Przepustka do ALFY.pdf

(75 KB) Pobierz
9033551 UNPDF
PRZEPUSTAK DO "ALFY"
Aleksander Rawski
Wydałoby się, że warunki przyjęcia do "Alfy" nie są zbyt wygórowane: kategoria zdrowia A, wiek nie mniej niż
25 lat, zaliczenie testów psychologicznych, duża sprawność fizyczna i kondycja. Przy rekrutacji bierze się pod
uwagę znajomość języków obcych, zwłaszcza angielskiego, oraz umiejętność pływania, posiadanie prawa jazdy,
kurs spadochronowy, znajomość wschodnich sztuk walki. Natomiast nie przywiązuje się większego znaczenia
do wzrostu i wagi ciała, gdyż w "Alfie" potrzeba zarówno ludzi "niedźwiedziej" postury, jak i drobnej budowy.
Barierą dla kandydatów może być jednak to, że nabór odbywa się wyłącznie spośród żołnierzy zawodowych,
pracowników Służby Bezpieczeństwa i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Ten elitarny odział obecnie liczący około 250 żołnierzy zakwaterowanych w Moskwie, Jekaterynburgu,
Krasnodarze i Chabarowsku, kilka razy odegrał ważną rolę we współczesnej historii Rosji. Powołano go na
rozkaz szefa KGB, Jurija Andropowa, w 1974 roku jako grupę specjalną "A" i podporządkowano Ministerstwu
Spraw Wewnętrznych. Swoją grecką nazwę zawdzięcza zachodnim analitykom, którzy w 1991 roku kodowe
oznaczenie jednostki odczytywali zgodnie z natowskim kodem literowym - Alfa. Jednostka przygotowana jest
do działań antyterrorystycznych, unieszkodliwiania szczególnie niebezpiecznych przestępców, ochrony
najwyższych władz państwowych. Na terytorium kraju wykonuje tajne operacje bojowe.
W czasach sowieckiej władzy brała też udział w tłumieniu buntów w więzieniach i obozach karnych
podporządkowanych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych.
W strukturach "bezpieki"
Początkowa "Alfa" składała się z około 30 funkcjonariuszy, znakomicie przygotowanych do działań specjalnych.
W latach 80. jej liczebność powiększono do ponad 600 osób. Twórcą grupy i jej pierwszym dowódcą był
pułkownik Witalij Bubieniew (wówczas major). Jednostkę podzielono na trzy pododdziały - jeden z nich (na
zmianę) znajduje się zawsze w pełnej gotowości bojowej. W razie alarmu wszyscy żołnierze muszą w przeciągu
godziny dotrzeć do bazy. W dyspozycji "Alfy" są samoloty i śmigłowce, dzięki którym mogą w krótkim czasie,
znaleźć się w dowolnym punkcie Rosji. Od 1992 roku oddział pozostawał w wyłącznej dyspozycji prezydenta
Jelcyna. Po rozpadzie KGB "Alfę" włączono do Głównego Zarządu Ochrony, skąd w lipcu 1995 roku została
przeniesiona do struktury Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosyjskiej Federacji. Faktycznie działa tam na
zasadzie pełnej autonomii, ma własne struktury analityczne oraz logistyczne. Podporządkowana jest wyłącznie
dyrektorowi FSB. Wchodzi w skład sił Centrum Antyterrorystycznego wraz z tajnymi pododdziałami elitarnymi
"Beta" i "Zenit".
1
9033551.001.png
 
Na każde wezwanie
Test bojowy żołnierze "Alfy" przeszli 28 marca 1979 roku, kiedy usunęli z ambasady amerykańskiej terrorystę,
byłego żołnierza Czarnomorskiej Floty, który domagał się umożliwienia wyjazdu do Stanów Zjednoczonych.
Pertraktacje z nim osobiście prowadził ówczesny jej dowódca płk Gienadij Nikołajewicz Zaicew (obecnie gen.
mjr), któremu jako jedynemu dowódcy formacji udało się dowodzić nią pod różną władzą - w ZSRR od 1977 do
1988 roku i w Rosji od 1992 do 1995 roku. Na międzynarodową skalę "Alfa" została użyta w 27 grudnia 1979
roku podczas szturmu pałacu prezydenta Hafizullaha Amina w Kabulu. Do tej pory akcja uznawana jest przez
specjalistów wojskowych za unikalną - znajdujący się na wzgórzu pałac już natura uczyniła go niedostępnym,
poza tym bronili go dobrze wyszkoleni żołnierze afgańscy. Wydawałoby się więc, że sprawa jest przesądzona.
Tymczasem 22 żołnierzy "Alfy" dostało się tam w ciągu 43 minut.
Specjalistów formacji wezwano również 17 grudnia 1981 roku do odbicia 25 zakładników, uczniów szkoły
średniej, których przetrzymywało dwóch żołnierzy radzieckich domagających się "wyjazdu" do Republiki
Federalnej Niemiec. Sukcesem zakończyła się też operacja "Alfy" 18 listopada 1983 roku - odbicie z rąk
terrorystów porwanego z Mineralnych Wód do Turcji samolotu Tu-134 z 57 pasażerami na pokładzie.
W Rosji elitarna jednostka antyterrorystyczna wsławiła się w trzech ważnych misjach politycznych: opanowania
wieży telewizyjnej w Wilnie w styczniu 1991 roku, szturmie na broniony przez Borysa Jelcyna Parlament
Republiki Rosyjskiej w sierpniu 1991 roku oraz zdobycia tego samego budynku bronionego tym razem przez
wiceprezydenta Aleksandra Ruckoja w październiku 1993 roku. Wtedy to około 180 żołnierzy jednostek
antyterrorystycznych "Alfa" i "Wimpieł" weszło do Białego Domu i negocjowało poddanie się Chasbułatowa,
Barannikowa i Aczałowa. Kilka specjalnych oddziałów Ministerstwa Bezpieczeństwa znalazła się przed
budynkiem, ale ich rola była tu minimalna. Po raz pierwszy w historii Rosji od 1917 roku oddziały armii i milicji
wykorzystano w wewnętrznej walce o władzę. W przeszłości, na przykład w 1953 roku, kiedy Chruszczow
pokonał Berię, albo w 1957 roku, gdy udało mu się odsunąć swoich rywali, Mołotowa i Malenkowa, wojsko było
postawione w stan gotowości, ale nie użyto go. Sprawa ataku na siedzibę parlamentu Republiki Rosyjskiej po
raz pierwszy wypłynęła w zeznaniach żołnierzy "Alfy", którzy twierdzili, że otrzymali rozkaz zdobycia Białego
Domu, ale bohatersko odmówili. Jednak dowódca oddziału, generał Wiktor Karpuchin, stanowczo temu
zaprzeczył. Natomiast według Siergieja Stiepaszyna, który został wiceministrem w Ministerstwie
Bezpieczeństwa Rosji w styczniu 1992 roku, kierownictwo KGB nie wydało rozkazu ani aresztowania Jelcyna,
ani ataku na Biały Dom. - Uwierzcie mi - zapewniał Stiepaszyn w czasie posiedzenia komisji - "Alfa" jest
świetnie wyszkoloną jednostką i jej żołnierze nigdy nie odmówiliby wykonania rozkazu, nawet gdyby niektórzy
z nas, obecnych na tej sali, bronili Białego Domu. Faktem jest jednak, że po tych wydarzeniach pododdział na
pewien okres rozproszono po różnych jednostkach MSW.
Niepotrzebna śmierć
W czerwcu 1995 roku na Budionowsk w Kraju Stawrowskim uderzył oddział bojowników czeczeńskich pod
dowództwem Szamila Basajewa. Zajął on szpital miejski, gdzie zgromadził ponad tysiąc zakładników. Basajew
zażądał zakończenia wojny oraz rozpoczęcia rozmów pokojowych. Decyzję o szturmie na zajęty przez
Czeczenów szpital podjął sztab operacji w Budionnowsku, którym kierował minister spraw wewnętrznych,
Wiktor Jerin. Żołnierzy z oddziału specjalnego "Alfa" miały wspierać dwie jednostki szybkiego reagowania
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jednak pomoc ze strony MSW nie nadeszła i żołnierze "Alfy", którzy
próbowali podejść do gmachu szpitala ze trzech stron, znaleźli się w krzyżowym ogniu bojowników Basajewa.
Później prasa na podstawie relacji żołnierzy biorących udział w walce pisała, że Czeczeni zostali uprzedzeni o
godzinie rozpoczęcia szturmu i otwarli ogień, gdy pierwsi żołnierze "Alfy" znaleźli się w zasięgu ich karabinów.
Gdyby zaczęli strzelać kilka minut później, mogli wręcz zaskoczyć cały elitarny oddział, a tak - tylko jego część
była w niezwykle trudnej sytuacji. Po walce żołnierze "Alfy" twierdzili, że takiej nawały ognia, nie przeżyli nawet
w czasie szturmu na pałac prezydenta Amina w Kabulu. Najbardziej niezwykłe w całej operacji było to, że gdy
grupie kilku żołnierzy "Alfy" udało się wreszcie dotrzeć do parteru szpitala - nakazano im odwrót. Nie wiadomo,
kto wydał rozkaz wstrzymania szturmu i odbicia zakładników. Nieudana akcja "Alfy" wywołała szerszą dyskusję
na temat dalszych losów tego oddziału. Przeważały opinie, że żołnierze zrobili wszystko, co w danym
momencie było możliwe do zrobienia. "Alfa" - zdaniem prasy - wykazała się wyjątkową sprawnością, czego nie
można było powiedzieć o innych oddziałach specjalnych.
Odbicie ponad siedmiuset zakładników przetrzymywanych przez czeczeńskich terrorystów przez trzy doby (od
23 października 2002 r.) - w budynku teatru muzycznego zakończyła się sukcesem "Alfy". Rosyjska Federalna
Grupa Bezpieczeństwa przyznała, że w przygotowaniu operacji wzięły udział siły specjalne z 29 krajów; m.in.:
Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch, Francji, Japonii i Republiki Południowej Afryki.
W wyniku szturmu zginęło 50 terrorystów. Ponad stu zakładników przebywa w szpitalach. Ich stan jest ciężki.
Podejrzewa się, że zostały zatrute gazem, którego użyły pododdziały specjalne.
2
Zgłoś jeśli naruszono regulamin