Rozdział 4 rose i dimka.docx

(19 KB) Pobierz

Rozdział 4

 

-Kochaj się za mną Roza -szepnął jej do ucha, po czym musnął ją wargami po szyi w górę i w dół. Zaskoczyło ją to

-Coraz bardziej mnie zaskakujesz, gdzie się podział dawny Dymitr, gdzie ten rozsądny człowiek który był tu wczoraj?

-Rozumiem, że nie chcesz. Nie będę cię do niczego...-nie udało mu się skończyć gdyż jego wargi miały już co innego do roboty. Usiadła mu na brzuchu i całowała namiętnie, dalej nie wierząc w to co przed chwilą usłyszała. Nie zastanawiając się dłużej zaczął ściągać z niej bluzkę, gdy udało im się oderwać od siebie na chwilę przetoczył się na nią, wyprostował i jednym zwinnym ruchem ściągnął swoją bluzkę. Sięgnęła ręką do jego włosów, przyciągając go bliżej do siebie, on natomiast zamiast wrócić do jej ust zaczął całować ją po szyi, powoli schodząc coraz niżej. Dopiero gdy znalazł się na brzuchu popatrzył na nią i uśmiechnął się szeroko, po czym powoli powrócił do jej ust dalej ją całując. Nie wiedziała co tak naprawdę się dzieje, nigdy wcześniej Dymitr nie posuwał się do takich rzeczy. Było jej tak przyjemnie, chciała coś powiedzieć ale nie bardzo wiedziała co w takiej chwili mogło być odpowiednie.  On również zastanawiał się co tak naprawdę nim kieruje, kilka tygodni wcześniej nawet nie pomyślałby o takich rzeczach a teraz. Z zamyśleń wyrwały go ręce Rose rozpinające jego spodnie, już miał sięgać do jej dresów kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Zamarli na moment, Rose szybko wydostała się z łóżka i złapała swoją bluzkę. Zakładając ją na siebie odwróciła się i odezwała się cicho

-Nigdzie się nie ruszaj, sprawdzę tylko kto to i zaraz wracam- uśmiechnął się szeroko, ale w oczach było widoczne coś jeszcze, coś jakby smutek. Rose podeszła do drzwi przeczesała włosy i otworzyła je.

-Cześć, nie obudziłem cię? Chciałem ci tylko dać parę ulotek tych ośrodków narciarskich wybierz który najbardziej ci się podoba i daj znać.- Manson stał za drzwiami, uśmiechał się szeroko.

-Wiesz ja nawet nie wiem czy pojadę więc może wy coś wybierzcie, zresztą to był wasz pomysł  ja się dostosuje, a teraz wybacz ale nie mam czasu.-chciała go jak najszybciej spławić ale on nie dawał za wygraną

-O tej porze się śpi Rose a nie załatwia sprawy

-Tak i mówi to osoba która przyłazi w środku nocy z ulotkami -zamknęła mu drzwi przed nosem. Po drodze powoli ściągnęła swoje dresy i rzuciła je w stronę łazienki już miała ściągać bluzkę kiedy zobaczyła, że jej łóżko jest puste. Zastygła w miejscu, nagle poczuła usta Dymitra na swojej szyi i dotyk silnych rąk owijających ją w tali.

-Może pomóc?-wymruczał

-Skoro proponujesz-uśmiechnęła się szeroko,obróciła się w tym samym momencie w którym jej bluzka lądowała na podłodze. Całowali się jak opętani idąc pomału w stronę łóżka. Dopiero teraz zauważyła, że on również już nie posiada na sobie spodni. Był tak nie wiarygodnie piękny. Jego włosy łaskotały ją po twarzy, długie palce pieściły ciało a oczy były pełne miłości i pożądania.

-Oh Roza...jesteś...jesteś wspaniała-szeptał, oddech mu się rwał

Gdy reszta ich ubrań znalazła się porozrzucana na podłodze, a ich ciała splotły się w jedno czas stanął w miejscu, świat przestał istnieć. Stali się jednością. Dopełniali swoje ruchy tak jak zawsze pod czas treningów. Był on gotowy dać przejąć jej kontrolę ale sam też brał w tym czynny udział.

Kiedy było już po wszystkim wtulili się w siebie. Rose oparła głowę na jego klatce piersiowej ręką gładząc jego skórę, Dymitr tymczasem rozczesywał jej włosy jedną ręką, drugą śledził linię jej talii. Było im cudownie. Leżeli w ciszy przez dłuższy czas. Oboje zastanawiali się nad ich wspólnym życiem, co będzie dalej. Rose martwiła się, że gdy Dymitr wyjedzie wszystko się skończy. Życie ruszy dalej i to zabije ich burzliwy związek. Zastanawiała się czy będzie jeszcze szansa, żeby jeszcze kiedyś zdarzyło im się to co przed chwilą. Czy jeśli ona zostanie tutaj a on będzie tam na dworze to wszystko nie zniknie, a jeśli on znajdzie tam kogoś bardziej atrakcyjnego, jakąś mojorke która zaproponuje mu wspólne życie, może nawet dziecko, ona nie mogła mu tego dać jako dampirzyca. Co jeśli wyjedzie i nigdy już go nie zobaczy, albo co gorsza coś mu się stanie. Poczuła jak łzy spływają jej po policzku, chciała je szybko zetrzeć, ale gdy podniosła rękę Dymitr ocknął się i zauważył co się dzieje.

-Rose co się stało, zrobiłem coś nie tak, może cię coś boli?-był przestraszony, nie wiedział co się dzieje

-Nie ważne, nic mi nie jest

-Rose, proszę cię przecież widzę, zrobiłem ci krzywdę tak? Przepraszam jeśli się zagalopowałem, może chcesz zostać sama?

-Nie!- krzyknęła wystraszona- nie odchodź, wystarczy, że za kilka dni wyjedziesz i nigdy już nie wrócisz.

-To o to chodzi tak, myślisz, że cię zostawię po moim wyjeździe, Roza nie płacz proszę-przytulił ją mocniej do siebie- nie płacz-głos miał załamany- oderwała się od niego, przytrzymał ją jedną ręką, drugą starał zasłonić sobie oczy.

-Dymitr...ty...ty płaczesz?-wyszeptała była zaskoczona

-Nie wydaje ci się tylko, Rose musisz wiedzieć, że nawet gdybym umarł to dalej będę cię kochać. I pamiętaj, że Lissa też często odwiedza królową a kiedy ona tam będzie to ty też, to nie jest drugi koniec świata. Zresztą mój wyjazd wcale nie jest jeszcze przesądzony, może się okaże że wezmą kogoś lepszego a przynajmniej będę się o to starać.-gładził ręką jej policzek

-Już ci mówiłam, nie możesz dla mnie zrezygnować z kariery, przecież lubisz to co robisz nie możesz z tego zrezygnować.-spojrzała mu w oczy, było w nich widać smutek i czułość.

-Rose ja ciągle robię to co lubię, uczę innych, i czasami mam służbę na terenie szkoły , do tego się właśnie szkoliłem, naprawdę nie potrzebuję niczego więcej. Gdym tylko mógł jakoś się z tego wykręcić to zrobiłbym to bez wachania. Myślę, że jeszcze nie czas na takie gdybanie, obiecuję, że jeśli się tylko czegoś dowiem będziesz pierwsza która się o tym dowie. A teraz przestań się zamartwiać.

-Przepraszam nie chciałam popsuć ci nastroju, to miał być miły poranek, za dużo się nad tym zastanawiam- pocałowała go w usta, zanim jednak zdążył oddać pocałunek odsunęła się- a i było naprawdę cudownie, to znaczy mnie było cudownie nie chciałabym mówić za ciebie.

-Po pierwsze nie popsułaś mi nastroju- musnął jej wargi swoimi- po drugie już wcześniej chciałaś ze mną porozmawiać-znów ją delikatnie dotknął- po trzecie to wciąż jest miły poranek-kolejny pocałunek-i po czwarte najważniejsze było bardziej niż cudownie- znów chciał się zbliżyć do jej warg lecz się wstrzymał- pomimo Masona który mnie irytuje-

-O czyżby najbardziej rozsądny człowiek na ziemi był zazdrosny-uśmiechnęła się lekko.

-Nikt nie jest doskonały moja droga- Ich wargi spotkały się w tym samym momencie. Ucieszył ją fakt, że Dymitr jest o nią zazdrosny to sprawiło, że była pewna co do jego uczuć. Znów zapadła cisza, nie mogli oderwać się od siebie chodźby na sekundę. Rose wiła się z rozkoszy kiedy jego usta schodziły w dół po jej brzuchu by zaraz z powrotem znaleźć się na jej szyi i ustach. Było jej tak przyjemnie, ale dręczyło ją pewne pytanie

-Dymitr, czy ty chciałbyś mieć dzieci?- zaskoczył ją jej poważny ton głosu, podniósł się odrobinę, aby móc ją zobaczyć

-W tej chwili nie, a co?- spytał zaskoczony

-Ale tak ogólnie czy chciałbyś?

-Z tobą raczej nie, bo nie poradziłbym sobie z ich wychowaniem, wiesz miałyby sporo twoich genów-starał się obrócić to wszystko z żart

-Pytam poważnie

-Nie myślałem nad tym, może kiedyś. A czy z twoim pytaniem wiążą się jakieś konkretne plany. Wiesz, że my...

-Tak wiem, że my nie moglibyśmy mieć dzieci, ale może chciałbyś z jakąś mojorką...-trochę ją to przeraziło, myśl że Dymitr z inną kobietą...

-Myślałem bardziej o adopcji, a co ty byś chciała mieć swoje dziecko?- spytał z ciekawością

-Nie ani teraz ani nigdy, wolę być niezależna. Zresztą wiem z autopsji, że wychować dziecko to ciężka sprawa w naszym zawodzie.

-Dobrze, że twoja matka wybrała karierę dzięki temu jesteś teraz taka silna, i niezależna no i oczywiście nieco nienormalna-rozczochrał jej włosy na głowie, a ona zaśmiała się cicho.

-Mogę cię jeszcze o coś spytać?- na nowo spoważniała

-Jeśli to ważne to tak- uśmiech na jego twarzy złagodniał

-Co się z tobą ostatnio dzieje? Wiesz nie mam ci tego za złe, ale nigdy wcześniej ty.. ty nie byłeś aż tak nie wiem czuły to znaczy byłeś ale nie w tak wielkim stopniu, do tej pory unikałeś miłosnych uniesień- patrzył na nią trochę zaskoczony, ale kąciki jego ust uniosły się trochę

-Rose...- zaczął

-Może to zabrzmiało jakbym miała pretensje ale jestem po prostu ciekawa- przez cały czas patrzyła mu prosto w oczy

-Rose wiesz, sam się nad tym zastanawiałem, i doszedłem do wniosku, że skoro zostało nam tak nie wiele czasu to może czas zacząć korzystać z tego co nam zostało, wiesz tu nawet nie chodzi o to, że ja wyjeżdżam bo to pojawiło się trochę później-patrzyła na niego zaciekawiona, nie chciała mu przerywać dlatego siedziała cicho-ale przecież gdy ty skończysz szkołę i pójdziesz w świat z Lissa to przyjedziecie do szkoły za dziesięć lat na zlot absolwentów a to znaczyłoby, że nie będziemy się spotykać, rozumiesz- spytał, zastanowiła się chwile

-Tak, myślę też, że coś przeoczyłeś-zrobił zdziwioną minę- skoro za parę tygodni skończę szkołę, to lepiej żebyś zamieszkał na dworze, Lissa jest tam średnio dwa razy w miesiącu wiec...

-Dlaczego ja na to nie wpadłem, przecież to jest takie logiczne, Rose to rozwiązuje wszystkie nasze problemy- w jego oczach pojawiłą się nadzieja

-Tak to dość logiczne, lecz nie zmienia to faktu, że te kilka tygodni to strasznie długo- uśmiechnęła się smutno

-Nie myśl o tym jeszcze, na razie jesteśmy tu, i tym musimy się zająć-przytulił ją mocno- do treningu zostało jeszcze trochę czasu więc może prześpij się jeszcze.

Obróciła się do niego plecami a on przytulił się do niej owijając ręce wokół jej talii. Słuchała jak jego oddech staje się coraz łagodniejszy. Cisza jaka panowała dookoła pozwoliła im szybko zasnąć.

Dymitra obudził hałas na korytarzu, powoli oswobodził się z przytulonej do niego Rose i zaczął się ubierać. Zanim jednak wyszedł przeczesał włosy i związał je gumką na karku żeby wyglądać trochę schludniej. Wychodząc rozejrzał się czy nikt go nie zauważy, już miał opuszczać budynek, kiedy usłyszał, że ktoś go woła. Obrócił się speszony i zobaczył, że na miejscu strażnika domitorium siedzi Stan.

-Cześć, co ty tu robisz? Przecież masz wolne.-zapytał od razu gdy Dymitr odwrócił się do niego

-O cześć, właśnie idę do siebie wiesz muszę czasem sprawdzić swoją podopieczną, ona lubi wpadać w kłopoty, a ty dlaczego bawisz się w opiekuna?- chciał podtrzymać rozmowę, żeby Stan niczego nie podejrzewał

-No nieźle masz z tą panną Hathaway, jest rezolutna i ma swoje rozumowanie ale to się ceni w naszym zawodzie, myslę że jak dorośnie to będzie z niej jeden z lepszych strażników, wielkim plusem jest też to, że to ty ją trenujesz, masz talent a ponad to jesteś tak samo nie ustępliwy i wymagający- Dymitr patrzył na niego i nie mógł dłużej tego słuchać, tak na dobrą sprawę ani nie zna jego ani tym bardziej Rose więc jakim prawem ich ocenia

-Tak masz trochę racji ona jest jednym z lepszych kandydatów na strażnika ale jej zapał wynika z tego, że kiedyś zostanie strażnikiem Lissy a to ma na nią wieki wpływ ja jej tylko pomagam dobrze wykorzystać ten zapał i energię.- Mówiąc to przypomniał sobie wydarzenie z zeszłego roku, kiedy to Rose w ataku złości na swoją matkę znęcała się na manekinie, a gdy próbował ją uspokoić jej złość przeniosła się na niego, najpierw prosto w twarz powiedziała mu co myśli na jego temat a później go pocałowała, tak Rose jest zwariowaną ale dobrą osoba.

-Tak, a co będzie jeśli odejdziesz?- zapytał zaciekawiony

-To nie będzie już mój problem, myślę że przydzielą jej ciebie, wiesz Laura ma już ze trzech, a Rose jest w ostatniej klasie więc potrzebuje doświadczonego trenera- trochę zrobiło mu się żal tego, że naprawdę będzie musiał ją komuś oddać

-Okaże się, na razie jeszcze jesteś, wyobrażasz sobie jej reakcję jak się dowie, będzie bunt mówię ci. Przyjdę kiedyś popatrzeć jak sobie radzi.-powiedział z uśmiechem

-Zapraszam, a teraz wybacz ale zaraz zaczynam, a muszę jeszcze wstąpić do pokoju- wyszedł z budynku kierując się w stronę swojego pokoju który raczej wyglądem przypominał małe mieszkanie. Na zewnątrz kręciło się co raz więcej mieszkańców akademii, prawie wszyscy szli w kierunku stołówki. Po dotarciu do swojego pokoju, Dymitr zrzucił ubranie na łóżko i poszedł pod prysznic.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin