04. Linz Cathie - Namiętności 04 - Sposób na życie.pdf

(619 KB) Pobierz
129802864 UNPDF
Cathie Linz
Sposób na życie
129802864.002.png
Rozdział 1
- Straciłam coś? - zapytała szeptem Julia Trent, kiedy wślizgnęła
się na miejsce obok swojej koleżanki, jak i ona instruktorki
zarządzania, Marii Hidalgo.
- Nie, zebranie jeszcze się nie zaczęło - szepnęła Maria.
- To dobrze. - Julia wsunęła teczkę pod krzesło, spostrzegając
przy okazji, że sala była wypełniona do granic możliwości. - Dziękuję
za zajęcie mi miejsca.
- Nie ma za co. Co cię zatrzymało? - spytała Maria.
- Seminarium na temat efektywności przedsiębiorstw, które
prowadziłam przeciągnęło się, a miałam je w drugim końcu budynku!
.
- Złe planowanie - zauważyła z żartobliwym uśmiechem Maria.
Julia odwzajemniła uśmiech. - Kto miał czas planować źle, czy w
ogóle jakkolwiek? Informację o tym zebraniu podano dopiero
wczoraj; niewiele dało się zrobić...
- Można się było jedynie zaniepokoić - wtrąciła Maria.
- Zaniepokoić? - Julia odwróciła się i spojrzała na nią zdziwiona.
- Czym?
- Tego typu zebrań nie zwołuje się przecież codziennie, a
przynajmniej nie tu, w korporacji Dynamics. Pracujesz tu dłużej niż ja
i z pewnością sama o tym wiesz.
- To prawda, że zazwyczaj informowano wcześniej - zgodziła się
Julia.
- I zazwyczaj wiedzieliśmy, co ma być na zebraniu. Nie robiono
niespodzianek. A tym razem wszyscy wyskakują ze skóry, żeby
zgadnąć o co chodzi. Ty pracujesz z naszą wiceprzewodniczącą. Co ci
Helena mówiła?
- Tylko to, że ma dla nas wszystkich miłą niespodziankę -
wzruszyła ramionami Julia. - Poza tym wiem dokładnie tyle, co i ty.
- Jak ty możesz być taka spokojna? Rozejrzyj się wokół siebie.
Wszyscy są choć trochę niespokojni, a z całą pewnością bardzo
zaciekawieni.
Julia już wcześniej wyczuła wyraźnie napiętą atmosferę -
uczestnicy zebrania siedzieli wyprostowani, usztywnieni. Nikt się nie
kręcił, nie szeptał. W oczekiwaniu na rozpoczęcie, wszyscy byli
skupieni, czekali na dobre nowiny lub obawiali się najgorszego.
129802864.003.png
- To przez tę niepewność ludzie są tacy zdenerwowani -
wyjaśniła Maria.
- Jestem przekonana, że zaraz się wszystkiego dowiemy -
szepnęła Julia, widząc że Helena Armstrong podchodzi do mównicy,
usytuowanej z przodu sali konferencyjnej.
- Teraz, kiedy już wszyscy jesteśmy - powiedziała Helena -
możemy rozpocząć nasze zebranie. Mam dla was wszystkich cudowną
niespodziankę. Przypadł mi zaszczyt ogłosić, że Dynamics zrobił duży
krok do przodu. Wszyscy o niego walczą, ale przynajmniej przez to
lato Adam MacKenzie jest nasz!
Dopiero teraz Julia poczuła się naprawdę zaintrygowana. Słyszała
o Adamie MacKenzie. Zresztą kto o nim nie słyszał? Był czołowym
autorytetem w dziedzinie twórczego myślenia. Julia pochyliła się do
przodu, starając się zobaczyć mężczyznę, którego Helena właśnie
przedstawiała, ale osoby siedzące przed nią ograniczały jej pole
widzenia.
- Nie muszę wam mówić, że Adam zdobył sławę - kontynuowała
Helena. - Nazywano go już bardzo różnie: i renegatem, i
nawiedzonym, ale wszyscy są zgodni co do tego, że jest wspaniałym
wykładowcą na seminariach oraz ekspertem w fascynującej dziedzinie
twórczego myślenia i rozwiązywania problemów. Z ogromną
przyjemnością witamy go w naszym gronie tu, w Dynamics.
Julia uprzejmie zaczęła klaskać, choć z nieco mniejszym
entuzjazmem niż jej współpracownicy. Helena miała rację, Adam
MacKenzie z pewnością zyskał sobie sławę. Jego nieszablonowe
techniki nauczania były sławne, lub raczej - zniesławione, w
zależności od tego, z kim się rozmawiało. Słyszała opowieści o
dzikich wyczynach na jego seminariach, takich, dzięki którym zyskał
przezwisko Szalonego Macka.
- Adam będzie pracował razem z tymi z was, którzy zostali
wytypowani do prowadzenia kursu w Intercorp - dodała Helena.
Julia poczuła pierwsze oznaki niezadowolenia. Szalony Mack?
Pracujący razem z nią na kursie w Intercorp? Och nie! Zanosi się na
kłopoty! Ta myśl przemknęła jej przez głowę jak ostrzegawczy znak
drogowy. Jako jedna z czwórki instruktorów przypisanych do kursu w
Intercorp, Julia poczuła się zaskoczona tą nowiną. Dlaczego Helena
jej nie ostrzegła? Jeszcze raz pochyliła się do przodu, zdecydowana
129802864.004.png
zobaczyć, z jakiego rodzaju człowiekiem przyjdzie jej mieć do
czynienia.
Osoba siedząca przed nią odchyliła się nieco i Julia wreszcie
zyskała dobre pole widzenia. Jej brązowe oczy otworzyły się szeroko
ze zdumienia. To był Adam MacKenzie? Szalony Mack? Nie
wyglądał na tyle staro, by mógł zdążyć zdobyć sobie taką sławę.
Wyglądał też zaskakująco normalnie, był nawet całkiem przystojny,
jeśli ktoś lubił mężczyzn z ciemnymi włosami i szerokim uśmiechem.
Niestety, osoba siedząca z przodu powróciła do swojej
poprzedniej pozycji, zasłaniając Julii widok.
- Jest młodszy, niż sądziłam - zaszeptała Maria. - Co o nim
myślisz?
Julia pokręciła głową: - Nie wiem, co myśleć.
Poza wszystkim widziała go tylko przelotnie. Na tyle długo, by
zdążył ją zaskoczyć jego stosunkowo młody wiek i z pozoru całkiem
normalny wygląd. Był ubrany w ciemny garnitur, białą koszulę i
ciemny krawat - trudno o bardziej konserwatywny ubiór. Sądząc
według poznanych opinii o nim, oczekiwała kogoś zupełnie innego,
zapewne jakiegoś ekscentrycznego osobnika, wyglądającego jak
profesor, z siwymi włosami, niechlujnego. Albo jakiegoś przeżytku z
pokolenia hippisów, z perłami miłości i w stroju w stylu Nehru.
Zamiast tego zobaczyła typowego, trzydziestoparoletniego
biznesmena.
Zapewne jego sława była przesadzona. Taka możliwość ożywiła
ją nieco. Bo Julia wolała rzeczy dające się przewidzieć, niż
niewiadomą każdego dnia.
Jej zaciekawienie wzrosło, gdy Adam wstał i zaczął mówić. Jak
tylko rozpoczął, miał już słuchaczy w garści. Robił wrażenie bardzo
pewnego siebie, co powodowało, że inni słuchali, co miał im do
powiedzenia. To, co mówił było zresztą trochę dziwne, a przynajmniej
tak się wydawało Julii.
- Uczę twórczego rozwiązywania problemów - oświadczył Adam
- ale zamiast mówić wam o tym, wolałbym pokazać, o co mi chodzi.
Chciałbym, żeby wszyscy w tej sali złożyli ręce tak, jak robiliście to w
szkole podstawowej, kiedy nauczyciel kazał wam położyć ręce na
ławce. - Przerwał, czekając aż wszyscy wykonają jego polecenie. - W
porządku, a teraz popatrzcie na swoje ręce: który kciuk jest na
wierzchu, lewy czy prawy?
129802864.005.png
Julia spojrzała na swoje dłonie, zastanawiając się, co to miało
wspólnego z rozwiązywaniem problemów, czy w ogóle z twórczym
myśleniem.
- Złożyliście ręce machinalnie, nie myśląc nawet o tym, jak to
robicie. To nawyk - poinformował ich Adam. - Chciałbym teraz,
żebyście ułożyli ręce tak, aby ten drugi kciuk znalazł się na wierzchu.
To się wydaje całkiem proste, prawda? Spróbujcie.
Julia spróbowała i stwierdziła, że nie wyszło jak trzeba. Jej ręce
układały się w normalny dla nich sposób i czuła się dziwnie, usiłując
ułożyć palce inaczej.
- Widzicie? - Adam uśmiechnął się ironicznie do publiczności. -
To nie takie proste. A dlaczego? Ponieważ teraz musicie myśleć o
tym. co robicie. Stosuję to ćwiczenie na moich zajęciach z grupami
jako przykład obrazujący sposób, w jaki tłumimy twórcze myślenie.
Jesteśmy niewolnikami nawyków. Ludzie popadają w rutynę,
wykonują czynności w określony sposób, tak jak na przykład składają
ręce, i nigdy nie próbują tego zmienić. Ponieważ łatwiej jest nie
myśleć o tym, co się robi, robić rzeczy tak, jak się je zawsze robiło.
Ale taki sposób działania zabija w nas twórcze myślenie, stwarza
bariery przed próbami znalezienia nowego podejścia. To tylko mały
przykład, ale to jeden ze sposobów zmuszenia was do szukania
waszych własnych dróg twórczego myślenia. Dziś możecie zacząć
składać ręce w odmienny sposób, jutro być może zaczniecie inaczej
myśleć, a wtedy - kto wie - może odkryjecie wspaniałe metody
rozwiązywania problemów? Jeśli zaczniecie twórczo myśleć. Gdzieś
tam jest do wynalezienia lepsza pułapka na myszy. - Adam zrobił
krótką przerwę, po czym z uniesioną do góry brwią spojrzał na
słuchaczy. - A mając wybór, czy nie wolelibyście raczej być
wynalazcą pułapki na myszy, niż jedną z tych myszy?
Wszyscy roześmieli się, po czym zaczęli bić brawo, dając tym
wyraz swego uznania.
Wszyscy, z wyjątkiem Julii. Z lekkim grymasem rozplątała
splecione palce. Ta zagrywka w stylu psychologii ludowej nie
odpowiadała jej wyobrażeniom o właściwym podejściu do
zarządzania biznesem.
Helena wstała i zaczęła mówić.
- Jak sami mogliście się przekonać podczas tej krótkiej
prezentacji, Adam jest bardzo przekonującym mówcą i my, tu w
129802864.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin