Dług.docx

(12 KB) Pobierz

Dług

- Sebastianku!
Wysoki głos odbijał się echem po londyńskich zaułkach. Towarzyszył mu stukot niebotycznie wysokich obcasów.
- Sebastianku, nie uciekaj!
Łopot obszernego płaszcza ustał, gdy Grell wreszcie dogonił Sebastiana. Trzeba było przyznać, że Shinigami odstawił się naprawdę bajecznie. Wszystko począwszy od włosów, skończywszy na butach miało barwę intensywnej, krwistej czerwieni.
- Czy masz do mnie jakąś sprawę, Sutcliffe?
Głos demona był chłodniejszy od lodu. Miał temperaturę ciekłego azotu, więc możliwie mocno kontrastował z drżącym z emocji głosem Grella.
- Ach, znowu się ze mną droczysz? Sebastianku, te formalności są całkowicie zbędne. Jak się cieszę, że znowu Cię widzę! – Grell uroczo wyszczerzył swe rekinie uzębienie, jednocześnie trzepocząc swoimi nienaturalnie długimi rzęsami.
- Jeżeli nie masz mi nic konkretnego do powiedzenia, pozwolisz, że się oddalę. Panicz czeka.– „Sebastianek” najwyraźniej był nie w humorze, bo jakby gdyby nigdy nic kontynuował swój spacer raźnym, a zarazem pełnym godności i gracji krokiem.
- Nic mu się nie stanie, jak jeszcze trochę poczeka. – prychnął Grell, zrównując się z Sebastianem.
- Czego chcesz?
- Ach, czyżbyś zapomniał? Jesteś mi dłużny całusa! Twój panicz mi to obiecał! – obwieścił radośnie Shinigami.
- Jestem Ci dłużny wyjątkowo bolesną śmierć. Czyżbyś zapomniał?
- Puśćmy w niepamięć dawne waśnie i spory. Niech przyświeca nam jedynie radość i wszechogarniająca miłość! – Grell najwyraźniej wpadł w serduszkowy trans, co wiązało się z niemożliwością nawiązania jakiegokolwiek kontaktu. Lokaj ciężko westchnął. Czekała go bardzo długa droga do domu. Niezrażony pełnym irytacji milczeniem współtowarzysza, bóg śmierci ciągle paplał o superlatywach miłości i zgody.
Błagam, niech wreszcie się zamknie. Jeden… Dwa… Trzy…
Księżyc oświetlał srebrzystym blaskiem polną drogę, gdy coraz bardziej zbliżali się do posiadłości.
- Dlaczego jesteś taki oziębły? Powiedz coś wreszcie! – jęknął żałośnie czerwonowłosy, machając dłońmi przed twarzą Sebastiana. W tym momencie, a być może o wiele wcześniej – miarka się przebrała. Demon gwałtownie stanął i obrócił się przodem do Grella. Zaciskając palce na jego szyi, przybliżył twarz do jego twarzy.
- Ucisz. Się. Wreszcie.
Oczy Shinigami rozszerzyły się ze zdumienia, a okulary przekrzywiły się, gdy ich wargi złączyły się w pocałunku. I było dokładnie tak, jak chciał. Z języczkiem.
Pisnął cicho w usta Sebastiana i chwycił jego twarz w dłonie, przylegając całym ciałem do demona. Po kilku minutach, które zdawały się być wiecznością, nawet dla takich istot, jak oni, odsunęli się od siebie. Grell poprawił okulary i oddychając ciężko, zarumieniony spojrzał na Sebastiana. Ten wręcz raził w oczy swoim jak zwykle nieskazitelnym wyglądem. Nie ucierpiała nawet jego fryzura, chociaż Grell dołożył wszelkich starań, żeby stworzyć na jego głowie co najmniej artystyczny nieład. Niedbałym ruchem poprawił białe jak śnieg rękawiczki i uśmiechając się lekko, jakby do siebie, odwrócił się.
- Teraz już nic nie jestem Ci winien. – powiedział melodyjnie, po czym odszedł.
Oniemiały Grell dalej stał na środku drogi, patrząc na znikającą w oddali sylwetkę demona.
Po raz pierwszy w życiu nie miał nic do powiedzenia.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin