Trzeci w naszym łóżku.doc

(42 KB) Pobierz

    Trzeci w naszym łóżku.

 

 

       

 

 

    Jego pocałunki były namiętne. Czułam jak jego język sunie po moim policzku, wilgotny... nie wilgotny, mokry i szorstki. Mokry i szorstki? Co jest kurwa?!! Otworzyłam oczy i wrzasnęłam.

 

- Głupie bydle!

- Dzień dobry Rose. Jakże miło mnie witasz o... o 4.30 – powiedział Dymitr spoglądając na zegarek.

- Uh, mam dość tego cholernego kundla – sapnęłam spychając z siebie psa i wygramolając się łóżka. Poszłam do łazienki i umyłam twarz, potem wypłukałam usta płynem antybakteryjnym, trzy razy – tak dla pewności. Diabli wiedzą po czym ten gudłaj się liże...Bleee – skrzywiłam i wróciłam do pokoju,  gdzie Dymitr w najlepsze bawił się z sierściuchem.

- Won z łóżka. - powiedziałam głosem, który obiecywał wiele bólu, jeśli nie zastosuje się do mojego polecenia.

- Ja też? - zapytał Dimka zdziwiony. I daję słowo, nie wiem który z nich miał w tym momencie bardziej żałosną minę.

- Uh, - padłam twarzą na poduszkę, nie zdzierżywszy presji. - Mam  dość was obu! - mruknęłam w miękki puch. - jakbyśmy mieli mało problemów to ty sobie jeszcze Sobakę  przygarnąłeś! Ja nic nie mówię ładny  jest, ale czy musi być taki wielki? I dlaczego w ogóle on się do mnie tak przylepił? - mamrotałam, wątpiąc by cokolwiek  z tego zrozumiał.

 

   Problem zasadniczo polegał  na tym, że bydle, które sprowadził do domu było ogromne. Co prawda Dymitr upierał się, że to tylko szczeniak i że ma ledwo kilka miesięcy i że on nie mógł pozwolić mu się błąkać, bo przecież zima jest i tak dalej. Ale czy te pies musiał przywiązać się akurat do mnie? Po całym domu za mną łaził, a nocą pakował się od łóżka! Czy on nie mógł przygarnąć sobie ratlerka? Wiecie jak ciężko się śpi z 40 kg futra* na sobie? Do tego to imię! Jedyne co wskórałam to to, że futrzak nie wabił się Adrian, bo takie właśnie imię zamierzał mu nadać mój luby. Ale w końcu stanęło a Sobace i dodam, ze to nie był mój pomysł!

Zbyt zmęczona by się wściekać naciągnęłam kołdrę na głowę i wszyscy wróciliśmy do snu. Ja, Dymitr i Sobaka.

Obudziłam się ponownie, tym razem o bardziej ludzkiej godzinie, zepchnęłam z siebie włochacza – nie będąc pewna czy to pies, czy Dymitr przed goleniem – i wkładając szlafrok zeszłam na dół.

 

- Dzień dobry – powiedziałam do Oleny, która jak zawsze stała przy garach.  Podziwiałam ją za to. Gdybym to ja miała przejąć jej obowiązki to żylibyśmy na pączkach i krakersach.

- Zjesz śniadanie? - zapytała i nie czekając na moją odpowiedź nałożyła mi na talerz sporą porcję jajecznicy.

- Mhm, dziękuje – powiedziałam siadając i pałaszując radością, że to nie ja musiałam usmażyć te jajka.

 

   Oczywiście mój cień przyczłapał za mną do kuchni. Siedząc na podłodze obok mojego krzesła posyłał mi takie spojrzenia, że zrozumiałam czemu Pan-Serce-Z-Masła przywlókł go do domu.

   Chciał, nie chciał zsunęłam się ze stołka i w moich puchatych, ciepłych kapciuszkach – misiach ruszyłam w stroną szafki z jego żarciem. Inteligentna bestia, radośnie zamachała ogonem i migiem znalazła się przy misce. Nasypałam mu suchej karmy, tej co to od niej będzie miał lśniące futerko, radosny brzuszek i zdrową kupkę -  jak zapewnia reklama i postanowiłam zrobić sobie herbatę.

   Otworzyłam szafkę i przyjrzałam się mojej małej kolekcji. Jaśminowa, cytrynowa, zielona  - grapefruitowa, malinowa, zielona z owocem opuncji, czerwona, czarna cejlońska, russian earl gray, zielona – cytrynowa, biała, biała z kawałkami mandarynki, porzeczkowa, truskawkowa itd. W końcu zdecydowałam się na białą z mandarynką. Nie wiem jak oni mogą pić kawę, gorzka, obrzydliwa lura. Herbata to co innego.

  

   W całej kuchni unosił się zapach mandarynek. Siedziałam an wysokim stołku, trzymając w rękach ciepły kubek i machałam radośnie papuciami**, gdy w pomieszczeniu pojawił się Dymitr. Mokre po prysznicu włosy przyklejały mu się do policzków, Był w samych spodniach. Po jego umięśnionej klacie spływały kropelki wody, przykuwając moją uwagę. Szedł przez kuchnie roztaczając swój czar latynoskiego kochanka, który niestety nieco osłabł, gdy wpakował sobie do ust łyżkę jajecznicy i wymamrotał, że łazienka jest wolna.

 
   Cóż był robić? Wzięłam mój radosny kubeczek, czerwony, upstrzony rysunkami tłuściutkich, puchatych misiów*** i razem z moim ogonem poszłam na górę.

 

   Postawiłam kubek na szafce, zdjęłam szlafrok i skierowałam się do łazienki. Zdjęłam koszulkę nocną i odkręciłam prysznic, już miałam pozbyć się bielizny i kapciuszków gdy okazało się, że nie jestem w łazience sama.

 

- Ty podła kreaturo. Wypad z łazienki ty zboczony kundlu! - zawarczałam na futrzaka, który gapił się na mnie i merdał ogonem. - Dopiero kolejna komenda – WYPAD – poskutkowała.

Dokładnie zamknęłam drzwi i weszłam pod prysznic. Gdy już woda zmyła ze mnie resztki snu, wytarłam się do sucha, ułożyłam włosy i związałam je w kucyk. Włożyłam wytarte jeansy i jakiś  T-Shirt, który kiedyś należał do Dymitra, ale go sobie pożyczyłam... na wieczne nieoddanie.

   Wróciłam do pokoju i rozejrzałam się. Od mojej ucieczki ze Stanów i wprowadzenia się do Belikovów minęło sporo czasu.

 

- No sierściuch, czas tu posprzątać! - powiedziałam do psa, który w odpowiedzi zawył i wybiegł z pokoju. - Cholerny facet. Jak aj zamierzam sprzątać to on ucieka.

Rzuciłam przez drzwi poduszką, mając nadzieję że dosięgnie psa, ale oberwał nią wchodzący Dymitr.

- Rose, co ja ci dziś zrobiłem? - zapytał zaskoczony.

 

W odpowiedzi jęknęłam i wzięłam się za zmienianie pościeli.

 

- Aaaa, to ty sobie sprzątaj, a ja... y ja pójdę... hym. Pójdę narąbać drewna do kominka! - mało nie zaczęłam się śmiać patrząc na jego zadowolenie, z powodu wykręcenia się od sprzątania.

- Następny – mruknęłam i wróciłam do pracy.

 

   Wytarłam kurze z szaf i szafek, którymi zagracony był pokój, podlałam anemiczną paprotkę, smutnie zwisającą z kwietnika i o dziwo całkiem nieźle  trzymający się karnawał****, w pełni rozkwitu i wzięłam się za taniec odkurzaczem. Zazwyczaj gustowałam w innych rurach, no ale jak się niema co się lubi... to się podkrada drobne księciu z kieszeni. Pokój był już prawie posprzątany. Nie zajęło mi to jakoś dużo  czasu, zostało mi jeszcze tylko odkurzenie strefy skażenia chemicznego - czyli pod łóżkiem. I voila!

Uklękłam i podwinęłam narzutę by mieć łatwiejszy dostęp do stojących tam rzeczy. PO wykonaniu tej czynności moim oczom ukazał się istny skarbiec pierdół i rupieci należących do Dymitra. Sapnęłam, wiedząc że czeka mnie przeglądanie tego wszystkiego. Jasne, ze mogłam kazać Panu-Ta-Są-Pamiątki-Z-Dzieciństwa przejrzeć to i wynieść na strych, ale moja wrodzona ciekawość kazał mi dogłębnie zapoznać się z zawartością pudeł.

 

   Kiedy mówiłam, ze to prawdziwy skarbiec, wcale nie żartowałam. Oprócz ołowianych żołnierzyków, samochodzików, słodkich pluszaków i starych monet znalazłam wiele ciekawych rzeczy. Kolekcje rosyjskich playboy, z całkiem niezłymi rozkładówkami, kilka książek, których treści ani tytułów nie zrozumiałam z powodu braków językowych, ale też kilka egzemplarzy po angielsku.   Przy jego zamiłowaniu do westernów, które zajmowały cały regał, byłam zdziwiona pozycjami z jego pod łóżkowej listy. Trzy z niej szczególnie mnie zainteresowały. „1001 technik uwodzenia”, „Jak dogodzić kobiecie” i „Kamasutra w obrazkach”. Tą ostatnia pewnie nawet po chińsku bym zrozumiała.

 

   Skoro właściwie już kończyłam sprzątać, nic nie stało na przeszkodzie by trochę poczytać. Usadowiłam się na parapecie i zaczęłam przerzucać strony.  Trochę mi to przypominało jedną z książek, która wpadła mi w ręce w bibliotece, jeszcze w akademii. Zerkając od czasu do czasu przez okno patrzyłam na Dymitra radośnie wywijającego siekierą. Grube sople wiszące po drugiej stronie okna trochę mi zasłaniały, ale nie tak bym nie mogła sobie popatrzeć.

 

   Kamasutra miała dość szczegółowe ilustracje, wygięłam się nawet parę razy, w co bardziej ekstremalnych pozach, by sprawdzić czy dam rade, ale w końcu znudziło mi się trenowanie samej. Schowałam książki z powrotem do pudeł, odkurzyłam podłogę i wpakowałam wszystko na swoje miejsce.   Rozejrzałam się po pokoju.

 

- No, Rose. Odwaliłaś kawał dobrej roboty. - powiedziałam sama do siebie.

 

Poprawiłam potargane włosy i otworzyłam okno.

 

- Dymitr – krzyknęłam – może byś tak już skończył i przyszedł na górę?

- A skończyłaś sprzątać? - zapytał podejrzliwie.

- Tak.

- To dobrze – powiedział zadowolony – bo ręce zaczęły mi już marznąć.

   Zamknęłam okno i ułożyłam się w erotycznej pozycji na łóżku. Czekanie na niego, sprawiało że zaczynałam się denerwować. Miałam na niego ochotę, a ten się guzdrał.

 

- Uh, nawet nie wiesz jak zmarzłem – powiedział mój rodowity syberyjczyk, wchodząc do pokoju. I jakby nigdy nic przeszedł obok łóżka gdzie czekałam w swojej wysoce erotycznej pozie wachlując rzęsami. Zaczynałam odnosić wrażenie, że jemu nie tylko ręce zmarzły przy tym rąbaniu.

- Dymitr – zawołałam lekko zirytowana

- Tak? - zapytał z łazienki w tym samym czasie gdy do pokoju wpadł Sobaka i zaczął otrząsać sierść ze śniegu, ale nie miałam czasu się na niego drzeć, bo Dymitr właśnie wrócił.

Był bez koszulki, co podziałało na moją wyobraźnię. Zrobiło mi się gorąco, płonęłam tak, że można było na mnie jajka smażyć.

Wyciągnęłam do niego ręce , a on na szczęście zrozumiał mój gest i wsunął się na łóżko. Uklęknął nade mną i złapał mnie w pułapkę swoich ramion. Mimo, ze jego dłonie były zimne, jego usta paliły moją skórę. Czułam jak pieści moje ciało, jak zdejmuje moje ubrania, całkowicie podporządkowałam się jego woli. No przynajmniej do chwili, gdy spojrzałam w stronę wciąż otwartych drzwi i gapiącego się  na nas czarnego futrzanego potwora.

 

- STOP! - wymamrotałam  wprost w jego usta.

 

Popatrzył na mnie zmieszany.

 

- Myślałem, ze chcesz, no wiesz...

- Ale on się gapi! Nie mogę jak się gapi!

- Roza -wymruczał Dymitr ocierając się o moją szyję

- Nie, nie, nie! Pies wypad. Drzwi zamknąć. I to raz, raz bo zabawy nie będzie! - powiedziałam szybko, wiedząc że krótkie komendy działają skuteczniej na osobniki płci męskiej, nie zależnie od gatunku.

 

   Dymitr wstał i wyciągnął stawiającego opór psa z pokoju po czym zamknął drzwi i przekręcił klucz, pociągnął klamkę na próbę i gdy okazały się szczelnie zamknięte, wrócił do łóżka.

 

- Czy teraz już możemy? - zapytał z chciwym błyskiem w oczach a ja rzuciłam się na niego.

 

   Reszta naszych ubrań szybko wylądowała na podłodze. Byłam wilgotna i niecierpliwa. Jego usta sunęły w dół mojego brzucha, aż do  zbiegu wszystkich moich zakończeń nerwowych, który podczas pieszczot umiejscawiał się między moimi udami. Poczułam jak jego język muska guziczek przyjemności, jak liże i ssie wyrywając  z moich ust jęki. Niespodziewanie oderwał się od mojego ciała, co powitałam okrzykiem niezadowolenia. 

 

- Ej... - położył palec na moich ustach i wstał z łóżka.

 

   Podszedł do okna i otworzył je. Owiał mnie zimny podmuch, sprawiając , że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.  Dymitr sięgnął za okno i ku mojemu zdziwieniu ułamał jeden z najgrubszych sopli wiszących za oknem.

- Co ty robisz? - zapytałam, ale mi nie odpowiedział. Zamknął okno i przysunął się z ogromnym soplem do mnie.

- Ciii – najpierw przesunął nim po moich wargach, potem dotknął  moich sutków i okrążył piersi, sunął pozostawiając mokry ślad wzdłuż mojego brzucha.

 

   Zimny sopel wsunął się między moje uda. Czułam jak się roztapia skapując razem z moimi sokami na pościel.

Jęczałam gdy raz po raz wsuwał zimny stróżek do ojej cipki. Lód topił się we mnie, kurcząc się z każdym ruchem. Gdy doszłam miejsce lodowej zabaweczki szybko zajął Dymitr. Różnica temperatur między zmarzniętą woda a ciałem mojego kochanka, sprawiła mi wielką przyjemność. Teraz gdy nasze ciała poruszały się razem, każde pchnięcie sprawiało, ze coś we mnie drżało.  Gdy dochodził we mnie wypełniając mnie swoim nasieniem, szczytowałam ponownie krzycząc jego imię.

 

- Jak ci się podobało – zapytał gdy już ochłonęliśmy i tuliliśmy się do siebie na łóżku.

- Mhm, mruknęłam, wciąż rozleniwiona  przez fale zadowolenia wciąż rozlewające się w moim ciele.  Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę, gdy coś przyszło mi do głowy, myśl była uparta i drażniła jak mrówka w majtkach. Musiałam o to zapytać.

- Dymitr? - zapytałam gdy głaskał mnie po policzku.- Ile miałeś kobiet przede mną?

- Y... hym... zaczął coś przeliczać i kalkulować, ale ja już straciłam zainteresowanie, po maltretuje go kiedy indziej pomyślałam.

- No tak, zapomniałam, ze nie jesteś zbyt dobry z matematyki – powiedziałam wtulając się w jego ciepłe ramiona. - Pogadamy o tym kiedy indziej...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

* http://www.psy.elk.pl/zdjecia/rasy/rasy_psow_nowofunland_nowofundland.jpg      -> Nowofunland

 

** http://img.bazarek.pl/53955/6431/1737306/7879686894cbaf43edc0ab.jpg

 

*** http://www.fajnyprezent.pl/data/katalog/produkty/duze/2433_1290608409_547685.jpg  -> coś w ten deseń, tylko czerwony

 

**** http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/87/ZygocactusTruncatus.jpg   ->

Schlumbergera truncata, zwana też kaktusem Bożonarodzeniowym, karnawałem, grudniem, grudnikiem i zygokaktusem

Zgłoś jeśli naruszono regulamin