Survival SOK Z BRZOZY.pdf

(73 KB) Pobierz
397833727 UNPDF
Wzięłabym ze sobą po pierwsze ze dwa noże, łyżkę, kilka metalowych
puszek, takich po zupach dość wąskich ale wysokich (zebrałam sobie kilka
na wszelki Wink ), dwa małe rondelki z uszami (bez plastikowych
uchwytów)jeśli masz menażkę, pamiętaj o niej jest najlepsza, nie
potrzebujesz wtedy rondelków, zwitek drutu (takiego jak mamy w
instalacjach elektrycznych ale bez gumowej izolacji), zapałek i zapalniczek
(jak największą ilość), śpiwór i dla luksusu trochę soli, może pieprzu. Jesteś
zapobiegliwy? Przygotuj sobie to wszystko w plecaku, niech leży w
składziku, czy gdziekolwiek, gdzie nie przeszkadza, w razie ewentualności,
chwytasz plecak i jesteś gotowy do przeżycia. Jeśli masz czas możesz
chwycić butelkę wody pitnej, jeśli ci się to nie uda, trudno.
W terenach o których pisałam wyżej, można znaleźć po pierwsze
schronienie przed ewentualnym zimnem lub upałem, nory, jaskinie, groty...
w czasie zimna chronią przed zimnem, w czasie upału przed skwarem. Nie
ma jaskiń? Jesteś na terenie nizinnym? Z gałęzi drzew i ściułki leśnej oraz
mchu i kory drzew można zrobić dobre schronienie, zwykły szałas, który
będzie cię chronił przed przemoknięciem (jak go wykonać aby był bardzo
szczelny, niestety nie napiszę, wymagałoby to opisu z detalami, jeśli jesteś
zainteresowany poszukaj w necie, umiejętności zawsze możesz
wypróbować w pobliskim lesie). Następnie, jak zdobyć coś do picia, gdy
jesteś w lesie a w pobliżu nie ma nawet stawu o rzecze nie wspominając.
No więc bierzesz metalową puszkę, robisz dziurki po dwóch stronach, tak
byś mógł ją zawiesić na kawałku drutu. Następnie bierzesz dość grubą
gałązkę drzewa (średnicy, ok.1,5cm, dł. ok.8cm), zestrugujesz z niej korę
(oby nie za głęboko), a następnie rzeźbisz z niej korytko. Tak wyrzeźbione
korytko, ostrzysz z dwóch stron a po środku robisz wypustek, takie
wgłębiebie, tak iż trzymając korytko pod kątem ok. 45°, jesteś w stanie
zawiesić wcześniej przygotowaną puszkę. Następnie szukasz w miarę
młodego drzewa, najlepsze są brzozy, brzozy nie muszą być bardzo młode,
odcinasz z drzewa niewielką ilość kory, tak by była widoczna miazga,
nożem robisz podłużne, pionowe nacięcie w miazdze, należy wyryć taką
niewielką podłużną szczelinkę ale dość głęboką ok. 2 cm. Następnie
umieszczasz (wciskasz) korytko w to miejsce pod kątem jakichś 45°, tak by
wystający drugi koniec był skierowany do dołu i wieszasz puszkę. Niestety,
musisz poczekać ok. godziny zanim z drzewa zacznie wypływać woda
dosłownie sok drzewny. To ile drzewo odda Ci soku z danego miejsca,
zależne jest od wieku drzewa, młode drzewa mają więcej wody w
wierzchnich warstwach miazgi. Nie próbuj tego na drzewnych oseskach,
gdyż niewiele soku spłynie, takie drzewko jest najzwyczajniej za malutkie,
aby z danego obrębu miazgi oddać ci większą ilość soku.
Po spłynięciu soku z danego miejsca na drzewie, wyciągnij korytko, drzewo
z tego samego miejsca nie da ci już więcej soku, następnym razem,
będziesz musiał poszukać innego drzewa lub spróbować naciąć w ten sam
sposób drzewo z drugiej strony i nigdy na tej samej wysokości, możesz
spróbować niżej. Takich puszek z korytkami warto umieścić na kilku
drzewach. Sok z drzew nie jest może super pyszny (dobre walory smakowe
ma z brzozy) ale pozwała przetrwać w czasie braku dostępu do wody.
Na pozyskanym w ten sposób soku, oprócz tego, że możesz się choć
trochę napić, możesz ugotować też... zupę z pokrzyw (jak dla mnie rarytas).
System gotowania na ognisku każdy chyba zna, więc wieszasz sobie nad
ogniem (oby ogień nie był za wysoki) rondelek lub część z menażki, do
soku drzewnego wrzucasz jak największą ilość liści z pokrzywy, tak by
miało to charakter papki, łodygi pokrzyw są łykowate, więc najlepiej je
drobno pokroić, jeśli masz ten luksus w postaci soli i pieprzu zawsze
możesz sobie zupkę doprawić, jednak nie nadużywaj soli, w momencie gdy
brakuje ci wody pitnej używanie nadmiaru soli będzie zwiękaszało twoje
pragnienie, jednak jeśli lekko posolisz nic się nie stanie. Taką zupkę
gotujesz ok 25 minut, czasem mniej. Zupa taka smakuje podobnie jak zupa
szczawiowa, przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie.
Posiłek taki pozwala przetrwać czlowiekowi bardzo długo ze względu na
bogactwo witamin i składników mineralnych wprost z natury.
Jest jeszcze wiele potraw, które można wykonać w lesie posiadając tylko
takie rzeczy, które wymieniłam i mając do dyspozycji tylko i aż naturę.
Pamiętajcie o tych czynnościach, nie wiadomo kiedy mogą się przydać a
warto wiedzieć choćby te minimum, które napisałam.
Jeśli kiedykolwiek zdarzyłby się kataklizm i w różnych scenariuszach
podawane jest, że 2/3 ludzkości wyginie głównie z głodu... tak wyginie i
jestem w stanie w to uwierzyć, gdyż 1/20000 ludzi ma jakieś choćby blade
pojęcie jak przeżyć bez swobodnego dostępu do wody, mając do
dyspozycji tylko i aż naturę.
Ludzie pytani o przygotowania do katastrof, pierwsze co wymieniają, że
zaopatrzyliby się w konserwy, niektórzy dodają jeszcze zapas wody, tak a
co dalej, gdy zapas konserw się wyczerpie? Jeśli ludzie w sytuacji
kataklizmu umieraliby głównie z głodu, to przede wszystkim dlatego, że są
nauczeni, iż idą do supermarketów, mcdonaldsa, odkręcają kran i woda im
leci i myślą, że tak będzie zawsze, nie dopuszczając myśli, że kiedyś, w
przyszłości może tego zabraknąć w ciągu kilku minut. Jeśli ludzie zaczną
ginąć z głodu, to przede wszystkim dlatego, że są systemowymi kalekami,
którzy zapomnieli, że natura sama w sobie pozwala nam przeżyć a jedynie
potrzeba zainteresować się tym, co ofiaruje nam natura i jak możemy to
wykorzystać, gdy braknie nam doczesnych luksusów.
Jeśli chodzi o zdobycie wody, to mam chyba coś prostszego.
Potrzebny będzie kawałek folii i jakieś narzędzie do wykopania niewielkiego
dołu w ziemi.
Na dnie dołu stawiamy kubek, w którym zbierać ma się woda pitna. Dół
przykrywamy szczelnie folią (obsypujemy ziemią dookoła) i na folii,
dokładnie nad kubkiem kładziemy niewielki kamień który obciążając folię
umożliwi spływanie wody osadzającej się na spodzie folii wprost do kubka.
Oczywiście, sposób, który opisałeś jest to jeden ze znajomych mi
sposobów pozyskiwania wody Smile I mimo, że sposób jest znacznie
prostszy, niż ten, który ja przytoczyłam, woda pozyskiwana w sposób, który
opisałeś, ścieka w żółwim tempie i zanim doczekasz się kubka wody,
chyba, że wykopiesz dołek w pobliżu zbiornika wodnego, wtedy nie
potrzebujesz nawet folii. Jednak nie wszędzie można znaleźć jakiekolwiek
zbiorniki wodne. Przypuszczając warunki dość trudne, gdy ty będziesz
pozyskiwał wodę za pomocą folii, powiedzmy w terenie, gdzie w pobliżu nie
ma żadnych zbiorników wodnych tzw. wodonośnych gruntów, ja pozyskując
wodę z kilku drzew, napiję się w tym czasie i ugotuję zupę, powyjmuję
korytka i poprzekładam do następnych drzew. No i kolejna kwestia,
jakąkolwiek wodę pozyskaną z gruntu powinno się traktować jako
potencjalnie zanieczyszczoną, wystarczy przegotować, prawda? Jednak
wraz z odparowaniem starcisz jej nieco a gdy znajdujesz się w ciężkiej
sytuacji, każda kropla jest na prawdę cenna. Z drzew natomiast możesz pić
bezpośrednio.
Wbrew pozorom czynność pozyskiwania soku drzew nie jest aż tak trudna,
po kilku razach nabiera się mistrzowskiej wprawy, a raz wystrugane korytka
służą na długo, długo. Poza tym, hmmm, ekwipunek, który ja wymieniłam to
podstawowy, zawsze można wziąć dodatkowo rulon folii i szpadel (może
być składana saperka), dlaczego nie.
Jest jeszcze jedna kwestia, do pozyskiwania wody za pomocą folii jest
potrzebna odpowiednia temperatura otoczenia, tzn. gdy wykopiesz dołek,
ziemia w tym dołku jest wilgotna i ma niższą temperaturę niż otoczenie ale
tylko gdy jest ciepło nad jej powierzchnią, załóżmy że na zewnątrz
temperatura sięga 2°C, wtedy odparowania wody z gleby i skropleniu na
folię możesz się niedoczekać, natomiast drzewa tych procesów
chemiczno-atmosferycznych, jeśli tak to mogę ująć, nie potrzebują i masz
co pić.
No i żeby nie było, ja nie neguję sposobu pozyskiwania wody, który
przytoczyłeś, ten sposób jest na prawdę świetny i bardzo, bardzo
przydatny, natomiast ja przytoczyłam tylko jeden przykład pozyskiwania
wody w bardzo ekstremalnych warunkach, gdy nie ma w pobliżu źródeł
wody a czynniki na zewnątrz są niesprzyjające. Rośliny mają to do siebie,
że mają korzenie i czerpią wodę z najgłębszych ich warstw, tam gdzie
człowiek nie jest w stanie się nawet dokopać posiadając tylko szpadel. Tak
też w moim poprzednim poście zaznaczyłam, że podaję tylko jedne z
najprostszych metod ale nie dodałam „w warunkach ciężkich dla człowieka,
aby zdobyć wodę lub pokarm”. Metod znam na prawdę całe mnóstwo (no
może trochę z tym mnóstwem przesadzam Very Happy ), kwestia tylko
tego, że musiałabym książkę napisać (nie planuję), aby dostępne metody
opisać.
Potrawa z miazgi brzozy i liści pokrzywy
Na początek napiszę, aby bez potrzeby nie uszkadzać drzew a tylko wtedy,
gdy na prawdę zaistnieje konieczność zdobycia pożywienia.
Odcinamy część kory, tak by dostać się do miazgi i wycinamy część miazgi.
Miazgę kroimy na cienkie paseczki i jeśli mamy wodę to super, jeśli nie,
doskonały do gotowania jest sok z brzozy. Więc do rondelka z sokiem,
wrzucamy pokrojoną w paseczki miazgę i gotujemy do momentu, aż nieco
zmięknie. Następnie wrzucamy liście pokrzywy i gotujemy jeszcze aż listki
pokrzywy zmiękną. Voila!
Jeśli mamy luksus w postaci przypraw choćby podstawowych typu sól
pieprz, można sobie do smaku przyprawić.
Upierniczyłam się tej brzozy i pokrzywy, bo mnie osobiście potrawy z
brzozy i pokrzywy najbardziej smakowały Very Happy
P.S. Miazgę z brzozy można też jeść na surowo (gdyby brakło ognia lub
wody Wink ), wiosną ma taki słodkawy smak.
Sok z Brzozy
Przyroda rządzi się własnymi prawami i wiosna wkracza w nasze progi
nieuchronnie. Z pierwszymi promieniami słońca, zanim pączki na drzewach
się rozwiną, w drzewach zaczynają krążyć soki. Chłodne z głębi ziemi i
życiodajne z korzeni. Z tej okazji udało mi się pobrać "szlachetne łzy
Betuli", jak można określić wspaniały, orzeźwiający i jakże leczniczy sok
brzozowy. Chciałem podarować Wam, drużynie kilka litrów, byście sami
spróbowali i ocenili- butelki z zawartością czekają u mnie w domu. A oto
moje rady i przemyślenia odnośnie pozyskiwania "życiowych łez":
Wnioski własne: Należy wybrać stronę południową, dobrze nasłonecznioną,
co znacznie przyspiesza zbiór oraz wybierać drzewa rosnące na możliwie
podmokłym terenie. Zdarzało się, że lecący sok niemal ciurkiem zbierał się
w półtoralitrowej butelce w niespełna 2 godziny, podczas gdy z innych
sączył się ponad dobę.
Dobrze jest wybrać drzewo pochylone do strony punktu (wwiercenia).
Wówczas nawet, jeśli nie założymy rynienki pod otworem, sok będzie
skapywał z drzewa a nie ściekał po korze. Po prostych pniach zawsze
gdzieś bokiem pocieknie stróżka. Ważne, by lejek czy rurka były bardzo
szczelne. Z drzew pochylonych zaś od strony punktu możemy być niemal
pewni, że uronimy znaczną część "ambrozji".
Należy nawiercić otwór o średnicy 1,5 cm- jak podaje literatura. Z
doświadczeń wiem, że zupełnie wystarczy wiertło poniżej 1 cm (8mm).
Wiertarką ręczną wierciłem na wysokości piersi lub brzucha głęboko (na 4-7
cm - zależy od grubości drzewa) aż woda sama nie zacznie delikatnie
ściekać po wiertle.
W ubiegłym roku wbijałem mosiężną rurkę w otwór, ale przeciekało. Teraz
wbijałem w korę małą rynienkę tuż pod otworem i okazało się to dużo
skuteczniejsze. Jedna uwaga: dobrze popatrzcie jak pocieknie pierwsza
stróżka. Czasem wydawało mi się wręcz wbrew naturze, że "ucieka" gdzieś
bokiem lub lekko "pod górkę" zamiast wybrać najkrótszą drogę po
naturalnych wklęsłościach kory. Nie naprowadzajcie wówczas żadnymi
rowkami leciutko naznaczonymi nożem, bo z jednej stróżki zrobią się dwie,
ale na pewno coś pocieknie "dawnym korytem". Wygląda to czasem tak
jakby życiodajny sok rządził się własnymi prawami i nie słuchał praw
grawitacji. Dzieje się tak prawdopodobnie, dlatego, że kora ma unikalną
strukturę, która nie nasiąka szybko i pozostaje sucha. Choćbyśmy ją włożyli
do wody- wyjmując zobaczymy, że woda szybko z niej ścieka lub tworzy
kropelki. To biały proszek na niej tworzy takie napięcia powierzchniowe
wody- dlatego też myślę, że wybiera czasem inną drogę niż sami
przewidywalibyśmy. Nawet na paromilimetrowym odcinku od wwiertu do
wbitego korytka znajdą się zanieczyszczenia i drobinki, które zmieniają
kierunek stróżki.
Dla ułatwienia wypływalności - nacinałem delikatnie dół otworu, ale nie jest
to konieczne. Ów korytko z ostrymi krawędziami wbijałem młotkiem na tyle,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin