12.txt

(20 KB) Pobierz
Proroctwo Trbory


Kruszec szlachetny, z m�drych s��w powsta�y,
Wskazany d�oniom wci�� nienarodzonym,
sm�tny wygnaniec z woli matki O.

Ona tak chcia�a,
tak zdecydowa�a.
Przyjdzie mu zatem d�ugo trwa� w ukryciu,
w g��binach ziemskich. A� nadejdzie czas,
w kt�rym i niebo rozb�y�nie, i gwiazdy,
ruszaj�c wreszcie w poch�d obop�lny.
Wtedy, i tylko wtedy, g��bia ziemi
na �wiat wy�uska ci� ze swych wn�trzno�ci,
aby� pod��y� ku jej bia�ej d�oni
i by� nama�ci� j� barw� czerwon�.

Ogie� i krew, niepodzielone,
w berle, lecz ber�em w�ada matka O.
Ogie� i krew otrzyma wybranka,
ta, kt�ra ber�o dla siebie posi�dzie.
Ogie� i krew otrzyma wybranka,
ta, kt�ra odda si� pot�dze ber�a.

C�rami O Ber�o O zarz�dzi.







Rozdzia� XII
Droga ku Selene


Ana�d w�o�y�a ciep�e zimowe buty, czapk� i spakowa�a plecak. Zabra�a ze sob� troch� chleba i sera, kilka pomara�czy, gar�� suszonych owoc�w i butelk� wody. Wyprawa nad jezioro mia�a jej zaj�� oko�o dw�ch godzin, ale jak d�ugo b�dzie musia�a tam pozosta�, �eby skontaktowa� si� z Selene � pozostawa�o niewiadom�.
Demeter nauczy�a j�, �e przezorno�ci nigdy za wiele. G�ry szykuj� pu�apki na �mia�k�w. Rozs�dek powinien by� najlepszym doradc� dla kogo�, kto decyduje si� rzuci� im wyzwanie, a ci, kt�rzy nie potrafi� lub nie chc� widzie� posy�anych ku nim ostrze�e�, przyp�acaj� sw� nieuwag� �yciem. Demeter wskazywa�a ich, gdy pojawiali si� w Urt z wielkimi plecakami i rozbieganym spojrzeniem. Zuchwali g�upcy, za�lepieni ��dz� zdobywania szczyt�w, kt�ra czyni�a ich g�uchymi i szalonymi. Ow�adni�ci szale�stwem g�r, podczas wypraw tracili palce, r�ce, stopy i �ycie. Demeter opowiada�a jej rozmaite historie o alpinistach, kt�rzy zamarzli, zostali uwi�zieni w �niegu, ra�eni piorunem, zboczyli ze szlaku i zgubili si�, spadli w przepa�� i zostali po�arci przez wilki. Gdyby Demeter �y�a, kaza�aby jej zaopatrzy� si� w zapa�ki, lin�, karabinek, kompas, kask, rac� i sweter. Ale  Ana�d musia�a zabra� za sob� jeszcze co�, czego wcze�niej nie wzi�a pod uwag�.
- A���aaa! - krzykn�a przera�ona tu� przed wyj�ciem z domu.
Poczu�a, jak na jej plecach l�duje futrzasta kulka i ostrymi pazurkami chwyta si� plecaka. By� to Apollo, rozbrykany kociak. Ani my�la� zostawa� sam bez  Ana�d, o czym w�a�nie j� przekonywa�, skacz�c z wieszaka stoj�cego przy drzwiach.
- Niegrzeczny Apollo � skarci�a go. - Zostajesz w domu. No ju�, z�a�.
Apollo jednak nie reagowa� na polecenia swojej pani.
- Miauuu, miau, miiiaaauuu � powiedzia�a w j�zyku Apolla, z perfekcyjnym akcentem.
Apollo uni�s� malutkie uszka, nie mog�c uwierzy�, �e  Ana�d zgani�a go w jego j�zyku, i � wci�� jeszcze oszo�omiony � natychmiast przeprosi� za swoje zachowanie.
- Miau, miiau.
Ana�d przyj�a przeprosiny z u�miechem, g�aszcz�c zwierz�tko po szyi. Sama nie by�a ta zdziwiona jak kot; cz�sto musia�a si� powstrzymywa�, by nie �wierka� jak wr�bel, nie becze� jak owca, nie gdaka� jak kura czy nie rycze� jak osio�. �eby nie szuka� daleko, zesz�ej nocy, a w�a�ciwie, gdy zaczyna�o ju� �wita�, musia�a zareagowa� dwoma stanowczymi kukuryku i zgani� koguta pani Engracii, piej�cego o skandalicznie wczesnej porze. Nawet ciotka Criselda poskar�y�a si� rano na niedaj�cego spa� koguta, nie podejrzewaj�c, �e obudzi�y j� d�wi�ki wydane przez  Ana�d. Dziewczynka nie mia�a odwagi przyzna� si� ciotce, �e odkry�a w sobie zdolno�ci rozumienia zwierz�t i �e od niedawna potrafi na�ladowa� ich g�osy. Zd��y�a te� si� zorientowa�, �e �adna ze znanych jej czarownic nie rozumie j�zyka zwierz�t. Z wyj�tkiem wycia wilk�w, do kt�rych klanu nale�a�y, nie by�y zdolne poj�� nawet najprostszego szczekania psa.
Niedobre by�o to, �e wzruszy�a si�, s�uchaj�c pr�b Apolla. Nie chcia� zosta� sam, bo ba� si�, �e ciotka Criselda b�dzie na niego krzycza�a. Westchn�wszy,  Ana�d ulokowa�a kociaka w plecaku, zaznaczaj�c jednocze�nie miaukni�ciem:
- Mo�esz i�� ze mn�, bo jeste� ma�y i nie wa�ysz du�o, ale jak uro�niesz i przytyjesz, to koniec z takimi pomys�ami.
Ruszy�a w drog�, my�l�c, �e to dobra wr�ba. Teraz, kiedy rozumia�a lepiej �wiat, kt�ry j� otacza�, zda�a sobie spraw�, �e nic nie dzieje si� przypadkowo. Towarzystwo Apolla cieszy�o j�. Nie b�dzie si� czu�a samotnie.
Niestety, straci�a zaufanie do wszystkich i dlatego postanowi�a sk�ama�. Ciotce Criseldzie powiedzia�a, �e jedzie na wycieczk� szkoln�, w szkole natomiast nak�ama�a Gai, �e musi zosta� w domu, bo ciotka jej potrzebuje.
W zachowaniu Criseldy wyczuwa�a co� dziwnego. Widzia�a znaki, kt�re kaza�y jej my�le�, �e ciotka nie pomo�e jej w skontaktowaniu si� z Selene, a nawet mo�liwe, �e b�dzie pr�bowa� jej w tym przeszkodzi�. Nie ufa�a tez Elenie i Karen, a je�li chodzi o Gay�, zaczyna�a w�tpi� w jej lojalno�� wobec klanu i rodu.
W pewnym momencie, niczym b�yskawica, nasz�a j� my�l.
Czy Gaya mo�e by� Odish?

Przesz�a przez most i wolnym krokiem ruszy�a kr�t� �cie�k�, kt�ra pi�a si� wschodnim zboczem g�ry, prowadza� do prze��czy. W miar� jak  Ana�d wspina�a si� coraz wy�ej, pozostawiaj�c dolin� za plecami, utwierdza�a si� w przekonaniu, �e to s�abe �wiat�o, o kt�re obwinia�a utrzymuj�c� si� mg��, a przez kt�re w ostatnich dniach tak posmutnia�y wiosenne poranki, w istocie jest dziwne, bardzo dziwne.
Odk�d znikn�a matka i zjawi�a si� ciotka Criselda,  Ana�d nie przestawa�a dostrzega� zmian zachodz�cych w otaczaj�cym j� krajobrazie. Czasami mia�a wra�enie, �e powietrze jest rzadsze, ni� by�o wcze�niej, �e ulecia�a z niego �wie�o��. Kiedy indziej poranne �wiat�o wydawa�o jej si� m�tne, wyzbyte kontrast�w, poszarza�e. Przebywaj�c w lesie, jaskini, miasteczku, nie mia�a odpowiedniej perspektywy, by to stwierdzi�, ale teraz mog�aby przysi�c, �e dolin� zaw�adn�a jaka� nierealna, fantasmagoryczna si�a. Nie przypomina�o ro �adnego znanego zjawiska natury.
Sz�a wci�� przed siebie, z ka�d� chwil� odczuwaj�c coraz wi�kszy niepok�j. Zbli�a�a si� do jakiego� niebezpiecznego, nieprzewidywalnego miejsca i nie chcia�a odwraca� si� za siebie. Zmierza�a do prze��czy ��cz�cej doliny,niegdysiejszego szlaku kontrabandy, kt�ry miejscowi pokonywali na grzbietach mu��w. Apollo zacz�� pomiaukiwa� w plecaku. By� wystraszony.  Ana�d tak�e. Dotar�a do miejsca, od kt�rego nie by�a ju� w stanie kontynuowa� marszu. Co� uniemo�liwia�o jej ruchy. Stopy mia�a jak z o�owiu; tak mocno przylega�y do ziemi, �e nie by�a w stanie post�pi� nawet kroku. Brakowa�o jej powietrza, oczy zachodzi�y mg��. Mia�a ochot� si� odwr�ci� i jak najszybciej stamt�d uciec, sturla� si� z g�ry jak kamie�. O ma�y w�os nie podda�a si� temu impulsowi, lecz obraz Selene, ujrzany oczyma wyobra�ni, sprawi�, �e nie da�a za wygran�.
�eby kontynuowa� wypraw�, potrzebowa�a si�, kt�rych nie mia�a. Usi�uj�c oprze� si� zawrotom g�owy, popychaj�cym j� w stron� przepa�ci, u�ywa�a ca�ej si�y woli. Nie mog�a si� podda� chwili s�abo�ci, potrzebowa�a jakiego� bod�ca, przekonania, �e zdo�a pokona� przeszkod�.
Pomocna w rozwi�zaniu problemu okaza�a si� pszczo�a.
Zatoczy�a kr�g wok� g�owy  Ana�d i brz�cz�c, bez najmniejszego wahania, polecia�a przed siebie.  Ana�d bezb��dnie zrozumia�a jej przekaz. Pszczo�a porozumiewa�a si� z siostrami z roju, informuj�c, �e zbli�a si� do ula. Nie by�o czego si� ba�.
Tego w�a�nie  Ana�d potrzebowa�a � przekonania si�, �e jej strach jest bezpodstawny. Dotrze� do celu b�dzie mog�a tylko dzi�ki swojej odwadze.
Zacisn�a z�by, oderwa�a stop� od ziemi i zrobi�a krok; potem nast�pny. Kroki stawa�y si� coraz swobodniejsze, ka�dy kolejny stawia�a z wi�ksz� pewno�ci� siebie. Sz�a naprz�d, my�l�c o Selene, o jej d�oniach. To dodawa�o jej si� i sprawia�o, �e czu�a si� o�ywiona. Kroki szybko przemieni�y si� w zwinne st�panie, prawie trucht.
Ana�d p�dzi�a naprz�d i mia�a wra�enie, �e przekracza jak�� barier�. Najpierw poczu�a co� twardego, zimnego, przypominaj�cego g�st� mg�� o konsystencji tafli lodu pokrywaj�cej zamarzaj�ce jezioro. Zderzy�a si� ze �cian� i us�ysza�a, jak ta p�ka. By�o to jak uderzenie o szyb�, ale ona nie cofn�a si� i z opuszczona g�ow�, jak byk gotowy do ataku, wci�� napiera�a, czuj�c, jak p�ka otaczaj�ca ja skorupa. Doda�o jej to animuszu, nieustannie kroczy�a dalej, jednak w pewnym momencie poczu�a uk�ucie w lewej nodze i powalona b�lem upad�a na ziemi�.
Uda�o si�! Czymkolwiek by� mur, kt�ry pokona�a, czu�a teraz �wie�o�� wiosennego powietrza, g�sty aromat rozkwit�ych wrzos�w i ciep�e �wiat�o s�o�ca, przejrzyste, pozbawione matowego odcienia. �ciana, kt�ra wyros�a na drodze dziewczynki, zawali�a si� po zderzeniu z jej cia�em. Czy to by�o zakl�cie? By�a przekonana, �e tak, �e chodzi�o o co�, co mia�o j� chroni�. A ona to zniszczy�a.
Ale przecie� uczyni�a to w dobrej wierze, chc�c skontaktowa� si� z Selene. Spr�bowa�a si� u�miechn��, by doda� sobie odwagi. Apollo wyjrza� z plecaka i pozdrowi� swoj� pani� czu�ym miaukni�ciem. Pog�aska�a go pieszczotliwie. Nie by�a sama, przedostali si� we dw�jk�. Pozostawa�a tylko jedna w�tpliwo��: rozkruszy�a ca�y mur, czy uczyni�a w nim jedynie wy�om?
Podnios�a si�, �eby to sprawdzi�, ale zaraz upad�a, skowycz�c z b�lu. Noga! Czu�a si� tak, jakby drut kolczasty owin�� si� wok� �ydki i wyrwa� jej kawa�ek cia�a.
Podwin�a ostro�nie nogawk� i ku w�asnemu zdziwieniu odkry�a, �e nie ma �adnej rany. Sk�ra pozostawa�a w stanie nienaruszonym, nie by�o krwi ani �adnego �ladu po ostrzu no�a. Czy�by autosugestia? Jeszcze raz spr�bowa�a si� podnie��, ale ledwie mog�a si� utrzyma� w pozycji stoj�cej. Przygryz�a wargi, czuj�c przeszywaj�cy b�l. Musia�a si� uspokoi�, by�a zrozpaczona i wiedzia�a, �e je�li niczego nie zrobi, zaraz zemdleje.
Dawno temu Demeter wyja�ni�a jej, �e stan jasno�ci umys�u to stan �aski, jaki osi�ga si� jedynie w chwilach najwi�kszego niebezpiecze�stwa. Cia�o przesy�a sygna�y alarmowe do m�zgu i uruchamia wszystkie ��cza alarmowe. Wzrok, s�uch, w�ch i dotyk wyostrzaj� si� nieprawdopodobnie.
Ana�d teraz w�a�nie tego do�wiadcza�a, a by� mo�e posiad�a zdolno�� aktywowania zmys��w w�wczas, gdy rzeczywi�cie tego pragn�a i potrzebowa�a. Pod listowiem otaczaj�cym d�b w...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin