylaam, e... Wiedziaem, e wanie tak pomyli. Powinienem przewidzie, e wanie tak to odczuje. Ale nie byem wtedy wstanie trzewo myle. -Pomylaa, e zmieniem zdanie. -Tak-popatrzya na mnie z pode ba. -Czuj si okropnie, e niszcz twoj nadziej, Tanya. Nie chc ci zrani. Nie pomylaem. Po prostu odszedem... w popiechu. -Nie oczekuj, aby miaby mi powiedzie czemu...? Usiadem i objem rkoma nogi, skrzywiem si Nie chc o tym rozmawia. Tanya, Irina i Kate miay due dowiadczenie, w kwestii ycia, do ktrego musiay si tak bardzo zaangaowa. Czasem w niektrych sprawach, byy lepsze nawet od Carlisle'a. Mimo ich nienormalnej bliskoci z ssiedztwem, na ktr dopuciy si z tymi, ktrzy powinni by raz tak byo ich ofiarami, ani razu nie popeniy bdu. Byem zbyt zawstydzony aby wyzna moj sabo przed Tany. -Problemy z kobietami? -zgadywaa, ignorujc moj niech. Zamiaem si ponuro Nie w sposb jaki mylisz. Siedziaa cicho. Suchaem jej myli, kiedy to zgadywaa o co mi chodzio, interpretujc kade moje sowo. -Nie zgadniesz -powiedziaem jej. -Moe maa podpowied? -Prosz, daj spokj Tanya. Znw ucicha, wci spekulujc. Zignorowaem j, na prno starajc upaja si piknem gwiazd. Poddaa si po chwili ciszy, a jej myli skieroway w inne rejony ycia. Gdzie masz zamiar si uda? Wrci do Carlisle'a? -Nie sdz. -wyszeptaem Gdzie mgbym pojecha? Nie mogem wymyli adnego miejsca na caej Ziemi, ktre mogoby mnie zainteresowa. Nie byo niczego co chciabym zobaczy bd zrobi. Bo nie wane gdzie bym poszed, uciekabym tylko od problemu. Czuem do siebie odraz. Kiedy staem si takim tchrzem? Tanya zarzucia swoje smuke rce na moj szyj. Zesztywniaem, ale nie uchyliem si od jej dotyku. Dla niej byo to, nic wicej jak tylko przyjacielski odruch. Zazwyczaj. Myl, e wrcisz, -powiedziaa, w jej gosie sycha byo zmian -jej dugi, zagubiony rosyjski akcent Nie wane co to jest... albo kto to jest... cigle ci to przeladuje. Zmierzysz si z tym. To w twoim stylu. Jej myli byy stanowcze jak jej sowa. Prbowaem ogarn wizj samego siebie, ktr dwigaa w swojej gowie. Ten, ktry ma stawi wszystkiemu czoo, ruszy na przd. Przyjemnie byo ponownie pomyle o sobie w ten sposb. Przed t feraln godzin lekcji biologii, jeszcze zreszt nie tak dawno; nigdy wczeniej nie wtpiem w moj odwag czy zdolnoci, by zmierzy si z problemami. Pocaowaem j w policzek, odsuwajc si szybko kiedy to przechylia si bliej ku mojej twarzy, a jej usta uoyy si zapraszajco. Umiechna si smutno z powodu mojej zachowania. -Dzikuj ci Tanya. Chyba wanie to potrzebowaem usysze. Jej myli stay si podirytowane Nie ma za co. Tak myl. Chciaabym, by by bardziej rozsdny w stosunku do niektrych spraw, Edwardzie. -Przepraszam ci Tanya. Wiesz, e jeste dla mnie za dobra. Po prostu... nie znalazem jeszcze tego czego szukam. -Tak na wszelki wypadek, gdyby odszed za nim ci znowu zobacz... dowidzenia, Edwardzie. -Dowidzenia, Tanya. -Kiedy to powiedziaem, nareszcie mogem sobie to uwiadomi.. Mogem zobaczy jak odchodz. Byem wystarczajco silny by wrci do miejsca na ktrym mi Wstaa i w jednym zwinnym ruchu ucieka, biegnc przez nieg tak szybko, e jej stopy nie miay czasu aby mogy ugrzzn w niegu, nie zostawiaa za sob adnych ladw. Nie odwrcia si. Moja odmowa zrania j bardziej, ni to sobie wyobraaa, wczeniej. Nie chciaaby mnie jeszcze raz zobaczy zanim bym ostatecznie odszed. Moje usta wykrzywiy si w smutku. Nie chciaem skrzywdzi Tanyi, aczkolwiek jej uczucia nie byy gbokie, ledwie czyste i wiem, e nie mgbym ich odwzajemni . To wszystko sprawiao, e wci czuem si kim mniej ni dentelmenem. Pooyem swj podbrdek na kolana i znw zaczem patrze w gwiazdy, jednak wci byem niespokojny. Wiedziaem, e Alice na pewno zobaczy mnie wracajcego do domu i rozgosi nowin. Na pewno si uciesz szczeglnie Carlisle i Esme. Przypatrywaem sie gwiazdom jeszcze przez jaki moment prbujc na nowo zobaczy t twarz. Pomidzy mn a lnicymi gwiazdami na niebie, para zdezorientowanych, brzowo-czekoladowych oczu zwrcia si do mnie, wydajc si pyta czy, ta decyzja bdzie miaa dla niej jakie znaczenie. Oczywicie, nie byem pewien czy to naprawd bya informacja, ktr jej oczy poszukiway. Nawet w moich wyobraeniach, nie syszaem o czym myli. Oczy Belli Swan powrciy do pytania, nieblokujc widoku na gwiazdy ktry ponownie zaczy mnie unika. -Wszystko bdzie dobrze. -wydyszaa Alice. Jej oczy nie byy skupione, a Jasper wsun jej lekko pod rami sw do, prowadzc j do zaniedbanej stowki, do ktrej wszyscy weszlimy ma grupk. Emmett i Rosalie szli przodem, Emmet wyglda absurdalnie, jak jaki ochroniarz w rodku wrogiego obszaru. Rose rwnie wygldaa gronie, chocia bardziej w sposb podirytowany ni opiekuczy. -Oczywicie burknem. Ich zachowanie byo niedorzeczne. Gdybym nie by przekonany, e jestem w stanie znie i...
marrryna