A. Galica
Pewnego dnia za płotem, obok podwórka, nie wiadomo skąd pojawiło się wesołe zwierzątko.– Iii-ja, iii-ja! – zawołało wesoło.– Co takiego? Co za ja? – zaćwierkały wróbelki.– Ko-ko-ko, kto to? – pytały kury zajęte dziobaniem ziarna.– Iii-ja – odpowiedziało zwierzątko, podskakując na czterech kopytkach.– Jak się masz! – szczeknął pies. – Już wiemy, że to ty.– Powiedz lepiej, jak się nazywasz? – zaćwierkały ciekawskie wróbelki.Zwierzątko pokręciło głową, zastrzygło długimi uszami i zawołało:– Iii-ja, nazywam się… nazywam... Chyba właśnie zapomniałem!– To pewnie jest mały konik – zaświergotały wróbelki. – Ma cztery kopytka, umie biegać i skakać.– A może to zając? – zastanawiał się pies. – Ma takie długie uszy jak zając.– Chyba nigdy nie widziałeś zająca w lesie – śmiały się wróbelki. – To nie zając!– A może to jest koza? – rozmyślał pies. – Koza też ma cztery kopytka. I ogonek ma podobny.– Ko-ko-ko, koza ma rogi – mądrzyły się kury. – A on rogów nie ma.– Trzeba koniecznie dowiedzieć się, jak nazywa się to zwierzątko – ćwierkały między sobą wróbelki.– Ko-ko-ko, koniecznie trzeba – przytakiwały kury.Tymczasem wesołe zwierzątko poskubało trawę koło płotu i gdzieś pobiegło.– No i teraz już nie dowiemy się, kto to był – zmartwiły się wróbelki i ćwierkały coraz głośniej. – Ma cztery kopytka, ale nie jest konikiem. Ma długie uszy, ale nie jest zającem. Nie jest też kozą, bo brakuje mu rogów. A na dodatek zapomniał, jak się nazywa. No i kto to może być?Po chwili zwierzęta usłyszały tętent małych kopytek.– Wrr-wrr, wraca – warknął pies.– Ćwir-ćwir-ćwir – cieszyły się wróbelki.– Bądźcie ciszej, ko-ko-ko, kochani – prosiły kury.I wtedy właśnie wesołe zwierzątko wbiegło na podwórko.– Iii-ja, iii-ja. Zapytałem mamę i już wiem: jestem osiołkiem!– Och – zaćwierkały wróbelki. – To właśnie jest osiołek? Cztery nogi z kopytkami, mały ogonek, wielkie uszy i zapomina, jak się nazywa!
magoroma