Verne Juliusz - Bez Przewrotu.pdf

(651 KB) Pobierz
Verne Juliusz - Bez Przewrotu
Juliusz Verne
Bez przewrotu
SPIS TREŚCI
ROZDZIAŁ I 3
ROZDZIAŁ II 10
W którym delegaci angielski, holenderski, szwedzki, duński i rosyjski
mają zaszczyt przedstawić się czytelnikowi.
10
ROZDZIAŁ III 18
W którym odbywa się licytacya krajów podbiegunowych.
18
ROZDZIAŁ IV 25
W którym występują na scenę starzy znajomi naszych czytelników 25
ROZDZIAŁ V 30
Ale zkąd przypuszczenie, że są pokłady węgla ziemnego pod biegunem?
30
ROZDZIAŁ VI 35
W którym przerwaną jest rozmowa telefoniczna pomiędzy Mistress
Scorbitt a panem J. T. Maston.
35
ROZDZIAŁ VII 42
W którym prezes Barbicane mówi tylko tyle, ile mu powiedzieć wypada.
42
ROZDZIAŁ VIII 49
„Tak jak na Jowiszu?” – powiedział prezes Klubu Strzeleckiego.
49
ROZDZIAŁ IX 53
W którym pojawia się Deus ex machina pochodzenia francuzkiego. 53
ROZDZIAŁ X 56
W którym rozmaite obawy zaczynają na jaw wychodzić.
56
ROZDZIAŁ XI 62
Co się znajduje w owym kajeciku J. T. Mastona i co się tam już nie
znajduje. 62
ROZDZIAŁ XII 66
W którym J. T. Maston zachowuje bohaterskie milczenie.
66
ROZDZIAŁ XIII 71
Na końcu którego J. T. Maston daje odpowiedź, godną bohatera. 71
ROZDZIAŁ XIV 76
 
ROZDZIAŁ XV 77
Zawierający niektóre szczegóły wielce interesujące dla mieszkańców
sferoidy ziemskiej. 77
ROZDZIAŁ XVI 82
W którym chór malkontentów idzie crescendo i rinforzando. 82
ROZDZIAŁ XVII 85
Co się działo w Kilimandżoro w ciągu ośmiu miesięcy tego pamiętnego
roku. 85
ROZDZIAŁ XVIII 90
W którym ludy Wamasai oczekują sygnału, jaki prezes Barbicane ma dać
kapitanowi Nicholl. 90
ROZDZIAŁ XIX 92
W którym J. T. Maston żałuje gorzko chwil, gdy tłum chciał go
zamordować. 92
ROZDZIAŁ XX 97
Który kończy tę zajmującą historyę, równie prawdziwą jak
nieprawdopodobną. 97
ROZDZIAŁ XXI 101
Bardzo krótki, ale zupełnie uspokajający co do przyszłości świata. 101
76
ROZDZIAŁ I
Więc pan sądzisz, panie Maston, że kobieta nie jest zdolną przyczynić się
do postępu nauk matematycznych i doświadczalnych?
Niestety, takie jest moje przekonanie, łaskawa mistress Scorbitt. Nie
zaprzeczam temu, że i kobiety miewały i mają wybitniejsze zdolności do tej
gałęzi wiedzy; mimo to jednak sama budowa ich mózgu dowodzi, że kobieta
nie może być Archimedesem ani Newtonem.
– O! panie Maston, wybacz, że zaprotestuję w imieniu naszej płci.
– Płci tem więcej uroczej, mistress Scorbitt, że nie jest stworzona do
oddawania się naukom wyższym.
– Więc, podług pana, panie Maston, kobieta, patrząc na spadające jabłko,
nie odgadłaby praw ciążenia, tak jak to zrobił sławny angielski uczony w
końcu XVII wieku.
– Kobieta, mistress Scorbitt, widząc spadające jabłko, nie miałaby innej
myśli, prócz tej, żeby je zjeść… na wzór naszej matki Ewy.
– No, widzę, że pan nam odmawiasz wszelkich zdolności do wyższych
badań…
– Wszelkich zdolności?… Nie, mistress Scorbitt. A jednak, wybacz, że
zwrócę twą uwagę na to, że od stworzenia świata nie pojawiła się ani jedna
Bardzo krótki, ale w którym X. staje się wartością geograficzną.
 
kobieta, którejbyśmy zawdzięczali odkrycie równej doniosłości, co odkrycia
Arystotelesa, Euklidesa, Keplera i Laplace’a w zakresie naukowym.
– Czy to jest powodem, byśmy z przeszłości robili wnioski na przyszłość?
– Hm! to, co się nie stało w ciągu tysięcy lat, nie stanie się już nigdy…
zapewne.
– Widzę, że musimy zgodzić się z naszym losem, panie Maston, i że
jesteśmy tylko dobre do tego…
– Aby być dobremi! – zakończył J. T. Maston.
Te ostatnie słowa wypowiedział z tą zalotną galanteryą, na jaką może się
zdobyć uczony, algebrą naładowany. Zresztą mistress Evangelina Scorbitt
gotową była poprzestać na tem.
– A więc! panie Maston – rzekła po chwili, – każdy ma sobie zakreślone
granice rodzajów pracy na tym świecie. Pozostań pan znakomitym
matematykiem, jakim jesteś. Oddaj się cały bezpodzielnie zagadnieniom tego
wielkiego dzieła, któremu ty i twoi przyjaciele poświęciliście swoję
egzystencyę. Ja będę tą „dobrą kobietą”, którą być winnam, przynosząc mu
pieniężne poparcie…
– Za które przechowamy dla pani niewygasłą wdzięczność – odrzekł J. T.
Maston.
Mistress Evangelina Scorbitt zarumieniła się rozkosznie, gdyż doznawała
– nie dla wszystkich uczonych, co prawda, ale dla pana J. T. Maston
wyłącznie – uczucia… dziwnej sympatyi. Czyż serce kobiety nie jest
niezgłębioną przepaścią?
Dzieło, o którem wspomnieliśmy, było w istocie niezmiernej doniosłości i
jemu to bogata wdowa chciała poświęcić swoje kapitały.
Objaśnimy pobieżnie czytelnikom plan tego przedsięwzięcia i cel, do
jakiego dążyli.
Ziemie północne obejmują, podług Maltebrun’a, Reclus’a, Saint-Martin’a i
innych najuczeńszych geografów:
1) Devon północny, to jest wyspy pokryte lodami na morzu Baffińskiem i
cieśninie Lankastra.
2) Georgię północną, utworzoną z ziemi Banka i licznych wysp, jak
naprzykład wyspy Sabiny, Byam-Martin, Griffith, Kornwallis i Bathurst.
3) Archipelag Baffin-Parry, obejmujący różne części lądu
podbiegunowego, nazywające się: Kumberland, Southampton, James
Sommerset, Boothia-Felix, Melville i inne, prawie nieznane.
W tej całości, okrążonej przez siedmdziesiąty ósmy równoleżnik, ziemie
rozciągają się na tysiącu czterechset tysiącach, a morza na siedmiuset
tysiącach mil kwadratowych.
Nieustraszonym podróżnikom nowożytnym udało się przejść poza obręb
wyżej wzmiankowanego równoleżnika, zkąd dotarto aż do ośmdziesiątego
ósmego stopnia szerokości. Podróżnicy ci odkryli niektóre wybrzeża, leżące
poza łańcuchem ław lodowych, dając nazwy przylądkom, odnogom, zatokom
tych obszernych okolic, które możnaby nazwać północnemi wyżynami. Kraj,
leżący z drugiej strony ośmdziesiątego czwartego równoleżnika, jest
tajemnicą, nieziszczonem desideratum geografów. Nikt nie wie, co on
zawiera, ziemie czy morza, w tej przestrzeni sześcio-stopniowej, okrytej
 
nieprzebytemi lodowiskami północnego bieguna.
Otóż tedy w roku 189… rząd Stanów Zjednoczonych powziął myśl całkiem
niespodzianą zaproponować wystawienie na sprzedaż stref podbiegunowych,
dotąd jeszcze nieodkrytych, stref, na które świeżo utworzona amerykańska
kompania żądała koncesyi.
Na lat kilka przedtem konferencya berlińska sporządziła osobny kodeks
na rzecz wielkich mocarstw, które pożądają cudzego dobra pod pozorem
kolonizacyi i otwierania dróg handlowych. Kodeks ten jednak nie mógłby
prawdopodobnie być zastosowanym w tej okoliczności, z racyi, że kraje
podbiegunowe nie są zamieszkane. Wszelako, wychodząc z zasady, że to,
co nie jest niczyją własnością, jest przez to samo własnością całego świata,
nowe stowarzyszenie nie starało się „zabrać”, ale „nabyć”, chcąc uniknąć na
przyszłość wszelkich pretensyj.
W Stanach Zjednoczonych niema projektu tak śmiałego i trudnego do
wykonania, któryby nie znalazł chętnych wykonawców i pieniężnego poparcia.
Mieliśmy próbkę tego w roku zeszłym, gdy klub strzelecki z Baltimore powziął
myśl wysłania pocisku na księżyc, celem utworzenia bezpośredniej
komunikacyi z naszym satelitą. Otóż wtedy czyż to nie ryzykowni yankesi
dostarczyli znacznych sum na koszta tej zajmującej wycieczki? A jeśli ona
została doprowadzoną do skutku, czyż nie członkom wzmiankowanego klubu
to zawdzięczamy? Tak, oni to narazili się na niebezpieczeństwa tego
nadludzkiego doświadczenia.
Niech jaki Lesseps poda pewnego pięknego poranku projekt przekopania
kanału przez całą szerokość Europy i Azyi – od wybrzeży Atlantyku do morza
Chińskiego, – niech jaki geniusz wszechpotężny zapragnie prześwidrować
ziemię, by dostać się do pokładów krzemienia, które tam są ukryte w stanie
płynnym, – niech jaki pomysłowy elektryk zechce połączyć prądy, rozpierzchłe
po powierzchni globu, aby z nich utworzyć źródło niewyczerpane światła i
ciepła, – niech jaki śmiały inżynier poweźmie myśl zamknięcia w obszernych
kaloryferach nadmiaru letniego gorąca, aby je rozdać podczas zimy strefom,
dotkniętym dotkliwem zimnem, – niech jaki znakomity hydraulik spróbuje
zużytkować siłę naturalną przypływów i odpływów morskich do wytworzenia
gorąca, – niech stowarzyszenia bezimienne lub spółki handlowe potworzą się
dla uskutecznienia stu podobnych projektów, – amerykanie znajdą się
niechybnie na czele podpisujących się na składkę i strumienie dolarów
wpłyną do kas stowarzyszeń, tak jak wielkie rzeki północnej Ameryki do fal
oceanu.
Łatwo wyobrazić sobie nadzwyczajne podrażnienie opinii, skoro się
rozeszła wiadomość, co najmniej dziwna, że kraje północne mają być
wystawione na licytacyę i przysądzone najwięcej dającemu. Przytem nie
zawiązała się ani jedna publiczna składka celem tego kupna, na które kapitały
leżały w gotowości. Co do dalszych wydatków, przyszłość miała wykazać ich
potrzebę w chwili przystąpienia do użytkowania obszaru, stającego się
własnością nowych nabywców.
Zużytkować kraje podbiegunowe!… Doprawdy, myśl taka mogła powstać
tylko w głowach szaleńców!
A jednak przedsiębiorstwo to było – na ile być może – poważnem.
Wkrótce rozesłano artykuły do dzienników nowego i starego lądu, do pism
europejskich, afrykańskich, australskich, azyatyckich i jednocześnie do
 
wszystkich dzienników amerykańskich. Artykuły te wzywały strony
interesowane do zbadania stron dodatnich i ujemnych tej sprawy. New-York
Herald miał zaszczyt najpierwej ogłosić wspomniany dokument w swych
szpaltach. Niezliczeni abonenci tego dziennika mogli wyczytać w numerze z
dnia siódmego listopada następujące doniesienie, które, obiegłszy cały świat
uczony i przemysłowy, najrozmaiciej było oceniane:
„Odezwa do mieszkańców kuli ziemskiej.
„Okolice bieguna północnego, objęte czterdziestym czwartym stopniem
szerokości północnej, nie mogły być dotychczas użytkowane z tej prostej
przyczyny, że nie zostały jeszcze odkryte.
„Rzeczywiście, najbardziej oddalone punkty, zwiedzone już przez żeglarzy
różnych narodowości, są niżej wymienione:
„82°45’, do którego dotarł anglik nazwiskiem Parry w miesiącu lipcu 1847
roku i który leży na dwudziestym ósmym zachodnim południku na północy
Spitzbergu;
„83°20’28’’, dok ąd doszedł Markham, należący do wyprawy angielskiej
pod dowództwem sir Johna Jerzego Nares, w maju 1876 r.; punkt ten leży na
pięćdziesiątym zachodnim południku, na północy ziemi Grinnel;
„83°35’, do którego dotarł Lockwood i Brainard, oba j biorący udział w
wyprawie amerykańskiej porucznika Greely, w maju 1882 roku; punkt ten leży
na czterdziestym drugim zachodnim południku, na północnym brzegu ziemi
Nares.
„Można zatem uważać kraje, rozciągające się od ośmdziesiątego ósmego
równoleżnika aż do bieguna, na przestrzeni sześciu stopni, jako
niepodzielone pomiędzy różne państwa kuli ziemskiej i z tej zasady mogące
się zamieniać na własność prywatną wyrokiem ogółu.
„Otóż, podług prawa, nikt nie powinien mieszkać na terytoryum,
niemającem właściciela. Opierając się na wymienionem prawie, Stany
Zjednoczone Ameryki postanowiły przyprowadzić do skutku sprzedaż owego
terytoryum.
„W Baltimore zawiązało się stowarzyszenie pod nazwą North Polar
Practical Association, przedstawiające urzędownie związek amerykański. To
stowarzyszenie zamierza nabyć wyżej wymienione kraje na mocy dokumentu,
prawnie sporządzonego, który nada mu nieograniczone prawo własności nad
lądami, wyspami, wysepkami, skałami, morzami, jeziorami, rzekami i
strumieniami wszelkiemi, z których się składa obecnie nieruchomość, leżąca
na północy ziemskiej kuli, bez względu na to, czy owa nieruchomość pokrytą
jest nietopniejącemi nigdy lodami, czy też ogołocona z nich za nadejściem
ciepłej pory roku.
„Zaznacza się, że prawo nie może być unieważnione przedawnieniem, ani
też jakiegokolwiek rodzaju zmianami, mogącemi zajść w położeniu
geograficznem i meteorologicznem kuli ziemskiej.
„Podawszy to wszystko do wiadomości mieszkańców dwóch światów,
wzywamy wszystkie mocarstwa do udziału w licytacyi, która zawyrokuje na
rzecz ostatniego i największą ofiarowującego sumę nabywcy.
„Termin licytacyi jest oznaczony na trzeci grudnia roku bieżącego, w sali
Auctions w Baltimore, Maryland, Stanach Zjednoczonych Ameryki.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin