Głupi piękny Cullen cz. 7.txt

(18 KB) Pobierz
Rozdzia� VII
SPADAJ!

PWB:

Edward i ja stali�my przez chwil�, trzymaj�c si� w ramionach. To, co mia�o by� niesamowit� szko��, zacz�o przypomina� stref� wojenn� pomi�dzy mn� i nie-tak-idealn� lalk� barbie. Dzwonek zasygnalizowa� rozpocz�cie zaj��, wi�c Edward chwyci� mnie za r�k� i poszli�my razem pod klas�, gdzie mia�a si� odby� moja pierwsza lekcja: trgonometria. To by� jeden z najgorszych przedmiot�w. W mojej starej szkole w Forks oblewa�am z niego ka�dy sprawdzian i nie zalicza�am go na ka�dym �wiadectwie szkolnym.
Zatrzymali�my si� przed drzwiami i odwr�ci�am si� do mojego ch�opaka. - Edward � skar�y�am si� jak dziecko, - nie chc� i�� na trygonometri�, jest taka nudna i trudna. - U�miechn�� si�, s�ysz�c moje narzekanie i otoczy� mnie obronnie r�kami. Pochyli� si� do przodu i poca�owa� w szyj�.
- Bello, wejdziesz do tej klasy, b�dziesz siedzie� tam przez sze��dziesi�t �miertelnie d�ugich minut, marz�c i fantazjuj�c na m�j temat, bo nie mo�esz znie�� bycia daleko ode mnie. Potem znajdziesz si� bezpiecznie w moich ramionach i porw� ci� st�d na szybki, nami�tny poca�unek, zanim zn�w b�dziesz musia�a i�� na lekcj�. Przedtem jednak sam poddam si� podobnej torturze, siedz�c na francuskim i udaj�c, �e z zaciekawieniem ucz� si� j�zyka, kt�ry ju� od dawna znam. Te� b�d� my�la� o tobie - o mojej idealnej dziewczynie. - Odwr�ci� si� i zacz�� oddala�.
- Kocham ci�, Edward! - zawo�a�am za nim. Odwr�ci� si� i przybieg� z powrotem aby z�o�y� na moich ustach brutalny poca�unek.
- Ja ciebie te�, Bello - wyszepta�.
- Dobra, teraz ju� spadaj. - Zachochota�, widz�c moj� min�. Dopiero kiedy skr�ci� za r�g i straci�am go ca�kiem z pola widzenia wesz�am do klasy. Dziewczyny sztyletowa�y mnie wzrokiem. Zje�d�a� idiotki, on jest tylko m�j!
Trygonometria okaza�a si� by� dok�adnie taka, jak si� tego spodziewa�am - g�upia, m�cz�ca i przepe�niona my�lami o idealnie umi�nionym ciele Edwarda. Gdy zadzwoni� dzwonek, ta ma�pa nauczycielka zawo�a�a mnie do siebie. Nazywa�a si� Grey i jej osoba by�a r�wnie ekstcytuj�ca, jak nazwisko. Wygl�da�a na oko�o czterdziestu pi�ciu lat i by�a okropnie szczup�a. Mia�a na sobie workowate, zielone spodnie o podwy�szonej talii, do kt�rych w�o�y�a br�zow� koszul�, a na to narzuci�a jeszcze du�o za du�� d�insow� kurtk�. Jakby tego by�o ma�o jej jasnobr�zowe w�osy by�y mocno zniszczone, natapirowane i sianowate, a na nosie spoczywa�y okulary rodem z lat sze��dziesi�tych. Mia�a zeza, a jej w�skie usta 'zdobi�a' gruba warstwa w�ciekle czerwonej szminki. By�a po prostu jedn� wielk� wpadk� ubraniow�.
- Bello, jeste� w mojej klasie ju� od dw�ch dni - zacz�a swoim wysokim, piskliwym g�osem. - Niemniej jednak uda�o mi si� zauwa�y�, �e zwykle jeste� rozkojarzona. Mia�am r�wnie� okazj� zobaczy� twoje oceny z mojego przedmiotu z poprzedniej szko�y, ale to nie jest �adn� wym�wk�, �eby nie zacz�� ci�zko pracowa� i naprawi� z�e wra�enie.
Jej g�os byl taki irytuj�cy! Nie dziwota, �e by�am tak strasznie znudzona - ONA sama by�a nudna!Uchhh...
- Ci�ko jest mi to m�wi� na tym etapie, ale chyba pilnie potrzebne ci s� korepetycje.
Co? Korki?! To chyba jakie� �arty!
- Pani Gray - zacz�am przymilnym g�osem. - Nie wydaje mi si�, �ebym naprawd� ich potrzebowa�a. Dam sobie rad� bez kork�w, naprawd�. Sama musz� si� tylko troch� bardziej przy�o�y�, to wszystko.
Westchn�a ci�ko, a jej skulone ramiona zapad�y si� jeszcze bardziej - teraz wygl�da�a po prostu tragicznie.
- Bello, wydaje mi si�, �e sama nie dasz rady si� z tego wypl�ta�. Zamierzam wybra� jednego z moich najlepszych uczni�w jako twojego korepetytora. Jestem pewna, �e nauczysz si� od niego wiele, je�li tylko troch� si� przy�o�ysz.
- �e niby co? Nie zamierzam zgodzi� si� na uczenie przez jakiego� niewy�ytego mi�czaka z t�ustymi w�osami, okularami jak denka od s�oik�w, kt�ry pewnie sko�czy �lini�c si� nad moimi w�asnymi ksi�zkami! Na bank, jego ulubion� rozrywk� w czasie wolnym jest siedzenie przed monitorem i patrzenie na dziewczyny playboya onanizujac si� przy tym, bo sam nie jest dostatecznie rozgarni�ty, zeby znale�� sobie lask�. Facet, kt�ry dobrowolnie zgadza si� dawa� korki osobie w swoim wieku zdecydowanie jest r�bni�tym �wirem!
- Bello, to nie by�o mi�e! On jest dobrym uczniem i jak na m�j gust jest r�wnie� bardzo przystojny � skomentowa�a, patrz�c w dal, pewnie wyobra�aj�c sobie siebie z nieletnim ch�opakiem z kt�rej� klasy. Fuuuj, moja w�asna nauczycielka leci na go�cia z mojego rocznika. Oble�ne. Po jakim� czasie dostrzeg�a mnie ponownie, kiedy chrz�kn�am znacz�co.
- Przepraszam, co ja to... A tak, poprosi�am �eby przyszed� i �eby�cie si� poznali, rozmawia�am ju� z nauczycielk� angielskiego, zwolni�a ci� z nast�pnej lekcji, �eby� mog�a pozna� swojego korepetytora i �eby�cie mogli ju� zacz�� si� uczy�. Ale to jest sytuacja wyj�tkowa. Normalnie b�dziecie spotykali si� po lekcjach raz w tygodniu. Zrozumiano?
Przytakn�am.
Skierowa�a si� w kierunku drzwi, �eby przedstawi� mi mojego nauczyciela. Ciekawe jak Edward zareaguje na to ca�e zamieszanie? Mo�e b�dzie cho� troszk� zazdrosny? Oj, b�dzie bardzo zazdrosny... To mo�e by� interesuj�ce... albo nie ca�kiem fajne.
Wszystkie te my�li odlecia�y, kiedy pani Gray otworzy�a drzwi �eby wpu�ci� do �rodka wyj�tkowo ucieszonego Edwarda. O cholera.
- Dzie� dobry pani! Czy to Isabella Swan, o kt�rej pani wspomina�a? - zapyta� niewinnie, jakby zupe�nie nie wiedzia�, kim jestem. M�j seksowny, gor�cy niegrzeczny facet by� taki genialny! Ale jazda! Juhuhu, �egnaj t�ustow�osy kujonie! Niewa�ne jak to zrobi�, ale naprawd� mine zaskoczy�! Jest taki seksowny, a to daje �wietny efekt!
- Tak, to Bella. Bello, to Edward. Edwardzie, to Bella.
Dawa�o si� wyczu� roztargnienie w jej g�osie i dam sobie r�k� uci��, �e to przez wizje jakie w tym momencie tworzy� jej chory m�zg. Edward podszed� do mnie, uj�� moj� praw� d�o� i z�o�y� na niej sw�j s�odki poca�unek.
- Mi�o mi ci� pozna�, Bello. Kiedy jego wargi dotkn�y mojej r�ki my�la�am, ze nie wytrzymam i poca�uj� go w usta. Edward te� by� �wiadomy obecno�ci naszej nauczycielki w troch� innym �wiecie, wi�c skrz�tnie to wykorzysta�. Zjecha� ustami wzd�u� mojego �rodkowego palca i uca�owa� jego czubek, potem wzi�� go do ust... Westchn�am cichutko - ona na pewno tego nie s�ysza�a, za to Edward tak.
- Pppani Gray - wydusi�am z siebie. - Chyba ma pani racj�. - Spojrza�a na mnie pytaj�cym wzrokiem, a Edward cofn�� si� troszk�, �eby nie zwraca� na siebie uwagi.
- Naprawd�, powinnam podci�gn�� si� w trygonometrii. I zdecydowanie powinnam zacz�� od zaraz. Do widzenia. - Ruszy�am w stron� korytarza, mijaj�c po drodze Edwarda. Szczerze m�wi�c, to nie mia�am poj�cia gdzie id�, ale po pierwsze: by�am tu nowa; po drugie: nie zwraca�am uwagi, kiedy mnie oprowadzali. Sz�am przez korytarz dop�ki nie poczu�am r�ki Edwarda na swoim ramieniu.
- To jak, gotowa do nauki? - spyta�, obdarzaj�c mnie tym u�miechem, na kt�rego widok po prostu si� rozp�ywa�am.

***

Nauka posz�a... ca�kiem dobrze. Polega�a generalnie na siedzeniu przy moim stole kuchennym, usi�owaniu przeczytania czego� z podr�cznik�w, rozwi�zywania zada� - no dobra, UDAWANIU, �e si� je rozwi�zuje. Szczerze m�wi�c, przez ca�y ten czas nie nauczy�am si� kompletnie nic, bo wi�kszo�� czasu sudiowa�am wnikliwie usta Edwarda, a nie trygonometri�. Ale co mog�am zrobi�? On jest moim narkotykiem, kt�rego ca�y czas mam za ma�o. Ja jego r�wnie�.
Cieszyli�my si� swoj� obecno�ci� na ��ku, kiedy spojrza�am na zegarek.
- Kurde. Mamy... o boszzz... jeszcze dwie... jasna cholera... lekcje przed... lunchem. - M�wi�am to, kiedy robi� malink� na mojej szyi, b�d�c doskonale �wiadomym, �e doprowadza mnie to do szale�stwa. Odsun�� si� ode mnie, by spojrze� na mnie �a�osnym wzrokiem z ustami w podk�wk�.
- Ale� Bello... - Przesun�� usta w d�, a� do obojczyka.
- Nnn... ooo?
- Mmm, tak �wietnie smakujesz. - Wstrzyma�am na chwilk� oddech. Moje serce zaczyna�o wariowa�.
- Edward, mo�emy doko�czy� ca�owanie wieczorem... albo w czasie lunchu... albo kiedykolwiek b�dziemy mie� woln� sekundk�, ale naprawd� musimy ju� i��. Prosz�? - Teraz to ja zrobi�am podk�wk�, a kiedy na mnie spojrza� westchn�� zrezygnowany.
- Dobra, ale trzymam ci� za s�owo. - �arliwie przytakn�am ze�liguj�c si� z ��ka i ci�gn�c za sob� Edwarda.

***

By� lunch, generalnie nudy. Alice i Rosalie nalega�y, �eby�my usiedli razem przy stoliku, �eby pogada�.
- A wi�c - Emmett pr�bowa� rozpocz�� rozmow�. - My faceci, jedziemy na polowanie w weekend. - Ojej, ca�kiem zapomnia�am, �e nie polowa�am ju� p�tora tygodnia! - Piszecie si� dziewczyny?
- Ja zdecydowanie tak - zg�osi�a si� Rosalie, ca�uj�c Emmetta w policzek. U�miechn�� si�.
- Taa, ja te�. Jak ma si� sytuacja wokolicy? Jakies grizzly? To moje ulubione. - Alice na ka�dym kroku usi�owa�a nam wm�wi�, �e bycie ma�� nie oznacza�o bycia s�ab�.
- Juhu! Male�ka, grizzli to nasze ulubione! - krzykn�� Emmett, przybijaj�c Alice pi�tk� ponad sto�em. Nie pu�ci�a jednak jego r�ki. Spojrza� na ni� i zawaha� si� przez moment, zanim zacz�a mia�d�y� mu d�o�.
- Alice... rany... co ty robisz?! Przesta�, to naprawd� boli!
- Nie m�w do mnie 'male�ka', okej? - Emmett przytakn��, a Alice pu�ci�a jego r�k� i poklepa�a go po g�owie, m�wi�c: - Dobry ch�opczyk.
Nagle ca�a sto��wka zamar�a. To nie by� dobry znak. Ludzie wychylali g�owy, �eby widzie� lepiej drzwi wej�ciowe. Sta�y w nich trzy barbie. Dwie dziewczyny i wampirzyca. Rozpocz�y poch�d mi�dzy stolikami, jakby by� to conajmniej czerwony dywan. Kierowa�y si� w nasz� stron�. Lauren i Jessica kroczy�y po obu bokach Tanyi, kt�rej usta wykrzywia�y si� w plastikowym, oble�nym u�mieszku.
Edward wzdrygn�� si� nerwowo; po�o�y�am mu r�k� na nodze, �eby go uspokoi�.
- Edward, oddychaj. Damy rad�, jako� to przetrwamy. Chyba.
Kiedy zatrzyma�y si� naprzeciw nas, wszystkie oczy w�cibskich gapi�w skierowane by�y w nasz� stron�.
- Hej Edziuniu, wygl�da na to, �e chodzimy do tej samej szko�y? - Tanya odrzuci�a w�osy do ty�u, m�wi�c dostatecznie g�o�no, �eby ca�a sto��wka mog�a j� us�ysze�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin