15 �i�nienie W poniedzia�ek wypada� pierwszy dzie� ferii wiosennych. Obudziwszy si� rano, u�wiadomi�am sobie, �e sp�dzam je w Forks po raz drugi w �yciu i �e w zesz�ym roku o tej porze polowa� na mnie wampir. Mia�am nadziej�, �e to nie nowa �wiecka tradycja. Zgodnie z decyzjami, jakie zapad�y w kuchni Emily, ca�a niedziel� sp�dzi�am w La Push. Charlie ogl�da� z Billym telewizj� a ja przesiadywa�am g��wnie nad morzem. Ojciec s�dzi�, �e to towarzyszy mi Jacob, ale ten mia� wa�niejsze sprawy na g�owie przechadza�am si� wi�c samotnie, ukrywaj�c ten fakt przed Charliem. Jacob mia� wyrzuty sumienia, �e tak mnie zaniedbuje, i przeprasza� mnie za ka�dym razem, kiedy zagl�da� na pla��. Do czasu odnalezienia Victorii cz�onkowie watahy musieli stale patrolowa� okolic�. Rozumia�am to a� za dobrze i rzecz jasna nie robi�am mu �adnych wyrzut�w. Podczas spacer�w m�j przyjaciel trzyma� mnie teraz zawsze za r�k�. Jared wspomnia� w sobot�, �e Jacob niepotrzebnie �miesza w to swoj� dziewczyn�, i musia�am przyzna�, �e z punktu widzenia postronnego obserwatora tak to pewnie wygl�da�o. Pociesza�am si�, �e oboje wiemy, �e sprawy maj� si� inaczej. Pociesza�am si�, ale nie na wiele si� to zdawa�o - dalej czu�am si� nieswojo. Jacob o niczym przecie� tak nie marzy�, jak o tym, �eby�my byli par�. Dlaczego wi�c wyra�a�am zgod� na ten dwuznaczny gest? C�, dotyk ciep�ej d�oni ch�opaka po prostu dodawa� mi otuchy. We wtorek po po�udniu pracowa�am. Jacob pojecha� za mn� na motorze z La Push do sklepu, �eby upewni� si�, �e dotar�am szcz�liwie, i nasze po�egnanie przyuwa�y� Mike. - Chodzisz z tym dzieciakiem z rezerwatu? - spyta�, nieudolnie maskuj�c swoje roz�alenie. - Z tym drugoklasist�? - Je�li z nim chodz�, to tylko do lasu. Sp�dzamy razem du�o czasu i tyle. To m�j najlepszy kumpel. Mike przekrzywi� g�ow�. - To twoja wersja. Nie wiem, czy wiesz, ale ten tw�j najlepszy kumpel jest w tobie na zab�j zakochany. - �ycie jest skomplikowane - westchn�am. - Tak - mrukn��. - A dziewczyny okrutne. Przyzna�am w duchu, �e obserwuj�c mnie i Jacoba, nietrudno by�o doj�� do takiego w�a�nie wniosku. Nie mog�am mie� Mike'owi za z�e tego oskar�enia. Tego wieczora Billy zaprosi� Charliego i mnie oraz Sama i Emily na podwieczorek. Dziewczyna przywioz�a ciasto, kt�rym podbi�aby serce ka�dego komendanta policji w kraju. Wszyscy rozmawiali z sob� swobodnie, nie okazuj�c �adnych animozji. Je�li ojciec uwa�a� jeszcze Sama za przyw�dc� tajemniczego Gangu, po pierwszym k�sie wypieku jego narzeczonej musia� zmieni� zdanie. Jake i ja wymkn�li�my si� stosunkowo szybko, �eby poby� troch� sam na sam. Poszli�my do gara�u i usiedli�my w samochodzie. Jacob zapad� si� w fotelu z g�ow� odchylon� do ty�u. Przymkn�� powieki. - Powiniene� i�� spa� - doradzi�am mu. - Wiem, wiem. Wymaca� na siedzeniu moj� d�o�. Temperatura jego sk�ry by�a nadal nienaturalnie wysoka. - To kolejna wilcza cecha? - spyta�am. - Mam na my�li to, �e jeste� taki gor�cy. - Tak. Mo�na by powiedzie�, �e wszyscy mamy w k�ko gor�czk� - jakie� czterdzie�ci dwa, czterdzie�ci trzy stopnie. Dzi�ki temu nigdy nie jest mi zimno. - Wskaza� na sw�j nagi tors. - M�g�bym tak sta� cho�by i w �nie�ycy i nic. P�atki �niegu w kontakcie z moj� sk�r� zmienia�yby si� w krople letniej wody. - M�wi�e� jeszcze, �e szybko goj� wam si� rany. To te� wilcza cecha, prawda? - Zgadza si�. Chcesz zobaczy� ma�� prezentacj�? - Otworzy� oczy. - �wietna sprawa, nie po�a�ujesz. Rozentuzjazmowany pogrzeba� chwil� w schowku i wyci�gn�� scyzoryk. - Schowaj ten n�! - krzykn�am, uzmys�awiaj�c sobie, co planuje m�j towarzysz. - Dzi�ki za takie prezentacje! Jacob za�mia� si�, ale pos�usznie od�o�y� scyzoryk na miejsce. - Niech ci b�dzie. Ale to naprawd� przydatna rzecz to gojenie. Trudno chodzi� do lekarza, kiedy si� ma temperatur�, przy kt�rej nie powinno si� ju� nie �y�. - No tak... - Zamy�li�am si� na moment. - A co z tym �e tak szybko ro�niecie, i wszerz, i wzwy�? To te� wilcze? Jaki� syndrom? Czy dlatego boicie si� o Quila? Jacob posmutnia�. - Jego dziadek doni�s� Billy'emu, �e na jego czole mo�na by ju� sma�y� jajka - wyjawi�. - To teraz kwestia tygodni. Nigdy nie ma �cis�e wyznaczonego terminu. Kumuluje si� to w cz�owieku, kumuluje, a� nagle... - urwa� i przez dobr� minut� siedzia� w milczeniu. - Czasami wystarczy si� rozz�o�ci� i gotowe, przed czasem. Ale ja na przyk�ad by�em w tamtym okresie w szampa�skim humorze - g��wnie ze wzgl�du na ciebie - i wszystko mi si� op�ni�o. Gdybym si� czym� stresowa�, przeobrazi�bym si� z miesi�c wcze�niej. A tak chodzi�em sobie jak bomba zegarowa. - Wiesz, jak w ko�cu dosz�o do pierwszego wybuchu? Wr�ci�em wtedy z kina i Billy napomkn��, �e dziwnie wygl�dam. Banalna uwaga, ale wystarczy�a. Omal nie oderwa�em mu g�owy - w�asnemu ojcu, wyobra�asz to sobie? - Wzdrygn�� si�, a jego twarz poblad�a. - Czy jest a� tak �le, Jake? - Tak chcia�am mu pom�c. - Bardzo cierpisz? - Nie, nie cierpi�. Ju� nie. Kiedy musia�em si� przed tob� kry�, by�o du�o gorzej. Opar� si� delikatnie policzkiem o moj� skro�. Zapad�a cisza. Zastanawia�am si�, o czym rozmy�la, ale stwierdzi�am, �e mo�e nie chc� wiedzie�. - Powiedz, co jest w tym wszystkim najgorsze? - szepn�am wci�� licz�c na to, �e w czym� mog� mu ul�y�. - Najgorsze jest to, �e... �e traci si� nad sob� kontrol�. To poczucie, �e nie mo�na d�u�ej by� siebie pewnym. �e dla twojego dobra powinienem trzyma� si� od ciebie z daleka, od ciebie twojego reszty. Musz� pami�ta�, �e jestem potworem, �e mog� kogo� skrzywdzi�. Widzia�a� Emily. Sam si� rozgniewa�, ten jeden jedyny raz, a ona sta�a zbyt blisko... W �aden spos�b jej tego nie zado��uczyni. S�ysz� jego my�li, wiem, co prze�ywa... - Kto chce by� potworem? - Najbardziej nienawidz� tego, �e wszystko, co wilcze, przychodzi mi tak �atwo. Jestem lepszy w te klocki ni� ca�a reszta sfory. - Czy to oznacza, �e masz w sobie mniej z cz�owieka ni� Sam czy Embry? - Czasami boj� si�, �e zupe�nie si� w tym byciu wilkiem zatrac�. - Czy to trudne? Czy trudno przeistoczy� si� z powrotem w cz�owieka? - Zw�aszcza na pocz�tku - potwierdzi�. - Trzeba nabra� wprawy. Ale, tak jak m�wi�em, jest mi �atwiej ni� pozosta�ym. - Dlaczego? - Poniewa� dziadkiem mojego ojca by� Ephraim Black, a dziadkiem mojej matki Quil Areara. - Quil? - Co� mi si� nie zgadza�o. Quil Areara mia� szesna�cie lat. - Jego pradziadek - wyja�ni� Jacob. - Quil, kt�rego znasz, jest moim dalekim kuzynem. - Ale jakie to ma znaczenie, kto by� twoim pradziadkiem? - Obaj nale�eli do ostatniej sfory, razem z Levim Uleyem. Odziedziczy�em wilcze geny i po ojcu, i po matce. Nie mia�em szans si� wymkn��. Quil te� nie ma - doda� ponuro. - Czy bycie wilko�akiem ma jakie� zalety? - spyta�am, �eby go pocieszy�. Ch�opak u�miechn�� si� nagle i rozmarzy�. - Najfajniejszy jest ten p�d... - Lepiej ni� na motocyklu? - Nie ma por�wnania. - Z jak� pr�dko�ci� potraficie... - Biega�? - doko�czy�. - C�, nie nosimy przy sobie tachometr�w. Jak by ci to przybli�y�... Znasz si� na wampirach. Z�apali�my tego tam, Laurenta, prawda? To ju� chyba ci co� m�wi? - Tak, i to wiele. Nie by�am w stanie sobie tego wyobrazi� Zatem wilki biega�y szybciej ni� wampiry... Cullenowie, biegn�c robili si� niemal niewidzialni! - Opowiedz mi o czym�, o czym nie wiem - zaproponowa� Jacob. - Co� o wampirach. Jak w og�le znosi�a� ich towarzystwo. Nie umiera�a� ze strachu? - Nie - odpowiedzia�am cierpko. M�j ton g�osu da� mu do my�lenia. Zamilk� na moment. - Dlaczego tw�j luby zabi� tego ca�ego Jamesa? - spyta� znienacka. - Tylko tak mo�na by�o go powstrzyma�. James pr�bowa� zabi� mnie - ot tak, dla sportu. Pami�tasz, jak zesz�ej wiosny mia�am wypadek w Phoenix i le�a�am tam, w szpitalu? Jacob gwizdn��. - Tak ma�o brakowa�o? - Bardzo ma�o. Wyrwa�am r�k� z u�cisku Jacoba, �eby odruchowym gestem pog�aska� moj� blizn�. - Co tam masz? - Ch�opak si�gn�� po moj� praw� d�o�. - A, to ta twoja zabawna blizna, kt�ra jest taka ch�odna. - Z op�nieniem dotar�o do niego, sk�d j� mam. - Ach! - przerazi� si�. - Widz�, �e si� domy�li�e� - skomentowa�am. - Tak, to tu James mnie ugryz�. Jacob wyba�uszy� oczy, a miedziana sk�ra na jego twarzy dziwnie po��k�a. Wygl�da� jak kto�, komu nagle zachcia�o si� wymiotowa�. - Ale, skoro ci� ugryz�, to...? Czy nie powinna� by� teraz.. - Wiosn� Edward dwukrotnie uratowa� mi �ycie - wyszepta�am. - Wyssa� jad z rany - rozumiesz, tak jak po uk�szeniu grzechotnika. Wzd�u� brzeg�w mojej wirtualnej rany rozla� si� b�l. Zadr�a�am. Nie ja jedna. Jacob tak�e dygota�. Rozko�ysa� ca�y samoch�d. - Spokojnie, Jake, tylko spokojnie. - Tak wykrztusi�. - Najwa�niejszy jest spok�j. - Pokr�ci� g�ow� jakby chcia� otrzepa� j� ze zdenerwowania. Podzia�a�o. Po chwili trz�s�y mu si� jedynie d�onie. - Wszystko w porz�dku? - spyta�am. Opowiedz mi o czym� innym. �ebym d�u�ej o tym my�la�. - Co chcia�by� wiedzie�? - Hmm� - Zamkn�� oczy, �eby si� skoncentrowa�. - Interesuj� mnie te dodatkowe talenty. Czy pozostali Cullenowie te� potrafi� co� ekstra? Na przyk�ad czyta� w my�lach? Zastanowi�am si�. By�o to pytanie adresowane raczej do szpiega, a nie do przyjaci�ki. Ale jaki sens mia�o ukrywanie tego, co wiedzia�am? Cullenowie byli daleko, a Jacobowi trzeba by�o pom�c Si� zrelaksowa�. - Jasper potrafi... co� jakby kontrolowa� emocje ludzi ze swojego otoczenia. - M�wi�am bardzo szybko, maj�c przed oczami zdeformowan� twarz Emily. Raz po raz przebiega�y mnie ciarki. Od mojego przyjaciela dzieli�o mnie tylko kilka centymetr�w. Gdyby zmieni� si� teraz w wilka, rozerwa�by na kawa�ki nie tylko auto, al. i ca�y gara�. - Nie manipuluje lud�mi z jakich� niecnych pobudek, stara si� po prostu ich uspokoi�, odwr�ci� ich uwag�, tego typu sprawy. - Przyda�by si� przy Paulu - za�artowa�am. - Alice potrafi z kolei przewidywa� przysz�o��. No, powiedzmy, do pewnego stopnia. Ma wizje, kt�re sprawdzaj� si� tylko wtedy, je�li kto� do ko�ca nie zmieni zdania. Widzia�a mnie, jak umiera�am... i widzia�a, jak staj� si� jedn� z nich. Obie przepowiednie si� nie sprawdz...
TaylorekAndPatinsonek