Opowieści 35 - Samotny wilk - Margit Sandemo.pdf
(
512 KB
)
Pobierz
25216306 UNPDF
MARGIT SANDEMO
SAMOTNY WILK
Z norweskiego przeło
Ŝ
yła
LUCYNA CHOMICZ - D
Ą
BROWSKA
POL - NORDICA
Otwock 1998
ROZDZIAŁ I
Młody m
ęŜ
czyzna stal jak skamieniały, bezradnie prze
ś
lizguj
ą
c si
ę
wzrokiem po
niewielkiej mrocznej izbie. W jego oczach czaiła si
ę
rozpacz. Znik
ą
d pomocy. We
wszechogarniaj
ą
cej ciszy
ś
witu nawet morze jakby zamarło, a mewy umilkły.
Ju
Ŝ
trzeci dzie
ń
stary rybak le
Ŝ
ał nieruchomo w łó
Ŝ
ku. Nie podnosił powiek, wydawał
si
ę
zimny i obcy.
Młodzieniec nie raz ju
Ŝ
zetkn
ą
ł si
ę
ze
ś
mierci
ą
. Widział martwe ryby i ptaki. Ale to
nie to samo! Staruszek przecie
Ŝ
stanowił dla niego jedyn
ą
podpor
ę
, nie powinien był wi
ę
c
umiera
ć
!
Teraz pozostawało jedynie zapewni
ć
mu godny pochówek.
Zwykle kiedy starzec wypływał łodzi
ą
do miasta,
Ŝ
eby wymieni
ć
suszone ryby na
Ŝ
ywno
ść
i rzeczy potrzebne na odludziu, zakładał od
ś
wi
ę
tne ubrania. Nigdy jednak nie
zabierał ze sob
ą
swego młodego podopiecznego. Dawał mu jedynie do zrozumienia,
Ŝ
e w
mie
ś
cie
Ŝ
yj
ą
ludzie i nie mo
Ŝ
na im si
ę
pokaza
ć
w byle jakich łachach.
Młodzieniec przeszukał komod
ę
. W słabym
ś
wietle budz
ą
cego si
ę
dnia, wdzieraj
ą
cego
si
ę
przez uchylone drzwi, z trudem rozró
Ŝ
niał przedmioty. Znalazł spran
ą
koszul
ę
i chustk
ę
,
któr
ą
rybak od
ś
wi
ę
ta zawi
ą
zywał na szyi.
Id
ą
c w stron
ę
łó
Ŝ
ka, zatrzymał si
ę
z wahaniem przy stole. Tu
Ŝ
przed
ś
mierci
ą
staruszek wskazał palcem na zawini
ą
tko i skini
ę
ciem głowy dał znak wychowankowi,
Ŝ
e to
dla niego.
Chłopak wzi
ą
ł do r
ę
ki pakunek i popatrzył na
ń
ze zdziwieniem, a gdy obrócił go w
dłoniach, szmata rozwin
ę
ła si
ę
i odsłoniła pi
ę
knie rze
ź
bion
ą
szkatułk
ę
, na której wyryto sze
ść
tajemniczych znaków. Nie miał poj
ę
cia, co one oznaczaj
ą
, nie potrafił czyta
ć
. Jednak dziwny
przedmiot obudził na moment drzemi
ą
ce gdzie
ś
gł
ę
boko w pami
ę
ci nikłe wspomnienie.
Niezdarnie owin
ą
ł z powrotem szkatułk
ę
i ukrył za połami koszuli
Jeszcze raz omiótł spojrzeniem izb
ę
i nagle jego twarz rozja
ś
niła si
ę
w u
ś
miechu.
Podszedł do
ś
ciany, na której wisiał osobliwy obrazek, i szorstkimi od ci
ęŜ
kiej pracy dło
ń
mi
pogładził delikatnie papier. Rysunek, wykonany dzieci
ę
c
ą
r
ę
k
ą
, ale z du
Ŝ
ym talentem,
przedstawiał samotnego wilka wyj
ą
cego do ksi
ęŜ
yca. Oczy zwierz
ę
cia, utkwione nieruchomo
w mistycznej bladej tarczy na niebie, wyra
Ŝ
ały niemal ludzk
ą
rozpacz.
Młodzieniec zdj
ą
ł ze
ś
ciany rysunek i zwin
ą
wszy go w rulon, wetkn
ą
ł za pazuch
ę
.
Potem przebrał starca i ostro
Ŝ
nie przeniósł jego kruche ciało do łodzi. W kilka chwil pó
ź
niej
odbił od brzegu i mocno uderzaj
ą
c wiosłami, po
ś
piesznie oddalił si
ę
od wyspy.
Sło
ń
ce stało wysoko na niebie, kiedy łód
ź
przybiła do przystani w miasteczku.
Przenikliwy odór smoły i ryb uderzał w nozdrza. Chłopak z trudem łapał oddech. Zewsz
ą
d
otaczały go ludzkie głosy.
A wi
ę
c tak ludzie rozmawiaj
ą
ze sob
ą
!
Gromada m
ęŜ
czyzn ze zdumieniem przygl
ą
dała si
ę
wysokiemu, prostemu jak struna
młodzie
ń
cowi, który podszedł do nich niepewnym krokiem. Kto
ś
rzucił kpi
ą
c
ą
uwag
ę
, ale
gdy obcy przybysz podniósł na niego niewinny wzrok, zawstydzony
Ŝ
artowni
ś
spu
ś
cił oczy.
Kiedy zgromadzeni na kei rybacy przyjrzeli si
ę
dokładniej, kogo nieznajomy niesie na r
ę
kach,
rozległy si
ę
okrzyki:
- Ale
Ŝ
to stary Angus!
- Nie
Ŝ
yje!
- Co to za Angus? - zapytał obcy w tych stronach m
ęŜ
czyzna.
- Eee... To dziwak. Głuchoniemy. Mieszkał sam na niewielkiej wyspie z dala od ludzi.
Stary rybak, odmieniec...
Młodzieniec patrzył to na jednego, to na drugiego. Rozumiał ich, rozmawiali w taki
sam sposób, w jaki on my
ś
lał.
Wiedział,
Ŝ
e ma głos. Ale nie potrzebował go u
Ŝ
ywa
ć
, przebywaj
ą
c ze staruszkiem.
Tylko czasem, gdy nieoczekiwanie nachodziła go niepoj
ę
ta t
ę
sknota, stawał na brzegu morza
i wykrzykiwał w stron
ę
horyzontu sw
ą
bezsilno
ść
.
Własny krzyk - to był jedyny głos, który słyszał.
Rybacy z najwi
ę
ksz
ą
ostro
Ŝ
no
ś
ci
ą
wzi
ę
li od młodzie
ń
ca ciało staruszka. Chłopak
pokiwał głow
ą
uspokojony.
- Biedny stary - powiedział który
ś
z miejscowych. - Musimy si
ę
chyba zatroszczy
ć
o
jego pochówek. Był przecie
Ŝ
zupełnie sam.
- Ciekawe, czy miał pieni
ą
dze? - mrukn
ą
ł inny.
- E, sk
ą
d! Całe
Ŝ
ycie klepał bied
ę
.
- Nieprawda! Pami
ę
tacie? Wiele lat temu Angus szastał na prawo i lewo srebrnymi
monetami.
- Te pieni
ą
dze dawno si
ę
rozpłyn
ę
ły - za
Ŝ
artował stary rybak.
- Kim jest ten młodzik, który przywiózł ciało? Trzeba go zapyta
ć
!
Odwrócili si
ę
, ale nieznajomy znikn
ą
ł. Rybacy wzruszyli oboj
ę
tnie ramionami, po
czym udali si
ę
do miasteczka, by przygotowa
ć
wszystko do ostatniej drogi Angusa.
„Sandra wszystko potrafi! Sandra poradzi sobie w ka
Ŝ
dej sytuacji! Nigdy nie traci
zimnej krwi!” - mawiali zwykle przyjaciele dziewczyny.
Teraz jednak sprawy przybrały fatalny obrót.
Ojciec Sandry na wie
ść
o bankructwie popełnił samobójstwo i dziewczyna musiała
stan
ąć
twarz
ą
w twarz z rozw
ś
cieczonymi wierzycielami, którzy za
Ŝą
dali spłaty długów. Jej
rodzinny dom, pi
ę
kna ogromna posiadło
ść
, poszedł pod młotek wraz z meblami i innymi
przedmiotami, do których dziewczyna była tak bardzo przywi
ą
zana. Cały maj
ą
tek skurczył
si
ę
i znikn
ą
ł. Znikn
ę
li te
Ŝ
przyjaciele.
Sandra nie wiedziała, co s
ą
dz
ą
o jej nowej sytuacji, po strasznej tragedii bowiem nie
spotkała
Ŝ
adnego z nich. Najbardziej obawiała si
ę
reakcji Stephena.
Przybył do dworu ju
Ŝ
po licytacji. Spacerował po pustych pokojach ograbionych bez
najmniejszych skrupułów przez ostatniego wierzyciela, po którego wyje
ź
dzie Sandrze ostało
si
ę
niewiele ponad sukni
ę
, w któr
ą
była ubrana.
Dziewczyna starała si
ę
zapanowa
ć
nad sob
ą
, by nie pokaza
ć
, jak bardzo jest jej ci
ęŜ
ko.
Dobrze wiedziała, po co przyjechał Stephen. Czuła si
ę
upokorzona i przygn
ę
biona, ale
mimo to dumnie trzymała głow
ę
. Zauwa
Ŝ
yła,
Ŝ
e Stephen jest spocony ze zdenerwowania, ale
nie zamierzała mu niczego ułatwia
ć
.
- Jak przypuszczam, pragniesz odwoła
ć
nasze zar
ę
czyny? - zapytała jednak bez
ogródek.
Wzdrygn
ą
ł si
ę
, a na jego urodziwej twarzy pojawiła si
ę
irytacja. Sandra zepsuła mu
starannie przygotowane przemówienie.
- Sk
ą
d
Ŝ
e - zaprzeczył po
ś
piesznie. - S
ą
dzisz,
Ŝ
e opu
ś
ciłbym ci
ę
w takiej sytuacji?
Zastanawiałem si
ę
jedynie, czy nie mogliby
ś
my przesun
ąć
nieco terminu
ś
lubu. Nie ma to
Ŝ
adnego zwi
ą
zku z twoimi kłopotami, po prostu jestem obecnie bardzo zaj
ę
ty.
Wła
ś
ciwie prawie mu współczuła. Cho
ć
bardzo marzyła o miło
ś
ci, dobrze wiedziała,
Ŝ
e Stephen nigdy tak naprawd
ę
jej nie kochał i zar
ę
czył si
ę
z ni
ą
jedynie dla maj
ą
tku.
Niejeden raz podczas przyj
ęć
i balów słyszała za plecami szepty: „Ta Sandra Winter jest
zimna niczym nazwisko, które nosi... a przy tym nie grzeszy urod
ą
. Co ten Stephen w niej
widzi? Na pewno chodzi mu tylko o posag!”
To prawda,
Ŝ
e nie była zdolna do uczuciowych burz. Jej ojciec, niegdy
ś
oficer,
wcze
ś
nie obarczony odpowiedzialno
ś
ci
ą
za córk
ę
, wychowywał j
ą
bardzo surowo.
Nieustannie upominał j
ą
, by pami
ę
tała, jakie zachowanie przystoi pannie z dobrego domu.
Post
ę
powała wi
ę
c zgodnie z jego oczekiwaniami. Podstawiała Stephenowi do
pocałunku policzek i tłumaczyła si
ę
bólem głowy, ilekro
ć
narzeczony pragn
ą
ł zosta
ć
z ni
ą
sam na sam. Nic dziwnego,
Ŝ
e nie zdobyła jego serca.
Rozmowa z narzeczonym zaczynała jej ci
ąŜ
y
ć
. Czuła si
ę
za
Ŝ
enowana. Niezbyt
wylewny w okazywaniu swych uczu
ć
Stephen teraz bardziej ni
Ŝ
kiedykolwiek wydawał si
ę
nieszczery. W ko
ń
cu po
Ŝ
egnali si
ę
bez scen. Na twarzy Stephena odmalowała si
ę
taka ulga,
Ŝ
e dziewczyna z trudem skryła pełen goryczy u
ś
miech.
Pogr
ąŜ
ona w zadumie podeszła do lustra.
Pomy
ś
lała z
Ŝ
alem,
Ŝ
e nie jest zbyt urodziwa.
Wysoka i szczupła, zawsze wyprostowana jak struna, wszelkie uczucia skrywała pod
mask
ą
chłodu i opanowania.
Miała miedzianorude, gładko uczesane włosy, zielone oczy, lekko uko
ś
ne brwi i
niewielki kształtny nos. Lekko wystaj
ą
ce ko
ś
ci policzkowe i zaci
ś
ni
ę
te usta nadawały jej
twarzy surowy wyraz.
Kołatanie u drzwi wej
ś
ciowych odbiło si
ę
głuchym echem o puste
ś
ciany domu.
- O, nie - wyszeptała, przymykaj
ą
c oczy. - Do
ść
ju
Ŝ
na dzisiaj go
ś
ci!
W chwil
ę
pó
ź
niej w salonie pojawił si
ę
wysoki ciemnowłosy m
ęŜ
czyzna o powa
Ŝ
nym,
nieco zgorzkniałym wyrazie twarzy. Witaj
ą
c si
ę
, podał swe nazwisko: Colin Hall. Przyjrzała
mu si
ę
z uwag
ą
. Zaintrygowały j
ą
jego ciemne oczy i badawcze spojrzenie, w
przeciwie
ń
stwie do sprawy, z któr
ą
przyszedł.
Okazało si
ę
,
Ŝ
e ojciec Sandry był mu winien tyle pieni
ę
dzy, i
Ŝ
dziewczyna,
usłyszawszy sum
ę
, poczuła, jak nogi si
ę
pod ni
ą
uginaj
ą
. Dopiero co przejrzała ksi
ę
gi
rachunkowe i wyliczyła,
Ŝ
e dochód ze sprzeda
Ŝ
y dworu wraz z całym maj
ą
tkiem z trudem
pokryje długi ojca. Teraz jednak sytuacja była beznadziejna.
- Oczywi
ś
cie postaram si
ę
zwróci
ć
pieni
ą
dze, które si
ę
panu nale
Ŝą
- powiedziała
zrezygnowana - chwilowo jednak nie widz
ę
mo
Ŝ
liwo
ś
ci...
Go
ść
rozejrzał si
ę
po pustym salonie.
- Jak widz
ę
, wszystko zostało ju
Ŝ
zabrane - stwierdził.
- Tak. Wszystko poszło na spłat
ę
długów mojego ojca. Pragn
ę
wypełni
ć
wszelkie jego
zobowi
ą
zania. Nie miałam poj
ę
cia,
Ŝ
e ojciec i panu zalegał z płatno
ś
ciami.
- Byłem za granic
ą
. Czy stajnie tak
Ŝ
e opró
Ŝ
niono?
- Tak, konie zostały sprzedane wraz z całym dworem. Najpó
ź
niej jutro musz
ę
si
ę
st
ą
d
wyprowadzi
ć
.
- W takim razie w jaki sposób zamierza pani mnie spłacie?
- Nie wiem jeszcze, ale na pewno jako
ś
zdołam to uczyni
ć
.
W ciemnych oczach nieznajomego pojawił si
ę
błysk sympatii.
- Samobójstwo to najprostsze rozwi
ą
zanie, pozwala uciec od odpowiedzialno
ś
ci. Tyle
Plik z chomika:
MonikaBk
Inne pliki z tego folderu:
Opowieści 44 - Przeznaczenie - Margit Sandemo.pdf
(1335 KB)
Opowieści 42 - Wymarzony przyjaciel - Margit Sandemo.pdf
(511 KB)
Opowieści 41 - W mroku nocy - Margit Sandemo.pdf
(699 KB)
Opowieści 40 - Złoty ptak - Margit Sandemo.pdf
(601 KB)
Opowieści 39 - Nierozwikłana zagadka - Margit Sandemo.pdf
(466 KB)
Inne foldery tego chomika:
Erotyczne
Historia Kościoła Katolickiego
Lew Tołstoj - Wojna i Pokój
Margrit Sandemo - Saga o Czarnoksiężniku
Margrit Sandemo - Saga o Królestwie Światła
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin