Sztuka podstępu.pdf

(571 KB) Pobierz
untitled
25500884.001.png
Nora Roberts
Sztuka podstępu
Tłumaczyła
Monika Chilewicz
Nora Roberts
podstępu
Sztuka
Toronto
Nowy Jork
Londyn
Amsterdam
Ateny
Budapeszt
Hamburg
Madryt
Mediolan
Paryż
Sydney
Sztokholm
Tokio
Warszawa
25500884.002.png 25500884.003.png 25500884.004.png
Rozdział pierwszy
Budynek ten trudno było nazwać po prostu do-
mem, bardziej przypominał pałac, zbudowany z szare-
go, mieniącego się różnobarwnie kamienia. Z wielo-
spadzistego dachu wyrastały okrągłe wieżyczki, które
w dawniejszych czasach mogłyby służyć do celów
obronnych. Szyby w wysokich, podłużnych oknach
podzielone były szprosami na mniejsze części
w kształcie rombów. Ekscentryczna budowla stała na
wysokim brzegu rzeki Hudson i nie sposób było
oprzeć się wrażeniu, że przegląda się w lustrze wody
jak próżna panna, świadoma swej urody. Jeśli opowie-
ści o właścicielu tego domostwa były prawdziwe,
pasowało ono do jego charakteru jak ulał.
Tylko tu brakuje fosy, zwodzonego mostu i smoka,
pomyślał z przekąsem Adam, przemierzając brukowa-
ny dziedziniec.
Po obydwu stronach kamiennych schodów spoczy-
wały ogromne gargulce, szczerzące zęby w szerokim,
6
Nora Roberts
niepokojącym uśmiechu. Jako człowiek o praktycz-
nym podejściu do życia Adam był zdania, że gargulce
i wieżyczki obronne wyglądały dobrze tylko we właś-
ciwym sobie miejscu, które z pewnością nie znaj-
dowało się w na obrzeżach Nowego Jorku, dwie
godziny drogi samochodem od serca Manhattanu.
Postanowiwszy jeszcze się wstrzymać z wydawa-
niem kategorycznych opinii, uniósł ciężką kołatkę,
która z głośnym stukiem opadła ponownie na solidne
drzwi, wykonane z honduraskiego mahoniu. Dopiero
trzecie stuknięcie sprawiło, że drzwi uchyliły się
z niegłośnym skrzypnięciem. Powstrzymawszy się od
okazania zniecierpliwienia, Adam spojrzał w dół na
niewysoką, szczupła dziewczynę o ogromnych sza-
rych oczach, czarnych warkoczach i usmarowanej
sadzą twarzy. Ubrana była w wyświechtane dżinsy
i pogniecioną bluzę. Wierzchem dłoni niespiesznie
otarła nos, po czym odwzajemniła jego wyczekujące
spojrzenie.
– Nazywam się Adam Haines – oznajmił powoli
i wyraźnie, na wypadek gdyby miała kłopoty ze
zrozumieniem. – Pan Fairchild oczekuje mnie.
– Oczekuje pana? – powtórzyła z mocnym północ-
nym akcentem, przyglądając mu się uważnie spod
zmrużonych powiek.
Po chwili wahania skrzywiła się, wzruszając jedno-
cześnie ramionami, po czym odsunęła się, aby mógł
wejść.
Szeroki, przestrzenny hol zdawał się nie mieć
Zgłoś jeśli naruszono regulamin