Haska Agnieszka - Hotel Polski. Artykuł.pdf

(150 KB) Pobierz
Microsoft Word - dla Jakuba.doc
„Jestem Żydem, chcę wejść” Hotel Polski w Warszawie, 1943
Agnieszka Haska
Akt I - Dylemat
W większości pamiętników i relacji dotyczących ukrywania się w Warszawie po stronie
aryjskiej w pewnym momencie pojawia się kwestia Hotelu Polskiego, a ściślej mówiąc pytanie -
iść czy nie iść na ulicę Długą?
Dla Żydów ukrywających się po stronie aryjskiej był to poważny dylemat. Z jednej strony
życie w ukryciu było sytuacją nieustannego niebezpieczeństwa; choć posiadanie dobrego wyglądu,
znajomość języka polskiego, kontakty wśród Polaków, fałszywe dokumenty czy wreszcie dobra
kryjówka i posiadanie pieniędzy zwiększało szansę na przeżycie, to możliwość szantażu przez
szmalcowników, donosu, wskutek którego trzeba było zmienić kryjówkę lub tożsamość, czy
nawet spotkanie z przedwojennym znajomym na ulicy było zagrożeniem życia. Ważny jest tutaj
także aspekt psychologiczny i specyficzna sytuacja ukrywającego się Żyda; życie w ciągłej
zależności od innych osób, w stresie, na ograniczonej przestrzeni, wspomnienia z getta, śmierć
rodziny oraz po prostu monotonia ukrywania się mogły być czynnikiem determinującym podjęcie
decyzji. „Zamknięte w czterech ścianach, skazane na bezczynność, byłyśmy także pozbawione
własnego życia. (...) Nasza egzystencja była pusta. Trwałyśmy po prostu, odmierzając czas.
Pozbawione własnego życia, żyłyśmy cudzym” 1 .
Problematyka ukrywania się jest poruszana w wielu publikacjach dotyczących Żydów w
czasie okupacji 2 . Ograniczę się zatem do stwierdzenia, że codzienna walka o odsunięcie
bezpośredniego zagrożenia, dyskomfort psychiczny i fizyczny, nierzadko depresja sprzyjały
szukaniu rozwiązania, które gwarantowałoby poczucie bezpieczeństwa lub tymczasowej
stabilizacji. Wiadomość, że można kupić dokumenty południowoamerykańskie, umożliwiające
wyjazd do obozu we Francji i przetrwanie tam wojny lub wymianę na jeńców niemieckich
internowanych przez aliantów, była zatem kuszącą propozycją.
Pamiętać trzeba o jeszcze jednym czynniku; okres istnienia ośrodka na Długiej to czas
bardzo szczególny - los getta i pozostałej w nim ludności, która nie przeszła na stronę aryjską i
straciła życie w powstaniu lub Treblince, z pewnością miał wpływ na stan psychiczny Żydów po
stronie aryjskiej, a tym samym na decyzję pójścia do Hotelu. Ten aspekt sprawy miał na pewno
szczególne znaczenie w przypadku żołnierzy Żydowskiej Organizacji Bojowej i Żydowskiego
Związku Wojskowego, którzy po wyczerpującej walce w powstaniu nie wytrzymywali trudów
ukrywania się. Icchak Cukierman, tłumacząc decyzję pójścia na Długą, podjętą przez Israela
Kanała i Eliezera Gellera, pisze: „(…) byli załamani, zdesperowani. Geller po pożarze [24 maja
1 Janina Bauman, Zima o poranku, Poznań 1999, s. 174.
2 Do najważniejszych należą: podrozdział w książce Getto warszawskie B. Engelking i J. Leociaka, Warszawa 2001 oraz
książka M. Melchior Zagłada a tożsamość, Warszawa 2004.
193597180.004.png
 
„Jestem Żydem, chcę wejść” Hotel Polski w Warszawie, 1943
Agnieszka Haska
wybuchł pożar w kryjówce bojowników ŻOB w fabryce błon fotograficznych na Pradze – przyp.
A.H.] był wykończony. To były bardzo ciężkie dni. (…) Wielkie napięcie, w którym żyliśmy,
załamywało ludzi”. 3
Dodatkowo, w czerwcu 1943 roku rozplakatowywane są zarządzenia niemieckie
zaostrzające kary za ukrywanie ludzi - odpowiedzialność mieli ponosić wszyscy mieszkańcy
budynku, w którym znaleziono by ukrywającego się Żyda. Powoduje to wzrost poczucia
zagrożenia, a w przypadku straty dotychczasowej kryjówki pójście na Długą mogło być pewnym
rozwiązaniem.
Wieść o Hotelu Polskim rozchodziła się szybko; taka zresztą była, wspominana już,
bezpośrednia geneza powstania tego ośrodka dla obywateli państw obcych w Warszawie.
Wynikiem tego było przepełnienie Hotelu Royal przybywającymi tam wciąż Żydami. Sprawa
musiała być w Warszawie dość głośna, skoro wzmianki o niej pojawiają się w prawie wszystkich
żydowskich wspomnieniach z tego okresu. Z pewnością zadziałał tu mechanizm plotki, która
później została potwierdzona w opowieściach tych, którzy skorzystali z takiej możliwości i w tej
wersji trafiała do odpowiednich adresatów. Niewykluczone też, że kanałem, który ułatwiał
docieranie do ukrywających się Żydów informacji o Hotelu, była siatka konspiracyjna podziemia
żydowskiego, posiadająca dzięki Guzikowi sprawdzone informacje o całej sprawie.
Dzięki pamiętnikom i wspomnieniom z tego okresu możemy zrekonstruować, w jakiej
formie wiadomość o Hotelu trafiała do ukrywających się Żydów. Marian Berland opisuje to
następująco: „Coś się szykuje. Jedni wychodzą za dnia na miasto i wracają, drudzy w ogóle
zniknęli. Jesteśmy przekonani, że ludzie stamtąd [Berland ukrywał się w mieszkaniu przy ul.
Grzybowskiej, gdzie istniały dwie skrytki, stąd podział na tych „stąd” i „stamtąd” - przyp. A.H.]
przy pomocy Kozikowskich przygotowywują sobie nowe pomieszczenia po aryjskiej stronie. Ale
jednego dnia bomba pękła. Wiele osób z drugiej skrytki cichaczem przenosi się do Hotelu
Polskiego (...) Od pewnego czasu konspiracyjnie przesączały się na miasto wiadomości, że za
duże pieniądze można kupić obywatelstwo państwa neutralnego i wyjechać do Francji, do Vittel,
gdzie są internowani cudzoziemcy. (...) Pełno w Warszawie uwija się „macherów”, którzy
pośredniczą w załatwianiu formalności. Widać organizacja jest szeroko rozgałęziona. (...) Z
drugiej skrytki poszli Pergałowie, Folmanowie i Marynowerowie. Wiadomość o tym dotarła i do
nas. Wypłynęła nawet konkretna propozycja, mianowicie za sto tysięcy złotych każdy z nas może
dostąpić tego zaszczytu” 4 .
Działalność owych pośredników z kolei ilustruje fragment relacji Elli Sendowskiej: „Otóż
w okresie, kiedy mieliśmy dobre schowki po stronie aryjskiej (...) zaczął nas nachodzić Michał.
3 I. Cukierman, op.cit., s. 324.
4 Marian Berland, Dni długie jak wieki, Warszawa 1992, s. 267 - 268.
193597180.005.png
 
„Jestem Żydem, chcę wejść” Hotel Polski w Warszawie, 1943
Agnieszka Haska
Miał on »kontakty« z niejaką p. Ewą (...) Michał przyrzekał, że z pomocą p. Ewy dostanie dla
mojego męża papiery czyli paszport zagraniczny. Z takim paszportem miał mój mąż rzekomo
możność wyjazdu zagranicę. Taksa za takie papiery opiewała: kilogram złota za osobę. Naturalnie
mogli sobie na to pozwolić tylko ludzie bogaci. Michał wiedział, że byliśmy przed wojną bardzo
zamożni i na to liczył” 5 .
Wspominana tu p. Ewa miała być kochanką Lolka Skosowskiego; prawdopodobnie
chodzi tu o Ewę Sobolewską, według kontrwywiadu AK - Żydówkę z Łodzi i
współpracowniczkę Lolka 6 .
Analiza relacji pokazuje, że obok wiadomości o uzyskaniu paszportu i wyjeździe, w
informacji o Hotelu pojawia się ważny wątek pieniędzy. Na Długą szli ci, którzy mieli środki
finansowe na zakup dokumentów. Stąd bardzo szybko pojawiło się przeświadczenie, że jest to
tylko możliwość ucieczki dla wybranych, uprzywilejowanych - krótko mówiąc, bogatych. Jest to
jeden z pierwszych sygnałów poddających w wątpliwość całą akcję, a zwłaszcza jej stronę
moralną; wątek ten będzie wykorzystywany jako argument przemawiający za hipotezą, że Hotel
Polski był pułapką.
Po Warszawie krążyły także opowieści o szczęśliwcach, którzy zgłosili się już na Długą:
„Twierdzili, ze żyją tam na wakacjach i mogą robić, co chcą; wieczorami dziewczęta i chłopcy
przechadzają się nawet po ulicach, bo mają specjalne zaświadczenia. Te opowieści rozbudziły we
mnie i Zosi gorące pragnienie, aby dołączyć do tych szczęśliwców i pojechać do Vittel. Mama też
tego pragnęła, ale obawiała się, że nie będziemy miały dość pieniędzy” 7 ; „I oto spotykamy
naszych znajomych zupełnie wolno chodzących ze znaczkiem - flagą jakiegoś egzotycznego kraju
Ameryki Południowej w klapie marynarki. Mieszkają sobie w pokojach Hotelu Polskiego,
wychodzą na miasto zupełnie nieskrępowani, gdzie chcą” 8 .
Dzięki tym opowieściom utrwala się obraz Hotelu jako miejsca, które daje gwarancję
bezpieczeństwa i jest przedsionkiem raju. Jednak obok tej „opowieści rodem z Baśni Tysiąca i
Jednej Nocy”, używając określenia Miny Tomkiewicz 9 , natychmiast pojawiają się wątpliwości
dotyczące prawdziwego celu tego przedsięwzięcia. Podstawowym sygnałem, również
przewijającym się w relacjach, jest ogólnie znany fakt, że organizacją zajmują się żydowscy
kolaboranci i ich pomocnicy. Wzbudzało to oczywiste podejrzenie, że Hotel Polski jest pułapką
zorganizowaną przez gestapo, aby wywabić ludzi z kryjówek i przy okazji na tym zarobić.
Odwołajmy się jeszcze raz do wspomnień Mariana Berlanda, którego współlokator stwierdził:
5 AYV 03/862/5.
6 IPN, Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego/Armia Krajowa K4/57/69.
7 J. Bauman, op. cit. , s.153.
8 M. Berland, op. cit. , s. 267.
9 Relacja M. Tomkiewicz za: A. Shulman, op. cit. , s. 205.
193597180.001.png
 
„Jestem Żydem, chcę wejść” Hotel Polski w Warszawie, 1943
Agnieszka Haska
„Mam się oddać dobrowolnie w ręce Niemców i jeszcze im za to dopłacić? Przecież jeszcze nie
upadłem na głowę. Gdyby mi dopłacili drugie sto tysięcy złotych, też do nich nie pójdę. Według
mnie trzeba się jeszcze głębiej schować” 10 .
Mechanizm wzbudzania przez Niemców fałszywych nadziei na uratowanie życia pojawiał
się kilkakrotnie w historii getta warszawskiego, a zwłaszcza w trakcie akcji wysiedleńczej latem
1942 roku. Początkowe zarządzenia niemieckie stwarzały możliwości uchronienia się przed
wysiedleniem, takie jak praca w tak zwanych szopach, zawieranie fikcyjnych małżeństw z
„chronionymi” osobami - posiadającymi zaświadczenie o zatrudnieniu, policjantami żydowskimi,
urzędnikami Gminy. Ludność getta rozpaczliwie chwytała się tych dróg ratunku. Szybko jednak
okazywało się, że i te możliwości były złudne. Już na początku sierpnia Niemcy wywozlili ludzi
także z szopów, a dopiero co uzyskane z trudem papiery traciły ważność i trzeba zdobywać
kolejne, które po kilku dniach znowu okazywały się bezużyteczne. Na podstawie tych
doświadczeń łatwo było wyciągnąć logiczny wniosek, że Hotel jest pułapką.
Ludzie nie chcieli jednak wierzyć, że Hotel Polski może być kolejną fikcją. Omawiane już
niebezpieczeństwa związane z ukrywaniem się po stronie aryjskiej determinowały decyzje - mimo
wątpliwości coraz więcej ludzi zgłasza się na Długą. Argument, że organizatorami akcji są
kolaboranci, spotykał się z kontrargumentem, iż wysłali oni przecież transportami swoje rodziny,
a zatem Hotel Polski jest pewny. W raporcie Delegatury Rządu z 21 lipca 1943 roku znalazła się
informacja, że sprzedaż dokumentów i organizowanie transportów uzgodnione było z
kierownikami referatu żydowskiego w gestapo, a dla większego bezpieczeństwa Żurawin udał się
do Berlina, gdzie „za cenę 25 tys. dolarów uzyskał akceptację imprezy i dyspozycję oddania dla
transportu specjalnego pociągu” 11 . Prawdziwość ostatniej informacji jest jednak wątpliwa -
transportów było kilka, Żurawin musiałby mieć niesłychane wpływy w Berlinie, nie wspominając
o tym, że nie udało się znaleźć żadnego potwierdzenia tej wyprawy. Niemniej jednak, ta krążąca
po Warszawie plotka o Hotelu mogła rozwiewać wątpliwości.
Podobnie przedsięwzięcie uwiarygodniała osoba Daniela Guzika, cieszącego się
szacunkiem przedwojennego dyrektora JOINT. Ludzie zgłaszający się na Długą szukali u niego
potwierdzenia, że faktycznie wyjazd jest bezpieczny. W relacjach pojawia się jednak wątek, że sam
Guzik, mimo zaangażowania, nie był pewny finału całego przedsięwzięcia: „(...) nie miałem do tej
akcji zaufania, ponieważ reżyserowali gestapowcy żydowscy, na czele Skosowski i ten mały krępy
inżynier. Wobec tego jeden z moich znajomych, Zalensztajn (...) skierował mnie do prezesa
Guzika, z listem, żeby szczerze w zaufaniu wypowiedział się, czy wyjazd jest pewny, ten
10 M. Berland, op. cit. , s. 268.
11 AAN, Armia Krajowa III – 105/44.
193597180.002.png
 
„Jestem Żydem, chcę wejść” Hotel Polski w Warszawie, 1943
Agnieszka Haska
oświadczył mi jeżeli ktoś ma dobre miejsce, to niech nie wyjeżdża, wobec tego Zalenstztajn
zrezygnował z wyjazdu” 12 .
Adolf Berman, ważna postać żydowskiego podziemia - członek Żydowskiego Komitetu
Narodowego oraz współpracownik Żegoty, wspominał: „Istotnie on [Guzik - przyp. A.H. ] nie
doradzał Żydom wyjazdu, ale też nie mówił im, żeby nie jechać i tym, którzy decydowali się na
wyjazd (szczególnie tym sławnym, pisarzom, naukowcom itd.) zapewniał wsparcie finansowe na
zakup paszportów lub oddawał im tę przysługę za darmo. (...) Na zarzuty Guzik odpowiadał, że
dla szansy ratowania Żydów »jest gotowy zaprzedać duszę diabłu«” 13 .
Wątpliwości dotyczące Hotelu Polskiego nie ominęły bowiem także podziemia
żydowskiego. Co prawda, we wspominanym raporcie Witolda Bieńkowskiego „Wenckiego” z 5
lipca 1943 roku znajdujemy informację, że akcja cieszyła się ich pełnym poparciem, jednak treść
depeszy Żydowskiego Komitetu Narodowego wysłanej 3 czerwca 1943 roku do Bundu w
Londynie wskazuje, że nie byli pewni możliwości wyjazdu: „Pewna liczba Żydów z
obywatelstwem amerykańskim jest wysyłana przez Niemców do obozu Vittel w Alzacji. Proszę
sprawdzić oficjalnie, czy obóz znajduje się pod nadzorem Międzynarodowego Czerwonego
Krzyża w Genewie. Obawiamy się pułapki” 14 .
We wspomnieniach Nadmiar pamięci Icchak Cukierman pisze: „przez pewien okres nie
rozumiałem, że jest to pułapka” 15 . Rozważał on bowiem możliwość, czy przez Hotel Polski nie
wysłać swojej łączniczki i żony, Cywii Lubetkin, aby tą drogą poinformować szczegółowo świat o
zagładzie Żydów w Warszawie. Cywia jednak nie chciała wyjechać. Oczywiście, w tym przypadku
interpretacja, że Hotel był pułapką, pojawiła się po zakończeniu całej akcji w budynku na Długiej
29. Podstawowy argument budzący wątpliwości podziemia przytacza Józef Gitler-Barski,
związany z PPR: „(...) było bowiem niewiarygodne, aby po straszliwej likwidacji ludności getta
hitlerowcy wypuścili za granicę świadków swych masowych zbrodni” 16 .
Wydaje się, że konspiracyjne organizacje żydowskie mimo tego, że na Długiej miały
dobrego informatora w osobie Guzika, w czasie trwania akcji nie potrafiły również określić
jednoznacznie, czy cała sprawa jest pułapką gestapo czy też bezpieczną szansą wyjazdu. Wiedzieli
na pewno, że papiery południowoamerykańskie są oryginalne - mieli bowiem kontakt ze
Sternbuchami i Silberscheinem, a wśród przysłanych dokumentów - jak już pisałam - znalazły się
te na nazwiska figurujące na liście sporządzonej w getcie przez specjalny komitet mający na celu
ratowanie działaczy żydowskich. Dzięki tej właśnie liście transportem z Hotelu Royal pod koniec
12 AŻIH 301/ 4424.
13 Cyt. za: Arnon Rubin, Facts and Fictions about the Rescue the Jews, Tel Aviv 2003, s. 30.
14 Cyt. za: A. Rubin, op. cit ., s. 11.
15 I. Cukierman, op. cit. , s. 311.
16 Józef Gitler-Barski, Wspomnienia i przeżycia z lat okupacji , Wrocław 1986, s. 74.
193597180.003.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin