Błękitnokrwiści - rozdział 9.doc

(45 KB) Pobierz

DZIEWIĘĆ

Pogrzeb Aggie Carondolet nosił wszystkie cechy eks­kluzywnego wydarzenia towarzyskiego. Carondo-

letowie byli znaną nowojorską rodziną, a przedwczesna śmierć

Aggie stała się pożywką dla tabloidów. NASTOLATKA ZNA­LEZIONA MARTWA W NOCNYM KLUBIE. Jej rodzice

byli oburzeni, ale niewiele mogli zrobić. Miasto miało obsesję na punkcie pięknych, bogatych i tragicznych (im bardziej piękni, bogaci i tragiczni, tym większe nagłówki). Tego ranka zastęp fo­toreporterów pilnował bramy szkoły, czekając na okazję zrobienia fotki zrozpaczonej matce (dystyngowana Sloane Carondolet, de-biutantka roku 1985) i pogrążonej w żalu najlepszej przyjaciółce, smukłej celebrytce, Mimi Force.

Widząc fotografów, Mimi podziękowała losowi, że jednak zdecydowała się zaszaleć i kupić kostium Dior Homme, zapro­jektowany przez Hedi Slimane. Zrobienie poprawek przez noc było niełatwe, ale Mimi zawsze dostawała to, czego chciała.

Kostium byt z czarnej satyny, surowy i prosty w kroju. Z ozdób założyła tylko onyksową obróżkę-.W jutrzejszych gazetach będzie wyglądać olśniewająco - rys tragedii podkreślał jej ele­gancje.

              Miejsca siedzące w kaplicy Duenetne były przydzielone według rangi gości, jak na pokazie mody. Oczywiście Mimi znalazła się w pierwszej ławce. Siedziała między ojcem a bratem, cała  trojka wyglądała znakomicie. Jej matka przebywała na  trzytygodniowym safari plastycznym w Afryce Południowej (lifting pod pretekstem wakacji ) i nie mogła przyjechać, więc ojcu Mimi towarzyszyła jego bliska przyjciółka, piękna marszandka Gina Dupont.

Mimi wiedziała, że Gina w rzeczywistości jest jedną z kochanek ojca, ale nie sprawiało jej to różnicy. W dzieciństwie była zaszokowana liczbą pozamałżeńskich afer rodziców, ale kiedy stała się dostatecznie dorosła zaakceptowała te związki, konieczne do caerimonia osculor.               Nikt nie może we wszystkim wystarczyć drugiej osobie. Małżeństwo służyło utrzymaniu fortuny w obrębie rodziny,  znalezieniu dobrego partnera, tak jak w biznesie. Zrozumiała z czasem,  że niektóre rzeczy można zdobyć tylko po za małżeństwem,  jako że nawet najbardziej lojalny współmałżonek ich nie zapewni.

Mimi zauważyła senatora Liewellyna wchodzącego z rodziną  przez boczne drzwi. Macocha Błiss miała sięgające do ziemi  czarne futro z norek, narzucone na czarną suknię, senator  był ubrany w czarny dwurzędowy garnitur, natomiast Bliss założyła czamy kaszmirowy sweter i czarne rurki Gucca potem Mimi zauważyła coś dziwnego. Młodsza siostra Bliss była od stóp do głów ubrana na biało.

Kto zakłada biel na pogrzeb? Ale rozglądając się wokół, Mi­mi zauważyła, że niemal połowa zgromadzonych w kaplicy gości jest ubrana na biało- wszyscy ulokowali się po drugiej stronie przejścia. W pierwszej ławce, na czele białych żałobników, sie-działa drobna, zasuszona kobieta, której Mimi nigdy wcześniej nie widziała. Zobaczyła, że Oliver Hazard-Perry wraz z rodzicami podchodzi do biało ubranej staruszki i kłania się jej, po czym udaje się na swoje miejsce daleko z tyłu.

              Pojawił się burmistrz ze swoją świtą, a następnie gubernator z żoną  i dziećmi. Wszyscy  przyobleczeni w formalną czerń, usiedli w ławkach za jej ojcem. Mimi poczuła dziwną ulgę. Po ich stronie przejścia wszyscy nosili stosowną do okazji czerń lub grafit.

Mimi była szczęśliwa, że trumna jest zamknięta. Nie chciała znowu oglądać tego zastygłego krzyku, nie w tym życiu. Tak czy inaczej musiała zajść jakaś pomyłka. Była pewna, że Strażnicy znajdą doskonale logiczne wyjaśnienie całego wydarzenia, jakieś zakłócenie w cyklu, które mogło spowodować utratę całej krwi. Aggie nie mogła umrzeć, jak powiedział jej ojciec, trumna prawdopodobnie była pusta.

Ceremonia rozpoczęła się, zebrani wstali i odśpiewali  „Być bliżej Ciebie chcę". Mimi spojrzała znad książeczki z hymnami i zauważyła, że Bliss opuściła swoje miejsce. Uniosła brwi. Kiedy kapelan zakończył swoją część, siostra Aggie wygłosiła krótką mowę. Przemówiło też kilkoro uczniów, w tym jej brat, Jack, który swoimi słowami poruszył zgromadzonych, a  chwilę później ceremonia się zakończyła. Mimi w ślad za rodziną wyszła

z ławki.

Drobna, białowłosa dama siedząca po przeciwnej stronie, podeszła do nich i lekko dotknęła ramienia jej ojca. Miała naj­bardziej niebieskie oczy, jakie Mimi widziała w życiu, była ubra­na w nieskazitelny kostium Chanel w kolorze kości słoniowej a na pomarszczonej szyi nosiła sznur pereł.

Charles Force nie potrafił ukryć zaskoczenia. Mimi nigdy go takim nie widziała. Był opanowanym, arystokratycznym mężczyzną, z grzywą srebrnych włosów i postawą wojskowego o twarzy pobrużdżonej przez ciążącą na nim odpowiedzialność. Uważało się, że to Charles Force tak naprawdę rządzi w Nowym Jorku. Wielki, kierujący najpotężniejszymi

- Witaj, Cordelio - rzekł, skłaniając głowę. - Miło cię wi­dzieć w dobrym zdrowiu.

- Zbyt dużo czasu minęło - odezwała się nosowym głosem prawdziwej Jankeski.

Nie zareagował.

- To okropna strata - powiedział w końcu.

- Wyjątkowo nieszczęśliwe zdarzenie — zgodziła się z nim starsza dama. - Chociaż można było mu zapobiec.

- Nie rozumiem, co masz na myśli. —Charles wyglądał na autentycznie zaskoczonego.

- Wiesz równie dobrze jak ja, powinni zostać  ostrzeżeni .....

- Wystarczy. Nie tutaj - zniżył głos, zbliżając się do niej Mimi wytężyła słuch, by pochwycić dalszy ciąg rozmowy.

- jak zwykle unikasz patrzenia prawdzie w oczy. Zawsze taki byłeś, arogancki zaśilepiony....- ciągnęła starsza pani..

- A co by się stało gdybyśmy Cię posłuchali  i zasiali panikę? Gdzie wtedy byśmy byli? - zapytał zimno. - Wołałabyś, żebyśmy kryli się w jaskiniach?

- Wolałabym zapewnić przetrwanie naszego rodzaju. - Tymczasem znowu staliśmy się bezbronni  głos Cordelii drżał z gniewu. -Pozwoliliśmy, żeby tamci powrócili, zaczęli polowanie. Gdybym miała jeszcze władzę, gdyby zgromadzenie wysłuchało mnie, Tedy'ego......

-Ale nie wysłuchało, wybrało mnie żebym je prowadzi i to właśnie czynie - przerwał jej gładko Charles - Nie czas żeby przywoływać stare krzywdy i rozdrapywać rany - Wzruszył ramionami - Poznałaś już .... Nie, nie miałaś okazji .... Mimi, Jack, pozwólcie na chwilę.

-Ach, bliźniaki - Cordelia uśmiechnęła się zagadkowo - Znowu razem.

Mimi nie podobał się sposób w jaki to stare pudło przewiercało ją wzrokiem, jakby umiało czytać w jej myślach.

-To jest Cordelia Van Alen - oznajmił sucho Charles.

- Cordelio, przedstawiam Ci moje bliźnięta, Benjamina i Madeine.

- Bardzo miło mi panią poznać - skłonił się grzecznie Jack Force.

-Mnie również - mruknęła Mimi.

Cordelia uprzejmie skinęła głową. Znowu zwróciła się do Charlesa Force'a, szepcząc gorączkowo:

- Musisz podnieść alarm! Musimy być czujni Jest jeszcze czas. Nadal możemy ich powstrzymać, jeśli tylko w twoim sercu znajdzie się miejsce, żeby przebaczyć Gabrieli...

- Nie mów przy mnie o Gabrieli - uciął Charles,  - Nigdy Nie chce więcej słyszeć jej imienia w swojej obecności.  Szczególnie z twoich ust.

Kim była Gabriela? - zastanowiła się Mimi Dlaczego ojciec był tak poruszony? Mimi była zła i zirytowana tym, jak jej ojciec reagował na słowa starej kobiety.

Spojrzenie Cordelii złagodniało.

- Minęło piętnaście lat - powiedziała - Czy to nie wystarczy?

- Miło było Cię zobaczyć, Cordelio. Życzę Ci miłego dnia - odparł Charles tonem kończącym rozmowę.

Stara wiedźma wzruszyła ramionami i odeszła bez słowa. Mimi zobaczyła, ze Schuyler Van Alen idzie za nią, spoglądając na nich z zakłopotaniem, jakby wstydziła się zachowania swojej babki. I bardzo słusznie, pomyślała Mimi.

- Tato, kto to był? - zapytała, widząc, że jej ojciec wygląda ponuro.

- Cordelia Van Alen - odparł i nie powiedział nic więcej. Jakby te trzy słowa wszystko tłumaczyły.

- Kto wpadł na pomysł noszenia bieli na pogrzeb? - Mimi uśmiechnęła się szyderczo, wydymając wargi.

- Czerń jest kolorem nocy - mruknął Charles. - Biel jest prawdziwym kolorem śmierci - Przez moment spojrzał z niepokojem na swój czarny garnitur.

-Tato? Co mówiteś?

Potrząsnął głową, zatopiony w myślach .

Mimi zauważyła, że Jack podszedł do Schuyler   i wdał się z nią w długą, szeptaną rozmowę. Nie podobało    jej się to w najmniejszym stopniu. Nie miała pojęcia, za kogo ta cała Schuyler się uważa i nie obchodziło jej,  czy  mimo wszystko nie jest przypadkiem

przyszłą członkinią Komitetu. Nie podobało jej się jak Jack patrzył na Schuyler. Jedyną osobą, na którą do tej pory patrzył w taki sposób była Mimi, I chciała, żeby tak zostało.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin