Podróż przez zycie - inscenizacja.doc

(85 KB) Pobierz
Bohaterowie:

Krysia Rybicka

 

 

 

Podróż przez życie

 

 

 

Na podstawie powieści Charlesa Dickensa pt. „Opowieść Wigilijna”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W ciężkiej dla wszystkich podróży życia

nie godzi się

własnych ciężarów na cudze barki zwalać.

 

 

                                                                                                       Adam Mickiewicz

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bohaterowie:

 

 

Wiktoria – główna bohaterka

Oliwia – Anioł

Grażyna – matka Wiktorii

Stefan – ojciec Wiktorii

Sylwia – przyjaciółka Wiktorii

Marek – chłopak Wiktorii

Beata – znajoma Wiktorii

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

AKT I

 

Z nieba spada niezdarny aniołek o imieniu Oliwia  ubrana w białą sukienkę z falbankami, z białymi skrzydłami i ze złocistą aureolą nad głową. Oliwia opowiada historię swojej najtrudniejszej misji  pomocy ludziom.

 

Anioł

Aaaaaaaaaaaaaaa... (boom). Moje biedne skrzydełka! Znów św. Piotr będzie się mnie czepiać! Gdzie ja znowu jestem? (rozgląda się) Ooooo. Czeeeść! (mówi do widzów) Wiecie co mi się ostatnio przydarzyło?! Ale co tam. To i tak nic w porównaniu z tym, co spotkało mnie hmmm... rok, nie  - dziesięć a może pięćdziesiąt lat temu (drapie się po głowie). Nie pamiętam. Popatrzcie! (pstryka palcami).

 

 

SCENA I

 

Wigilia 1999 roku. Właśnie zaświeciła pierwsza gwiazdka. Park, w którym wszystko pokryte jest śniegiem. Na scenę wbiega 16-letnia dziewczyna o imieniu Wiktoria odziana w czarną kurtkę, niebieskie jeansy, z plecakiem na ramieniu i ze śpiworem w ręku bardzo zdenerwowana, przygnębiona i zła. Siada na ławce obok dużego drzewa. Zapłakana wyjmuje pamiętnik i pisze wiersz po czym czyta go na głos:

 

„Życie”

Życie jest cierpkie i gorzkie.

Przynosi dużo smutku i żalu.

Na każdej drodze tylko przeszkody i trudności.

Nigdy nie można być do końca szczęśliwym.

Bo zawsze obok szczęścia jest rozczarowanie i gorycz.

Jedyną zaletą życia jest to, że szybko się kończy i

Nadchodzi wyzwolenie... śmierć!

 

Wstaje, rzuca pamiętnik i dokańcza:

 

Wiktoria

I jest do tego do bani!

 

Potem nerwowo wyciąga z plecaka tabletki uspokajające. Gdy chce je połknąć, coś wpada na nią z impetem.

 

Wiktoria

Co się dzieje?

 

Coś brudnego, małego i świecącego wstaje z ziemi i zaczyna się otrzepywać.

 

Anioł

Wow!  Przybyłem na czas! Jee! Hurra!

 

Wiktoria

Kim jesteś? Wybierasz się na bal przebierańców? Jak ty wyglądasz? (sarkazm)

 

Anioł

Masz rację. Też mi się ten strój nie podoba. Wszechmogący każe mi się tak ubierać, bo mówi, że aniołom tak pasuje. Takie są wymogi nieba, z nimi zawsze zgadzać się trzeba.

 

Wiktoria

Wszechmogący? Niebo? Anioły? Co ty pleciesz?! Gorzej ci?! A w gruncie rzeczy co mnie to obchodzi.  Zejdź mi z oczu.!

 

Anioł

Wiesz, nie wolno tak lekceważyć znaków z nieba. Zastanów się, po co ja bym mogł do ciebie przyjść?

 

Wiktoria

No nie wiem. Może nudzi ci się w domu, albo nie masz przyjaciół i zgrywasz wariata? Co mi do tego? No idź już, bo chcę być sama!

 

Anioł

Nie tak się traktuje istoty przychodzące z pomocą. A tak w ogóle, to co ja miałem zrobić? A już wiem. Nie marudź i chodź ze mną. A najlepiej, żebyś nic nie mówiła.

 

Wiktoria

Oj, odejdź ode mnie! (podirytowana jej ciągłą obecnością)

 

Anioł

Aleś ty uparta.

 

Wiktoria

Co ty robisz?! (z wściekłością)

 

W tym momencie anioł bierze Wiki za rękę i przenoszą się w przeszłość.

 

AKT II

 

Przeszłość. Zwyczajna sala szpitalna. Kilka łóżek. Na jednym z nich leży chora kobieta. Widać po niej, że dużo cierpi – jej oczy nie mają blasku, jej ruchy są powolne.

 

SCENA I

 

Wiktoria

Gdzie ja jestem? (mówi do Anioła)  O rany! Co się dzieje? (rozgląda się wokół)

Masakra! Jaka okropna fryzura! – ocenia fryzurę dziewczyny, którą widzi z tyłu. Po chwili dziewczyna wstaje i Wiktoria doznaje szoku. Bo ta dziewczyna to... właśnie ona sama!

Co?! Jak to się stało?! Co ty zrobiłaś? (mówi bardzo zaskoczona do Anioła)

 

Anioł

Przecież ci mówiłam, że jestem aniołem! Anioły potrafią takie rzeczy.

 

Wiktoria

Ja chyba śnię! (krzyczy zdezorientowana Wiki)

 

Anioł

Krzycz do woli, oni i tak cię nie usłyszą.

 

Wiktoria

Nie? (pyta zdziwiona). Podchodzi do samej siebie i macha do niej, krzyczy, pokazuje język... a ta nic! Nawet jej nie zauważa.

 

Anioł

Nie wysilaj się, bo i tak cię nie zauważy. Jesteśmy w przeszłości! (odpowiada wszechwiedzącym tonem)

 

Wiktoria

W przeszłości? (pyta z zaskoczeniem)

 

Anioł

Tak, w przeszłości. Nie poznajesz tego miejsca? Przecież to szpital, w którym kilka lub kilkanaście miesięcy temu byłaś wolontariuszką. Nie przypominasz sobie? A ta kobieta, nie pamiętasz jej? To pani Beata, która...

 

Wiktoria

Pamiętam! Nie chciała poddać się operacji, bo uważała, że już nic jej nie pomoże i zapewne umarła. (mówi przygnębiona Wiki)

 

Anioł

Umarła? Tak myślisz? No to przyjrzyj się!

 

W tej chwili obie podchodzą do łóżka pani Beaty. I przysłuchują się rozmowie pani Beaty i Wiki z przeszłości.

 

Pani Beata

Och, jakie z ciebie dobre dziecko! Ale w gruncie rzeczy to nie musisz mi pomagać. Pomagaj tym ludziom, którzy żyją i będą żyć. A ja... Zresztą sama najlepiej wiesz. (mówi  z bólem)

 

Wiktoria (z przeszłości)

Proszę pani! (mówi poirytowana) Przecież pani mi obiecała, że nie będzie już pani mówić o swojej śmierci! Będzie pani żyć sto lat albo i więcej! Mówię to pani! Tylko pójdzie pani na tą operację i wszystko będzie dobrze.

 

Pani Beata

Nie będzie. (mówi gorzko) Bo ja nie pójdę na tą operację.

 

Wiktoria (z przeszłości)

Słucham? Pani chyba żartuje! (mówi zaskoczona)

 

Pani Beata

Nie żartuję! (odsuwa się od Wiki, żeby nie patrzeć jej w oczy) Ja nie pójdę na tą operację, bo i tak mi to nie pomoże.

 

 

 

Wiktoria (z przeszłości)

Nie może się pani nad sobą użalać! Operacja się uda i będzie wszystko dobrze, założy pani rodzinę i będzie pani szczęśliwa. (wykrzykuje)

 

Pani Beata

Nie założę żadnej rodziny, bo mój czas się już skończył. Pozwól mi odejść w spokoju i nie mów już o tej operacji. Proszę. (mówi błagalnym tonem)

 

Wiktoria (z przeszłości)

Odejść w spokoju?! Ja nie przychodziłam do pani od tylu miesięcy, żeby mogła pani odejść w spokoju, ale po to, żeby pani wyzdrowiała! No i według życzenia zostawię panią w spokoju, aby mogła sobie pani w spokoju umierać! Do widzenia! (mówi ze złością)

Wiktoria zabiera torbę zawieszoną na drzwiach, zapłakana wychodzi z sali, trzaskając drzwiami. Pani Beata pogrąża się w myślach o tym, czy dobrze uczyniła.

 

SCENA II

 

Anioł

Po tym zdarzeniu już nigdy tu nie przyszłaś, prawda? (powoli oddala się od łóżka chorej)

Zaskoczona Wiktoria podchodzi do okna i mówi nerwowo:

 

Wiktoria

Od tego zajścia już nigdy nie chciałam tutaj przychodzić. Wstydziłam się tego, co powiedziałam. Bałam się, że ona umrze, nie chciałam widzieć, jak umiera, a zarazem byłam zła, że nie chce żyć. Wiktoria nieruchomo stoi przy oknie i tępo wpatruje się w krajobraz za szybą.

 

Anioł

Mam dla ciebie pewną niespodziankę. Ale jak widzisz tam coś ciekawego... to nie będę ci przeszkadzać. (mówi tajemniczo)

 

Wiktoria

(Podchodzi do Anioła) O co chodzi? Jaka niespodzianka? Wracam do domu... Znaczy do parku?

 

Anioł

Oj, nie! Nie o to mi chodzi! (mówi trochę poirytowany)

 

Wiktoria

No to o co?

 

Anioł

Och, już ci pokazuję, tylko podejdź.

Wiktoria podchodzi do Anioła, a ten wyjmuje z kieszeni niebieski pył i posypuje nim Wiki. Przenoszą się do domu kobiety.

 

 

 

 

AKT III

 

Teraźniejszość. Dom pani Beaty obecnie. Kobieta zmieniła się nieco – widać po niej, że jest radosna. Gotuje zupę w kuchni, nucąc wesołą melodię pod nosem. 

 

SCENA I

 

Anioł

Jesteśmy w domu pani Beaty.

 

Wiktoria

Ale jak to? Przecież ona nie żyje.

 

Anioł

Przyjrzyj się tej kobiecie gotującej zupę. To pani Beata. Dzięki temu, że posłuchała cię i poddała się operacji, żyje i czuje się znacznie lepiej.

 

Wiktoria

Powoli mówi: Ale pani Beata się zmieniła. Wtedy była taka chora i już chciała umierać, a dziś promieniuje radością. To naprawdę niesamowite. Czuję się jakoś dziwnie... tak bardzo szczęśliwa. (uśmiecha się lekko)

 

Anioł

No widzisz... (uśmiecha się tajemniczo)

 

SCENA II

 

Park, w którym wszystko pokryte jest śniegiem. Ten sam, co  w akcie I. Na scenie znajduje się tylko Wiktoria.

 

Wiktoria

O jej! Co się stało? To chyba jakiś niezwykły sen. Coś mi się w głowie pomieszało. Kładzie się na ławce i zasypia. Po chwili pojawia się anioł.

 

Anioł

Obudź się śpiochu! No, już!

 

Wiktoria

Mówi przestraszona, wybudzona ze snu: Co? Co się dzieje? Co ty znowu robisz?

 

Anioł

Muszę ci coś pokazać. No, ruszaj się.

 

 

 

 

 

 

 

SCENA III

 

Anioł i Wiktoria znajdują się w domu dziewczyny, gdzie jej rodzice – matka (Grażyna) i ojciec (Stefan) kłócą się. Wiktoria wraz z Aniołem cały czas przypatrują się kłótni. Dziewczyna ma bardzo smutną minę.

 

Grażyna

Słuchaj, Stefanie, może zadzwonimy jeszcze raz do pana komendanta? Może czegoś się dowiemy?  (mówi podenerwowana)

 

Stefan

Przecież dzwoniliśmy 15 minut temu. Nie denerwuj się. A w sumie to była twoja wina. (Unosi głos) Dlaczego nakrzyczałaś na nią, gdy powiedziała, że nasz dom przypomina jej wielki śmietnik? Przecież miała rację. Ostatnio wcale tu nie sprzątasz, unosisz się bez powodu. Pewnie przez ciebie Wiki uciekła.

 

Grażyna

Słucham? A więc próbujesz mi wmówić, że ucieczka naszej córki to moja wina? (krzyczy) A kogo nie ma w domu całymi dniami? Czy uważasz, że to, iż bez przerwy przesiadujesz w tym twoim biurze i że spotykasz się z jakąś kobietą podobało się twojej córce? Ona potrzebuje miłości a nie tylko twoich pieniędzy. To przez ciebie Wiktoria uciekła! Po co ja za ciebie wyszłam? Boże, jaka ja byłam głupia! 

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin