Gwiazdy
Elżbieta Wasiuczyńska, Wojciech Widłak
Było późno. Zazwyczaj o tej porze wszyscy już spali. Było cicho, ale nie całkiem. Z trawy dochodziło koncertowanie świerszczy, a z krzewów od czasu do czasu odzywał się jakiś ptak, który najwyraźniej woła śpiewać nocą. Może w dzień się wstydził? Całkiem niesłusznie, bo wychodziło mu to bardzo ładnie.
Było ciemno, ale też nie całkiem. Pypeć widział obok siebie Pana Kuleczkę i Katastrofę, a nawet Bzyk-Bzyk. Bzyk-Bzyk spała na ramieniu Pana Kuleczki. Katastrofa ziewała. A Pan Kuleczka patrzył w niebo.
- Zobaczcie – powiedział Pan Kuleczka – to Wielka Niedźwiedzica. A to Wielki Wóz.
- E tam – ziewnęła naburmuszona Katastrofa. – Nie ma żadnych niedźwiedzi ani wozów. To zwykłe gwiazdy.
Była zła, bo Pan Kuleczka obiecał im dziś przedstawieni, a tymczasem przyszli tutaj.
- Gwiazdy nigdy nie są zwykłe – nie zgodził się Pypeć. – Ale dlaczego tam wszystko jest wielkie – niedźwiedzice i wozy?
- Nie wiem – uśmiechnął się Pan Kuleczka.
- Ale jest też Mała Niedźwiedzica i Mały Wóz. O, tu.
Katastrofa nastroszyła się jeszcze bardziej.
- Ludzie są dziwni – powiedziała. – Patrzą na białe kropki na niebie i mówią, że to niedźwiedzie albo wozy. W dodatku wielkie albo małe! Gwiazdy to gwiazdy, i już.
I ziewnęła, jakby chciała połknąć księżyc, który właśnie wychylił rogi zza drzewa.
- Ale zobacz – próbował przekonać ją Pypeć – przecież Wielki Wóz widać wyraźnie. Tu ma koła, a tu złamany dyszel, a tu...
- Ooo... – Katastrofa znów zaczęła ziewać, ale nagle kończyła - ...ojej!
A Pypeć razem z nią.
- Ojej! – wołał – Coś odpadło z Wielkiego Wozu! Koło, a może dyszel! Widziałem!
- Ja też widziałam – wtórowała mu Katastrofa. – Musimy coś zrobić!
- Nieee – cicho zaprzeczyła przebudzona Bzyk-Bzyk i zaraz znów zapadła w sen.
- Spadło gdzieś tam, za lasem – pokazywał zdenerwowany Pypeć.
Pan Kuleczka przyglądał im się, ale nie wydawał się bardzo przejęty.
- Na pewno zaraz pan powie, że na niebie jest też Wielki Warsztat, co? – rozzłościła się Katastrofa. – Ale jak się widzi wypadek, to trzeba szybko pomóc, prawda?!
- Oczywiście – przyznał Pan Kuleczka. – Ale to nie był wypadek. Spójrzcie na Wielki Wóz. Przecież ma wszystkie koła i dyszel.
Katastrofa i tak nie wiedziała, jak Wielki Wóz wyglądał poprzednio, ale Pypeć przyjrzał mu się uważnie i zdziwiony potwierdził:
- Rzeczywiście! No to co to było?
- Spadająca gwiazda – wyjaśnił Pan Kuleczka. – Gwiazdy czasem spadają.
- Ojej – zmartwił się Pypeć – to musi być bardzo niebezpiecznie.
Spadł kiedyś z drabinki i bardzo się potłukł.
- Niebezpieczne? – zastanowił się głośno Pan Kuleczka – Nie dla gwiazd...
- Widziałam! – zawołała Katastrofa – Widziałam! Znowu jakaś spadła.
- Ja też – potwierdził Pypeć. – Strasznie szybko. Jakby ktoś zrobił kreskę na wodzie...
- I następna! – przerwała Katastrofa.
- Niektórzy uważają – powiedział powoli Pan Kuleczka – że jak się pomyśli życzenie, kiedy spada gwiazda, to ono się spełni.
Katastrofa spojrzała na niego oburzona.
- I dopiero teraz nam pan to mówi?! Trzy gwiazdy się zmarnowały!
I zaraz zaczęła uważnie przyglądać się całemu niebu, żeby żadnej już nie przegapić. Chciała pomyśleć mnóstwo życzeń dla każdego – dla Pana Kuleczki, Pypcia, Bzyk-Bzyk, Pana Pinezki, no i dla siebie trochę też.
- Nie wiem, czy to prawda z tymi życzeniami – powiedział cicho Pan Kuleczka do Pypcia – ale dla mnie to chyba najwspanialsze przedstawienie...
- No pewnie – zgodził się Pypeć. – Przecież występują w nim same gwiazdy!
doroti