Stay - Rozdział 9.pdf

(112 KB) Pobierz
259507298 UNPDF
Autorka: crimsonmarie
Tłumaczyła: Amaranthine
Beta: ilciak
*EDWARD*
Mówiła przez sen. Większość była bez sensu, ale kilka razy z jej ust wydostało się też
moje imię, co spowodowało, że równocześnie miałem ochotę schować się w najdalszym
zakątku pokoju, albo ją zbudzić i dokończyć to, co w pewnym sensie zaczęliśmy przed
pójściem spać.
Ale myśl, że miałbym puścić jej ramiona, choćby na sekundę, była niemal bolesna.
Obudzenie jej nie byłoby aż tak okropnym wyjściem, gdyby nie to, że prawdopodobnie
zasnęłaby w trakcie.
A kiedy to się w końcu wydarzy musi być w pełni przytomna.
I musi wiedzieć, że nie ważne jak daleko od siebie będziemy na przeciągu najbliższych
tygodni, nic nie zmieni tego, co do niej czuję.
Pogładziłem ręką jej włosy, zbliżając się do niej jeszcze bardziej i przyciskając wargi do jej
czoła.
Westchnęła, zacieśniając wokół mnie swe ramiona, podczas gdy przekręciła głowę w bok
i zanurzyła nos w zagięciu mojej szyi.
Ta idealna, piękna, śpiąca kobieta w mych ramionach była moja. Była moja .
Objąłem ją mocniej, a palce mojej lewej dłoni nieświadomie gładziły tam i z powrotem
jej bok, gdy znowu pocałowałem jej czoło.
Po prostu nie mogłem przestać jej dotykać. Cholera, nie miałem nawet zamiaru
próbować. A w dodatku, tutaj była bezpieczna; nikt nie mógł jej skrzywdzić.
Zaprzedałbym swoją duszę diabłu, gdyby to mogło uchronić ją przed bólem, jaki malował
się dziś na jej twarzy.
Te pytania, wątpliwości, jakie wyraziła o mnie i o nas, niemal rozdarły mnie na pół.
A gdy spytała, dlaczego chcę z nią być...
Zacisnąłem mocno powieki, biorąc głęboki wdech i zacieśniając uścisk.
Chciałem spytać ją o coś w stylu „A dlaczego nie miałbym chcieć?”, ale wiedziałem, że w
przypadku Belli to tylko pogorszy całą sprawę. Podanie konkretnych powodów, dlaczego
chciałem jej – nie, potrzebowałem jej - w swoim życiu wydawało się zdawać egzamin. Nie
usunęło piekącego bólu, który rozdzierał mnie na pół, ale zmniejszyło go, gdy usłyszałem
jak się śmieje.
Ale nie dawał mi spokoju sam fakt, że takie myśli w ogóle pojawiły się w jej głowie. Więc
tylko pogorszyłem swoje cierpienie, pytając, dlaczego coś takiego przyszło jej do głowy.
Jej odpowiedź, bardziej niż potrzeba poznania tej przyczyny, przecięła mnie aż do samych
palców u stóp. Nigdy nie chciałem, żeby była jak dziewczyny, które spotkałem w
Kalifornii. Żadna z nich nie była autentyczna, żadna nie niosła ze sobą tego
charakterystycznego ciepła, które Bella roztaczała gdziekolwiek by nie poszła, żadna
z nich nie wpłynęła na mnie tak bardzo, jak ona.
A gdy zapytała, czy mówię to tylko po to, żeby lepiej się poczuła, miałem ochotę upaść
na kolana. Zdradziła, że mi ufa i słysząc, że sądziła, iż robię to jedynie, żeby lepiej się
czuła było uczuciem porównywalnym z tym, jakby ktoś nagle zaczął używać mnie niczym
worka treningowego.
Nigdy w życiu nie powiedziałbym niczego tylko chcąc poprawić czyjeś samopoczucie.
Nigdy bym jej nie okłamał po to, żeby poczuła się lepiej w związku z jakąś sprawą. Byłem
ponad takie sprawy, a większość ludzi, z którymi spędzałem czas zasługiwała na coś
więcej.
Ale ona powiedziała, że mi ufała i jeśli chcę, żeby robiła to dalej, to ja też muszę jej
zaufać. Więc powiedziałem jej prawdę, że każda inna kobieta przestała dla mnie istnieć,
co było szczerą prawdą.
Przed Bellą, ktoś taki jak Jessica Stanley byłby prawdopodobnie kolejną dziewczyną,
którą chciałbym przy sobie zatrzymać na pewien czas. Wyglądała niemal identycznie, jak
kobiety w Kalifornii, dlatego więc pasowałaby idealnie, gdybym miał ochotę przenieść
nasze relacje poza Nowy Jork.
Ale teraz, myśl, że mógłbym dostrzegać kogokolwiek innego tak, jak widzę Bellę, było
kompletną bzdurą.
Ta krucha kobieta, – która w tej chwili akurat wzdychała w moją szyję – leżąca w moich
ramionach, była jedyną, którą mogłem sobie wyobrazić, jako część mojego życia.
Mogła albo mnie zniszczyć, albo dopełnić, bez mojej wiedzy.
Tak czy siak, nic mnie to nie obchodzi. Nie uciekła ode mnie, kiedy jej głowę zaczęły
bombardować wątpliwości i odpowiedziała, gdy o to spytałem. Opowiedziała, co ją
niepokoi, i że sam ten fakt był dużym wskaźnikiem, iż na jej własny sposób właśnie mi
ufała.
Lecz mimo, że w tamtym momencie wydawałoby się, że poddała się presji zgadzając się
zostać moją dziewczyną, sprawa wyglądała całkiem inaczej, kiedy nastała noc. Otrząsnęła
się z tego, gdy już usłyszała moje odpowiedzi i cała reszta nocy była niemal cholernie
idealna.
Była w moich ramionach, ubrana w jedną z moich starych koszulek z czasów liceum,
która spowodowała, że było mi bardzo ciężko oprzeć się jej namowom i wreszcie robiła,
to, czego dla niej pragnąłem i co było jej potrzebne – spała.
Przekładając swoją nogę przez jej łydki, zanurzyłem głowę w jej włosach i zamknąłem
oczy, wdychając jej zapach i powoli zasypiając.
~*~
Zbudziłem się przed nią, wciąż zaplątany w jej ramiona i czując ogromną satysfakcję
z tej całej cholernej sytuacji.
Sięgając w jej stronę, odgarnąłem włosy z jej czoła i delikatnie przyłożyłem w to miejsce
wargi, składając delikatny pocałunek, zanim ostrożnie się wyplątałem i wytoczyłem
z łóżka. Przykryłem ją kocem, jednak moim oczom nie umknął widok jej obnażonych nóg
i kawałka czarnych majtek, odsłoniętych przez t-shirt, który w nocy trochę podwinął się
do góry. Łagodnie zamruczałem i szybko odwróciłem wzrok, kręcąc głową
i przeczesując palcami włosy, gdy przeszedłem przez korytarz w stronę łazienki.
W momencie, gdy wsunąłem do buzi szczoteczkę do zębów, usłyszałem dzwonek
telefonu na dole i przewróciłem oczami. Odkąd tu przyjechałem nie dzwonił niemal
w ogóle, więc naturalnie teraz, kiedy było tak wcześnie rano, a ja miałem usta pełne
pasty do zębów, ktoś postanowił z niego skorzystać.
Wciąż szczotkując zęby zszedłem na dół i spojrzałem, kto dzwoni, znowu przewracając
oczami, kiedy na małym wyświetlaczu zobaczyłem numer komórki mojej siostry.
Podnosząc słuchawkę z podstawki, wcisnąłem guzik „rozmawiaj” i przyłożyłem ją do
ucha.
- Co? - Wymamrotałem z powrotem wchodząc po schodach.
Zamknąłem za sobą drzwi do sypialni, a moje oczy zatrzymały się na śpiącej formie Belli,
a następnie ponownie wszedłem do łazienki.
Ona potrzebowała snu bardziej niż tego, by słyszeć, jak rozmawiam przez telefon.
- Masz jakiś wolny pokój? - Jej spokojny głos rozbrzmiewający przez słuchawkę jak setki
dzwoneczków.
- Nie.
Fuknęła, a ja westchnąłem, pochylając się, by wypluć pastę do zlewu, zanim na powrót
wcisnąłem szczoteczkę do ust.
- Dlaczego?
- Muszę wyjechać.
- Dlaczego? - Spytałem jeszcze raz, wolniej.
- Jasper chce pobić moich modeli – narzekała. - Twierdzi, że mnie podrywają.
Parsknąłem, co wcale nie było takie łatwe, biorąc pod uwagę, że wciąż trzymałem
w ustach szczoteczkę do zębów.
- Muszę wyjechać na kilka dni.
Mój szwagier już zawsze będzie sądził, że moja siostra – tylko dlatego, że jest mała
i delikatna – nie potrafi o siebie zadbać. Oczywiście, wiedział jak jest naprawdę, ale
wychował się w Teksasie, gdzie mężowie dbali o swoje żony i bronili je. Dopiero
niedawno pogodził się z faktem, że Alice, pod żadnym pozorem nie jest niezdolna do
wepchnięcia komuś kołka w tyłek, jeśli tylko przekroczy wyznaczone przez nią granice.
Ja zostałem poddany efektom takich działań tyle razy, że mogłem mu nawet to zaręczyć.
Ale on po prostu nie chciał w to wierzyć.
- Nie przyjedziesz tutaj – wyjaśniłem, plując do zlewu jeszcze raz, zanim wypłukałem
szczoteczkę i chwyciłem jeden z papierowych kubków leżących obok zlewu. - To moja
prywatna przestrzeń, Alice.
Napełniłem kubek wodą, odchylając głowę do tyłu i wlewając jej zawartość do ust, zanim
wypróżniłem ją do zlewu.
- Edward – zajęczała, a jej spokojna postawa kompletnie wyparowała. - Potrzebuję tylko
kilku dni!
- Nie mam tu dla ciebie miejsca, Alice – zaśmiałem się, prostując plecy i wyrzucając
zużyty papierowy kubeczek do małego kosza na śmieci za mną.
- Mógłbyś spać na kanapie? - Zaoferowała błagalnym głosem.
- Uh, tak właściwie, to nie – wymruczałem, spoglądając na zamknięte drzwi do sypialni
i uśmiechając się do siebie. - Nie mógłbym.
- A to dlaczego?
Och, robiła się coraz bardziej rozdrażniona. Dobrze. Może się rozłączy i da mi spokój.
Albo zadzwoni do mamy. A wtedy mama zadzwoni do mnie. A wtedy skończy się na tym,
że ustąpię, bo nie ma takiej osoby na tym świecie, która mogłaby odmówić Esme Cullen.
- Po prostu nie mogę, Alice.
- Kim ona jest? - Zażądała odpowiedzi.
Chyba nigdy się nie dowiem, jakim cudem moja siostra wiedziała o czymś takim. Od
zawsze się tak zachowywała; natychmiast wyłapując najmniejsze, nic nieznaczące
szczegóły i łącząc je w całość zanim ktokolwiek inny zaczął nawet coś podejrzewać.
- Alice – ciężko westchnąłem.
- Edward, po prostu mi powiedz!
- Zaraz wszystkim rozpowiesz!
- Nie, jeśli nie będziesz tego chciał.
Praktycznie widziałem, jak mruga powiekami i zamknąłem oczy, przejeżdżając dłonią po
twarzy.
- To moja sąsiadka – w końcu odparłem delikatnie.
- Bella! - Zaszczebiotała, w jednej sekundzie na powrót wesoła. Jak zwykle, nie zajęło jej
to zbyt wiele czasu.
Zacisnąłem zęby, na całego przeklinając swoją matkę za to, że ona i moja siostra musiały
być ze sobą bliżej i bardziej jak siostra z siostrą, niż matka z córką, dzięki czemu nauczyły
się nawzajem wszystkiego .
- Tak – odpowiedziałem przez zaciśnięte zęby, trochę się pochylając się i chwytając wolną
ręką róg szafki w ścisły uścisk. - I przysięgam, że jeśli powiesz komukolwiek zanim ja to
zrobię...
- Nie powiem! Obiecuję, Edwardzie! Nigdy nie złamałam danej ci obietnicy.
No i tu miała rację. Zawsze byłem z nią bliżej niż z Emmettem, właśnie dzięki temu.
Emmett zawsze korzystał z każdej okazji, żeby mnie cholernie zawstydzić; Alice za to była
tą, która mnie wspierała.
- Kiedy to się stało?
- Kilka dni temu.
- Myślałam, że mama powiedziała mi, że ona spotyka się z kimś innym?
- Zerwali – powiedziałem szybko, otwierając oczy, żeby znowu błyskawicznie spojrzeć na
zamknięte drzwi sypialni.
To była jej historia, jeśli chciałaby ją opowiedzieć, nie moja.
- Hm – wymamrotała Alice. - Nie zajęło wam to zbyt dużo czasu, prawda?
- Alice – jęknąłem, opierając czoło o taflę lustra i kręcąc głową. - To nie tak jak myślisz.
- Czyli ona została u ciebie na noc, bo...?
- On zabrał jej łóżko, Alice – wysyczałem, zwężając oczy na widok swojego odbicia. -
Kiedy ją zostawił, zabrał wszystko, łącznie z łóżkiem. Musiała spać na dmuchanym
materacu i była wycieńczona. Została u mnie, żeby mogła się porządnie wyspać.
Nie odzywała się, a ja wziąłem kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić. Alice nie
miała na myśli nic złego; po prostu się o mnie troszczyła. To nie byłby pierwszy raz, kiedy
dziewczyna zaczęłaby się ze mną spotykać, pragnąc nagłośnienia całej tej sprawy bardziej
niż samego mnie.
Nie mogłem też winić Alice za bycie ostrożną. Nie wiedziała o Belli niczego poza tym, że
jest moja sąsiadką, która pomagała mi, kiedy tego potrzebowałem. Alice miała wszelkie
prawo do kwestionowania czegoś, co stało się tak szybko i jakkolwiek bym chciał to
zrobić, nie mogłem jej za to winić.
- Ty ją kochasz.
Moja ręka ześlizgnęła się z szafki i upadłem do tyłu na miękkie, białe łazienkowe
dywaniki leżące pode mną.
To na pewno nie było to, czego spodziewałem się od niej usłyszeć.
- Ja pierdolę, Alice – wyjęczałem, przekręcając się na bok i podciągając do góry, żeby
usiąść na stopach. - O czym ty do cholery mówisz?
- Jeszcze nigdy wcześniej nie broniłeś przede mną nikogo tak, jak teraz – odparła
delikatnie, zdumionym głosem. - Jesteś w niej zakochany.
- Przeginasz, Al. Trochę na to za wcześnie, nie sądzisz?
- Zakochanie się w kimś nie zajmuje dużo czasu, jeśli to właściwa osoba, Edwardzie.
- A skąd wiesz, że to właściwa osoba, Alice? Jest tyle, rzeczy, których...
- A ty możesz spowodować, że się wam ułoży, bo jesteś w niej zakochany – przerwała
krótko. - Ja nigdy się nie mylę, jeśli chodzi o te sprawy, Edwardzie i ty o tym dobrze wiesz.
Pokręciłem głową, opierając rękę o zlew i podnosząc się ponownie do pozycji stojącej.
- Wiesz, jestem aktorem i mogłem spowodować, że to, co mówiłem brzmiało naprawdę
przekonująco.
- A ja jestem twoją siostrą, głupku. Wiem, że nie zrobiłbyś czegoś takiego – ciężko
westchnęła, a ja potarłem twarz wolną dłonią. - Jest inna niż pozostałe.
- Tak – odrzekłem przez zęby.
- I jest gotowa przyjąć wszystko, co będzie się działo, kiedy to w końcu się wyda.
To nie było pytanie.
- Tak.
- Hm.
Przez chwilę się nie odzywaliśmy, a ja wpatrywałem się twardo w swoje odbicie.
Nie mogłem się tak szybko w niej zakochać. Było zdecydowanie zbyt wcześnie, by takie
emocje w ogóle wchodziły w grę. Dopiero, co zaczęliśmy... Zakochiwanie się w niej było
niedopuszczalne.
To było naprawdę szalone ze strony Alice, żeby choćby wciskać mi do głowy taki pomysł.
W tej chwili dobrze się bawiliśmy, lubiliśmy przebywać ze sobą w tych nielicznych
chwilach, które były nam dane. Ta gadka o miłości, z którą wyskoczyła moja siostra była
naprawdę obłąkana.
- Chcę się z nią spotkać, Edwardzie.
- Tyle to się już domyśliłem.
- Dwa dni – nalegała. - Zostanę tylko na dwa dni, a później zniknę, dobrze? To da
Jasperowi dużo czasu na przemyślenie tego, co robi, a potem zejdę ci z głowy.
- Ale nie wolno ci jej wypytywać, zrozumiano?
Alice pisnęła i musiałem odsunąć telefon od ucha, żeby kompletnie nie ogłuchnąć.
- Nie będę! Obiecuję, obiecuję, obiecuję! Dzięki, starszy braciszku!
- Lepiej zadzwoń, jak ustalisz, kiedy masz samolot.
- Wsiądę w poranny lot. Będę na miejscu około szóstej i oczekuję, że mnie odbierzesz.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin