Jordan Paul - Atlantyda.doc

(1240 KB) Pobierz
Paul Jordan

 

 

 

Paul Jordan

 

 

 

Atlantyda

 

 

 

 

 


Paul Jordan

 

ATLANTYDA

 

Tytuł oryginału THE ATLANTIS SYNDROM

 

Copyright (c) Paul Jordan, 2001

Author asserts the morał right to be identified as the Author of this Work

Projekt okładki Michał Sosnowski

Redaktor prowadzący Elżbieta Gomulińska

Redakcja Jan Kabat

Redakcja techniczna Mirosława Kostrzyńska

Korekta

Bogusława Kryśpiak Paulina Surowców

Copyright (c) for the Polish edition by Bertelsmann Media Sp. z o.o.

Warszawa 2003

Świat Książki

 

Druk i oprawa Łódzka Drukarnia Dziełowa S.A.

ISBN 83-7311-724-5 Nr 3866

 

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pamięci mego Ojca

 

 

 

 

Pragnę podziękować doktorom Ruth Whitehouse, Johnowi Wilkinsowi, Jane Renfrew i Kenowi Federowi za weryfikację rękopisu, a także profesorom Colinowi Renfrew i Garrettowi Faganowi za szczodre komentarze.

 


Spis treści

 

 

 

Wprowadzenie   ............................................................    9

 

  1.     Niedokończona opowieść Platona  ...................                16

  2.     Cel Platona   ......................................................                37

  3.     Nowy Świat, nowa Atlantyda   .........................                56

  4.     Atlantyda na Atlantyku   ...................................                83

  5.     Skąd wiemy, jak było?    .................................              105

  6.     Z Afryki   ........................................................              120

  7.     Do historii .......................................................              140

  8.     Atlantyda ponad falami  ..................................              161

  9.     Atlantyda pod lodem .......................................              177

10.     Atlantyda pod jakąkolwiek inną nazwą  .........              201

11.     Zwierciadła i widziadła  ..................................              226

12.     Góry się rozstępują   .......................................              246

13.     Dlaczego?   .....................................................              262

 


Wprowadzenie

 

Na początku lat sześćdziesiątych XIX wieku, po wielu zdumiewających przygodach na Pacyfiku i Oceanie Indyjskim, łódź podwodna kapitana Nemo - Nautilus - przepłynęła Morze Czerwone i Śródziemne, po czym minęła Cieśninę Gibraltarską. Wyłowiwszy skarby z wraków hiszpańskich w zatoce Vigo, kapitan Nemo popłynął przez Atlantyk, kierując się na południowy zachód.

Uwięziony na pokładzie Nautilusa profesor Aronnax odnotował w swojej relacji położenie okrętu - 16 stopni 17 minut długości i 13 stopni 22 minuty szerokości geograficznej, "sto pięćdziesiąt mil od najbliższego lądu" (cytaty z 20 000 mil podmorskiej żeglugi w przekładzie Bolesława Kielskiego). Było to około czterystu pięćdziesięciu mil morskich od wybrzeży Maroka, na północ od Wysp Kanaryj-skich i nieco na południowy wschód od Madery. Tam kapitan Nemo zaprosił profesora na podmorski spacer, w trakcie którego wspięli się na wzniesienie dna oceanicznego. Oddajmy głos profesorowi.

"Rzuciłem okiem na zbocze, któreśmy zdobyli; nie wznosiło się wyżej nad siedemset do ośmiuset stóp ponad powierzchnię równiny. Natomiast od strony przeciwległej góra ta panowała z dwukrotnie większych wysokości nad dnem tej części oceanu. Można stąd było ogarnąć wzrokiem rozległą przestrzeń, oświetloną gwałtownymi błyskami. Góra była wulkanem. O pięćdziesiąt stóp poniżej szczytu, wśród deszczu kamieni i żużlu, wielki krater miotał strumienie lawy, które rozlewały się w płynnej masie ognistymi kaskadami. Jak olbrzymia pochodnia oświetlał wulkan całą równinę aż do krańców horyzontu.

Wspomniałem, że z krateru buchała lawa, a nie płomienie; płomieniom trzeba tlenu z powietrza, nie mogą zatem powstawać pod wodą, lecz rozpalone do białości potoki lawy zdolne są do zwycięskiej walki z żywiołem wody, przy czym - oczywiście - potwornie parują. Gwałtowne prądy porywały te wydzielające się gazy, a potoki lawy osuwały się aż do stóp góry, niczym wylewy Wezuwiusza w podmorskim Torre del Greco.

W dole widać było istotnie jakieś miasto zniszczone, zrujnowane, powalone, zapadłe dachy domów, świątynie w gruzach, porozwalane sklepienia, obalone kolumny; we wszystkim znać było jeszcze masywne proporcje architektury bardzo zbliżonej do toskańskiej; w oddali widniały szczątki kolosalnego akweduktu; tu - obmurowana wyniosłość akropolu z wznoszącymi się resztkami niby Partenonu, tam - pozostałość nabrzeża, jak gdyby jakiś antyczny port na wybrzeżu nie istniejącego już oceanu, udzielający niegdyś schronienia statkom handlowym i wojennym; w dali widać było długie szeregi zwalonych murów, szerokie, opustoszałe ulice, istną zatopioną Pompeje, którą teraz kapitan Nemo wskrzeszał przed moimi oczyma!

Gdzież więc jestem? Gdzie jestem? Musiałem się tego dowiedzieć, musiałem za wszelką cenę! Chciałem mówić, pytać, chciałem zerwać sobie z głowy ów hełm miedziany!

Ale kapitan Nemo powstrzymał mnie jednym gestem.

Potem schylił się, podniósł kawałek kamienia kredowego, podszedł do złomu czarnego bazaltu i nakreślił na nim jedno słowo:

Atlantyda

Umysł mój rozświetliła nagła błyskawica! Atlantyda!... Dawna Me-ropida greckiego historyka Teopompa, Atlantyda filozofa Platona, kontynent, w którego istnienie nie wierzył Orygenes, Porfiriusz, Jam-blicjusz, d'Anville, Malte-Brun, Humboldt... Wieści o jej zniknięciu zaliczali do zwykłych legend. A przecież tę Atlantydę, w którą jednak wierzył Possidonius, Pliniusz, Amian Marcellinus, Tertulian, Engel, Sherer, Tournefort, Buffon, d'Avezac, tę Atlantydę widziałem teraz na własne oczy i miałem oto przed sobą niezaprzeczalne dowody jej katastrofy!

Więc to był ów ląd zatopiony, istniejący poza Europą, poza Azją i poza Libią, z tamtej strony Słupów Herkulesa; to była ziemia, gdzie żyło potężne plemię Atlantydów, z którymi starożytna Grecja wiodła szczęśliwa najdawniejsze wojny!

Historykiem, który w swych pismach zebrał opisy sławnych czynów w owych historycznych czasach, był sam Platon. Jego dialog Timeosa z Kritiasem napisany został, można by rzec, pod natchnieniem poety i prawnika - Solona.

(...) Kiedy tak marzyłem, starając się wryć sobie w pamięć wszystkie możliwe szczegóły tego imponującego krajobrazu, kapitan Nemo stał skamieniały w niemej ekstazie, oparty o jakiś omszały obelisk. Czy myślał o tych nie istniejących już pokoleniach, czy może pytał je o tajemnice ludzkich przeznaczeń?

(...) Nagle przez masy wód błysnął księżyc, oblewając bladymi promieniami zatopiony kontynent. Efekt tego nikłego połysku był nie do opisania!

12

Kapitan wyprostował się i rzucił jeszcze raz wzrokiem na niezmierzoną płaszczyznę. Potem dał znak ręką, abym wracał za nim.

Z góry zeszliśmy bardzo szybko. Po przebyciu skamieniałego lasu ujrzałem reflektor "Nautilusa", błyszczący w oddali jak gwiazda. Kapitan skierował się wprost na to światło; wstąpiliśmy na pokład w chwili, gdy powierzchnię oceanu zaczęły lekko rozjaśniać pierwsze blaski porannej zorzy".

Pisząc pod koniec lat sześćdziesiątych XIX wieku 20 000 mil podmorskiej żeglugi Juliusz Verne - z nieznacznym tylko udziałem własnej fantazji - oparł swój opis wizyty w ruinach Atlantydy na tekstach literackich znanych wykształconym Europejczykom jego czasów. Wszystkie one czerpały - pod tym względem sytuacja nie zmieniła się do dzisiaj - z Platona (427-347 p.n.e.) To właśnie w pismach ateńskiego filozofa po raz pierwszy pojawia się Atlantyda; żaden wcześniejszy autor grecki - ani inny - nie wspomina o zatopionym kontynencie. Starożytni i późniejsi pisarze, których wylicza profesor Aronnax, po prostu powtarzali, relacjonowali i komentowali słowa Platona - potwierdzając istnienie Atlantydy lub mu przecząc. Teopomp pisał krótko po Platonie, lecz jego dzieła były znane w czasach Verne'a (podobnie zresztą jak dziś) wyłącznie z przytoczeń późniejszych autorów. Opisany przez niego odległy kontynent, zamieszkany między innymi przez Meropidów, późniejsi autorzy utożsamiali z Atlantydą - nie wydaje się jednak, by Teopomp istotnie miał na myśli Atlantydę Platona. Sądził on, że kontynent ów wciąż istnieje, i ani słowem nie wspominał o jego zagładzie wskutek kataklizmu, który odgrywa zasadniczą rolę w opowieści Platona. Jedynym wspólnym rysem obu historii jest wzmianka Teopompa o tym, że mieszkańcy tego dalekiego lądu planowali kiedyś najazd na Europę. Można czasem spotkać się z opinią, że relacja o kontynencie Meropidów stanowi odległe echo podróży podejmowanych w czasach starożytnych do Ameryki - na długo przed wyprawami Wikingów, irlandzkich mnichów i Kolumba. Szczegóły opowieści Teopompa brzmią jednak zbyt fantastycznie, by budzić zaufanie. Niektórzy autorzy od czasów renesansu usiłowali powiązać platońską Atlantydę z Amerykanami - uznając ją za zaginione źródło cywilizacji preko-lumbijskich (jak również za pierwotne źródło cywilizacji Starego Świata) i lokalizując ją w pobliżu kontynentu amerykańskiego, na ogół gdzieś w Indiach Zachodnich.

13

Atlantyda Verne' a jest miastem klasycznym, zbliżonym do Aten platońskich; zgodnie z platońską tradycją jest ona usytuowana na Atlantyku, niedaleko Słupów Heraklesa, jak w czasach klasycznych nazywano ujście Cieśniny Gibraltarskiej ku Atlantykowi. Podążając za Platonem, Verne przypisuje mieszkańcom Atlantydy prowadzenie wojny przeciwko Grekom. Chociaż nie wiąże zagłady Atlantydy z aktywnością wulkaniczną (Platon mówi tylko o trzęsieniu ziemi), podwodny krater wulkanu stanowi dominujący element sceny - jest wręcz źródłem światła, w którym ją oglądamy. Dla współczesnego umysłu wybuch wulkanu jest wiarygodną przyczyną naturalnej zagłady starożytnej cywilizacji, katastrofą, która mogła ją zetrzeć z powierzchni ziemi, jak stało się to z Pompejami. Wulkan Verne'a należy do szczegółów, składających się na obraz Atlantydy, podobnie jak jej umiejscowienie pośród wysp atlantyckich, w tym wypadku między Wyspami Kanaryjskimi i Maderą. Oczywiście, szczegóły te różnią się od siebie, zależnie od przyjętej teorii - niekiedy zamiast wulkanu mamy kometę, a zamiast wysp leżących w pobliżu wybrzeży Afryki Wyspy Karaibskie. W tej książce dokonamy przeglądu elementów, jakie składają się na wizje zaginionego kontynentu formułowane od czasów Platona; zajmiemy się także ideami i poglądami leżącymi u podstaw tego syndromu Atlantydy, na który składa się szereg objawów. Wizja Atlantydy jest szczególnie silna w naszych czasach spod znaku science-fiction. Wydaje się odwoływać do obecnej w ludzkim umyśle nostalgii za Złotym Wiekiem, wiary w zapomniane kataklizmy, nadludzkie istoty działające w odległych czasach lub miejscach, obecność niepojętych mocy. Wizje te nie muszą odwoływać się wprost do Atlantydy, bywają sytuowane w różnych miejscach Ziemi, czasem nawet poza naszą planetą. Dokonamy szczegółowej analizy całego szeregu idei i poglądów pokrewnych syndromowi Atlantydy i zadamy sobie pytanie, czy tkwi w nich ziarno prawdy, a jeżeli nie, to co sprawia, że wciąż oddziałują z taką siłą na ludzką wyobraźnię.

Pomijając wulkan, Juliusz Verne (który opublikował swą opowieść o zadziwiającej łodzi podwodnej kapitana Nemo - imię to znaczy "Nikt" - w 1870 roku) nie wzbogacił platońskiej wersji dziejów Atlantydy żadnymi barwnymi szczegółami. Przywołani przez niego pisarze to uznane autorytety starożytne lub (głównie francuscy) autorzy z XVIII i XIX w. Niektórzy z nich formułowali domysły o możliwej lokalizacji Atlantydy w Nowym Świecie, ale nie posunęli się w swoich rozważaniach bardzo daleko: dopiero kilkanaście lat po publikacji 20 000 mil podmorskiej żeglugi Amerykanin Ignatius Donnelly miał powołać do życia zupełnie nowy obraz zaginionego kontynentu. Donnelly wyszedł daleko poza klasyczny opis Platona i zapoczątkował szkołę spekulatywnej archeologii, która przez krótki okres cieszyła się uznaniem części kręgów akademickich, lecz obecnie jest odrzucana przez poważnych archeologów - aczkolwiek bronią jej entuzjaści "archeologii alternatywnej". Spadkobiercy Donnelly'ego z kolei odeszli od swego mistrza równie daleko, jak on oddalił się od Platona.

Zanim jednak zajmiemy się Donnellym i jego następcami, zapoznajmy się najpierw z autorem pierwszej opowieści o Atlantydzie i zastanówmy się, jakie idee mu przyświecały i jakie nadawał im znaczenie. Kim był filozof, który dał początek syndromowi Atlantydy?

 

l. Niedokończona opowieść Platona

   Powiadano o Oskarze Wilde, że jeśli kogoś bawią jego sztuki, to JlT powinien posłuchać samego pisarza, bo dopiero wtedy będzie mógł w pełni docenić jego talent! Podobnie ma się sprawa z Platonem, z tą różnicą, że nie sposób nazwać go humorystą. Nie wszyscy wielcy myśliciele odznaczali się biegłością słowa, lecz pod względem stylu i polotu w ujmowaniu zagadnień filozoficznych ateński filozof ustępuje miejsca co najwyżej Nietzschemu. Osiągnięcia Platona zasługują na tym wyższą ocenę, że jego dialogi powstały w czasach, gdy sama idea publikacji dzieł literackich była jeszcze stosunkowo nowa. Mimo że Platon działał w Atenach ponad dwa tysiące trzysta lat temu, jego dialogi - rzecz niezwykła! - zachowały się do naszych czasów. Zawdzięczamy to ogromnemu autorytetowi, jakim cieszyły się w czasach późnej starożytności, średniowiecza i odrodzenia, gdy wreszcie zostały utrwalone za pomocą druku. (Co ciekawe, jedynym dziełem Platona, które funkcjonowało we wczesnym średniowieczu był Timajos - dialog, w którym po raz pierwszy pojawia się Atlantyda; marny przekład łaciński dwóch trzecich tekstu był bardzo cenionym ze względu na zawarte w nim spekulacje kosmologiczne).

Samemu Platonowi jednak bliższe od pism były wykłady, jakie prowadził w Akademii, którą około 387 roku p.n.e. założył w ojczystych Atenach. W Fajdrosie nisko ocenia wartość literatury, a w siódmym z trzynastu przypisywanych mu listów (o ile faktycznie wyszedł on spod ręki Platona) filozof osobiście przeczy, by jego idee można było w pełni wyrazić za pomocą słowa pisanego; osiągnięcie prawdziwej wiedzy wymaga - twierdzi Platon - bezpośredniego obcowania umysłów. Swym dziełom nadał kształt dialogów; rozmówcy prowadzą do-

16

ciekania odnośnie rozmaitych zagadnień - społecznych, moralnych, naukowych i filozoficznych. On sam nigdy się w nich zresztą nie pojawia, a główna rola przypada jego nauczycielowi Sokratesowi, który nigdy nie spisał swoich poglądów. Bohaterami dialogów Platona są niemal zawsze postaci, których realne istnienie potwierdzają inne źródła historyczne. Opinie samego autora wyrażają nieznani bliżej uczestnicy rozmów, najbardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że głównym ich reprezentantem jest przede wszystkim Sokrates. Współcześni Platonowi czytelnicy, do których adresowane były jego dialogi, oczywiście ani przez chwilę nie sądzili, że stanowią one dosłowny zapis rzeczywistych dyskusji. My także powinniśmy pamiętać, że ateński filozof formułował swoje poglądy z polotem i literacką wyobraźnią. W dodatku dożył sędziwego wieku i w ciągu swego życia zmieniał poglądy, podobnie jak dzieje się to z każdym człowiekiem; jego zapatrywania moralne oraz możliwości intelektualne również ulegały modyfikacji.

O Atlantydzie Platon pisał będąc już w podeszłym wieku i nie pomniejszymy jego zasług stwierdzając, że wątek zaginionego kontynentu wprowadził dość niezręcznie, kontynuował go w sposób niezbyt spójny i ostatecznie porzucił wraz z całą trylogią, a przynajmniej zaniechał jej realizacji, by podjąć obszerniejsze dzieło - Prawa - pozbawiona literackiego polotu, przygnębiająca wizja totalitarnego państwa, zgoła odległego od idealnego świata.

Zasadniczo rzecz biorąc, filozofia Platona była próbą stworzenia racjonalnego, całościowego systemu, obejmującego nie tylko zagadnienia nauki, lecz także polityki, prawa, etyki i teologii. Będąc z pochodzenia arystokratą i człowiekiem o zarówno konserwatywnych, jak i demokratycznych koneksjach, Platon żył w czasach wielkich rozczarowań i osobiście przeżył szereg wydarzeń, które budziły w nim głęboki niepokój. Postawił sobie więc za cel przeciwstawienie temu niespójnemu światu uniwersalny system filozoficzny. Gdy miał trzydzieści lat, ateńskie imperium, rozwijające się nieustannie od czasu zwycięstwa nad Persami w 479 r. p.n.e., zostało pokonane przez Spartę, a następnie pogrążyło się w walkach wewnętrznych. Mord sądowy popełniony przez Ateńczyków na osobie Sokratesa w 399 r. p.n.e. skłonił Platona do opuszczenia ojczyzny. W trakcie podróży odwiedził zapewne Italię, po raz pierwszy zawitał na Sycylię, być może był również w Egipcie, choć w swoich pismach nigdy o tym nie wspomina. Egipt mógł znać także z pism Herodota, któ-

17

ry udał się tam krótko przed narodzinami Platona. Po powrocie do Aten filozof nie próbował wywierać wpływu na politykę państwa ateńskiego, skupiając się na prowadzeniu Akademii, która zyskała sławę przede wszystkim w zakresie matematyki, nauk przyrodniczych (zwłaszcza biologii) oraz filozofii. Gaj poświęcony Akademosowi, gdzie umieścił swoją szkolę, musiał być schronieniem przed rozczarowaniami, jakie niosła rzeczywistość - miejscem, gdzie można było rozwijać szczegółowe wizje idealnego społeczeństwa bez ryzyka, jakie niosła ze sobą próba ich urzeczywistnienia.

Platon musiał jednak powrócić do świata polityki, nie w Atenach, ale z dala od ojczyzny - na Sycylii. Jak można się było spodziewać, z miernymi rezultatami. Prawdopodobnie wkrótce po ukończeniu Państwa z jego wizją autorytarnego, komunistycznego społeczeństwa, filozof otrzymał w 367 roku p.n.e. zaproszenie do Syrakuz - zamożnej kupieckiej polis na Sycylii - gdzie miał zająć się jej młodym władcą Dionizjosem. Jak się jednak okazało, młodzieniec nie był predestynowany do roli króla-filozofa; wkrótce oddalił Platona i jego sycylijskich zwolenników. Filozof próbował jeszcze ratować sytuację, ale w 360 r. p.n.e. ostatecznie wrócił do Aten, zniechęcony materializmem i hedo-nizmem, z jakimi zetknął się w Syrakuzach. W ten sposób, w siedemdziesiątym roku życia, rozczarowany polityką w wydaniu ateńskim, Platon przeżył zawód wywołany niepowodzeniem eksperymentu wychowawczego i nieskutecznością swych ideałów w zetknięciu ze światem handlu i politycznej gry sił.

Znalazłszy się w Atenach, Platon spisał swoje sycylijskie doświadczenia, a potem powrócił do nauczania w Akademii i dzieł filozoficznych. Zapewne w 355 r. p.n.e. przystąpił do pracy nad trylogią, która miała wyrażać jego dojrzałe poglądy na Boga, naturę oraz miejsce człowieka w świecie i historii. Całość miała się składać z ukończonego Timajosa, nieukończonego Kritiasa i nie rozpoczętego Hermokra-tesa, zawierających relację z szeregu dyskusji, które rzekomo miały miejsce w Atenach w 421 r. p.n .e., w trakcie dorocznego święta ateńskiego, podobnego do Bożego Narodzenia, lecz obchodzonego w połowie sierpnia. W czasie, gdy rzekomo toczono te dyskusje, Platon - który miał je zapamiętać i zrelacjonować - liczył sobie dopiero sześć, siedem lat. Początek Timajosa stanowi znakomity przykład znamiennej dla Platona sztuki wciągania czytelnika w lekturę. Rozmówcami są te same osoby, co we wcześniejszym Państwie:

18

SOKRATES: Jeden, dwóch, trzech. A gdzie, drogi Timajosie, nasz czwarty, ostatni z tych, których wczoraj gościłem, a którzy mnie dzisiaj zapraszają?

TIMAJOS: Musi być w niedyspozycji, Sokratesie. Bo nie opuściłby z własnej woli tego zebrania.

SOKRATES: Czy zatem nie jest obowiązkiem twoim czy kogoś z obecnych wziąć na siebie rolę nieobecnego? TIMAJOS: Z pewnością. W miarę naszych sił nie zaniedbamy niczego. Nie byłoby zresztą słuszne, aby po wczorajszym niezwykle gościnnym przyjęciu u ciebie, ci z nas, którzy pozostali, nie pragnęli z serca ci się odwdzięczyć, (cytaty z Timajosa w przekładzie Pawła Siwka).

Dyskusją jak zwykle kieruje Sokrates, lecz w dwóch zrealizowanych częściach planowanej trylogii zasadnicze wywody wygłaszają tytułowe postaci: Timajos, astronom z miasta Lokroj w Italii, i Ateńczyk Kritias Młodszy (pradziad Platona). Co ciekawe, bohater trzeciego (zamierzonego, lecz nie napisanego) dialogu, Hermokrates, był dowódcą floty syrakuzańskiej i niemal pięćdziesiąt lat przed sycylijską przygodą Platona walczył przeciwko Atenom po stronie Sparty).

Timajos zaczyna się od nawiązania do Państwa i dyskusji, która miała się toczyć poprzedniego dnia. Sokrates powtarza w skrócie swoją charakterystykę idealnego państwa: jest ono samowystarczalne, każdy jego obywatel zna swoje miejsce, nikt nie trudni się handlem i nie gromadzi niepotrzebnych bogactw. Na koniec Sokrates powiada, że chciałby zobaczyć owo idealne państwo w działaniu, a zwłaszcza jest ciekaw, jak poczynałoby sobie w czasie wojny. Jak na dzieło filozoficzne, poświęcone zagadnieniom naukowym, a nie społecznym czy etycznym, jest to zaskakujący początek. Zanim jednak Timajos podejmie zasadniczy wątek dialogu, Kritias Młodszy (który musiał mieć w tym czasie około dziewięćdziesięciu lat) przedstawia pierwszą wersję opowieści o Atlantydzie, stwierdzając, że idealne państwo opisane przez Sokratesa przypomina mu Ateny, o których jako dziesięcioletni chłopiec słyszał od swego dziada, Kritiasa Starszego, podczas innego dorocznego święta (tym razem przypadającego w październiku). Jak pamiętamy występujący w dialogu Kritias Młodszy był pradziadem Platona, sam zaś Platon był w czasie, gdy owe rozmowy się toczyły, chłopcem. Podobieństwo obu sytuacji aż nadto wymownie wskazuje na "chwyt artystyczny" ze strony autora.

   Tak, czy inaczej, Kritias wtrąca swoją opowieść o dawnych Atenach i - co uderzało wielu autorów komentujących ją w naszych czasach -zapewnia, że jest ona "bardzo dziwna, lecz bezwzględnie prawdziwa". Nie należy traktować zbyt poważnie tych deklaracji, bo Platon nie raz wprowadza do swych dialogów jawnie mitologiczny materiał, opatrując go podobnym komentarzem. Na przykład w Gorgiasie swoją opowieść o wyspach szczęśliwych (greckim niebie) i Tartarze (greckim czyśćcu i piekle) poprzedza analogicznym zapewnieniem. Tym razem wkłada go w usta Sokratesa, który powiada: "Posłuchaj zatem, jak to się mówi, pięknej historii, którą uznasz zapewne za baśń, ja jednak uważam za historię prawdziwą: opowiadam ci zatem jako prawdę to, o czym będę mówił" (cytaty z Gorgiasa w przekładzie Pawła Siwka).

I znów, przywołując w Menonie inny mit, tym razem odnoszący się do nieśmiertelności duszy i reinkarnacji, Sokrates powiada, że są to "rzeczy prawdziwe, jak sądzę, i piękne". Zasadniczo Platon, choć ze względów moralnych przeciwnik kłamstwa i zmyślenia, był gotów uznać wartość "wyższych" prawd zawartych w mitach - w czym był prekursorem filozoficznego pojmowania twierdzeń wiary, do dziś jak najbardziej aktualnego. Czasami gotów był interpretować mity w ten sam sposób, w jaki czyni to wielu współczesnych nam autorów dzieł z zakresu "atlantologii": jako prawdziwą historię zapamiętaną i wyrażoną w kategoriach mitycznych. W Timajosie Platon komentuje mitologiczną opowieść o Faetonie - synu Słońca, który utracił kontrolę nad rydwanem swego ojca i trawił Ziemię ogniem, dopóki nie zginął rażony piorunem przez Zeusa - słowami, że "wygląda [ona] na bajkę. Prawda jest taka: ciała, które krążą po przestrzeni niebieskiej około Ziemi, zbaczają ze swej drogi".

W innych dziełach Platon zdaje się po prostu ujmować swój materiał w kategoriach mitologicznych ze względu na słuchaczy - w Polityku gość z Elei powiada:

"Może tak, dolejemy trochę zabawy. Bo trzeba będzie użyć w dodatku znacznej części wielkiego podania, a poza tym, to tak jak przedtem, odrywać wciąż cząstkę od cząstki, aż dojdziemy na końcu do tego, czego szukamy". (Polityk, przełożył Wacław Witwicki).

W tym miejscu Platon nie odwołuje się do greckiegio mitu, ale wprowadza pierwszą wersję swojej koncepcji cyklicznego zniszczenia

20

i odnowy życia na Ziemi. W Fajdrosie bliski jest tego, by przyznać się di) zmyślania, gdy wkłada w usta Fajdrosa słowa: "Z łatwością, Sokratesie, układasz opowieści o Egipcjanach i jakichkolwiek chcesz ludach" (cytaty z Fajdrosa w przekładzie Leopolda Regnera). Tak więc chociaż nigdzie nie nazywa wprost swej opowieści o Atlantydzie zmyśleniem, nie ma powodów, by sądzić, że traktował ją inaczej od niewątpliwie mitologicznego materiału, którym posługiwał się w innych dialogach. W starożytności było to zresztą normą, przyjętą powszechnie konwencją, że formułowało się rzeczy zmyślone (na przykład mowy polityków) jak dosłowne cytaty. Dziennikarze stosują tę metodę -na nieco niższym poziomie - po dziś dzień. W Parmenidesie Platon posuwa się do tego, że cytuje słowo w słowo dłuższą rozmowę Sokratesa z kimś, kogo ów nigdy nie spotkał. Późniejsi komentatorzy przytaczają przedśmiertne narzekania Sokratesa na wypowiedzi, które ,,młody Platon" bezzasadnie mu przypisywał.

Jak pamiętamy, Kritias Młodszy był pradziadem Platona i podczas rzekomo zrelacjonowanej w dialogu dyskusji liczył sobie dziewięćdziesiąt lat. Kritias powiada, że historię, którą powtarza, usłyszał jako chłopiec z ust swego dziada, Kritiasa Starszego, syna Dropidesa. Ten ostatni był krewnym, być może nawet bratem człowieka mającego stanowić prawdziwe źródło całej tej historii (nie znamy dokładnie genealogii Platona). Podążając tym tropem docieramy do roku około 600 p.n.e. i do ważnej osobistości wczesnych Aten, Solona (z którym Platon był jak się okazuje, spokrewniony). Będąc człowiekiem znakomitego rodu i wywodzącym się od dawnych królów Aten, Solon położył kres rządom warstwy arystokratycznej, dopuszczając do władzy wszystkich zamożnych obywateli, ulżył doli ubogich i złagodził prawa. Za swoje zasługi został zaliczony do grona legendarnych siedmiu mędrców. Cieszył się też sławą pierwszego wielkiego ateńskiego poety, choć jego utwory nie zachowały się ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin