Znika fabryczna Łódź.doc

(47 KB) Pobierz
Znika fabryczna Łódź

Znika fabryczna Łódź!

 

Aleksandra Hac, Joanna Podolska

2008-04-20, ostatnia aktualizacja 2008-04-20 19:36

 

Na naszych oczach znika fabryczna Łódź. Inwestorzy rozbierają fabrykę po fabryce, bo łatwiej rozebrać i postawić na pustym placu coś nowego niż rewitalizować i modernizować stare budynki. Łódź przestanie być wyjątkowym miastem z unikalną XIX-wieczną poprzemysłową architekturą.

 

Czarne chmury wiszą nad fabryczną Łodzią. Z powodu lenistwa, braku wyobraźni i zaniedbania tylko w ostatnich tygodniach zniszczono bezcenne zabytki architektury przemyslowej.

 

* Nie ma już przepięknej fabryki Biedermanna przy parku Helenów

 

* Zniszczono niewielką fabryczkę Pereca Marguliesa i Dawida Wolmana przy ul. Rewolucji 1905 69.

 

* Zaczęto wyburzać browar Anstadta przy ul. Sędziowskiej,

 

* Dramatyczny los spotkał budynek straży pożarnej przy ul. Sienkiewicza 54. Remiza spłonęła i nadaje się do rozbiórki, a strażacy są przekonani, że pożar był efektem podpalenia.

 

Skandal i barbarzyństwo

 

Historia niszczenia przędzalni Biedermanna i browaru Anstadta są do siebie podobne. W obu przypadkach łódzki magistrat wydał pozwolenie na ich wyburzenie. Obie nieruchomości Wojciech Szygendowski, wojewódzki konserwator zabytków zaczął wpisywać do rejestru zabytków. Władze Łodzi zgodę na wyburzenie browaru wydały już po rozpoczęciu działań konserwatora, a nie powinny tego robić. To żenujące, że instytucje, których siedziby dzieli 100 metrów nie potrafiły porozumieć się w tak ważnej kwestii. Wystarczyłby jeden telefon i zabytek nie zostałby częściowo zniszczony! Ile jeszcze takich pozwoleń na wyburzenie symboli przemysłowej historii miasta czeka na podpis urzędnika w jednym z pokoi łódzkiego magistratu? Nie wiadomo, bo takich informacji nie udzielają.

 

Prezydent Jerzy Kropiwnicki zapisze się na kartach historii miasta również tym, że w czasie jego dwóch kadencji z krajobrazu Łodzi bezpowrotnie zniknęły symbole jej przemysłowej potęgi - imponujące tkalnie i przędzalnie, unikalne elektrownie, stare browary.

 

- W ciągu ostatnich lat wyburzono więcej zabytkowych budynków niż w ciągu całego PRL. To skandal i barbarzyństwo! - grzmi architekt Marek Janiak.

 

Przykłady, że Janiak ma rację: * wyburzona została wspaniała secesyjna elektrownia przy al. Politechniki. * zmieciono z powierzchni przepiękny kompleks Norbelany między al. Mickiewicza i ul. Żwirki. * rozebrano stary komin przy al. Rydza-Śmigłego. * zniknęła przedwojenna fabryka przy ul. Dąbrowskiego, w której mieściły się zakłady dziewiarskie Pafino. * w katastrofalnym stanie jest dawna hala Unionteksu, w której w 1987 roku był Jan Paweł II.

 

W 2003 r. wygasł plan zagospodarowania przestrzennego Łodzi i z dnia na dzień straciły ochronę zabytki będące w gminnej ewidencji. Nowe miejscowe plany - przez zaniechanie, a może zaniedbanie - dotąd nie powstały. To właśnie luka w prawie pozwala inwestorom na bezkarne działania. Niedługo zamiast chwalić się unikalnym w skali światowej kompleksem poprzemysłowych budynków, pokażemy tylko pocztówki i książki o fabrycznej Łodzi. I wygląda na to, że NIKT nie poczuwa się za to do odpowiedzialności. Zawsze kończy się tak samo: - Te obiekty nie były w rejestrze zabytków. Zrobiliśmy to zgodnie z prawem - mówią wyburzający, a ich przedstawiciele grożą dziennikarzom sprawami sądowymi za pisanie o tym.

 

- Wyraziliśmy zgodę na rozbiórkę, bo nie mieliśmy innego wyjścia - tłumaczą się urzędnicy.

 

- Nic nie dało się zrobić - bronią się konserwatorzy zabytków.

 

Dlaczego służby konserwatorskie nie chronią architektury poprzemysłowej, która jest największym bogactwem Łodzi? Dlaczego prezydenci i radni nie walczą z inwestorami o to, żeby zachowali tożsamość miasta? Dlaczego nie słychać zgodnego głosu środowiska architektów, że nie pozwalają wyburzać fabryk? Może jedynym wyjściem jest przykucie się do burzonego zabytku i robienie hałasu i krzyku, bo inaczej nikt nie usłyszy?!

 

Zróbcie coś!!!!

 

Panie Prezydencie. Panie i Panowie Konserwatorzy, Panie i Panowie Radni. Oczekujemy, że za każdym razem kiedy dowiecie się, że ktoś próbuje odebrać nam to, co mamy najcenniejsze, będziecie krzyczeć, a nie milczeć. Bo waszą sprawą jest bronić interesów łodzian i Łodzi, a nie inwestorów! Od kilkunastu lat europejskie miasta chuchają i dmuchają na stare fabryki, adaptują je i udostępniają turystom jako atrakcję. W Łodzi mamy fabryki, jakich nie ma już nigdzie indziej na świecie.

 

Są sposoby ratunku łódzkich zabytków. Trzeba zobowiązać inwestorów do adaptacji budynków. Można to zrobić, jeśli

 

dawne fabryki zostaną wpisane do rejestru zbytków, albo będą opracowane miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. Wtedy wszystkie działania na tych budynkach (malowanie, remonty, rozbiórki), będą wymagały akceptacji wojewódzkiego lub miejskiego konserwatora zabytków. Z kolei zabytki wpisane do tzw. ewidencji wojewódzkiej mają częściową ochronę. Każde uszkodzenie, zniszczenie, a nawet zmiany dotyczące stanu prawnego należy zgłaszać do konserwatora.

 

A teraz jest tak, że jedna decyzja urzędnika pozwala usunąć z powierzchni ziemi zabytek, który wpisał się w krajobraz miasta. Zdarzało się, że urzędnik nawet nie pofatygował się pod wskazany adres, żeby sprawdzić co zostanie wyburzone. Tak było z secesyjną elektrownią przy al. Politechniki i fabryką przy ul. Kamińskiego.

 

Szczycimy się przemysłową przeszłością, ale miasto nie ma żadnej strategii pielęgnowania jej. Inwestorzy robią co chcą, a nadzór budowlany ich nie pilnuje.

 

Pogrzeb przed magistratem

 

W sobotę pod siedzibą magistratu został zorganizowany symboliczny pogrzeb. Grupa Pewnych Osób "pochowała"

 

fabrykę Roberta Biedermanna, którą dziesięć dni wcześniej niemal doszczętnie zburzyli właściciele. Nie zawiadomili o swoich zamiarach Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, a powinni, ponieważ konserwator zaczął wpisywać fabrykę do rejestru zabytków, aby nie dopuścić do jej rozbiórki.

 

W południe przed pałacem przy ul. Piotrkowskiej 104 kilkunastu żałobników odegrało pogrzebową muzykę, zapaliło świeczki i zabiło deskami trumnę ze szczątkami przędzalni, która stała przy parku Helenów. - Rzym ma Koloseum, Paryż ma wieżę Eiffla. Na pewno są starsze i piękniejsze zabytki niż łódzkie fabryki. Łódź została zbudowana mniej więcej 100-150 lat temu i jedyne co mamy jako nasze dziedzictwo kulturowe, naszą spuściznę tego szczególnego miasta to fabryki. Dlatego wyrażamy sprzeciw wobec bezmyślnemu ich niszczeniu. Urzędnicy nie potrafią zrobić nic, żeby powstrzymać inwestorów chcących postawić w tym miejscu blaszany supermarket - mówił na "pogrzebie" Michał z GPO. To początek społecznych protestów.

 

 

 

Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź

 

Magistrat zacznie bronić łódzkich zabytków?

 

Aleksandra Hac

2008-04-21, ostatnia aktualizacja 2008-04-22 10:32

 

Akcja "Gazety": Ratujmy łódzkie fabryki. Magistrat wstrzymał rozbiórkę jednej z zabytkowych fabryk. - Ich ochrona przed wyburzeniem będzie najważniejszym zadaniem nowej konserwator zabytków - zapewnia wiceprezydent Łodzi Marek Michalik.

 

O ratowanie łódzkich fabryk zaapelowaliśmy w poniedziałkowej "Gazecie". Opisaliśmy, jak z mapy Łodzi znikają kolejne cenne historycznie budynki. Są burzone przez właścicieli, podpalane. A miejscy urzędnicy nie robią nic, by je ratować.

 

W poniedziałek przed jedną z fabryk postawioną przed wiekiem przez Adama Ossera przy ul. Kilińskiego 228 wiceprezydent Marek Michalik przedstawił nową miejską konserwator zabytków. - Główne zadanie, jakie wyznaczyłem pani dyrektor Beacie Konieczniak, to ochrona zabytkowych fabryk przed wyburzeniem. Stoimy przed jedną z nich. Należała do honorowego konsula królestwa Italii, handlowca i przemysłowca. Prywatny inwestor złożył wniosek o jej wyburzenie, ale chcę poinformować, że tej rozbiórki nie będzie. Będziemy się starali wciągnąć budynek do rejestru zabytków - powiedział wiceprezydent odpowiedzialny za architekturę, urbanistykę i zabytki.

 

To pierwszy przypadek, w którym magistrat w ten sposób zareagował. Wcześniej wydawał właścicielom zgody na rozbiórki. Ostatnio browaru Anstadta przy ul. Sędziowskiej - wyburzanie rozpoczęto w zeszłym tygodniu, ale wstrzymał je wojewódzki konserwator zabytków - oraz przędzalni Roberta Biedermanna, która niemal cała zamieniła się w sterty gruzu.

 

- Na wniosek prezydenta zostały wprowadzone nowe procedury dotyczące zabytków z gminnej ewidencji. Należy je chronić i będziemy to robić. Kiedy przyjechałam do Łodzi, miasto przyjęło mnie z otwartymi ramionami i teraz przyszedł czas na to, żeby mu się odwdzięczyć. Jako miejski konserwator zabytków będę robiła wszystko, aby chronić obiekty, które na to zasługują - mówiła Beata Konieczniak.

 

Pierwszym działaniem nowej konserwator będzie konsultowanie z konserwatorem wojewódzkim - Wojciechem Szygendowskim - każdego wniosku o wydanie pozwolenia na rozbiórkę ewidencjonowanego zabytku. - Mało tego, będziemy wnioskować o wciągnięcie takiego budynku do rejestru - dodaje Konieczniak.

 

Jeśli okaże się, że któryś z zabytków nie nadaje się do takiego wpisu, ale jest cennym obiektem dla miasta, magistrat będzie przygotowywał wycinkowy plan zagospodarowania przestrzennego.

 

Miejska konserwator zamierza przeprowadzić również analizę gminnej ewidencji zabytków. Chce wybrać te najcenniejsze, które należy chronić, aby nie powtórzyła się sytuacja, w której jakaś "perełka" na wniosek inwestora zostaje wyburzona.

 

W magistracie jest dziś kilka wniosków o wydanie pozwolenia na rozbiórkę ewidencjonowanego zabytku. Wpływają do wydziału administracji architektoniczno-budowlanej, a zapytania w tej sprawie trafiają również do miejskiej konserwator.

 

- Rozumiemy potrzeby inwestorów, którym łatwiej jest budować coś na wolnej działce, ale musimy chronić łódzkie zabytki - mówił wiceprezydent.

 

Marek Michalik zapowiedział również, że służby miejskie i wojewódzkie będą wspólnie podejmowały decyzję o tym, czy któryś z ewidencjonowanych zabytków można wyburzyć, a informować o tym zamierza na konferencjach prasowych.

 

Akcja „Gazety”: Ratujmy łódzkie fabryki.

 

W poniedziałek na łamach "Gazety" opublikowaliśmy tekst Aleksandry Hac i Joanny Podolskiej. Autorki biją w nim na alarm, że znika fabryczna Łódź - właściciele wyburzają fabryki jedna po drugiej. Nikt nie poczuwa się do winy za to - ani urzędnicy, ani konserwatorzy, ani władze miasta, a to, co Łódź ma najcenniejsze i co wyróżnia ją na świecie spośród innych miast, ginie bezpowrotnie.

 

Miejski konserwator zabytków

 

Beata Konieczniak objęła swoje stanowisko 16 kwietnia. Wcześniej była jednym z kierowników w wydziale infrastruktury urzędu wojewódzkiego. Jest wiceprzewodniczącą Łódzkiej Okręgowej Izby Architektów. Jako jedyna zgłosiła się do konkursu na miejskiego konserwatora zabytków.

 

Nie za późno?

 

komentarz Aleksandry Hac

 

Wakat na stanowisku miejskiego konserwatora mieliśmy od września zeszłego roku. Jeszcze dłużej czekamy na plany zagospodarowania przestrzennego, które dają ochronę zabytkom z gminnej ewidencji. Od czasu wygaśnięcia planu ogólnego w 2003 roku magistrat przygotowuje je głównie pod inwestycje na przedmieściach, a nie w centrum Łodzi, gdzie jest najwięcej cennych nieruchomości do upilnowania. Przez to wiele już straciliśmy.

 

Nowej miejskiej konserwator zabytków życzę, aby skutecznie działała. Z kolei od prezydenta oczekuję, że już nigdy więcej nie zbagatelizuje sprawy ochrony symboli przemysłowej historii Łodzi.

 

 

 

Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź

 

Życie po życiu łódzkich fabryk

 

27.08.2008

 

Fabryki "ziemi obiecanej" zmieniają się nie do poznania. Jedne są odnawiane i zamieniane w hotele i centra handlowe, drugie popadają w ruinę lub znikają bez śladu.

 

Udanym przykładem uratowania starych murów jest kompleks Izraela Poznańskiego przy ul. Ogrodowej, który przekształcił się w znaną w całej Europie Manufakturę. Kolejne centrum handlowe irlandzka Grupa Orange Property kosztem 150 mln zł wybuduje w fabryce Franciszka Ramischa przy ul. Piotrkowskiej 138.

 

Na hotel Focus zmieniono neogotycką fabrykę Juliusza Kindermanna przy ul. Łąkowej. Inny obiekt tego typu - fabryka Markusa Silbersteina przy ul. Piotrkowskiej 242 - została kupiona przez pabianickiego biznesmena Edwarda Łągiewczyka, który utworzył tam centrum handlowe. Ze zmiennym szczęściem trwa ratowanie fabryki Karola Scheiblera na Księżym Młynie. Najpierw odnowiono remizę strażacką, w której powstały biura. Teraz inwestor z Australii buduje lofty w potężnej przędzalni. Natomiast tkalnia, w której był papież Jan Paweł II, zamienia się w ruinę. W miejscu tym miał być supermarket Carrefour, ale plany nie wypaliły i budynek stoi pusty.

 

Imperium kolejnego potentata, Ludwika Grohmana, rozciągało się przy ul. Tylnej i Targowej. Dziś jest tam specjalna strefa ekonomiczna. Wiele budynków rozebrano i postawiono nowe. Ocalała za to odnowiona brama główna z ogromnymi szpulami nici, zwanymi beczkami Grohmana.

 

Teren między al. Kościuszki a ul. Wólczańską to wielki plac budowy. Dawniej była tam fabryka Józefa Johna, a po wojnie fabryka szlifierek Ponar. Dziś firma Globe Trade Center stawia tam, kosztem 70 mln euro, dwa potężne biurowce. Biurowiec Forum 76 powstaje na terenie Polmosu przy skrzyżowaniu marszałków, biura będą też w byłej fabryce braci Nauma i Borysa Eitingonów przy ul. Sienkiewicza 82, zaś w dawnej fabryce Adolfa Daubego przy ul. Wólczańskiej 128 będzie centrum biznesowe.

 

Po Norbelanie przy ul. Żeromskiego, czyli dawnej fabryce Karola Eiserta, nie zostało nawet śladu. Ma tam powstać osiedle mieszkaniowe, ale na razie prace nie ruszyły. Inwestorzy zaczęli też rozbierać fabrykę Biedermannów przy ul. Smugowej, ale konserwatorzy wstrzymali roboty i uratowali budynek z dwiema wspaniałymi wieżami: kurzową i ciśnieniową.

 

Wiesław Pierzchała - POLSKA Dziennik Łódzki

_________________

_________________

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin