27b.Epilog;Wybór.txt

(11 KB) Pobierz
EPILOG: WYB�R
- Da�by� spok�j, Jacob. D�ugo jeszcze b�dziesz to prze�ywa�? Leah mia�a mnie po dziurki w nosie. Zacisn��em z�by.
Jako cz�onek sfory wiedzia�a o mnie wszystko, wiedzia�a, wi�c tak�e, dlaczego tu przyszed�em - na sam kraniec ziemi, nieba i oceanu. �eby poby� sam. O niczym tak nie marzy�em, jak o odrobinie prywatno�ci.
Wiedzia�a to, ale i tak narzuca�a mi si� ze swoim towarzystwem.
Poza tym, �e si� okropnie zirytowa�em, odczu�em jednak pewn� satysfakcj�, chocia� trwa�o to tylko kilka sekund - satysfakcj�, poniewa� nie musia�em nawet kiwn�� palcem, �eby si� uspokoi�. Jakim� cudem uda�o mi si� powstrzyma� - �adnych g�upich dreszczy, �adnego pulsowania w skroni - rewelacja. Kiedy si� odezwa�em, g�os mia�em opanowany jak prawdziwy twardziel.
- Wiesz co, Leah, id�, skocz z klifu - doradzi�em jej, wskazuj�c przepa�� u swoich st�p.
Pu�ciwszy moj� uwag� mimo uszu, rozsiad�a si� na ziemi ko�o mnie.
- Nie masz poj�cia, ma�y, jak to mnie denerwuje.
- Ciebie? - W pierwszej chwili my�la�em, �e sobie �artuje. - Bo�e, dziewczyno, jeste� chyba najbardziej skupion� na sobie osob� pod s�o�cem. Nie chcia�bym niszczy� iluzji, w kt�rej �yjesz - tej, w kt�rej jeste� p�pkiem wszech�wiata - wi�c nie powiem ci, gdzie mam twoje problemy. A teraz spadaj.
- Sp�jrz tylko na to z mojego punktu widzenia, okej? - ci�gn�a, jakbym nic nie powiedzia�.
Je�li jej celem by�o popsucie mi humoru, to go osi�gn�a. Zacz��em si� �mia�. Ten d�wi�k dziwnie mnie rani�.
- Przesta� r�e� i skup si� - warkn�a.
- Je�li b�d� udawa�, �e ci� s�ucham, to sobie p�jdziesz? - spyta�em, zerkaj�c na jej stale naburmuszon� twarz. Nie by�em pewien, czy umie jeszcze robi� inne miny.
Przypomnia�o mi, �e kiedy� uwa�a�em j� za �adn�, a nawet za pi�kn�. Ale to by�o dawno temu. Nikt ju� jej tak nie postrzega�. Z wyj�tkiem Sama. Nigdy nie mia� sobie wybaczy�. A przecie� to nie by�a jego wina, �e zmieni�a si� w t� zgorzknia�� harpi�.
Nastroszy�a brwi jeszcze bardziej, jakby potrafi�a odgadn��, o czym my�l�. Pewnie potrafi�a.
- Rzyga� mi si� od tego chce. Wyobra�asz sobie, jak si� z tym czuj�? Ja nawet nie lubi� tej twojej Belli, a przez ciebie musz� tak rozpacza� nad jej odej�ciem, jakbym sama by�a w niej zakochana. Nie dociera do ciebie, �e to mo�e by� dla mnie niesmaczne? Wczoraj �ni�o mi si�, �e si� z ni� ca�uj�! I co ja mam wed�ug ciebie z tym zrobi�?
- My�lisz, �e mnie to co� obchodzi?
- Mam powy�ej uszu siedzenia w twojej g�owie! Daj sobie spok�j z t� lask�! Ona wychodzi za to co� za m��! Pijawka spr�buje j� w co� takiego zmieni�! Ma�y, musisz o niej zapomnie�! �ycie toczy si� dalej!
- Zamknij si�.
Powstrzymywa�em si�, �eby nie odp�aci� jej pi�knym za nadobne, ale pomy�la�em, �e je�li zaraz sobie nie p�jdzie, dam jej popali�.
- I tak j� pewnie niechc�cy zabije - stwierdzi�a szyderczym tonem. - W tych wszystkich historiach najcz�ciej tak to si� w�a�nie ko�czy. Ha, mo�e b�dziemy mieli pogrzeb zamiast weseliska. Mo�e to nawet by�oby lepiej.
Tym razem, �eby nie wybuchn��, musia�em si� skoncentrowa�. Zamkn�wszy oczy, zacz��em mocowa� si� z fal� ognia, kt�ra rozlewa�a mi si� wzd�u� kr�gos�upa, wywo�uj�c drgawki, od kt�rych moje cia�o mia�o wkr�tce rozerwa� si� na strz�py.
Kiedy odzyska�em nad sob� kontrol�, rzuci�em Lei pe�ne niech�ci spojrzenie. Przygl�da�a si�, jak przestaj� trz��� mi si� d�onie. Z u�miechem.
Tak, bardzo zabawne.
- Skoro denerwuj� ci� sny o ca�owaniu Belli... - powiedzia�em powoli, starannie akcentuj�c ka�de s�owo - ...to jak s�dzisz, jak nam, ch�opakom, podoba si� to, �e musimy patrze� na Sama twoimi oczami? Emily wystarcza, �e musi radzi� sobie z twoj� fiksacj�. Wierz mi, banda nastolatk�w �lini�cych si� na widok jej na rzeczonego nie jest jej potrzebna do szcz�cia. By�em na ni� nie�le wkurzony, ale kiedy skrzywi�a si� z b�lu, i tak poczu�em si� jak ostatni dra�.
Zerwa�a si� z miejsca, zatrzymuj�c si� tylko po to, �eby splun�� w moim kierunku, po czym ruszy�a biegiem ku drzewom, dr��c jak galareta.
Za�mia�em si� gorzko.
- Nie trafi�a�!
Wiedzia�em, �e Sam b�dzie na mnie w�ciek�y, ale by�o warto - mia�em j� wreszcie z g�owy. Gdyby tylko nadarzy�a si� okazja, z ch�ci� bym to powt�rzy�.
Sk�d ta m�ciwo��? Bo jej s�owa nadal wwierca�y mi si� w m�zg, a b�l by� przy tym tak silny, �e ledwie mog�em oddycha�.
Nie chodzi�o nawet o to, �e Bella wybra�a kogo� innego. Owszem, by�o mi �le z tego powodu, ale w gruncie rzeczy mog�em tak prze�y� ca�e swoje idiotycznie d�ugie �ycie.
Du�o, du�o, du�o gorsze by�o to, �e Bella zamierza�a ze wszystkiego zrezygnowa� - �e jej serce mia�o przesta� bi�, jej sk�ra mia�a zlodowacie�, jej umys� mia� przeobrazi� si� w narz�dzie do polowania. Mia�a sta� si� potworem. Kim� zupe�nie mi obcym.
Wydawa�o mi si�, �e nie mo�e by� wi�kszej tragedii - �e nic nie jest w stanie sprawi� mi wi�cej b�lu.
Ale gdyby przypadkowo j� zabi�...
Znowu musia�em zdusi� w sobie gniew. Gdyby nie Leah, z ch�ci� pozwoli�bym fali ognia zmieni� mnie w istot�, kt�ra lepiej by sobie z tym wszystkim radzi�a, istot� o instynkcie silniejszym ni� jakiekolwiek ludzkie emocje, zwierz�, kt�re inaczej odczuwa�o b�l. Zawsze by�aby to jaka� odmiana. Ale Leah sama by�a teraz wilkiem, a ja nie chcia�em dzieli� si� z ni� swoimi przemy�leniami. Przekl�ta suka. Nie do��, �e doprowadzi�a mnie do tego stanu, to jeszcze odebra�a mi najlepsz� drog� ucieczki.
Stara�em si�, ale r�ce i tak mi si� trz�s�y. Od czego? Z gniewu? Z b�lu? Nie by�em ju� pewien, z czym walczy�em.
Musia�em wierzy�, �e Bella prze�yje, ale to wymaga�o zaufania, na kt�re nie chcia�em si� zdoby�. Do osoby, kt�rej mia�bym zaufa� - do osoby, od kt�rej zale�a� los Belli - jako� nie mog�em si� prze�ama�. Bella mia�a si� zmieni� i zastanawia�em si�, jak to na mnie wp�ynie. Czy mia�em si� poczu� tak, jakby umar�a, widz�c j� z cia�em wyciosanym z marmuru, z lodu? Jej zapach mia� pali� mi nozdrza i wzbudza� we mnie ��dz� mordu. Jak to b�dzie?, pomy�la�em. Czy naprawd� b�d� chcia� j� zabi�? Czy jestem w stanie nie chcie� zabi� jednego z nich?
Przygl�da�em si�, jak spienione ba�wany pr� ku pla�y. Przes�ania�y j� ska�y, ale s�ysza�em, jak masy wody rytmicznie uderzaj� o piach. Siedzia�em tak bardzo d�ugo, nie odrywaj�c wzroku od morza. W ko�cu, nie wiedzie�, kiedy, zapad� zmrok.
Wola�em trzyma� si� jak najdalej od domu, ale by�em g�odny i nie mia�em �adnych innych pomys��w na nape�nienie �o��dka.
Wsadzi�em r�k� w temblak i si�gn��em po kule. Cholerne rekwizyty. Najch�tniej wrzuci�by je do morza. �e te� Charlie musia� by� tamtego dnia u Billy'ego, i rozgada� p�niej wszystkim, �e mia�em wypadek motocyklowy!
Kiedy dotar�em do domu, doszed�em do wniosku, �e trzeba by�o zosta� w lesie. Tat� co� dr�czy�o. �atwo si� by�o tego domy�li�, bo zawsze przesadza� z zachowywaniem pozor�w. �e niby nic, ale to nic si� nie sta�o.
No i za du�o m�wi�. Byle m�wi�. Zacz�� nadawa�, jeszcze zanim usiad�em za sto�em. Nigdy tyle nie gada�, je�li nie mia� przede mn� czego� do ukrycia. Ignorowa�em go, jak mog�em, koncentruj�c si� na jedzeniu. Chcia�em sko�czy� jak najszybciej i si� zmy�.
- ...a potem wpad�a Sue. Wspania�a kobieta. Twardsza od grizzly. Nie ma na ni� si�y. Ale i tak nie wiem, jak wytrzymuje z t� swoj� c�reczk�. Z Sue to dopiero by�aby wilczyca! Leah to raczej rosomak. Za�mia� si� ze swojego dowcipu*.
Ucich�, czekaj�c na jak�� reakcj� z mojej strony, jakby nie widzia� mojego przyt�pionego spojrzenia i znudzonej miny. Cz�sto go to dra�ni�o. A mnie dra�ni�o, �e wspomnia� o Lei. Stara�em si� o niej nie my�le�.
- Z Sethem to co innego. Ciebie te� by�o, zreszt�, �atwiej wychowywa� ni� twoje siostry... przynajmniej dop�ki nie musia�e� zacz�� sobie radzi� z du�o powa�niejszymi problemami.
Westchn��em i wyjrza�em przez okno. Billy ucich� na moment.
- Przyszed� list - odezwa� si� w ko�cu.
Zgad�em, �e nareszcie przeszed� do w�a�ciwego tematu.
- Co za list?
- Zaproszenie... na �lub.
Mimowolnie spi��em wszystkie mi�nie. Plecy musn�� mi pierwszy j�zyk ognia. Przytrzyma�em si� sto�u, �eby opanowa� dr�enie palc�w. Billy kontynuowa� takim tonem, jakby niczego nie zauwa�y�.
- W �rodku by�a dodatkowa kartka zaadresowana do ciebie.
Nawet jej nie roz�o�y�em.
Ze szpary pomi�dzy swoim udem a bokiem w�zka wyci�gn�� grub� kremow� kopert�. Po�o�y� j� na stole pomi�dzy nami.
- Lepiej tego nie czytaj. To ju� nie ma znaczenia.
Wiedzia�em, �e powiedzia� to tylko po to, �ebym mu si� sprzeciwi�. Wzi��em kopert� do r�k.
Jaki sztywny papier. Drogi. Zbyt wyszukany jak na Forks. Zaproszenie w �rodku by�o w tym samym stylu, jak dla gwiazdy filmowej. Bella nie mia�a z tym nic wsp�lnego. To nie jej gustem si� kierowano, decyduj�c si� na p�przezroczyste stronice drukowane w p�atki kwiat�w. Pewnie uwa�a�a, �e to kicz. Nie przeczyta�em ani s�owa, nie zerkn��em nawet na dat�. Mia�em to gdzie�.
Opr�cz zaproszenia w �rodku znajdowa� si� te� z�o�ony na p� kremowy arkusik z moim imieniem i nazwiskiem wykaligrafowanymi czarnym atramentem. Nie rozpozna�em stylu pisma, ale by�o r�wnie fiku�ne, co ca�a reszta. Przez chwil� przysz�o mi na my�l, �e mo�e pan pijawka zapragn�� podzieli� si� ze mn� swoim szcz�ciem. Roz�o�y�em kartk�.

Jacob,
Wysy�aj�c ci to, �ami� dane jej s�owo. Bala si�, �e ci� zrani, i nie chcia�a, �eby� czul si� do czegokolwiek zobowi�zany. Wiem jednak, �e gdybym by� na twoim miejscu, wola�bym mie� wyb�r.
Obiecuj�, �e b�d� si� ni� opiekowa�. Dzi�kuj� ci - za ni� - za wszystko.
Edward

- Jake, mamy tylko jeden st� - zaprotestowa� Billy, zezuj�c w d�.
Rzeczywi�cie, jeszcze troch�, a wyrwa�bym kawa�ek deski. Oderwa�em od blatu jeden palec po drugim, a potem splot�em je z palcami drugiej d�oni, �eby niczego nie zniszczy�.
- Nie przejmuj si�.
Wsta�em od sto�u, �ci�gaj�c z siebie jednocze�nie podkoszulek. Mia�em nadziej�, �e Leah zd��y�a ju� wr�ci� do domu.
- Tylko nie sied� w lesie ca�� noc - us�ysza�em za sob�, kiedy pchn��em drzwi.
Bieg�em na czterech �apach, jeszcze zanim dotar�em do linii drzew, zostawiaj�c za sob� szlak ze strz�pk�w ubra�, jakbym si� martwi�, �e nie trafi� z powrotem. ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin